Szukaj Pokaż menu
Witaj nieznajomy(a) zaloguj się lub dołącz do nas
…NIECODZIENNIK SATYRYCZNO-PROWOKUJĄCY

Wielka księga zabaw traumatycznych CI

17 260  
1   6  
Kliknij i zobacz więcej!Plastikowe ciężarówki, huśtawki, karuzele, ławki, zgniłe jabłka, czyli normalny przegląd rzeczy które stają się przedmiotami męki. Dziś także wielkie ucieczki oraz kobiety ciężarne. Zapraszam!

Nie powtarzajmy tego! Nigdy! Osobom, których psychika nie jest wypaczona stanowczo odradzamy lekturę, pozostałych zapraszamy, im i tak jest wszystko jedno...


TRAUMATYKIEM TO SIĘ TRZA URODZIĆ

Tytułem wstępu to będąc małym kiepem (czyli tak do 12 roku życia) zawsze musiałem coś sobie zrobić niedobrego (złamania, potłuczenia, rozbita głowa, skręcone nogi, zdarta skóra w różnych miejscach). Pierwszy mój wyczyn, jaki pamiętam wyglądał mniej więcej tak: Miałem taką dosyć dużą plastikową ciężarówkę, na której lubiłem sobie jeździć po podwórkowych alejkach w taki sposób, że jedną nogę na kolanku opierałem w tejże ciężarówce, a drugą nogą się odpychałem. Wszystko szło dobrze, dopóki mały zdradliwy kamyczek nie dostał się pod kółko samochodziku. Ciężarówka zahamowała bez ABS-u, a pasażer przejechał się na swoim nosie po asfalcie. Jak wróciłem do domu z zakrwawioną mordą to własna matka mnie nie poznała. I nie wiedziała czy mnie dobić czy leczyć. Innym razem bawiłem się na huśtawkach.
Oczywiście musiałem taką huśtawkę do podbitek rozbujać. Niestety palec wskazujący dostał się między dwie części huśtawki, które obijały się o siebie w momencie maksymalnego wychylenia tego śmiercionośnego pomiotu szatana. Efekt: Oderwana cała opuszka palca wskazującego ręki prawej.

by Spiritcrusher @

* * * * *

WIELKA UCIECZKA

Kiedy byłam małą dziewczynką (miałam wtedy około pięciu lat), postanowiłam uciec z domu, to znaczy wyruszyć w wielką podróż. A że nie lubiłam samotnie podróżować, postanowiłam zabrać z sobą brata, on był ode mnie półtora roku młodszy, więc uważał, że jestem od niego mądrzejsza i należy mnie słuchać. W podróż wyruszyliśmy w piękne, słoneczne, lipcowe popołudnie. Trzymając się za ręce obraliśmy kierunek najmniej uczęszczany przez ludzi, czyli polna droga pomiędzy "lasem" zbóż. Szliśmy tą drogą bardzo długo, przemierzyliśmy tysiące małych kroczków, aż zabolały nas małe stopki i postanowiliśmy odpocząć. Po drodze napotkaliśmy ogromne pole ziemniaczane. Zielone krzaki ziemniaków były tak wielkie, że zakrywały nam małe główki. A tymczasem w naszym domu wybuchła olbrzymia panika. Mama przeraźliwie krzyczała "DZIECI ZGINĘŁY", nie mniej niż w ciągu pięciu minut zebrała się "cała wieś", przygotowana na poszukiwanie "uciekinierów". Sąsiedzi zaopatrzeni w sprzęt "poszukiwawczy" czyli grabie, widły i szpadle, zaczęli przeczesywać pobliskie stawy, inni rozproszyli się po lesie i nawoływali nas wykrzykując imiona dzieciaków. Rodzice bliscy obłędu, krzycząc kierowali się w stronę ogromnego pola z ziemniakami, oczywiście my słyszeliśmy owe krzyki, ale baliśmy się odezwać, tylko obmyślaliśmy plan jak uniknąć kary za desperacki występek, niestety nic nie mogliśmy wymyślić i przy świetle księżyca wynurzyliśmy się z naszej kryjówki. Kara nas nie minęła i dzięki niej odechciało nam się podróżować na dłuższy czas.

by Qual1ty_warr1or

* * * * *

KARUZELA

Mając około 10 lat pojechałem na kolonię, której do końca życia nie zapomnę. W wolnym czasie poszedłem w klapkach basenowych z innymi na "karuzelę" (kilka metalowych słupów z krzesełkami na końcach wystających ze środka napędzana siłą ludzkich mięśni) znajdującą się na piasku. Na początku jeździłem kilka razy, aż wreszcie przyszła moja kolej na kręcenie (i kilku innych osób oczywiście też). Po pewnym czasie zmęczyłem się (kręciło się dość szybko) i chcąc odpocząć zatrzymałem się. Następna belka trafiła mnie w plecy, przewróciłem się i straciłem przytomność. Po ocknięciu się zobaczyłem krew kapiącą z mojej głowy, tuż obok łuku brwiowego. Trafiłem do szpitala, ale na szczęście wystarczyły tylko jakieś plastry ściągające, więc obyło się bez szycia. Do dziś mam na czole bliznę, choć nie mam pojęcia, jak do tego urazu doszło. Koledzy mówili, że to może przez szyszkę, ale ja tam im nie wierzę...

by Astrox @

* * * * *

SIĘ SPOTKALI

Swego czasu śpiewałem z kolegą w kościelnym chórku. Miałem wtedy ok. 11 lat. Pewnej zimowej niedzieli, przed wieczorną mszą wygłupialiśmy się. złapaliśmy się za głowy i w tym samym momencie postanowiliśmy udać, że chcemy sobie dać nawzajem "z bańki". Nasze głupie łby spotkały się w połowie drogi. Efekt: Złamany nos kolegi, przesunięcie całej lewej komory nosowej, jego nos wyglądał jak "S", kolega zakrwawił sobie przód nowej jasnej kurtki, a ja miałem sińca na czole przez 2 tygodnie. Od tego czasu nie byłem już kozłem ofiarnym w szkole. Z kolegą jesteśmy dobrymi kumplami do dziś.

by Zdzislaw_widelec

* * * * *

LODOWISKO

Kiedyś w podstawówce (bodajże V klasa) na wuefie wyszliśmy na dwór. Była tam wieeelka zamarznięta kałuża. Wszyscy się ślizgali. Nagle ktoś rzucił mi pod nogi oponę, która leżała nieopodal. Oczywiście przewróciłem się i z całym impetem uderzyłem głową w twardy lód. Na chwilę zrobiło mi się ciemno przed oczami, poprosiłem nauczycielkę o zwolnienie i udałem się do domu. Później były tylko wymioty i mroczki. Śliwa wyszła 2 godz. później. Do domu wróciła wreszcie mama która od razu zawiozła mnie do szpitala. Lekarz nie zostawił mnie jednak na obserwacji. Efekt: Przez 3 tygodnie miałem taką śliwę że nie widziałem na prawe oko. Lekarz stwierdził też wstrząśnienie mózgu.

by Zdzislaw_widelec

* * * * *

BOBASEK

Rzecz wydarzyła się, kiedy miałam 5 czy 6 lat. Wakacje na wsi, mnóstwo czasu, tak więc z moją siostrą i kuzynką postanowiłyśmy pobawić się w rodzinę. Kuzynce - jako najstarszej - przypadła rola tatusia, mojej siostrze - mamusi. natomiast kakadoo, jako najmłodsza, została świeżo urodzonym bobaskiem. W pieluchach z papierków od krówek i karmionym odżywką z miąższu zgniłego jabłka (całe mnóstwo tego leżało w sadzie). Dość, że po jakimś czasie mój układ pokarmowy zareagował dość gwałtownie i zaczęłam zwracać, głównie na siebie... Na domiar złego, kiedy mama (prawdziwa) rozebrała mnie, żeby umyć, z majtek wypadł mi ten nieszczęsny papierek... Wszystkie trzy dostałyśmy wtedy zdrowo po tyłkach - one, że na to wpadły, a ja - że się dałam.

by Kakadoo_papooga

* * * * *

PŁASZCZ WINIEN

W odległych czasach podstawówki miewaliśmy różne pomysły, niekoniecznie mądre. Pewnego razu postanowiliśmy przekraść się przez ogrodzenie starego i zrujnowanego budynku niedaleko naszej szkoły. Czteropiętrowy budynek był już dawno opuszczony, miał rozsypujące się ściany, podłogi i wielką piwnicę. W tej właśnie piwnicy postanowiliśmy urządzić sobie małe ognisko. Wszystko było by dobrze, gdyby nie mój pomysł na ugaszenie go przed wyjściem. Otóż obok leżał jakiś stary płaszcz, którym postanowiłem przydusić ogień. Niestety płaszcz okazał się bardzo podatny na palenie i szybko zajął się ogniem. Kolega zaczął krzyczeć, żebym go wyciągnął, więc kawałkiem kija chciałem wyjąć płonący już płaszcz z ogniska. Niestety kolega ów chciał zrobić to samo, ale gołą ręką, którą wystawił tak, że zahaczyłem płaszczem o jego dłoń. Chwilę trwało, zanim ją wyswobodził, całą poparzoną.
Rodzicom powiedział, że poparzył się od kuchenki gazowej, gdy gotował wodę na herbatę, a mi wypominał to zdarzenie długie lata. Blizny, choć już ledwo widoczne zostały do dziś (kilkanaście lat po tym felernym wydarzeniu).

by Arczi_13

* * * * *

TRATWA

Dwaj kuzyni mojej żony gdy mieli po 6 a drugi coś pod 8 lat (15 roków temu to było) chcieli zbudować tratwę, żeby bawić się w wikingów. Starszy Krzysio trzymał drewienko, młodszy Tomek trzymał siekierkę i ciosał. No i siekierka się omskła i trafiła Krzysia w palec chyba środkowy skracając go trochę. Braciszkowie do domu i od progu Krzyś woła:
- Mama! Palec sobie uciąłem! - a mamusia
- Daj spokój obiad gotuję! i tak kilka razy. Mama wreszcie oderwała się od garów i wali do łazienki, a tam synuś zielony, umywalka i podłoga czerwone, palec rozczłonkowany (na szczęście końcówka jego wisiała na cienkim pasku skóry) no to ona fajt na glebę i leży. Ojczyk był mniej wrażliwy i syna na sztukowanie palców zawiózł. Palec sklejony działa do dziś.

by Majonez

* * * * *

STARY A GŁUPI

FACET TO ZROZUMIE

Nie mam farta, kiedyś się wykastruję przypadkiem. Dzisiejsza historia jest taka: jakiś czas temu z kolegami kupiliśmy rękawice bokserskie i co wieczór uskuteczniamy przed blokiem sparingi. Dzisiaj już po treningu byłem zadowolony bo mniej więcej nie ucierpiałem. Idziemy na ławeczkę, OK. Jako że deszcz nawiedził moje piękne miasto to ławeczka była mokra więc chciałem usiąść na oparciu. Położyłem stopę na ławeczce i wpadłem w poślizg. Po półsekundowym tańcu ZAWISŁEM na tym oparciu. Jedna noga 7 cm nad ziemią, druga zgięta w kolanie "prawie" leży na ławce, a cały ciężar ciała przeniesiony na klejnociki. Bolało.

by FoxD

* * * * *

KIJKI

Rzecz działa się nie tak dawno bo jakieś 3 lata temu. Ja jako już dorosły 19 latek i mój o 3 lata młodszy brat dostaliśmy bojowe zadanie. Pozbierać tyczki z ogródka, które służyły do podtrzymywania ogórków, fasolek i innych pnączowatych roślinek. Wiadomo taka tyczka to musi być ostra by ja w ziemie wbić. Wpadłem z bratem na Genialny Pomysł. Mianowicie chcieliśmy się porzucać tymi tyczkami mając za osłonę krótki kijek, służący do odrzucania nadlatujących pocisków. Brat rzucał pierwszy. Gdyby nie kijek dostał bym w krtań. Nadeszła moja kolej, rzuciłem z pewna obojętnością i po chwili zauważyłem że brat trzyma się za ucho. Pierwsza myśl, że zniszczyłem mu bębenek. Na "szczęście" tylko pękłem mu chrząstkę w uchu (te najtwardsze miejsce). Krew się lała, mama krzyczała, a ja stałem nie wiedząc co począć. Na szczęście niezastąpioną Ciocia zawiozła brata do szpitala tam go połatali. Miał farta jak nic, 3 cm na lewo było jego oko. Nie obyło się oczywiście bez ochrzanu. Brat do dzisiaj bliznę, a rodzice ciągle powtarzają ze im starsi tym głupsi.

by Lipisz

Traumatycy i wszyscy inni przeżywające mrożące krew w żyłach przygody! To seria o Was i dla Was! Klikaj w ten linek i pisz! Opisz naprawdę traumatyczną historię, która zagości na stronie głównej i którą przeczytają tysiące ludzi! W tytule maila wpisz WKZT, to mi bardzo ułatwi zbieranie opowiadań.

UWAGA! Znaczek @ występuje przy nickach osób, które nie założyły sobie (jeszcze) konta na najlepszej stronie z humorem na świecie!

A na zakończenie lubiany bonusik traumatyczny. Dziś historia z serii jak samemu się wpakować w kłopoty:

Bywało w życiu pociesznie za młodu. Mój kumpel, kiedyś, wracając ze mną mocno wczorajszy z imprezki podszedł na przystanku do kobitki w ciąży. Chcąc być chyba dowcipny wybełkotał, cytuję.
- Przprzprzepraszm. Aaalle kieedy ppani eksploduje?!
Jak dostał dwa razy w łeb parasolką to się tylko krwią zalał. Parasolka niezła była, długa z metalową skuwką na końcu. Pani sobie spokojnie wsiadła do tramwaju a my udaliśmy się tramwajem linii 10 na pogotowie łeb cerować. Trzeba było mu czternaście szwów na głupi łeb założyć. Morał nie drażnić kobiet. Zwłaszcza w ciąży!

Amiz @

Oglądany: 17260x | Komentarzy: 6 | Okejek: 1 osób

Dobra, dobra. Chwila. Chcesz sobie skomentować lub ocenić komentujących?

Zaloguj się lub zarejestruj jako nieustraszony bojownik walczący z powagą
Najpotworniejsze ostatnio
Najnowsze artykuły

20.04

19.04

Starsze historie

Sprawdź swoją wiedzę!
Jak to drzewiej bywało