Szukaj Pokaż menu
Witaj nieznajomy(a) zaloguj się lub dołącz do nas
…NIECODZIENNIK SATYRYCZNO-PROWOKUJĄCY

Niesamowici nauczyciele - Radom

79 658  
181   24  
Kliknij i zobacz więcej!Prawie w każdej szkole jest nauczyciel, który dodaje jej kolorytu. W Radomskim Zespole Szkół Elektronicznych (której to szkoły byłem uczniem) taką postacią niewątpliwie jest profesor J., wykładowca od PO. Jego historie wstrząsają coraz to nowym pokoleniem uczniów. Poniżej kilkanaście takich historyjek wspominanych przez byłych i obecnych uczniów ZSE.

Pierwszą historyjką jaka przychodzi mi teraz do głowy jest słynne opowiadanie o tym jak upolował DZIKA wielkości "MALUCHA" ciekawe co miał na myśli mówiąc wielkości "MALUCHA" hehe co jak co ale wyobraźnie ma rozbrajającą.

* * * * *

A może historyjka o wypadku samolotem gdzieś na łące, nauczycielce z chińskim, różowym ręcznikiem, która mu pomogła i szoku powypadkowym (z rozbitą głową i złamaniami przeszedł kilka kilometrów zanim się zorientował, że jest ranny). A pamiętacie o pilocie, który przez przypadek czyszcząc kokpit samolotu, katapultował się, a pech chciał, że samolot stał w hangarze (podobno osobiście zdrapywał go z sufitu). Jednym słowem, koleś był nie do wyjęcia.

* * * * *

Jak nie pokręciłem to na PO usłyszeliśmy opowiadanie o figurach akrobacyjnych. w locie uczestniczył (profe)sor J. - instruktor i młody uczeń. Po pierwszym korkociągu "samolot był zarzygany od dzioba do ogona". He he he - trzeba to było usłyszeć...

* * * * *

Była jeszcze opowieść o pilocie który leciał przez pustynie zepsuł mu się samolot, wyskoczył ale spadochron też się nie otworzył. Spadając z kilku tysięcy metrów n.p.m. trafił w drzewo i tylko miał parę siniaków i zadrapań. Podobno dobry kolega sora J.

* * * * *

Oraz opowieść o wypięciu z pasów podczas wykonywania figur...

* * * * *

Lądowanie awaryjne (chyba leciał Iskrą). Uderzenie o pas startowy spowodowało, że podwozie "wyszło" przez skrzydła.

* * * * *

Pamiętam jak opowiadał jak jego syn wnosił na 10 piętro wieżowca, bo winda była zepsuta 3 czy 4 worki ziemniaków na raz. Każdy jeden ważył gdzieś po 50kg.

* * * * *

Jak kąpał się - czy pływał na materacu na jakiejś wodzie i miał skaleczonego palca u nogi. "Przysnąłem, nagle się budzę, a tam stado rekinów!". Pamiętam to do dziś bez ściemy.

* * * * *

U nas po przeoraniu łąki Iskrą dotarł do dróżnika.

* * * * *

Nie pamiętam dobrze jak i gdzie to było, ale pamiętam o koszeniu czubków drzew skrzydłami czy śmigłami samolotu jak to mu paliwa zabrakło. On wtedy trafił na dobry wiatr i szybował i szybował, przeleciał tak jakieś 100 km. bo tyle akurat miał ten las. A gdy zapytaliśmy go dlaczego nie zawrócił bo przecież przed lasem była śliczna łąka i w sam raz na lądowanie to on na to
- Słuchaj baranie z oślej ławki nie mogłem zawrócić bo gdybym chciał to zrobić to przy najmniejszej zmianie kursu w lewo czy też w prawo spadł bym prosto w drzewa i bym zginął, a ze byłem mistrzem jak i teraz jeszcze jestem, to wiedziałem co zrobić i zacząłem szybować i szybować.

* * * * *

Ja pamiętam akcję jak opowiadał o cudach jakie daje chirurgia plastyczna.
Mówił coś, że jakiś wypadek samolotowy pokiereszował mu twarz, a chirurdzy plastyczni mu ją naprawili "tak, że śladu nie widać".
Na koniec wywodu padło pytanie do klasy: "I co chłopaki, popatrzcie na mnie, widać coś, widać?". Odpowiedź jednego z kolegów: "Widać!"

* * * * *

Coś wspominał przy okazji o ślepym strzale i pokazywał na sobie, jak kula omija serce i płuca.

* * * * *

A z opowieści nie "fruwających" pamiętam jak była lekcja o środkach chemicznych jak to chciał pomoc żonie pozbyć się badylka na działce i stworzył pustynie taki piasek jak na Saharze, że po dziś dzień nic tam nie rośnie.

* * * * *

A ja pamiętam klasówki u J. Zawsze powtarzał, żeby nie ściągać, bo "oko myśliwca jest niezawodne". A później zajmował się sprawdzaniem zeszytów, a wszyscy ściągali...

* * * * *

A ja pamiętam historyjkę jak sor J. malował plot na działce i umazał się farbą. Wtedy żona zaczęła zmywać mu ta farbę rozpuszczalnikiem, po czym sweter zaczął mu się rozpuszczać na ciele i przyklejać do skóry. Jakoś ściągnął to wszystko schodziło mu to z całymi płatami skóry, ale na szczęście się zagoiło i nic nie widać... Zawsze gadał, że baby są głupie...

* * * * *

Ja to pamiętam jeszcze jedna historyjkę sora J., jak to leciał Migiem 21 i musiał wejść w zakręt i mu Polski brakło żeby wykonać ten zakręt.

* * * * *

A pamiętacie opowiadanie sora J. o pilocie który zamiast do Białej Podlaski poleciał do Bielska Białej ( albo odwrotnie ) i nie miał gdzie wylądować?

* * * * *

Przypominała mi się historyka jak J. jechał motorem na polowanie jakąś leśną dróżką. Tam był mostek nad jakimś rowem, który zawsze był zalany wodą. I któregoś dnia ktoś ten mostek rozebrał. J. wjechał na nieistniejący mostek, motor zniknął pod wodą i J. pół godziny walczył o życie, ponieważ rowek miał z 5 metrów głębokości i noga się zaplątała gdzieś w motor. A potem wywód o wyższości samochodu nad motorem.... I lekcja przeleciała.

* * * * *

Na lotnisku był pokaz. koledzy prezentowali różne umiejętności. Ja miałem za zadanie proste ćwiczenie. Strzelałem do pionowo ustawionych balonów - takiego rękawa. pu, pu, pu. wszystko zestrzeliłem. Spojrzałem na trybunę honorową - wszyscy biją brawo. No to zapikowałem prosto na nią. (Tu pokaz ręką zbliżającą się do drugiej - jest coraz bliżej trybuny honorowej). W ostatniej chwili wyprowadziłem w górę. Patrzę przez ramię - wszyscy na trybunie honorowej leżą.

* * * * *

To był luty. Nie taki jak teraz, bo wtedy klimat tak nie wariował, ale faktem, ze jeden z cieplejszych dni lutego. Ciepły i słoneczny. Koło godziny 10 wkracza na lekcje pan pułkownik.
- Wy tu gadu gadu, a ja dzisiaj zdążyłem ustrzelić bobra. - Długi wstęp - w końcu wylądował w jakimś stawie.
- Płynę w pełnym rynsztunku, patrzę - a tu ponad taflą wody wystają oczy. Pu, pu, pu. strzeliłem między nie.
No i tak minął mu nieciekawy dla nas (od 7 w szkole) poranek.

* * * * *

Leciałem raz tuż nad wodą... Karpie skakały przez skrzydła-tak było nisko! I druga historia jak leciał w południowych regionach polski, radary były tak rozstawione, że go nie widziały .Zagapił się i ocknął już w Czechosłowacji!

* * * * *

Nie pamiętam, czy to opowiadał pułkownik o sobie, czy o koledze. W każdym razie musiał się katapultować. Spadochron się nie otworzył, ale przeżył, bo spadł na stóg siana. Był bardzo bliski jednakże śmierci, bo ktoś w ten stóg widły wrzucił, i nie wiadomo dlaczego na sztorc, tak że lotnikowi centymetrów brakowało żeby się nabił.

* * * * *

Na strzelnicy trafiał w 10.Pomiędzy jedynkę a zero...

* * * * *

A opowieść o dwóch samolotach, co zderzyły się czołowo i palące się paliwo ze zbiornika poparzyło twarz tego z naprzeciwka. Ale podobno przeżył i plastycy też go doprowadzili do twarzy Adonisa... Albo jak iskra zaryła w polu i dzielny pilot własnymi rękoma wybił otwór w osłonie w grubej pleksi (czy czegoś tam) o średnicy głowy przez który wyczołgał się, a następnie o własnych siłach dotarł do jakiejś zagrody, skąd gospodarz furmanką dowiózł go do jednostki czy miasta (już nie pamiętam).

* * * * *

Ja pamiętam dwie historie których chyba nikt jeszcze nie opisał. Jedna o polowaniu. Wybrał się kiedyś na polowanie na lisy i zamiast zwykłych nabojów wziął "bum-bum" czy tam "dum-dum" i jak strzelił w lisa to zostały po nim tylko uszy... Druga była o jego synu, który pracuje (czy tam pracował) w siedzibie NATO w Brukseli w ogromnym budynku o kształcie kuli który cały był zatopiony w jakimś zbiorniku wodnym i nie dało się go zniszczyć.

* * * * *

Żebym nie pokręcił ale u nas kiedyś mówił o jakimś gościu na motorze, co aby uniknąć zderzenia z położonym szlabanem na przejeździe kolejowym zeskoczył z motoru i tak ślizgając się na plecach zdarł sobie całą skórę z nich aż do kości.

* * * * *

U nas kiedyś na lekcji pytał się co każdy będzie robił po szkole i po odpowiedzi kumpla:
- Ta główka pod pociąg śmierć frajerom.
Ale nie zapomnę jak nam dawał życiowe rady na temat kobiet pamiętam trzy z nich:
1) Kobieta jest jak ciągnik jest dobra tylko do ciągnięcia.
2) Facet od razu po ślubie powinien iść do fryzjera i się ogolić na zapałkę, żeby nie miała go jak za włosy złapać (to podał na własnym przykładzie tłumacząc koledze dlaczego powinien ściąć włosy).
3) I ostatnia z której wszyscy ryli przez całą lekcje. Najpierw opowiadał o swojej żonie, że prosił ją żeby dała mu rozpuszczalnik bo ręce (albo twarz już nie pamiętam) w farbie miał i zamiast rozpuszczalnika dostał kwas. Oczywiście tylko jego przytomność umysłu i szybkie przemycie dużą ilością zimnej wody nie doprowadziły go do kalectwa i puenta "bo każda kobieta powinna mieć przy sobie instrukcję przed użyciem potrząsnąć".
Ale co by o nim nie mówić trzeba przyznać, że był jednym z tych nauczycieli którzy tworzyli w elektroniku ten niesamowity klimat.

* * * * *

Historia łączona o lisie, polowaniu i więzach rodzinnych. "Kiedyś mój syn miał zapalenie płuc i jak wyzdrowiał to zabrałem go na polowanie na lisa. Szliśmy przez śniegi po pas, aż dotarliśmy do drzewa. Weszliśmy na niego i czekamy.... Nagle wychodzi lis z lasu, a mój syn tak się zaczął trząść że aż LIŚCIE Z DRZEWA SPADAŁY"

* * * * *

Kiedyś opowiedział historię polowania na dziki... Jak kiedyś jego koledze utknął nóż w mosznie... Do najbliższego szpitala było 20 kilometrów (bodaj tyle powiedział), musieli dotrzeć do samochodu... Gdy dotarli nie mógł odpalić tego wozu... Po czym sam zaprowadził kolegę z wbitym w mosznę nożem do szpitala używając tylko stóp. A morałem tej historii było używanie talku do stóp idąc na polowanie dla zachowania higieny.

* * * * *

1. Śmierć frajerom.
2. Jesteś głupi - musisz umrzeć.
3. Kiedyś opowiadał nam jak leciał samolotem do góry nogami, pół metra nad łąką z prędkością 600km/h i wąchał mlecze...
4. Jak upolował dzika wielkości poloneza.
5. Jak przepłynął cztery baseny pod wodą.
6. Jak kiedyś jego koleżanka leciała nad Saharą i z jakiegoś powodu musiała się katapultować - trafiła akurat na drzewo i przeżyła. Na koniec stwierdził: "zwykły pilot by nie miał takiego szczęścia, ale baba to nie człowiek".
7. Wy się teraz śmiejecie, ale to co teraz mówię jest z życia wzięte...
8. Jechał kiedyś bodajże skodą i: "Jadę, patrzę, a tu moje koło mnie wyprzedza, wpadło do czyjegoś domu, więc zapukałem tam, wziąłem co swoje i przykręciłem koło z powrotem i pojechałem dalej..."
9. Jechał maluchem na wstecznym 160...
10. Powiedział tak do kumpla z klasy który ma długie kręcone włosy: "Byłbyś dobrym żołnierzem... Tobie to kamuflaż nie potrzebny..."
11. Tego nie powiedział tylko zrobił... Jeden chłopak przepisywał coś na pierwszej ławce, więc Sor wziął zeszyt i wyrzucił go za okno...

Wspominali uczniowie Radomskiego ZSE. A czy Ty także masz tak barwnego nauczyciela w szkole opisywanego na forach? Podziel się tą wiadomością ze mną. Kliknij w ten linek, a w temacie wpisz nauczyciel.

Oglądany: 79658x | Komentarzy: 24 | Okejek: 181 osób

Dobra, dobra. Chwila. Chcesz sobie skomentować lub ocenić komentujących?

Zaloguj się lub zarejestruj jako nieustraszony bojownik walczący z powagą
Najpotworniejsze ostatnio
Najnowsze artykuły

25.04

24.04

Starsze historie

Sprawdź swoją wiedzę!
Jak to drzewiej bywało