Czy sądzicie, że więzienie zmienia ludzi na lepsze? Dlaczego tak/nie?
Poniżej doskonały wpis z serwisu Quora autorstwa Krzysztofa Kotkowicza.
Nie zna życia, kto nie stanął nigdy na klocku Lego... Oto co warto wiedzieć o tej jednocześnie fascynującej (przynajmniej dla dzieci), jak i brutalnej (dla umęczonych dorosłych) zabawce.
Za wzór, jeśli chodzi o standardy zarządzania czy produkcji, od lat uchodzi Japonia i tamtejsze firmy. Ale i duńskie Lego radzi sobie całkiem nieźle – trzeba przyznać. Statystyki pokazują bowiem, że zaledwie 18 klocków na milion zjeżdża z taśmy produkcyjnej obarczona jakimikolwiek defektami. Równocześnie jednak w zestawach zazwyczaj znajduje się o klocek czy kilka za dużo. Dlaczego? Dlatego, że niektóre są zbyt lekkie, by precyzyjnie "dozować" je przy pakowaniu. Producent uznał więc, że lepiej, aby klient otrzymał o kilka elementów za dużo niż za mało.
Produkcja Lego nie zawsze szła aż tak pomyślnie. Pod koniec lat 90. sytuacja wyglądała o wiele gorzej, a jedną z przyczyn gorszych wyników finansowych firmy były niekontrolowane wydatki właśnie przy produkcji. Wtedy pojawił się pomysł, by... postawić na marketing i wykupić licencję od Lucasfilm. Chodziło o stworzenie tematycznych zestawów Lego Star Wars, co... spotkało się z ogromnym oporem w firmie – o czym za chwilę. Dobre pół roku zajęło przekonanie decydentów, że to dobry ruch. A ruch, jak się po latach okazało, był nie tyle dobry, co genialny. Po dziś dzień tematyczne zestawy i całe kolekcje cieszą się ogromną popularnością.
Dopóki wszystko szło dobrze, Lego wiernie trzymało się swoich pacyfistycznych ideałów, konsekwentnie pilnując, by zestawy klocków nie ukazywały scen przemocy czy scen wojennych. Przez wiele lat nie sposób było zobaczyć nawet miniaturowych replik broni, które mogłyby dzierżyć figurki. Z powodu tej właśnie "misji" początkowo zanegowano pomysł stworzenia zestawów z
Gwiezdnych Wojen – bo już sama nazwa wydawała się sprzeciwiać ideałom Lego. Pieniądze wzięły ostatecznie górę nad moralnością... choć biorąc pod uwagę różne czynniki, trudno jednoznacznie potępiać tę decyzję.
Figurki postaci pojawiły się w zestawach Lego w 1975 roku... i już wtedy – jak się wydawało – zadbano o to, by wzbudzały jak najmniej kontrowersji. Początkowo nie miały nawet wyraźnych twarzy, co oczywiście zmieniło się z czasem. Zyskały zarówno oblicza, jak i płcie. Pozostały jednak... żółte. Dyrektorom Lego zależało na tym, by figurki były tak
neutralne rasowo, jak to możliwe. Uznali więc, że kolor żółty będzie optymalny – na co dzisiaj można różnie patrzeć, ale trzeba przyznać, że firma konsekwentnie trzyma się tej decyzji, robiąc wyjątki tylko wówczas, gdy figurka odwzorowuje konkretną – rzeczywistą czy fikcyjną – postać (trudno byłoby chyba wyobrazić sobie żółtego Yodę).
Po figurkach z klocków Lego nikt nie spodziewałby się szczególnych ani jakichkolwiek zresztą przejawów inteligencji – jak by nie patrzeć, to figurki z klocków Lego. Niemniej jednak notoryczny "brak mózgu" może wzbudzać pewne zastanowienie. To nie przypadek, że głowy figurek są puste w środku – z dużym otworem u dołu i mniejszymi u góry. Zostało to zaprojektowane celowo, na wypadek połknięcia klocka przez co bardziej łakome maluchy. W razie zadławienia pozostawione otwory mają umożliwić przepływ powietrza i oddychanie, tym samym oddalając nieco widmo potencjalnej tragedii.
Negatywne emocje związane z klockami Lego? Większości z nas kojarzą się jedynie z nadepnięciem bosą stopą na zabłąkany element... ach, niewiele jest w życiu większych przyjemności. Okazuje się jednak, że negatywnych emocji w Lego jest więcej, a konkretnie złości. Badacze z Nowej Zelandii przeanalizowali oblicza ponad 3000 figurek z lat 1975-2010 (sam pomysł mógłby chyba kwalifikować się do Ig Nobla), by dojść do wniosku, że te z czasem stają się coraz bardziej agresywne. Przyczyna szybko stała się jasna – za "złość" figurek odpowiada zalew zestawów tematycznych z bohaterami popkultury, w której przemoc i agresja sprzedają się najlepiej. Naukowcy wyrazili przy okazji obawę o to, jak rzecz przełoży się na psychikę najmłodszych. Rychło w czas...
Klocki Lego już dawno przestały być zabawką przeznaczoną wyłącznie dla dzieci – chociażby dlatego, że ci, którzy klockami bawili się za młodu, zdążyli już dorosnąć. Solidnie dorosnąć. Jeśli wziąć pod uwagę również coraz większe, bardziej zaawansowane i oczywiście coraz droższe zestawy, można zacząć podejrzewać, że to już zabawka nie (tylko) dla dzieci, ale i dla dorosłych. I samej tej idei Lego przez długi czas zaprzeczało – najzupełniej oficjalnie. Kiedy do firmy zaczęły napływać głosy dorosłych klientów, proszących o tę czy ową zmianę, odpowiedź była taka, że... dorośli bawiący się Lego są dziwni. Z czasem ponownie jednak wygrała komercja, bo może i dorośli są dziwni, ale to właśnie oni mają pieniądze, które firmie nigdy nie śmierdzą.
Dobra, dobra. Chwila. Chcesz sobie skomentować lub ocenić komentujących?
Zaloguj się lub zarejestruj jako nieustraszony bojownik walczący z powagą