Szukaj Pokaż menu
Witaj nieznajomy(a) zaloguj się lub dołącz do nas
…BO POWAGA ZABIJA POWOLI

Wielka księga zabaw traumatycznych LXXXV

21 082  
2   4  
Klikaj!Rower, grabki, lasso czy granat - Rozumiem, mogą przyczynić się do traumy. Ale kalkulator? Tego już za bardzo nie chwytam! Zresztą poczytaj, jak nie wierzysz!

Nie powtarzajmy tego! Nigdy! Osobom, których psychika nie jest wypaczona stanowczo odradzamy lekturę, pozostałych zapraszamy, im i tak jest wszystko jedno...

KOKARDKA

Miałem wtedy około 5-6 lat, u mojej babci na wsi, postawiono przepiękne znaki drogowe obok nowo wybudowanej szosy. Była jesień, a ja miałem na głowie idiotyczną czapeczkę, której cechą charakterystyczną były wystające po bokach dwa, jakby sznureczki, które się wiązało w kokardkę (pod żuchwą). Pech chciał, że zafascynowany znakiem drogowym (ograniczeniem do 40), postanowiłem zawiązać kokardkę na nóżce tegoż znaku. Jak to czasem bywa, kokardka zamienia się w supeł. Nie mogłem się odczepić od znaku. Spanikowałem i zacząłem wołać o pomoc, przybiegł mój młodszy brat - nie wiele poradził, zawołał mamę, po kilku minutach dramatycznego oczekiwania, przyszła moja wybawczyni, od razu zabrała się za rozplątywanie supła. Ale ja dziecię głupie się kręciłem, niejako z przerażenia, niejako ze szczęścia. Wierciłem się i wierciłem, i wtedy rodzicielka powiedziała mi:
- Zdejmij czapkę z głowy. - I zdjąłem, a ona mogła w spokoju rozwiązać ten supeł.

by Indiced @

* * * * *

NIC SIĘ NIE STAŁO!

Swego czasu mój tata razem ze swoim młodszym bratem, mając po kilka lat jedli obiad, obsługiwani przez babcie. Babcia musiała wyjść na chwile ale dosłownie po 3 minutach wróciła. Już w wejściu powitał ją mój wujek mówiąc, że nic się nie stało. Babcia wchodząc do kuchni zobaczyła mojego tatę z głową pod kranem, a z głowy obficie lała się krew. Co się okazało? Bracia pokłócili się o deser i wujek postanowił wbić tacie widelec w głowę. Obeszło się bez interwencji chirurgów.

by Czyzyk_7 @

* * * * *

FRYZJER

Ja napiszę krótko i zwięźle. Jak miałem 6 lat miałem różne pomysły. Ale miałem też siostrę, lat 4! Zostaliśmy razu pewnego sami w domu, na jakieś 20 min, bo mama poszła do sklepu. Postanowiłem pobawić się we fryzjera. Pech chciał, że nie miałem wtedy tak rozhuśtanej wyobraźni i szkic fryzury musiałem nanieść na włosy (wtedy bujne i dość długie) siostry za pomocą gumy do żucia TURBO. Niestety, pajęczyna jaka powstała, skutecznie uniemożliwiła dalsze działania nożyczkami. Cała zabawa skończyła się obcięciem włosów siostry przez moją mamę w stylu na "średnio na jeża". Potem siostra była brana przez nieznajomych za mojego braciszka.

by Supaelo @

* * * * *

EFEKCIARSKI MAKARON

Rzecz miała miejsce w latach 60 ubiegłego wieku. Sprawcą była moja babcia ale po kolei.
Wieś. Babunia moja cosik tam gmyra w polu. Po jakimś czasie znalazła granat z czasów II wojny światowej. Jak by nigdy nic, wsadziła go do kieszeni i poszła do domciu. W domciu babcia gotowała w wielgachnym garnku makaron (na starym piecu, jakie to na wsiach się spotyka). Postanowiła babeńka moja dodać drewienka pod blachę co by lepiej się gotowało i ogień nie przygasł. Drewienka dodała i do reszty rodzinki na podwórko wyszła. Familia siedzi, a tu jak nie pindolnie! Babeńka z rozpędu wsadziła granat do pieca. Efekt? Pieca nie ma, na ścianach makaron a w suficie i dachu wielka dziura. Nic nikomu się nie stało. Przez kilka dni babunia miała świetlik w dachu.

by ForeverAutumn

* * * * *

SZTUCZKA

W dzieciństwie posiadałam rowerek, nazywał się "Reksio". Niezwykle rzeczy się na nim wyczyniało, a jedną z już wyćwiczonych sztuczek było rozpędzenie się możliwie najbardziej i przejechanie pod zjeżdżalnią, z tym że w ostatnim momencie puszczałam kierownice i chwytałam za zjeżdżalnie zwisając z niej, rowerek zaś odjeżdżał sam dalej. Pewnego jednak felernego dnia, szczęśliwa znów wsiadłam na "Reksia" i postanowiłam zrobić super rozpęd. No i wszystko byłoby dobrze, gdyby moje ręce malutkie sięgnęły nieco wyżej, co się niestety nie stało i chybiłam. W lekkim szoku jechałam bez kierownicy może 20 cm, po tym przechyliłam się do tyłu i spadłam na tylne koło, a później gruchnęłam niewyobrażalnie mocno na twardy asfalt.
Nie powiedziałam nikomu, dlaczego mam taką niewyraźną minę i trzymam się za plecy.

by Doll Parts @

* * * * *

WAGANT

Miałem wtedy dziesięć lat i odkąd tylko nauczyłem się jeździć rowerem (najpierw trzykołowym) robiłem szaleńcze ewolucje. Pech chciał, że starszy brat dostał na przyjęcie "dorosły" rower kolarzówkę Waganta. Marzenie każdego dzieciaka za komuny. Strasznie chciałem tym pojeździć, mimo, że ledwie sięgałem do pedałów. Pewnego razu wykradłem go bratu z garażu i zacząłem jeździć po osiedlu. W pewnym momencie przejechałem zbyt blisko płotu i zahaczyłem "rogami" spadając jajkami prosto na ramę. Choć do domu było zaledwie 50 metrów szedłem, a raczej wlokłem się ze łzami w oczach prawie pół godziny.

by Cyklista @

* * * * *

RĄCZKI

Razu pewnego na peryferiach mojego rodzinnego miasta (jak dobrze, że już tam nie mieszkam), w miejscu gdzie nasza największa rzeka jest najszersza, postanowiliśmy z kolegami zostać prekursorami ekstremalnego zjazdu na rowerze (wtedy jeszcze nie wiedzieliśmy co to jest - to było z 20 lat temu). Okoliczności przyrody były bardzo sprzyjające, stroma około stu metrowa skarpa. Większość z nas posiadała wspaniale rowery WIGRY3 lub PELIKAN z gumowymi rączkami. Jeden z kolegów zjeżdżając po tym jakże trudnym i niebezpiecznym terenie z dużą prędkością tak mocno trzymał kierownice, że pewnym momencie zauważył iż rączki które dzierży w dłoniach nie przynależą już do kierownicy. Rower więc od tej chwili prowadził się sam. Krótka to była chwila. Potem rower juz leciał, a z nim kolega. Lot był długi, okraszony okrzykami, szczególnie tymi przy lądowaniu (przeleciał jakieś 20 metrów). Po wstępnym zamurowaniu nas podbiegliśmy do kolegi będąc pewnymi jego śmierci. Pytanie "Żyjesz?" wydawało się bezsensowne. On jednak się poruszył. Zdziwienie i radość mieszała się z przerażeniem, po tym jak zobaczyliśmy przód kolegi, a właściwie jedną wielką ranę. Po dotarci przed blok (po drodze wzbudziliśmy niemałą sensację), kolega jeszcze spytał nas jak wygląda, bo bał się rodziców. Jako dobrzy kumple dodaliśmy mu otuchy wiedząc, że jego matka będąc pielęgniarka nie przerazi się na jego widok tak, jak nasze rodzicielki. Poszedł. Nie widzieliśmy go przez tydzień. Potem opowiadał, że matka z sadyzmem go dezynfekowała i po opatrzeniu ran spuściła mu lanie życia.

by Cb34

* * * * *

KALKULATOR

Było to dawno, jakieś 10 lat temu. Mieliśmy w domu taki starodawny kalkulator gigantycznych rozmiarów na prąd. Mama w kuchni coś gotowała, a ja się bawiłem licząc na tym cudeńku. Ale w pewnym momencie przyszedł mi do głowy "genialny" pomysł - wziąłem nożyczki i przeciąłem nimi ten kabel, który cały czas był podłączony do prądu. Efekt? Głośny huk i osmalenie twarzy. Poza tym nic mi się nie stało. To dopiero jest szczęście.

by Kuriboh

* * * * *

GRABKI

Moja mama mi opowiadała, że jako mała dziewczynka, była niezłym ziółkiem. Któregoś dnia w ramach wf-u cała klasa zajęła się grabieniem boiska. No i tak sobie grabili, ale że było to nudne zajęcie moja mama postanowiła zrobić sobie przerwę w postaci wejścia na drzewo i poobserwowania okolicy, że tak powiem z wyżyn. Dla upozorowania jednak, że nadal oczywiście pracuje, postanowiła razem z sobą na drzewo wziąć grabie, co by liście z drzewa postrącać. Nie wiem jak jej się to udało, ale w każdym razie podołała temu zadaniu. Kiedy tak już sobie siedziała, w pewnym momencie jedna z nauczycielek postanowiła sprowadzić moją rodzicielkę na ziemie, a że żadne słowne prośby i groźby nie dawały zbytniego efektu, postanowiła ja strącić z drzewa jak przysłowiową gruszkę, czy jabłko. O czym jednak nie pomyślała to fakt że w pierwszej kolejności z drzewa zlecą grabie. Tak się niefortunnie złożyło, że na torze lotu owych grabi stała akurat koleżanka mamy. No, a że nikt w porę nie usunął jej przed niebezpieczeństwem. Grabie wylądowały na głowie owej koleżanki. Zakończenie? Koleżanka wylądowała w szpitalu, a u mojej mamy wylądowała nowa uwaga w dzienniczku. No i oczywiście wizyta z rodzicami u pana dyrektora.

by Witchblade

* * * * *

LASSO

Za czasów mej młodości, czyli w latach 80-tych na teren zabawy wraz z kumplem obraliśmy drzewo rosnące u podnóża górki wokoło której biegła sobie betonowa dróżka. Siedząc na tym drzewie i popalając sobie papierosy skręcone z bibuły i mające wkład z suszonych liści tegoż drzewa wpadliśmy na fantastyczny pomysł, że zrobimy lasso i nauczymy się nim rzucać jak kowboje na westernach. Po skonstruowaniu lassa z kawałka żeglarskiej linki zauważyliśmy jak naokoło górki na rowerku śmiga sobie mieszkający nieopodal malec. Nie namyślając się wiele postanowiłem poćwiczyć na nim rzuty lassem. Udało się za pierwszym razem. Rzuciłem tak fartownie, że złapałem smarka za szyję. Zleciał momentalnie z rowerka który pojechał sobie dalej. Musieliśmy z kumplem prawie reanimować pechowego rowerzystę, bo dostał kolorów na twarzy i nagłego ataku kaszlu. Na szczęście nie poszedł naskarżyć i obeszło się na strachu. Tak, czy owak dziwnie na mnie do dzisiaj spogląda.

by Red_nh

Traumatycy, wzywam Was! Opisujcie i wysyłajcie! Świat i strona główna Joe Monster należy do Was. Przeżyłeś traumatyczną przygodę i chcesz, aby świat się o niej dowiedział? Nic prostszego! Klikaj w ten linek i pisz!

UWAGA! Znaczek @ występuje przy nickach osób, które nie założyły sobie (jeszcze) konta na najlepszej stronie z humorem na świecie!

Oglądany: 21082x | Komentarzy: 4 | Okejek: 2 osób

Dobra, dobra. Chwila. Chcesz sobie skomentować lub ocenić komentujących?

Zaloguj się lub zarejestruj jako nieustraszony bojownik walczący z powagą
Najpotworniejsze ostatnio
Najnowsze artykuły

25.04

24.04

Starsze historie

Sprawdź swoją wiedzę!
Jak to drzewiej bywało