Szukaj Pokaż menu
Witaj nieznajomy(a) zaloguj się lub dołącz do nas
…BO POWAGA ZABIJA POWOLI

Wielka księga zabaw traumatycznych - Wypadki Domowe V

23 309  
4   4  

Oto i kolejna część waszych traum z wypadków domowych. Dzisiaj będzie m.in. o kontaktach, zmiażdżonych palcach oraz o psie, który zjadł chomika.

BYŁAM KONIKIEM KARINO

Gdy byłam dzieckiem w telewizji leciał polski serial "Karino" (dla niewtajemniczonych to był serial o koniu, generalnie o wyścigach konnych, o przygodach ludzi, którzy opiekowali sie stadniną i oczywiście tytułowym Karino, który miał rożne perypetie, przeważnie smutne). Jako, że będąc dzieckiem często wczuwałam się w role różnych zwierząt i l lubiłam bawić się, udając, że jestem jakimś zwierzakiem, natchniona owym serialem, udawałam, że jestem konikiem, który skacze przez przeszkody. Pamiętam do dziś, że był to już wieczór, siedziałam z mamą w stołowym pokoju, w tv "Karino" leciał. Pokój w kształcie prostokąta z komunistyczna meblościanką po jednej stronie i resztą mebli po drugiej akurat idealnie pasował do krótkich biegów od drzwi do balkonowego okna.
Jako przeszkodę położyłam na boku mały stołeczek - przeszkoda niewysoka, a do skoków idealna. I tak kilka razy udało mi się, bawiąc się w Karino, sforsować mój tor do skoków. Ale nic nie trwa wiecznie. Mama poszła do kuchni, a ja rozpędziłam się porządnie, ale skacząc, zahaczyłam nogą i poleciałam prosto na okno balkonowe. Wszyscy myśleli, ze stało się coś strasznego, bo cała szyba poszła. Ale o dziwo (może firanka mnie uchroniła) jedynym uszczerbkiem był malutki, zdarty z kolana kawałek skóry, naprawdę dziwny, bo w kształcie trójkąta, dokładnie na samym środku kolana. Ślad mam do dziś :P

by Lovisa

* * * * *

ZABÓJCZY KALORYFER


Jakieś milion lat temu, dzieckiem będąc,zostałam pozostawiona pod opieką tatusia. Mama wyszła. Ojciec czytał gazetę, córeczka bawiła się metr dalej. Cicho, spokojnie, dorwałam kabel od stojącego,ciężkiego wielkiego kaloryfera. Ciągnęłam, ciągnęłam, Łubudu. Kaloryfer przygniótł. Jakoś mnie spod niego wyciągnięto. Potem poszłam spać- rodzice wyszli na imprezę, myśleli że nic mi się nie stało. Na drogi dzień trochę ich zaskoczyło, że dziecko płacze, ma rękę pękniętą w dwóch miejscach i pękniętą stopę. Żeby nie było, ja naprawdę mam normalną rodzinę, zero patologii ;)

by Bevella

* * * * *

TRZECH PANÓW I OSTRE NARZĘDZIA

Dni kilka temu cięliśmy z kumplem drewno. Tzn. ja siekierą, kumpel siekierą a jego szwagier piłą. Jak to się zawsze zdarza 3 debile+ostre narzędzia = wypadek.
Efekt - kumpel rozciął sobie głowę siekierą (nie wiem jak on to zrobił), jego szwagier rozciął sobie nogę piłą, a ja przebiłem sobie nogę gwoździem na wylot.
Aby dopełnić dzieła zniszczenia siostra w/w prawie obcięła sobie palca krojąc chleb.

by flan69

* * * * *

WŁADCA FIREBALLI

Pewnego wieczoru zimowego postanowiłem dogrzać sobie w pokoju powietrze. Zaopatrzyłem się w kuchni w drewnianą deskę do krojenia i kilka podgrzewaczy (czy świeczek, jak kto woli). Postawiłem jest na desce, co by nie przypalić blatu biurka i zapaliłem. Przy ostatniej świeczce zapałkę, już dość krótką, wrzuciłem do świeczki. Po jakimś czasie za sprawą zapałki cała parafina zajęła się ogniem. Nie przejąłem się tym i zacząłem podziwiać piękny, duży płomień. Pokaz zmącił fakt, następujący. Nagrzane aluminiowe opakowanie zaczęło wypalać kręgi w desce do krojenia. Mądrym będąc postanowiłem, złapać je kombinerkami i tak trzymając zanieść do łazienki by tam utopić świeczkę w misce z wodą. Jak pomyślałem tak zrobiłem. Jednak gdy podnosiłem świeczkę płomień drgnął i popieścił mnie po dłoni. Odruchowo machnąłem ręką i cała płonąca parafina wylała się tworząc w powietrzu ognistą kulę o średnicy około 20cm. Leciała wprost na biurko zawalone papierami. Uderzyła w książkę do anglika rozpadając się na dziesiątki mniejszych fireball-i, które jakimś cudem zgasły zaraz po kontakcie z papierami. Jedynie podręcznik do angielskiego wymagał szybkiego zamknięcia by stłumić płomień. I w ten sposób stałem się potężnym czarodziejem władającym zaklęciem fireball i przy okazji „usztywniłem” papiery woskiem.

by michalslu

* * * * *

SAMOROBNE LOTKI

Działo się to wieeele lat temu, kiedy to byłem mały i nie do końca myślący. Zrobiliśmy sobie z kolegami takie małe rzutki, na które składały się: 4 zapałki, gruba igła, nic i trochę tekturki, na stateczniki. Igiełkę się wsadzało pomiędzy 4 zapałki, wszystko splątywało nitka i na końcu stateczniki z tekturki - fajna zabawka z tego była! Kiedyś, przy zabawie takową bronią masowego rażenia, trochę mi sie pewien manewr nie udał. Staliśmy na klatce schodowej i rzucaliśmy w drzwi od mieszkanka mojego. W pewnym momencie proszę kolegę, by nie rzucał, bo chcę przejść. Ów kolega niestety był zbyt niecierpliwy i rzucił... igiełka pięknie wbiła mi sie w czaszkę, tuż obok skroni... i siedziała twardo! Gdy zadzwoniłem dzwonkiem do drzwi, moja matka ledwie się nie przewróciła, widząc mnie małego, z wbita lotka w głowę... ale zabawa była przednia!

by Helly

* * * * *

GDZIE WKŁADA SIĘ GWOŹDZIE?

Miałem trochę ponad rok, w akurat w domu był prowadzony remont i nikt za bardzo na mnie nie patrzył, wtedy jakimś cudem znalazłem gwóźdź i znalazłem gniazdko tak około 30 cm od ziemi, jak nietrudno się domyślić wsadziłem gwóźdź do gniazdka i dopiero mój płacz zaalarmował rodziców że coś jest nie tak...

by gajosk

* * * * *

ZABAWY Z DOMOWYM DRĄŻKIEM

W czasach mojej podstawówkowej młodości ogarnął mnie i kumpla szał ćwiczeń na drążku zawieszonym we framudze drzwi. Samo podciąganie się nie wystarczało więc robiliśmy jakieś fikołki, wymyki itd. Razu pewnego kumpel stwierdził, że zrobi coś innego, a mianowicie wziął rozpęd, skoczył i chciał w powietrzu złapać drążek, no ale mu się nie udało.
Z boku natomiast wyglądało to tak: najpierw rozbieg, potem skok i kiedy kumpel był już w pozycji „supermana” nie udało mu się złapać drążka. Efekt tego taki, że przez chwilkę leciał niczym prawdziwy superman po czym również w takiej pozycji walnął o glebę. Otarcia, potłuczenia i ogólny ból całej przedniej części ciała, chłopak leży i zwija się z bólu na podłodze, a ja tarzam się po podłodze ze śmiechu.

Innym razem moja Szanowna Rodzicielka powiedziała, że też umie fikołki robić. Jeden się udało przy drugim niestety drążek zleciał z framugi a wraz z nim moja SZR. Efektem pozostała blizna na pół czoła i ogólna niechęć do ćwiczeń.

by Locutusss

* * * * *

ZANIM ZOSTAŁ LEKARZEM

Kilkanaście lat temu mój kumpel starał się dostać na Akademię Medyczną, co wiązało się wtedy ze zdobywaniem punktów. Jako, że nie dostał się tam za pierwszym razem to zgłosił się do szpitala - pracować w charakterze salowego (taka praca była punktowana przez komisję egzaminacyjną). Na jednej z imprez, kiedy towarzystwo leżało już kompletnie narąbane, jeden z gości próbując dostać się do ubikacji wszedł tam razem z drzwiami. Te niestety posiadały szybę, która się rozbiła i wypadając rozcięła dość poważnie delikwentowi łeb. Towarzystwo uznało, że nie ma potrzeby wzywania pogotowia, bo na sali jest człowiek pracujący w służbie zdrowia. Nie wiem, w jaki sposób udało się im nawlec igłę, ale w rezultacie wszyscy trzymali wrzeszczącego i wyrywającego się kolesia a kumpel szył. Po imprezie, w poniedziałek rano poszkodowany zgłosił się na chirurgię. Lekarz stwierdził, że wprawdzie szew idzie na okrętkę i czarną nicią - ale nie ma sensu tego od nowa łatać...

by marekb

* * * * *

TRAUMA ŁAZIENKOWA

Scena jak z głupkowatej komedii. Wychodzę spod prysznica, trochę ślisko i wystarczy. Klasyczna figura; nogi do przodu, głowa do tyłu tak o 5 cm od kantu szafki, a tyłek ląduje na kancie brodzika i takie tam. Efekt: obite plery, siniak wielki jak pięść boksera na d... , do tej pory jak się dobrze przyjrzeć widać po nim ślad a już tak ze pięć miesięcy minęło, spuchnięta kostka, a i jeszcze ogólna wesołość rodzinki i okolic pod hasłem:
- No to teraz po takiej traumie żyć będziesz w brudzie.

by knurekk

* * * * *

PRZYPADKI RODZINNE


Pozwolę sobie [za zgodą zainteresowanego] opisać parę wypadków mego brata. Aczkolwiek zastrzegam - człowiek ten ma talent do wyjątkowo groźnych i krwawych akcji... nie mniej często jak ja.

Hmm na początku - gdy była mały bardzo nie lubił leżeć w łóżeczku. Takoż z tego co wiem udało mu się:
- zaklinować się weń połową ciała, tą dolną
- wypaść wiele razy
- wydłubać śrubkę [wiele mu to chyba zajęło czasu :P] i sie łóżeczko z lekka rozpadło
- zaklinować się pod łóżeczkiem jak już był większy

Brat lubi wbijać sobie różne rzeczy:
- pióro, takie ze stalówką, wbił sobie stalówkę w rękę. Nadal ma nieco kolorystyczną bliznę - prawie jak tatuaż.
- scyzoryk, podczas zabawy wiadomej, w środek dłoni
- procesor, w stopę
- jego największy wyczyn, czyli jak dokonać nie możliwego - kapsla w rękę.... nie ma rzeczy niemożliwych :P

Miewa też wypadki innego rodzaju:
- w zimię wykopyrtnął się na lodzie, wykonał salto i przysolił głową w ganek... wstrząs mózgu i chwile nieprzytomny leżał
- tej samej zimy, postanowił z kumplem pojeździć na łyżwach po śniegu, żeby zobaczyć czy się da... ładnie sobie nogę rozharatał jak w niego kumpel w jechał
- jest jedyną znaną mi osobiście osobą która na nartach zrobiła elegancki szpagat, nogi sie rozjechały, ćwiczył na podwórku :P
- na huśtawce, dokonał czegoś tak niesamowitego jak wylecenie z owej, zatrzymanie się stopami na łańcuchu i przyrżnięcie twarzą w podłoże...

A dzisiaj podczas akcji ratunkowej biednego psa:
- uderzył się kluczem francuskim [chyba, taki duży w każdym razie] w głowę

Zaś pies zaklinował sie między rurą a spodem wanny... fatum rodzinne.

by WhiteD

* * * * *

PALEC

Nasz piec C.O. zbliżał się nieuchronnie do pełnoletności więc trzeba było go wymienić.
Ładnych parę kilo żelastwa z wystającymi rurami + wąskie drzwi + dwóch geniuszy(ja i ojciec) trzeba było wynieść z domu. Na początku szło bardzo sprawnie, aż do momentu gdy to wcześniej wspomniane rury nie zaklinowały się w tym wąskim przejściu.
Ja stałem w jednym pomieszczeniu i trzymając piec z góry po bokach starałem się nim jakoś wymanewrować; ojciec stał w drugim i za pomocą brechy podważał go z tyłu i starał się go wepchnąć do pomieszczenia w którym stałem ja...
[O]: Czekaj ja tutaj podważę..
[J]: Czekaj ja jeszcze tutaj podciągnę...
Szkoda tylko, że powiedzieliśmy i zrobiliśmy to w jednym momencie..
Dłoń wprawdzie zdążyła uciec spomiędzy pieca, a framugi, ale czwarty palec lewej ręki jakoś nie...
pogotowie -> szpital: diagnoza – zmiażdżony palec, nie wiadomo co z kością ->prześwietlenie: kość cała -> zabiegowy: skóra tak rozszarpana, że nie da rady zszyć - obcinamy
Efekt:
~1cm kości zostaje w szpitalu, mój palec zdobi kilkanaście szwów.

Dwa tygodnie po wypadku ściągniecie szwów: palec trochę krótszy i brzydszy

Obecnie:
Palec nadal krótki, ale za to mam paznokieć... ;]

< dokumentacja zdjęciowa w drodze >

by losz

* * * * *

HUŚTANIE JEST GROŹNE


Jakieś 9 lat temu, z bratem, oglądaliśmy mecz (hyba liga mistrzów czy jakoś tak). On jak zawsze, w tamtym czasie ścielił mi łóżko. Ja chcąc oglądnąć mecz, siadłem na oparciu łóżka, i z nudów zacząłem się huśtać. Huśtałem się do czasu, kiedy to moja osoba poleciała do tyłu - głową (skronią) o kant łóżka. Nawet nie bolało.(otumaniło mnie)
Po upadku tym, okazało się, że mam rozciętą skroń. Krew leciała strumieniem jak jakiś wodospad (trzeba zaznaczyć, że nie wiedziałem o co chodzi, i nie płakałem). Brat, wtedy lat 16, wpadł w płacz, bo nie wiedział co robić. Heh. W 5 min byłem na pogotowiu. Zszyli mnie. Do dzisiejszego dnia mam szrame.

by Soczek_007

* * * * *

DOMOWA RAKIETA Z SALETRY


Mając 14 lat byłem zafascynowany saletrą którą sie topiło z cukrem tworząc łatwopalny karmel, który służył mi do budowy rakiet. A że karmel ten był wybitnie nieprzyjazny użytkownikowi (jak był plastyczny to nie dało sie go dotknąć, a jak sie schłodził to zastygał na kamień) to zawsze połowa zostawała. Pewnego razu mój stary niedowierzając mi, że takie coś może służyć do napędu rakiet wziął kawałek wielkości kilku kryształków cukru i podpalił. Efekt po 10 sekundach opalania karmel sie podpalił i co najgorsze: żarzący sie kawałeczek wpadł do korpusu silnika (rurki tekturowej wypchanej karmelkiem, oddalonej 30 cm od "miejsca zero",około 50 g). Silnik wystrzelił w kuchni i rozpadł sie na dwie części; pierwsza zaczęła sie kręcić na podłodze a druga (o wiele mniejsza) spadła staremu na spodenki. Rezultat; wypalony, podłużny ślad na gumoleum za stołem (trajektoria pierwszej rakiety) i podziurawione spodenki ojca.

* * * * *

PIES I CHOMIK

W którymś momencie tak się złożyło, że zamieszkiwali z nami pod jednym dachem chomik i pies rasy bokser. Chomik zamieszkiwał wielkie akwarium stojące na siostry biurku, tuż przy jej łóżku, a pies zamieszkiwał w zasadzie wszędzie. Któregoś dnia patrzę a pies stoi na łóżku, głowę trzymając w akwarium zamieszkiwanym przez chomika. Raban się zrobił, że pies chciał pożreć chomika i ustalono, że drzwi do pokoju mają być odtąd zamykane.
Niestety z czasem ktoś o tym zapomniał i któregoś dnia ze zgrozą stwierdzono, że chomika nie ma w akwarium. Pojawiły się dwie wersje: 1 - uciekł (co w zasadzie nie było realne, ale w końcu nadzieja umiera ostatnia), 2 - pożarł go pies. Wersja druga została niestety szybko uprawdopodobniona tym, że pies zwymiotował kłębek sierści. Podjęto więc decyzję, że w związku z tragicznym zgonem chomika trzeba zlikwidować jego domek co zostało zrobione niemal natychmiast. Życie pokazało, że trochę żeśmy się jednak pośpieszyli. Siedzę sobie wieczorem i grzecznie odrabiam lekcje i widzę kątem oka, że jakiś dziwny sierściuch pełznie po podłodze. Chomik jako żyw... Wymemłany, ale żywy...
Do dzisiaj nie mamy pojęcia co się stało, a chomik żył jeszcze długo i szczęśliwie...

by madagaskar33

Jeśli naszła cię jakaś twoja historia możesz ją opisać na forum

Oglądany: 23309x | Komentarzy: 4 | Okejek: 4 osób

Dobra, dobra. Chwila. Chcesz sobie skomentować lub ocenić komentujących?

Zaloguj się lub zarejestruj jako nieustraszony bojownik walczący z powagą
Najpotworniejsze ostatnio
Najnowsze artykuły

25.04

24.04

Starsze historie

Sprawdź swoją wiedzę!
Jak to drzewiej bywało