Szukaj Pokaż menu
Witaj nieznajomy(a) zaloguj się lub dołącz do nas
…BO POWAGA ZABIJA POWOLI

Autentyki CCXXIX - Sztuka przekonywania

47 577  
183   13  
Dzieci... Skarby nasze największe. Udowodnimy Wam w dzisiejszych Autentykach, że dobrze się przyglądając tym aniołkom dostrzeżemy różki :C

SYNUŚ

Jechałem se ja dzisiaj do domu pekaesem. Środek to transportu publicznego, więc różne towarzystwo się trafia.

Jechały sobie dzisiaj dwie blondamulki. I drą japy na cały autobus chyba przez godzinę, jaki to Kubuś - synek jednej z nich - kochany, milutki, słodki i dobrze wychowany i w ogóle cud nad cudami. Dziubdziuś Kubuś siedzi obok z miną cokolwiek znudzoną, bo za oknem nic nie widać a gry w komórce się skończyły. I nie odzywa się ani słowem.
A panie szczebioczą...
Szczebioczą...
Aż dojechaliśmy do Kołobrzegu.
Młody zamarł z rozdziawioną japą i wytrzeszczonymi oczami obserwując widok przed szybą autobusu.
- Coś się stało dziubku? - pyta blondi pochylając się nad synkiem idealnym.
W odpowiedzi, Kubuś szarpie ją za rękaw i wyciągając rękę przed siebie wypala:
- PATRZ MAMA! PATRZ JAK ŚNIEG NAPIER*ALA!!!

by SuperLamer

* * * * *

KIBIC


Siedzę sobie przy komputerku, coś tam robię. Kish w drugim pokoju mecz siatkarzy ogląda. Wpada do pokoju:
- Ja tylko na chwilkę, zaraz tie-break będą grać!
Odrywam się od kompa:
- A kto wygrywa?

by nosnam

* * * * *

KARNE SCHODY


Jakiś czas temu odwiedził mnie kuzyn. Pięć lat a wygadany niesamowicie. Cały dzień go energia roznosiła, gonił kota, śpiewał, krzyczał i robił pewnie wszystko to, na co mu nie pozwalają rodzice. W trakcie ucieczki przed wieczornym myciem zębów przewrócił kosz z zabawkami. Pytam go:
- I co teraz? (Chciałam, by to posprzątał i dał się wreszcie zapakować do łóżka)
- Idę na schody zastanowić się nad swoim zachowaniem.

Potem się dowiedziałam, że rodzice go tam wysyłają jak nabroi.

by mcyri

* * * * *

POMOC NAUKOWA


Wczoraj Olo oznajmił mi, że pani kazała dzieciom przynieść do szkoły majtki. Angielska szkoła katolicka? Majtki dzieciakom każą przynosić? Bardzo się zdziwiłam, ale łyknęłam, że to na technologię, że będą materiały poznawać, i tak dalej...
Dziś Olo oraz grupa polskich dzieci pod jego przywództwem miała miny lekko niewyraźne.
- Jaka siara - syczał mój syn - Mamooo, jaka siara... Przetłumaczyłem wszystkim, że maja przynieść na dzisiaj majtki. No to przynieśliśmy. Wiesz, jaką minę miała moja wychowawczyni, jak to zobaczyła? Boże, ona o mało z krzesła nie zleciała ze śmiechu. Bo mi się na sto procent wydawało, że slippers to muszą być slipy, a nie kapcie...

Kiedy juz dotarła do mnie owa siara, przeszłam z Olem do poważniejszych tematów. A mianowicie do jego kłopotów ze spaniem.
- Słuchaj - mówię - Jedną z możliwych przyczyn bezsenności u dzieci, mogą być pasożyty. Często dzieciaki zarażają się w szkole...
- Co? - wydarło się moje wciąż majtkowosfrustrowane dziecko. - Robale? chcesz powiedzieć, że ja mam robale?
- Nie wiem, czy masz, ale trzeba sprawdzić u lekarza.
- Wiem, co zrobimy - w moim pierworodnym odezwał się znów pomysłowy Dobromir - Ja w domu stanę, otworzę szeroko buzię, a ty mi krzykniesz do środka: spie-przaj- dzia-du!

by konwalia

* * * * *

DOBRY CZŁOWIEK


Mam ostatnio szczęście do autentyków. No, więc tak, sytuacja jest następująca: Mój Przyjaciel w pracy będąc widział taką oto scenę: Do sklepu wszedł [K]lient, który miał niewyobrażalnie silnego zeza (jak mówił mój Przyjaciel "widać było prawie same białka"). [S]przedawca w tym czasie wklejony był w fakturkę, którą czytał i sprawdzał. Reszta obsługi, w tym także mój Przyjaciel zajęta była nicnierobieniem. Wtem:
[K] - Przepraszam pana. - mówi do [S]przedawcy - Czy mogę się rozejrzeć po sklepie?
[S] (nie odrywając oczu od faktury) - Oczywiście! Tak dobrze Panu z oczu patrzy.

by mateuszek87


* * * * *

A ZŁOTO?


Mój syn uczestniczył ostatnio w jasełkach przedszkolnych, więc uczyliśmy go min. co to są trzej królowie i że przynieśli mirrę, kadzidło i złoto.
Wczoraj święto trzech króli i na koniec mszy były rozdawane małe paczuszki, a w nich kreda i kadzidło. Młody całą drogę z kościoła męczył, co jest w paczuszkach. Jak mu powiedziałem zapytał:
- A po co księdzu złoto?
Zdębiałem! No w sumie logicznie młody myśli. Dostaliśmy kadzidło, kredę, a złoto? Ksiądz sobie chyba zostawił...

by mazieg

* * * * *

PSYCHOLOŻKA


Strasznie dawno się to działo, na obozie jeździeckim. Na obozach jeździeckich głównie się pije. Potem się trzeźwieje, żeby można się znowu spokojnie napić. A pije się, jak wiadomo, albo na wesoło, albo na smutno.
Trafiłam raz na imprezowicza, co to po rozstaniu z dziewczęciem, właśnie pił na smutno. Siedział w salce kominkowej obok mnie i pił, załamany, zatroskany i coraz bardziej nieprzytomny. W pewnej chwili poczuł gwałtowną potrzebę ekspiacji, A że byłam najbliżej, zostałam p.o. psycholożką. Zaczął mówić.
W miarę, jak płynęła love story z jego bełkoczących ust, ja coraz bardziej czułam się jak wybraniec losu, któremu przypadkowy przechodzień powierza najskrytsze tajemnice. Słuchałam godzinę czy dwie. Analizowałam. Kalkulowałam warianty zakończenia historii. Wreszcie, w środku nocy wybrałam się z moim podłamanym rozmówcą nad jezioro, by tam, wśród gwiazd, księżyca i fal sformułować ostateczne wnioski.
Mówiłam blisko godzinę. Coraz piękniej, szlachetniej i empatyczniej. Byłam obserwatorem, trzeźwo oceniałam sytuację. Płynnie przeszłam do luźnych powiązań z własnym życiem. Zaproponowałam kilka wyjść, jak ów załamany ma pogodzić się z dziewczęciem.
Rozprułam się wewnętrznie.
Zakwitłam dumą, że jestem taka mądra, taka dobra i taka potrzebna. Koleś kiwał głową. On też rozumiał, że trafia mu się fantastyczny, darmowy terapeuta.

Rano przebiłam się przez skacowany tłum i odnalazłam nie mniej skacowanego faceta od nocnych wynurzeń. Stanęłam obok niego dumna jak paw.
- No i? - pytam
Spojrzał na mnie przekrwionymi oczami i łyknął mineralną.
- No i?- pytam.
- Co? - wybełkotał, a wokół uniósł się odór przetrawionego alkoholu.
- Pytam tylko, czy dotarły do ciebie oczywistości o twoim związku... Czy potrafisz wykorzystać i przekuć na złoto to, co wczoraj ci powiedziałam? Czy umiesz już...
- Czekaj, czekaj - oświeciło go... Pamiętam, pamiętam...
- No właśnie! To, co ci powiedziałam w nocy nad jeziorem...
- O! - spojrzał koleś jakoś trzeźwiej.- To my byliśmy nad jakimś jeziorem?

by konwalia

* * * * *

NIANIA


Kiedy jeszcze byłem przedszkolakiem (wieki temu), moi rodzice namiętnie chadzający wieczorami na towarzyskie imprezy do pobliskiego kasyna wojskowego, oddawali mnie pod opiekę sąsiadki: pani Jadwini. Pani Jadwinia była starszą, siwowłosą kobietą, przemiłą, wyrozumiałą i ciepłą. Oczywiście dopóty, dopóki bez szemrania wykonywałem wszelkie jej polecenia – ze znienawidzonym „Nie wstaniesz od stołu, dopóki nie zjesz wszystkiego, co do okruszka” włącznie. Jak ja nienawidziłem tej baby! Za to moi starzy z jakiegoś powodu bezkrytycznie ją kochali i bez wahania powierzali jej życie swego pierworodnego, a nawet klucze do mieszkania!
I oto któregoś razu Baba Jadwinia ścięła się ze mną mocniej niż zwykle. Jak dziś pamiętam, poszło o zupę pomidorową – wyjątkowo zresztą paskudną. Łatwo się domyśleć, że przegrałem tę bitwę i musiałem zjeść ohydną zupkę, ale właśnie przez to moja nienawiść sięgnęła szczytu. Pech chciał (a może szczęśliwy traf?), że Baba Jadwinia następnego ranka wywróciła się w drodze do sklepu i skręciła nóżkę, bidula. Jak raz w swoje urodziny! Wieczorem starzy zaciągnęli mnie siłą do pani Jadwini, żeby złożyć jej życzenia urodzinowe i powrotu do zdrowia. Jeszcze na wszelki wypadek ojciec urządził mi na klatce schodowej próbę generalną pt. „To co powiesz pani Jadwini, synku?” i pokiwał zadowolony głową słysząc, jak recytuję standardową formułkę „wszystkonajlepszą”.
Wchodzimy. Pani Jadwinia w łóżeczku, ze sztywną nóżką. Moi rodzice wręczają kwiatki, składają życzenia, po czym ojciec wypycha mnie przed siebie, żebym odprawił stosowne zaklęcia przywracające stare truchła do zdrowia. A mi, właśnie wtedy, jak raz przypomniała się ta nieszczęsna zupa pomidorowa! I oto śliczny, blondwłosy aniołek (to ja!) pochyla się nad schorowaną starszą panią i mówi:
– Życzę ci... (rodzice uśmiechnięci szeroko, dumni ze swego grzecznego dziecka). – Życzę ci... (Baba Jadwinia także uśmiecha się życzliwie, spodziewając się już za chwilę słów miłości płynących prosto z serca).

Słodka scenka rodzajowa, jak z obrazka na pudełku przedwojennych czekoladek.

Podobno, gdy wypowiadałem poniższe słowa, uśmiech zniknął z mojej twarzy jak zdmuchnięty. Dokończyłem już ze śmiertelnie poważnym obliczem:

– Życzę ci... ŻEBYŚ ZDECHŁA, TY STARA KROWO!

Stało się!
Cud, że Baba Jadwinia nie zeszła po tym na zawał. Cud, że po laniu, jakie wtedy dostałem, mogłem jako tako siedzieć na pupie. Nie muszę dodawać, że jeszcze tego samego dnia „szczerze”, pełen skruchy, przeprosiłem (gestapo tak nie zmuszało partyzantów do sypania swoich kolegów, jak moi starzy prośbą i groźbą nakłaniali mnie wtedy do przeprosin i „wyznania grzechów” przed nianią z piekła rodem). Najgorsze, że Baba Jadwinia szybko wyzdrowiała i już przy kolejnym z nią spotkaniu, czekała na mnie... zupa pomidorowa... ...jej mać.

by letsdance


* * * * *

LEPSZA BAZA

Mój kolega zatrudnił się jako komornik.
Okazało się, że przestał korzystać z portalu nasza-klasa.pl ponieważ w pracy ma lepszy program do odnajdywania znajomych.

by Ksiadz_

* * * * *

LOT

Zapowiadał się kolejny, nudny lot - choćby dlatego, że w nocy to i przez okno nie dało się za bardzo popatrzeć. Na szczęście kapitan okazał się być strasznym gadułą i gawędziarzem, co chwila opowiadając coś przez interkom powodując salwy śmiechu na pokładzie. Przeszedł sam siebie, kiedy po około godzinie lotu bez jakiejkolwiek, nawet najmniejszej turbulencji, maszyną zaczęło trząść niemiłosiernie a ten już komentował:
- Jak Państwo zdążyli zauważyć właśnie przekroczyliśmy granicę niemiecko-polską...

by telesfor

* * * * *

HAPPY END

Wracamy godzinkę temu w ten mroźny wieczór z kumplami z fabryki. Jedziemy we trzech samochodem. Ja i Sławek z przodu. Andrzej z tyłu. Trwa zażarta dyskusja o filmach. Że ostatnio kiszka i nie ma co oglądać i ogólnie nędza i tak dalej. I po tytułach zaczynamy jechać. W pewnym momencie zaczynamy gadać o coraz starszych tytułach i dojeżdżamy do "Pasji" Mela Gibsona. Sławek polemizuje ze mną a Andrzej się raptem przestał odzywać.
- No bo weźmy Misiek taką Pasję na ten przykład. No nie powiem obejrzałem z zainteresowaniem... Ale jakoś tak... Hmmm...
- No czego Ty chcesz od Pasji? Moim zdaniem doskonale zrealizowany film, a ścieżka dźwiękowa tak perfekcyjna, że od razu poleciałem po dewede jak wyszło w DTS-ie.
- Nie no tak, ale mi czegoś tam brakowało. Nie wiem jak to określić... hmm, jakiejś spójności, podsumowania?
Cichutki głos Andrzeja z tyłu:
- Też myślałeś, że jednak GO uratują?

by Misiek666

* * * * *

SZTUKA PRZEKONYWANIA

Takie nastały czasy, że rozmowy przez telefon komórkowy prowadzimy już wszędzie.
Siedzę sobie jak panisko w autobusie a nad moją głową [c]hłopakowi maija-hi maija-ho zagrało. Odebrał. Oto, co usłyszałam:
c - Cześć kochanie. Jesteś jeszcze w pracy?
- (...)
c - A... Już wyszłaś... A minęłaś już korek?
- (...)
c - Nie było korka? A pójdziesz na zakupy?
- (...)
c - Aaaa! zrobiłaś już zakupy? To zaraz będziesz w domu?
- (...)
c - To czemu nie mówisz, że jesteś w domu? Co będzie na kolacyjkę?
- (...)
c - To bardzo fajnie. Potem obejrzymy jakiś film.
- (...)
c - TO PO CO robiłaś kolację, skoro chcesz iść do knajpki?
- (...)
c - Z kim? Jak to ja zostaję w domu?
- (... !!! ...)
c - Czemu mi to robisz?
- (...)
c - Ile? Osiem piw? Dobrze kochanie, idź z przyjaciółką na tę kolację, jakoś sobie poradzę. Pa kochanie. Pa.

by mmix


Chcesz poczytać więcej autentyków, wejdź na nasze forum "Kawałki mięsne". Jeżeli chciałbyś opowiedzieć jakąś zabawną historię ze swojego życia, możesz zrobić to na forum (koniecznie zaznaczając przy wątku taki znaczek: ), lub wysłać ją TYM TAJNYM KANAŁEM

Oglądany: 47577x | Komentarzy: 13 | Okejek: 183 osób

Dobra, dobra. Chwila. Chcesz sobie skomentować lub ocenić komentujących?

Zaloguj się lub zarejestruj jako nieustraszony bojownik walczący z powagą
Najpotworniejsze ostatnio
Najnowsze artykuły

24.04

23.04

Starsze historie

Sprawdź swoją wiedzę!
Jak to drzewiej bywało