Szukaj Pokaż menu
Witaj nieznajomy(a) zaloguj się lub dołącz do nas
…NIECODZIENNIK SATYRYCZNO-PROWOKUJĄCY

Mariana przygody na Wyspach, czyli Polak potrafi... II

44 352  
14   55  
Kliknij i zobacz więcej!Rodaka Mariana poznaliśmy tydzień temu. Oto jego kolejne popisy, ku przestrodze dla wyjeżdżających za chlebem...

Przygoda piąta, czyli Marian ubezpiecza auto...

Ubezpieczenie w UK dla nowych kierowców jest dość drogie, a bywa, że roczna składka przewyższa wartość samochodu. Wiedząc o tym wyszukałem sobie taniego ubezpieczyciela do mojego niedawno nabytego w UK auta ("polskie" w międzyczasie odprowadziłem żónie do PL), podałem wszystkie detale przez net i potulnie płaciłem składki co miesiąc. Marian tradycyjnie był cwańszy. Wyśmiał moją naprawdę niską stawkę ubezpieczenia, oznajmiając mi, że ma polisę tańszą o 100 funtów od mojej. No cóż, myślę sobie, Marian ciut starszy, może przez to dostał niższą stawkę, a może nie mają sumienia ściągać z niego pieniędzy za tego jego "nowego" trupa... Otóż po tygodniu okazało się, że nie do końca. Przyniósł do pracy pismo z prośbą o przetłumaczenie, z którego jasno wynikało, że jeśli nie przedstawi dowodu na posiadanie 10 letniego okresu bezwypadkowej jazdy, to składka idzie 2 razy w górę. Oczywiście Marian rzeczone dokumenty posiadał, tyle że po polsku i z polskiej firmy ubezpieczeniowej...
Po dwóch tygodniach dostał odpowiedź, że zniżka nie może być honorowana i składka jedzie w górę! Oczywiście odpowiedzią Mariana jest natychmiastowe zerwanie umowy, utrata 80 funtów depozytu (czyli pierwszej wpłaty) i poszukiwania nowego ubezpieczyciela.Jasna sprawa, że tańszego niż mój:D Znalazł takowego. Ubezpieczyciel obiecał polskie dokumenty uhonorować, przyjął kolejne 75 funtów depozytu i... polskie dokumenty odrzucił. Płakałem ze śmiechu, bo pokarało Mariana po raz kolejny. Ale Marian nie dał za wygraną. Oczywiście natychmiast umowę zerwał, depozyt stracił i poszukał w necie trzeciego ubezpieczyciela. Znalazł. Wpłacił depozyt, podał dane auta i swoje i na drugi dzień poinformował mnie, że oczywiście po raz kolejny znalazł tańszą od mojej firmę. Zastanowił go tylko odrobinę, fakt, że musiałby zapłacić 5 funtów za wydrukowanie i wysłanie jakichś dokumentów, więc oczywiście nie zapłacił i nie chce żadnych dokumentów. Po dwóch tygodniach Marian przychodzi drapiąc się po głowie i rzecze, że coś nie dostaje polisy z firmy ubezpieczeniowej. Odpowiadam mu, że przecież nie wybrał opcji wydrukowania i wysłania dokumentów, więc niech sobie zadzwoni i poprosi, zapłaci i mu wydrukują. Fajno jest, tylko że Marian nie ma pojęcia co to za firma była, bo zapomniał....Kolejne 80 funtów posżło się walić, ja znów wyłem dwa dni ze śmiechu, zaś Marian niestrudzenie wyszukał nową firmę. Postanowił nie eksperymentować ze zniżkami z Polski, zapisał pieczołowicie dane firmy w notesiku i... wpłacił 70 funtów depozytu. Za ubezpieczenie droższe od mojego o ponad 50 funtów... Bilans końcowy: 235 funtów poszło w kosmos, a polisa i tak droższa od mojej o 55 funtów...

Przygoda szósta, czyli Marian kupuje "komórkie"...

Nabyłem sobie czasu onego telefonik na abonament wychodząć z założenia, że i tak sporo gadam, więc czemu by nie dostać za to przy okazji nowego dobrego telefonu. Zazdrosny Marian postanowił wpierw wyśmiać mój zakup twierdząć, że tylko głupek płaci abonament. Następnie po cichu sam polazł do salonu i... zakupił telefon na abonament. Tyle że nieznającemu się na niczym Marianowi wcisnęli jakiegoś wychodzącego już z oferty cudaka z osiemnastomiesięczną umową ( ja miałem krótszą, dwunastomiesięczną z najnowszym wtedy modelem Nokii). A Marian jak to Marian oczywiście nie przeczytał niczego na podpisywanym druku umowy i zasikany ze szczęścia poszedł do domu. Nie omieszkał pochwalić mi się za drugi dzień i dodać kąsliwej uwagi, że jego fonik i tak ładniejszy... Jakież było jego zdumienie, gdy trzeciego dnia pod wieczór do jego drzwi zapukało trzech policjantów z jakimś ciapatym obywatelem stanowczo twierdzącym, że Marian zakupił telefon na abonament na jego (ciapatego) nazwisko... Okazało się, że co prawda Marian kupił telefon w dobrej wierze, przedstawił wszystkie wymagane dokumenty, ale nie zauważył, ze komputer w salonie sprzedaży jakimś cuderm zmienił jego nazwisko na umowie na nazwisko jakiegoś Ibrahima Abdulleja, który kiedyś mieszkał dokładnie pod tym samym adresem, co Marian... No i telefon został natychmiast przez operatora zablokowany, karta SIM również, zaś przeciwko Marianowi toczy się śledztwo z postawionymi już zarzutami o wyłudzenie...
Wyłem trzy dni tym razem.

Przygoda siódma, czyli Marian dorabia importem...

Rzeczą powszechnie wiadomą jest, że papierosy i alkohol drogie są w UK niemiłosiernie. Tym samym wyzwala się w naszych rodakach pomysłowość jak tu ominąć brytyjskie urzędy celne i wwieźć tutaj większą ilość bardzo pożądanych dóbr. Marian myślał długo, ale wymyślił. Postanowił wysyłać papieroski bezpośrednio z Polski korzystając z uprzejmości swojej żony prosto do UK, ale podając jako adres docelowy adres firmy w której pracujemy. Żonka pakowała fajeczki w Polsce, pisała adresik i dodawała na końcu nazwisko jednego z kolejnych pracowników biura, żeby było wszystko ładnie i elegancko i żeby nie było, że odbiera paczki zawsze ta sama osoba. Wszystko odbywało się za ich milczącym przyzwoleniem, choć nie mieli z tego jakichkolwiek profitów. Przyszło kilka paczek, co prawda zawsze widać było, że były otwierane, ale zawartośc nigdy nie zniknęła. Marian puchł ze szczęścia i dumy, jak to on głupich angoli z kasy goli, sprzedając im fajki ze sporym zyskiem i nie płacąc żadnych ceł... W tym czasie postanowił też polecieć do PL na tydzień i przywieźć w drodze powrotnej trochę tytoniowego towarku, żeby sie podróż zwróciła. Jakże się zdziwił, gdy jego bagaż na lotnisku zniknął...Zbulwersowany zaatakował urzędnika celnego na lotnisku akurat rozmawiającego z dwoma policjantami (chyba) i zażądał natychmiastowego wydania jego bagażu. Urzędnik poprosił o paszport, obejrzał, sprawdził i podał go następnie policjantom, po czym ci ... skuli Mariana w kajdanki. Powiedzieli tylko, ze jest oskarżony o przemyt i zabrali go ze sobą. Marian był jednocześnie i w szoku i w areszcie całą dobę, po czym go zwolniono informując, że bagaż z całą zawartością (kilkanaście "wagonów" fajek) przepadł i jego zwrotu nie otrzyma, zaś sprawa przeciwko niemu będzie się toczyć dalej, o czym zostanie poinformowany listownie. Wrócił do pracy we wtorek (zamiast w poniedziałek) ale i tu czekała na niego kolejna niespodzianka: podczas jego nieobecności przez cały tydzień przesłuchiwano po kolei pracowników biura odbierających paczki z papieroskami z tego samego adresu z Polski. Czarę goryczy przelało przesłuchanie Szefa, gdyż urzędnicy celni prowadzili dochodzenie i chcieli z jego ust usłyszeć co to za import papierosów odbywa sie w jego firmie... Kariera Mariana zawisła na włosku, cudowi zawdzięcza pozostanie w firmie, improt na razie wyparował mu z głowy....
Wyłem ze śmiechu cztery dni.

Przygoda ósma, czyli Marian dorobił się kolejnego auta i postanawia zarobić na swoim starociu...

Minęło kilka spokojnych miesięcy. Przedsiębiorczy Marian widząc szybko nadchodzący koniec drugiego juz auta postanawia kupić "nowe" auto. Tygodnie poszukiwań, porównań, w końcu jest. Miał być "prześliczny, prawie nowy, i prawie za darmo", a jest bity i po chamsku sklecony pięcioletni koreańczyk, od którego nawet złomiarz ze wstrętem by się odwrócił... No ale skoro "nowe" auto już jest, czas zrobić coś z poprzednim starociem. Dumał, dumał i wymyślił... Znalazł kogoś w PL, kto okazał zainteresowanie jego "autem", tak więc postanowił zaprowadzić je do PL, co miało dać mu 1200 funtów za auto, które w UK nie było wyceniane wyżej niż 500 funtów. Jako że Marian jest cwany, to kupił najtańszy bilet na przeprawę przez Kanał La Manche, no i przeprawę miał w czwartek w nocy. Zaś powrót samolotem do UK wypadł najtaniej w niedzielę po 23-00. Nie mówiąc nic wcześniej w pracy, zadzwonił z Belgii chyba już w piątek rano do szefa mówiąc, że źle się czuje, i dziś w pracy go nie ma. Jakoś do PL dojechał, auto odstawił do kupca i w niedzielę wieczorem wsiadł w samolot powrotny.Niestety przyleciał późno w nocy, spędził noc na lotnisku nie mogąc wydostać się do Paździochowa (pożałował na taxi) i w poniedziałek znów nie stawił się w pracy, co wytłumaczył wizytą gazownika w domu, czy coś w tym rodzaju... Po tygodniu lekko rozżalony wygadał mi się, że gość go w konia zrobił, bo się z zakupu wycofał i nie ma teraz co z autem zrobić... Popłakałem się ze śmiechu, bo z kolejnego interesu życia Marianowi wyszedł klops... Zamiast zysku 700 funtów, poniósł stratę 450 funtów, bo tyle kosztowało go paliwo, bilety na prom i samolot i dwie stracone dniówki w pracy... Żeby było lepiej, Marian to auto niedawno przyprowadził z powrotem do UK.... No i cena całych manewrów przewyższyła już wartość auta o dobre 200 funtów.Żeby było śmieszniej, w międzyczasie skończył mu się przegląd techniczny i podatek drogowy, więc i DVLA się upomniało o opłatę podatku i dołożyło 40 funtów kary za brak wykupienia road-tax w terminie...

Przygoda dziewiąta, czyli Marian kupuje nawigację satelitarną...

Mając na uwadze kilkukrotne pobłądzenie w drodze z UK do PL, Marian postanawia zakupić nawigację satelitarną. Oczywiście normalny zestaw z mapami Europy jest za drogi (200 funtów najmarniej), ale od czego Mariana spryt i przebiegłość... Wynalazł najtańszy możliwy zestaw za 99 funtów (ale za to z alarmami o fotoradarach!) który posiadał wgraną mapę UK i nic więcej. Wiadomo, że Marian wie lepiej, tak więc postanawia zakupić pustą kartę pamięci za 20 funtów i... ściągnąć mapy całej Europy z internetu. Jak pomyślał, tak zrobił. Podłączył nawigację do komputera, wymazał całą pamięć, załadował kartę i przystąpił do wgrywania ściągniętych map. Jakież było jego zdziwienie, gdy urządzenie nie chciało dokonywać odczytu map, jako że mapy były dodatkowo zabezpieczone przed kopiowaniem i nie dawało się ich ot tak wgrać i używać... Sprzedawca odmówił przyjęcia reklamacji i naprawy za darmo, tak więc pozostał Marianowi śliczny, nowy, nie-działający i kompletnie bezużyteczny zestaw do nawigacji... po pokoju chyba Kolejna stówka poszła się walić...


Ciąg dalszy pewnie nastąpi, bo wierzę że Marian ma jeszcze w zanadrzu kilka ciekawych pomysłów...


1

Oglądany: 44352x | Komentarzy: 55 | Okejek: 14 osób

Dobra, dobra. Chwila. Chcesz sobie skomentować lub ocenić komentujących?

Zaloguj się lub zarejestruj jako nieustraszony bojownik walczący z powagą
Najpotworniejsze ostatnio
Najnowsze artykuły

25.04

24.04

Starsze historie

Sprawdź swoją wiedzę!
Jak to drzewiej bywało