Szukaj Pokaż menu
Witaj nieznajomy(a) zaloguj się lub dołącz do nas
…NIECODZIENNIK SATYRYCZNO-PROWOKUJĄCY

Wielka księga zabaw traumatycznych CX

21 442  
1   10  
Kliknij i zobacz więcej!Jeśli szukasz tu czegoś z czego można się pośmiać zrywając boki - zawiedziesz się. Natomiast jeśli trafiłeś tu szukając ludzi, którzy niemalże trafili do księgi Darwina - zapraszam. Dzisiejszym bohaterom w komplecie udało się przeżyć, choć były i złamania i zranienia...

Nie powtarzajmy tego! Nigdy! Osobom, których psychika nie jest wypaczona stanowczo odradzamy lekturę, pozostałych zapraszamy, im i tak jest wszystko jedno...

STARY A GŁUPI...

INSTRUKTOR

Rok temu pracowałem w pięknej malutkiej górskiej miejscowości jako instruktor wspinaczki. Jako instruktor wspinaczki powinienem mieć, wydawałoby się, trochę oleju w głowie i wiedzieć jak, przynajmniej ma drodze, zachowywać się odpowiedzialnie. Niestety, pewnego słonecznego dnia tego oleju mi zabrakło. Wyszedłem ze sklepu z bułeczkami, zapaliłem papieroska, oddzieliłem się od małomiasteczkowej ciszy potężną dawką decybeli z przenośnego odtwarzacza i pognałem rowerem w dół górskiej uliczki. Prawdę powiedziawszy nie wiem i nie pamiętam, dlaczego przed wjazdem na mały ryneczek nie hamowałem, pamiętam tylko że zobaczyłem Żuka i potężnego kierowcę.
W Żuka wycelowałem swoją głową w rozpaczy, co by się nie pakować przed niego. Ostatnie co zapamiętałem, to piszczące od nagłego hamowania koła. Kiedy wstałem mamrocząc że "Jeszcze nic nie wiadomo", że "Mogę być w szoku". Nie było ani muzyki, ani papierosa, którego nigdzie nie było (połknąłem czy co?) tylko spore wgniecenie w kształcie mojej głowy w blaszanej kabinie Żuka obolała głowa i tysiące gwiazd. Zasłużonych.

by Pocztowe @

* * * * *

ZWARIOWANA RODZINKA

TATA


W latach 80-tych gdy popularne było rzemieślnictwo ojczulek zajmował się szyciem torebek. Kiedyś zawitał do niego dawno nie widziany kolega i razem nieźle sobie pochlali. Po jego wyjściu ojciec poczuł wyrzuty sumienia, że nic tego dnia jeszcze nie uszył więc zabrał się ochoczo do roboty. Zanim się jednak uszyje torebkę trzeba wyciąć materiał (sztuczna skóra) według szablonu. Do tego celu ojczulek używał bardzo ostrego noża do cięcia dywanów czy tapet. Przyłożył szablon i przejechał energicznie owym nożykiem, odcinając materiał i przy okazji opuszkę swojego palca wskazującego (prawie odcinając). Krew leciała, opuszka zwisała smętnie na skrawku skóry ale ojciec mocno znieczulony (jak już wcześniej wspomniałam) w ogóle się tym nie przejął. Przyłożył opuszkę z powrotem do palca i zawinął bandażem. Matuli powiedział, że nic takiego się nie stało - drobne skaleczenie. Po tym zdarzeniu została mu na pamiątkę blizna na palcu i brak czucia w owej opuszce.

MAMA

Matula handlowała swego czasu w budce na jednym z rynków. Któregoś popołudnia wchodząc do środka zaczepiła butem o próg i poleciała jak długa do przodu. Zatrzymała się owszem, ale nosem na regale. Nos był niewątpliwie złamany, gdyż zmienił swój kształt i lała się z niego krew. Mama jednak nie pozwoliła zabrać się do lekarza. Przez wiele dni nie mogła dotknąć nosa, tak bolał, ale w końcu sam się zrósł. Tyle, że z dużego ale zgrabnego nosa zamienił się w zadartego do góry kulfona.

BRAT

Akcja miała miejsce gdy juz byliśmy w sumie dorośli. No brat na pewno był (ponad 20 lat). Siedzieliśmy w pokoju gdy powiedziałam coś co go z lekka zdenerwowało. Padło z jego ust zdanie w stylu: "zaraz cię dorwę" czy jakoś tak więc zerwałam się, by uciec do kuchni do mamy, bo wiedziałam, że przy niej mnie nie uderzy. Brat z lekkością mógł mnie dogonić, bo jest o kilkadziesiąt centymetrów wyższy, ale wpadł na "cudowny" pomysł, by zaprawić mi solidnego kopa w tyłek. I to z wyskoku, by bardziej bolało. Jak pomyślał tak zrobił. Wyskok i... Wtedy nastąpiło bliskie spotkanie III-go stopnia jego głowy z framugą drzwi. Musiało boleć. Przeżył, ale solidnego guza na czole nie uniknął.

JA

Rzecz miała miejsce niedawno gdy zabrałam się za sprzątanie biura. A mam tam grzejnik nie podłączony do CO ani nie przymocowany do ściany. Po prostu stoi sobie na podłodze. Myłam właśnie mopem panele gdy ów mop zaklinował mi się za tym właśnie grzejnikiem. Pociągnięcie nie dało efektu, więc niewiele myśląc przechyliłam grzejnik do siebie - jedną ręką (w drugiej miałam mopa). Nie sądziłam, że jest taki ciężki. Ręka nie wytrzymała i grzejnik z hukiem przewrócił się na bok, wprost na moją stopę. Ból niemal powalił mnie na podłogę. Wytrzymałam (nie miałam innego wyjścia). Dopiero wieczorem w domu dokonałam oględzin nieszczęsnej stopy. Tak fioletowego dużego palca jeszcze nigdy wcześniej nie miałam...

by Hysia_80

* * * * *

SĘK

Długi majowy łykend 05.05.2007, rąbałem drewno na ognisko na działce. Położyłem pieniek na ziemi. Przycisnąłem stopą, bo turlał mię się troszeczkę. Wziąłem zamach i pierdut, siekiera utknęła na sęku. Wziąłem drugi i pierdut siekiera przeleciała przez pieniek, podeszwę mojego sandała wbijając się na jakieś 2 cm. głębokości i 4 długości w podbicie stopy. No mówię wam ale jazda! Pociągnąłem krechę przez całe podwórko i chałupę, aż do łazienki. Rodzinka oczywiście w panice, a mnie żal było tylko napoczętego piwa, bo w razie ewentualnego szycia nie chciałem mieć chuchu i go nie skończyłem. A do lekarza i tak nie poszedłem.

by Amiz74 @

* * * * *

Pewnego ciepłego lata poszedłem pojeździć na rowerze. Miałem 16 lat. Należałem kiedyś do klubu kolarskiego, więc rozwijanie większych prędkości nie było aż takie podniecające dla mnie jak dla innych zwykłych nastolatków. A jednak... Kilkadziesiąt kilometrów od mojego domu jest obwodnica i jest bardzo duży spad, spokojnie rozwinąłem prędkość ponad 50km/h. I tak sobie jadę - nagle zaczyna wyprzedzać mnie ogromny TIR, z przeciwka cały czas jechały samochody więc temu TIRowi było za mało miejsca na pasie i zahaczył mnie migaczem za kierownicę. Zostawiłem na ulicy 10m ślad krwi, miałem zdartą skórę z pleców, uda, prawej ręki. Nie dzwoniłem po Ambulans, bo nie miałem telefonu, więc do domu przez miasto musiałem jechać. Spojrzenie ludzi na mnie - bezcenne.

by Daviid @

* * * * *

SAUNA

Wieku już będąc słusznego (32 lata i 9 letnie dziecko) postanowiłem wprowadzić w życie plan, jaki często zaprzątał mą biedną głowę, a jakoś nigdy nie było ku temu okazji. W latach 90 kilkakrotnie był pokazywany w naszej tv film polski pt. Sauna. Ci co widzieli wiedzą, o co chodzi, tym co nie widzieli wyjaśniam, że główny motyw filmu to rozmowy polaków przy wódce, z wykorzystaniem fińskiej myśli tzn. sauny. Alkoholu nie pijemy, tylko polewamy nim rozgrzane kamienie i ten parując, przez skórę dostaje się do naszego organizmu. Będąc na jakimś wyjeździe, w większym gronie przyjaciół udaliśmy się do sauny razem z odpowiednim zapasem alkoholu. Temperatura już słuszna, kamienie w kociołku rozgrzane do białości, więc ja jako prowodyr dumnie wyciągnąłem butlę i zamaszystym gestem polałem kamienie. Ogień jaki buchnął pozbawił mnie wszystkich włosów na brzuchu i klatce, z brody i wąsów pozostało niewiele, całkowicie straciłem brwi. Sufit pomieszczenia też nieźle się osmalił. Smród się rozszedł, jak to nazwała moja lepsza połowa "jakby świnię opalali". Wszyscy naraz zapragnęli uciec z tego małego pomieszczenia, jednak ja nie chcąc uronić ani odrobiny cennego trunku odezwałem się słowami: "wdychajcie, wdychajcie".
Oczywiście na filmie który oglądałem takie zjawisko nie występowało i wtedy jeszcze bardziej utwierdziłem się w przekonaniu, że telewizja kłamie.

by Pantoszewski @

* * * * *

REFLEKS SYNA SPRAWDZAŁEM

Wyjechaliśmy z rodzicami na Kaszuby. Drugiego dnia poszliśmy na spacer do lasu. Starszyzna szła szutrową drogą (taka, na której wysypane jest w cholerę kamyków), a ja gdzieś z pięć metrów w głębi lasku. Rodziciel mój wymyślił, że synka trzeba przetestować i zaczął rzucać we mnie kamykami. Niewielkimi w zasadzie. Raz jednak, kiedy już nieco zmęczyłem się ciągłym odbieganiem, po prostu kucnąłem. Rzecz jasna, ojciec akurat ten rzut wybrał sobie na rzut większym kamieniem. Usłyszałem "trach", zobaczyłem fajerwerki i poczułem krew spływającą mi po uchu. Dziesięć minut później, gdy już wróciliśmy do domku, w którym mieszkaliśmy, kurtkę miałem całą we krwi. Na szczęście blizny nie widać, jako że mam ją mniej więcej na czubku głowy.

by Khirsah @

* * * * *

A WSZYSTKO PRZEZ KURS TAŃCA...

Byłem za młodu idealnym przykładem mężczyzny. Taniec dla mnie był odrażający. Cóż. Nie znajdowało to zrozumienia w oczach mojej mamy.

Będąc dzwońcem około 12-letnim zostałem zapisany na kurs tańca. Bez konsultacji. Pech chciał (taaa, peech), iż telefon nam wysiadł, a mama nie znała dokładnego dnia i godziny rozpoczęcia kursu (Bogu niech będą). Było to jeszcze za czasów, gdy budka telefoniczna przy mojej szkole podstawowej nie była zdewastowana.

Dostałem zatem miedziaka by podjechać 200 m (idealnie równą asfaltową) ulicą do tegoż automatu. Wskoczyłem na efekt dziarskiego importu z USA - BMX’a (tutaj nie chwalę się, a jedynie chciałbym zwrócić uwagę na to, iż te rowery były k.... bardzo ciężkie).
No więc jadę. Przy chodniku. Pod prąd. To już zapowiadało sukces.

W lewej łapce dzierżę ową monetę, prawą na luzaku trzymam kierownicę. Ujechałem ze 20 metrów i moneta mi się "wysmykła". Normalny dzieciak zatrzymałby rower, ew. zawrócił i potem zebrał monetę. Ale nie ja. Puściłem kierownicę (bo kierowcą jestem doskonałym) i obróciłem się w lewo na siodełku celem złapania monety.
Kierownica bezwładnie w lewo, uderza o chodnik. Przednie koło staje okoniem, przelatuję przez kierownicę i twarzą na ziemi. Wypucowawszy pyszczkiem asfalt myślę (ułamki sekund) - "Co z moim rowerkiem?". odwróciłem się.
Rower stał akurat na tylnim kole spadając powoli w moją stronę. "Lepiej odwrócę główkę, bo jeszcze oko mi wydłubie" - tą myśl zapamiętam do końca życia. Jak mi rączka nie przy.... sunęła w głowę, a głowa w efekcie ponownie o asfalt.
Widział to zaprzyjaźniony elektryk. Do dzisiaj mi salutuje. Poza faktem, że zobaczyłem wtedy jak działa służba zdrowia - 12-latek z rozbitą mocno głową nie został przyjęty w 3 szpitalach pod rząd. sku*******, to był jeden ogromny pozytyw. Na kurs nie poszedłem! I dwa tygodnie zwolnienia.
Potem był wybór. Kurs (który kończyłem), albo zajęcia bonusowe z informatyki. Zgadnijcie co wybrałem?
10 lat później mama swego dopięła. Podczas wakacji mych nad morzem zadzwoniła informując, iż mnie i brata na kurs zapisała. pn-czw od 20:00 do 21:30. dwa tygodnie tak. "Bosko mamo, dzięki". No pojechaliśmy. Było losowanie partnerów, tj. instruktor wyznaczał panów losowo, by podeszli do wybranej partnerki i poprosili do parowania cały kurs(nie mogły odmawiać). Wypatrzyłem 3 kandydatki.
Gdy jako drugi wybierał mój brat, byłem spokojny. Zaraz ja utrafię swoją rusałkę. I tak myślałem i myślałem, w końcu ja! Patrzę w lewo. Nikogo. Patrzę w prawo - jeden chłopaczek. Patrzę na damy. 4 ostały się.
1 - 150, czarne włosy, przepocony t-shirt, dziurawe trampki.
2 - 165, 55 L, szara myszka, okulary, z twarzy do nikogo niepodobna, +35 kg.
3 - 182, twarz Arnolda, aparat, 90kg.
4 - 190, zarost na twarzy, pod 100, koszula w kwiatki.
Kogo wybrałem? Nie każcie mi wracać myślami do tego kursu...

by Beckett

Traumatycy i wszyscy inni przeżywające mrożące krew w żyłach przygody! To seria o Was i dla Was! Klikaj w ten linek i pisz! Opisz naprawdę traumatyczną historię, która zagości na stronie głównej i którą przeczytają tysiące ludzi! W tytule maila wpisz WKZT, to mi bardzo ułatwi zbieranie opowiadań.

UWAGA! Znaczek @ występuje przy nickach osób, które nie założyły sobie (jeszcze) konta na najlepszej stronie z humorem na świecie!

A na zakończenie lubiany bonusik traumatyczny. Zachowałem pisownię i stylistykę oryginalną, a także puszczam wersję nieocenzurowaną! Autora dla jego dobra nie ujawnię...

nie dawno bilem sie z kolegą na podwurku i jak mu zasadzilem piescia w nos to tylko zgrzytlo i jak sie wkurzyl to jak mnie gonil a ja na maske samochodu i poniej sie przeslizgam a on czeka na mnie i mi z kopa w ryj a ja leze a on mnie kopie puzniej sie pogodzilismy i mialem petardy troche sie lepile i rzucalismy je i na trzy czte ry podpalilismy je ale nie chcialy sie odlepic i zostaly na naszych rekech przyszedl czas wybuchu i mielismy poparzone rence i biegiem do domu matka miala imieniny i caly pokuj w gosciach a ja z reka oparzona a mama na pogoptowie a lekarz i widzisz nie wolno sie bawic petardami jak zostalem sam na chwile to powiedzial i widzisz kutasie mogles petard nie brac do rak ale 1 plus bo lezalem w sali z kolega

Oglądany: 21442x | Komentarzy: 10 | Okejek: 1 osób

Dobra, dobra. Chwila. Chcesz sobie skomentować lub ocenić komentujących?

Zaloguj się lub zarejestruj jako nieustraszony bojownik walczący z powagą
Najpotworniejsze ostatnio
Najnowsze artykuły

25.04

24.04

Starsze historie

Sprawdź swoją wiedzę!
Jak to drzewiej bywało