Szukaj Pokaż menu
Witaj nieznajomy(a) zaloguj się lub dołącz do nas
…BO POWAGA ZABIJA POWOLI

Gadki Uskrzydlone, czyli Wingsizmy V

18 873  
30  
Kliknij i zobacz więcej!Tym razem Skrzydlaci pogadają o poezji, randkach, śmiechu, oraz przedstawią alternatywę dla mistrzowskiego koncertu symfonicznego...

Lowell: Brian, muszę przyznać, że wybornie naśladujesz gdakanie kury. Oczywiście nikt nie przebije mojej ciotki Fridy. Zawsze, gdy wstaje z krzesła sprawdzamy, czy nie ma jajek, he, he… Raz jedno znalazłem.

***

Helen: Antonio, co piszesz?
Antonio: Wiersz. Biuro Turystyki Nantucket wydaje książkę z wierszami miejscowych poetów.
Brian: Hm, jesteś poetą?
Antonio: Nie. Ale autor najlepszego wiersza wygra stówę, więc co mi tam.
Lowell: Dobra, przeczytaj.
Antonio: OK. Tytuł brzmi „Czekam na klienta”.
"Czekam na klienta.
O, idzie jakiś!
Wygląda jakby chciał jechać gdzieś daleko.
Co?
Pytasz tylko, jak dojść do latarni morskiej?!
Tam stoi, ty śmierdzący TURYSTO!
Ślepy jesteś CZY CO?!?
Uważaj koleś, bo stracisz ten palec!!!
Wsiadaj, to cię zawiozę, DO JASNEJ CHOLERY!...
…Czekam na klienta…".
I co myślicie?
Helen: Bardzo… ładne, ale czy nie sądzisz, że Biuro Turystyki wolałoby coś bardziej… optymistycznego?
Antonio: Nie ma sprawy. [dopisuje] „I odwiedź nas szybko ponownie”.

***

Joe: Muszę przyznać Lowell, że dokonałeś cudów z tym silnikiem. Dałbym wiele, żeby znać się na mechanice tak jak ty.
Lowell: Dziękuję. I chyba sam wiesz, co ja podziwiam w tobie.
Joe: Dzięki, rzeczywiście, chlubię się, że jestem niezłym pilotem.
Lowell: Nie! Mówiłem o tym, jak układasz włosy, że wychodzi ci ta fala… Jak ty to robisz?
Joe: Myję i suszę.
Lowell: Nieźle. Muszę kiedyś tego spróbować.

***

[Brian na randce z nowo poznaną Barbarą]
Barbara [dobija się do zajętej przez Potężnego Motocyklistę budki telefonicznej]: Muszę odpowiedzieć na pager, a każda chwila drogo mnie kosztuje!
Motocyklista: A co mnie to obchodzi?
Barbara: Może wsiądź na swój skuter blondasku i jedź poszukać mózgu!
Motocyklista [do Briana]: Powiedz jej, żeby się zamknęła.
Brian: Sam jej to powiedz, ja próbowałem cały wieczór.
Motocyklista [przyduszając Briana]: Po prostu ZRÓB TO.
Barbara [do Briana]: Co z ciebie za mężczyzna?!?
Brian [do Barbary]: Nie jestem nawet w połowie takim mężczyzną jak ty!!!

***

Helen: Lowell, mam nadzieję, że nie miałeś dolegliwości po tym, co wczoraj zjadłeś.
Lowell: Nie, raczej nie, spędziłem wieczór jak zawsze. Obejrzałem telewizję, zdjąłem buty, rzuciłem pawia i poszedłem spać.
Helen: Zawsze tak spędzasz wieczór? Rzucasz pawia i idziesz spać…?
Lowell: Widzisz, wiem z doświadczenia, że lepiej robić to w tej kolejności.

***

[Joe dokonuje corocznej oceny swoich pracowników]
Lowell [wchodzi niespodziewanie do biura]: Cześć, Joe.
Joe: Lowell, jestem zajęty.
Lowell: Wiem, wiem, ocena pracowników. Co roku jestem pomijany. Czy mógłbyś i mnie ocenić?
Joe: Zasadniczo jesteś pracownikiem lotniska, nie moim.
Lowell: Wiem, ale bądź tak dobry i zrób to dla mnie. Chciałbym po prostu wiedzieć, jak sobie radzę.
Joe: Dobrze, siadaj. Zasadniczo jesteś świetnym pracownikiem. Choć muszę przyznać, że masz tendencję do ociągania się z pracą papierkową.
Lowell [szyderczo]: O, naprawdę? Nie MUSZĘ tego wysłuchiwać! Nie jestem twoim pracownikiem, Panie Ważny! [do wchodzącej Fay] Uważaj, Fay, on wstał dziś lewą nogą! I jeszcze jedno, Panie Szefie, Panie Szybciej-Szybciej! Ten chwyt z pracą papierkową był poniżej pasa!!!

***

Mimsy: Cieszę się, że cię poznałam, Brian. Znajomi twierdzą, że za mało się śmieję. Musisz mnie tego nauczyć.
Brian: Dobrze, ale do tego będą potrzebne – pióro i golizna.

***

Brian [do Joego]: Wyglądasz na trochę zmęczonego. Znam cię, Joe. Przepracowujesz się – prowadzisz biuro, pilotujesz samolot… Zobaczysz, że skończysz jak Howard Hughes, zamknięty w pokoju hotelowym, siedząc na chusteczkach higienicznych i pijąc soczek jabłkowy przez słomkę.
Lowell: Proszę, taki bogacz, a ma te same upodobania co ja.
Brian: Naprawdę? Zbierał też ścinki od paznokci i trzymał je w słoiku. [na stronie do Joego] Kto to jest?
Joe: To Lowell Mather, nasza złota rączka. Jego rodzina mieszka na tej wyspie od pięciu pokoleń.
Brian: Taa, pewnie w tym samym pokoju…

***

Lowell: Joe, mam dobrą i złą wiadomość. Dobra to ta, że naprawiłem samolot.
Joe: A zła?
Lowell: Jestem opętany przez diabła! [kichając] Hm, albo ambrozja wcześnie pyli w tym roku…
Joe: Stawiam na diabła.

***

[Helen niespodziewanie dostała ofertę zagrania koncertu w Orkiestrze Bostońskiej]
Helen [do przyjaciół]: Wszystko załatwione. Macie najlepsze miejsca w Sali Koncertowej. A po koncercie idziemy na szampana, żeby uczcić mój triumf.
Joe: Właściwie, to ja nie mogę.
Helen: Jak to? Co może być ważniejszego niż mój debiut symfoniczny?
Joe: Wieczór kawalerski Jima Burtona.
Helen: Zaraz. Ty mówisz o żłopaniu piwska i oglądaniu obleśnych striptizerek, a ja o najważniejszym wieczorze w moim życiu!
Joe: Helen, jestem jego drużbą, to ja organizuję tę imprezę. Przykro mi. A jak chcesz wiedzieć, striptizu nie będzie. Chyba, że bliźniaczki Dewny spuszczą sto dolców z ceny wywoławczej…
Helen: Trudno. Brian, ty będziesz, prawda?
Brian: Oczywiście. Szczególnie, jeśli uda mi się namówić bliźniaczki, żeby zrobiły numer z Harpo Marxem w drzwiach. Nawet ja się rumienię.
Helen: Miałam na myśli koncert.
Brian: Helen, wiesz, jak bardzo chciałbym dzielić z tobą tę chwilę, ale ten wieczór kawalerski ma być niespodzianką i to ja mam zwabić tam Jima. Myśli, że będziemy oglądać ‘Dwa Złote Colty’. I BĘDZIEMY… Przykro mi, Helen.
Helen: Fay?
Fay: Czy to musi być dzisiaj? Dziś przyznają mi nagrodę Działacza Społecznego Roku. Ta nagroda jest dla mnie bardzo ważna. Po co w takim razie w każdy weekend zbierałam śmieci ubrana w pomarańczowy kombinezon?
Helen: Cóż… Lowell, chyba spędzimy ten wieczór razem.
Lowell: Naprawdę? Poświęcisz swój debiut, żeby pomóc mi zainstalować transponder w samolocie?
Helen: O nie, ty też jesteś zajęty? Nigdy nie masz nic do roboty.
Lowell: Ale dzisiaj mam. Samolot jest wolny przez ten wieczór kawalerski. Na który nawiasem mówiąc nikt mnie nie zaprosił.
Fay: Przecież nie lubisz Jima.
Lowell: Ale lubię striptiz. Nawet w wykonaniu moich kuzynek.


Na koniec – tradycyjnie fragmenty Skrzydeł w oryginale:

Joe, Brian, Roy i Lowell na wycieczce promocyjnej z darmowym golfem

https://www.youtube.com/watch?v=EaEFG2ZGFqg

Joe i Helen umawiają się na pierwszą randkę w tajemnicy przed Brianem

https://www.youtube.com/watch?v=dh-5gks6bfA


Oglądany: 18873x | Komentarzy: 0 | Okejek: 30 osób

Dobra, dobra. Chwila. Chcesz sobie skomentować lub ocenić komentujących?

Zaloguj się lub zarejestruj jako nieustraszony bojownik walczący z powagą
Najpotworniejsze ostatnio
Najnowsze artykuły

19.04

18.04

Starsze historie

Sprawdź swoją wiedzę!
Jak to drzewiej bywało