Szukaj Pokaż menu
Witaj nieznajomy(a) zaloguj się lub dołącz do nas
…NIECODZIENNIK SATYRYCZNO-PROWOKUJĄCY

Wielka księga zabaw traumatycznych XLIX

19 438  
2   18  
Mikołaja nie będzie. Za to co innego mamy. Klikaj!Święta za pasem, zima wieczory dłuższe i skłaniające do wspomnień. Tych wspomnień przyszło kilkanaście i dziesięć najlepszych z nich przeczytasz poniżej. Dziś sporo sposobów na zrobienie sobie kuku, nawet nie wiedziałem, że jesteście aż tak pomysłowi.

Nie powtarzajmy tego! Nigdy! Osobom o niewypaczonej psychice odradzamy lekturę, pozostałych zapraszamy, im i tak jest wszystko jedno...

KOTKU, ZEJDŹ Z DRZEWA

Od zawsze byłam dzieckiem niezwykle inteligentnym. W wieku czterech lat wykazałam chyba szczyt moich możliwości. Pamiętam to do dziś: wakacje, wszyscy w ogrodzie, robotnicy na dachu, a mój ukochany kotek na drzewie. Jako mały szkrab przejęłam się, że kiciuś nie będzie w stanie zejść z drzewka, więc podjęłam akcję "ratowania kota". Wokół ułożone były kamyki (niezbyt duże). Obmyśliłam strategie żeby "udawać" że rzucam nimi w zwierzaka i w ten sposób go przepłoszyć. Kot jako niezwykle uparte stworzenie nic sobie nie robił z moich "celnych" trafień (kamienie zwykle nie dolatywały nawet do gałęzi znajdującej się 2m nad ziemią). Żeby nie było, na wszelki wypadek odsuwałam się po każdym rzucie. Po kilku minutach mniejsze kamyczki nie skończyły i niewiele się zastanawiając chwyciłam (skąd ona się tam wzięła) cegłę. Ciężkie było to niezwykle zadanie, więc oburącz chwyciwszy pocisk wyrzucam go do góry. Ponieważ dotychczas wszystkie kamyki lądowały co najmniej 3 metry ode mnie, więc tym razem postanowiłam się nie odsuwać. Tak więc chwytam cegłę, ogromnym wysiłkiem wyrzucam w górę (na jakieś pół metra).

I stoję jak to ciele patrząc "co to będzie". Jak łatwo się domyślić cegła trafiła idealnie w moją głowę. Wystraszona łapie się za głowę, patrzę, cała ręka we krwi. Ja w ryk i szloch biegnę do rodziców. Mama prawie zawału nie dostała. Skończyło się na małym rozcięciu, którego nie trzeba było nawet zszywać. Tylko potem mi opowiadali jeden z robotników stojący na dachu widząc mnie biegnącą z zakrwawioną twarzą prawie nie spadł na ziemie. A kot niewzruszony niczym spokojnie zlazł z drzewa.

by Anonimek

* * * * *

POCISK - SAMORÓBA

Działo się to wszystko w czasach, kiedy jako mały brzdąc robiłem wszystko co związane z fizyką i chemią. Pewnego razu w moje łapki dostał się nabój od syfonu (starsi pamiętają), w którym to ojciec rozwiercił mi aluminiowy korek, tak, żeby dało się tam nalać wody np, albo coś innego. Więc gdy w środku znalazła się już woda, pchany twórczą inwencją zatkałem wylot metalową kulką, żeby się woda nie wylała, a że kuleczka nie chciała się sama trzymać, to położyłem nabój na kowadle i kilka razy walnąłem młotkiem. Kulka siedziała teraz aż za solidnie. Później zreflektowałem, że nabój mi zardzewieje. Wszystko to znalazło się w zamrażalniku, wiadomo, woda zamarznie i wypchnie kuleczkę. Kiszka, 
ustrojstwo było nieszczelne. Więc zachciało mi się wyparować tą wodę. No to bach, na palnik kuchenki. Mama z siostrą oglądały akurat Bila Cosby w TV, więc się przyłączyłem. Po około minucie usłyszałem coraz głośniejszy syk, a potem naprawdę ogłuszający wystrzał. 
Kulka potem po kilku latach została odnaleziona w łazience (przeleciała tam przez zamknięte drzwi), a sam nabój po zniszczeniu 2 garnków, 2 dzbanków do herbaty i po odłupaniu kawałka sufitu wylądował w kociej kuwecie. Więcej szczęścia niż rozumu, na szczęście bez ofiar.

by Anonimek

* * * * *

BYĆ JAK JORDAN

Jak miałem, może z 11 lat, pojechaliśmy z rodzicami i dziadkami nad jezioro i rozbiliśmy namiot nieopodal wyasfaltowanego boiska od koszykówki. Przypomniał mi się film pt. "Kosmiczny mecz" i zapragnąłem tak jak M. Jordan robić piękne "wsady". Jednak trudno jest to robić mając 140 cm wzrostu. Dlatego wlazłem na sam szczyt kosza po słupie który łączył tablicę z ziemią. Chciałem się tak fajnie bujnąć nogami do przodu, tyle że w momencie maksymalnego wychylenia moje słabe raczki nie wytrzymały i zsunęły się z obręczy. Fizyka zadziałała natychmiastowo. Końcowa faza lotu wyglądała tak: śmiertelne przerażenie, po czym bardzo bliski kontakt z czym w rodzaju kątownika leżącego pod koszem. Wszystko obserwował dziadek i jak już rypnąłem i spojrzałem na dziadka, on zapytał: "Nic ci się nie stało?", na co ja jako twardziel odpowiedziałem "Nie", a w chwilę potem zaczęła się histeria. 
Wycia było co niemiara i jak mama wniosła mnie do kempingowej łazienki, aby obmyć mi zakrwawione czoło, to kobiety stojące wówczas przy umywalkach aż zaczęły płakać (pamiętam to). Skończyło się na 4 szwach (rozciąłem jakąś tętnicę) i pękniętej czaszce. Dziś mam bliznę i niezapomniane wrażenia.

by Pepsikola1989

* * * * *

DUUUUUCH!!!

Swego czasu (w wieku lat bodajże 6) postanowiłem pobawić się z moim bratem! Jako że brat miał całe 2 lata to zabawy można było urządzać niesamowite. Wieczorka pewnego, gdy rodzice oglądali jakiś film, a my siedzieliśmy i się nudziliśmy postanowiłem małego jakoś nastraszyć! Wymyśliłem, że przebiorę się za ducha i małemu zrobię dowcip! Jak pomyślałem tak zrobiłem. Założyłem na siebie jakiś zielony koc i wyglądałem jak idealny duch, tyle, że zielony! Przebranie było piękne tyle że cała ta "sutanna" była ciut za długa! Jak można łatwo przewidzieć przydepnąłem sobie koniec koca i wyrżnąłem się prosto na kant szafki! Efekt? Spora blizna na czole.

by Detlef8

* * * * *

GIMNASTYKA ROWEROWA

Z opowieści mojej przyjaciółki:

Było to dawno, dawno temu, w czasach beztroskiego dzieciństwa. Lubiłam spędzać czas na wolnym powietrzu, a moim ulubionym towarzyszem zabaw był rowerek, dwukołowy - co ważne dla dalszych wydarzeń. Całkiem szybko nauczyłam się jeździć i mój wywód logiczny brzmiał mniej więcej tak: ruszyć umiem, kręcić pedałami też, skręcanie też mi wychodzi dobrze, zatrzymać się umiem - wiec umiem już wszystko! Po podobnym wywodzie oczywistym było pomyślenie, że jazda z nogami na kierownicy również nie stanowi dla mnie żadnego problemu. Myśl jak myśl, a że nie lubiłam zwlekać z realizacją swoich planów, to od razu wprowadziłam zamiar w czyn. Rozpędziłam się porządnie i nóżki zmieniły swe położenie. Świadczy to całkiem dobrze o moich ówczesnych umiejętnościach gimnastycznych, trochę gorzej o mojej wiedzy fizycznej - natychmiast przeszłam przyspieszony kurs fizyki, z uwzględnieniem szczególnym takich tematów jak: siła odśrodkowa i dośrodkowa, grawitacja i ruch jednostajnie opóźniony, oraz przejście energii kinetycznej w potencjalną, z jednoczesnym tarciem i wydzielaniem energii termicznej. Efekt był kiepski - rower w jedną stronę, ja w drugą. Niestety podłoże było żwirowate, więc moja skora z łokci, oraz, co gorsza, z uda, zmieniła właściciela, a jej miejsce zajęła krew i brudny żwir. Jakoś dotarłam do domu, gdzie kochana babunia mało nie zemdlała, a gdy już doszła do siebie potraktowała mnie najpierw woda z mydłem, a potem środkiem do dezynfekcji - dla pozbawionych wyobraźni dodajmy: bolało jak jasna cholera. Na szczęście wszystko się szybko i ładnie zagoiło, więc śladów do dziś na sobie nie nosze.

by Anonimek

* * * * *

REKORDOWY SKOK

Kilka lat temu panowała "Małyszomania". Ja jak każdy dzieciak chciałem naśladować swojego idola, więc pewnego razu poszedłem na huśtawki z kumplami i zaczęliśmy skakać. Chciałem pobić wszystkich moim "super" skokiem i kiedy nadeszła moja kolej postanowiłem rozbujać się prawie poziomo i wtedy wyskoczyć. Jak pomysłem tak zrobiłem. Skończyło się połamana ręką (2 kości z przesunięciem) szokiem babci jak to zobaczyła i uznaniem chirurgów. Ach i byłbym zapomniał ! Dwa miesiące w gipsie + miesiąc w jakimś bandażu.

by Lord_wojtex

* * * * *

BOMB(K)A

Parę lat temu, tj. jak miałem 13-14 lat znudziło się nam (ja i kolega) puszczanie petard w butelkach. Że było to przez świętami, kolega miał choinkę już ubraną a niej jedną ładną dużą bombkę. Oczywiście wpadliśmy na pomysł, że do niej wsadzimy petardę i zobaczymy jak ładnie wybuchnie. Będąc na dworze kłóciliśmy się, kto wsadzi petardce do bombki. Ja wygrałem. Zapaliłem petardę wsadziłem do bombki,  ale staliśmy na chodniku, więc nie mogłem jej rzucić na ziemie bo by się zbiła i nici z naszej zabawy. W panice nie wiedziałem co z nią zrobić, więc stałem jak ten kołek. W końcu petarda wybuchła wbijają odłamki petardy w moje ręce i kurtkę. Skończyło się w szpitalu. Teraz mam kilka małych bliznek na ręce.

by Sieszek

* * * * *

I BYŁA SOBIE CHOINKA

W Wigilię stałam z moją młodszą siostrą przed świeżo ustrojoną choinką. Piękna była, że hej! Uznałam jednak, że do pełnego efektu brakuje tzw. zimnych ogni. Miałam 8 lat i kategoryczny zakaz używania zapałek, ale estetyka pchała do czynu. Odpaliłam rzeczony "zimny" ogień i zawiesiłam na gałązce. Ładnie było, o tak. Natychmiast zapaliły się włosy anielskie, lampki zaczęły pękać (+ spięcie i wywalone korki), a że choinka była sztuczna - zaczęła się topić, podpalając wykładzinę i obrusik. Na to wpadła nasza babcia, która chwyciła bożonarodzeniową pochodnię mojego autorstwa i ruszyła z nią do drzwi wejściowych (dwa pokoje dalej). W tym momencie pojawiła się mama, która przejęła gorejącą choinkę i pognała w przeciwnym kierunku - do okna. Po fantastycznym rzucie obejrzeliśmy w ogródku dopalające się szczątki drzewka.
Byłam w takim szoku, że nawet nie dostałam edukacyjnego klapsa. Gwiazdor tradycyjnie przyszedł, prezenty były, ale... Co roku rodzina patrzy na mnie podejrzliwie, kiedy się przy choince kręcę. 
Wesołych Świąt!

by Mustik

* * * * *

I JESZCZE JEDNA CHOINKA I LAMPKI

Będąc w wieku lat może 6-ciu(były to czasy PRL) w Wigilię ubierałem choineczkę jak doszło do zakładania lampek to okazało się że nie świecą. Ja jako osoba prawie dorosła postanowiłem defekt ów naprawić i zacząłem sprawdzać, gdzie prąd dochodzi, a gdzie nie i wszystko by było w porządku, tylko z braku przyrządów do tego przeznaczonych użyłem własnego palca. Efekt był taki że całe popołudnie przesiedziałem pod łóżkiem (do dzisiaj nie mogę zrozumieć czemu akurat pod łóżkiem) z palcem w paszczy. Widać nauka nie poszła w las i dzisiaj jestem elektrykiem i wiem że jak ktoś mówi że elektryka nie tyka to się grubo myli!!!

by Szaki

* * * * *

CHARAKTERYZATORKA

Dawno, dawno temu byłam zafascynowana wyglądem dziewczyn z zespołu ludowego Mazowsze (takie socjalistyczne lalki barbie). Największym moim pragnieniem było posiadanie dłuuuugich rzęs, jednak używanie matczynego tuszu (miał szczoteczkę przypominającą grzebień, a na sam tusz trzeba było pluć celem rozmiękczenia) nie przynosiło spodziewanych efektów. Po dłuższym zastanawianiu się nad działaniami alternatywnymi, postanowiłam skorzystać ze skarbnicy dobrych rad babci, która między innymi zakodowała w moim młodym umyśle taką informację: Gdy obcina się włosy, to odrastają mocniejsze i piękniejsze. Zadanie wykonałam. Obcięłam rzęsy i ogoliłam brwi. W ten sam sposób upiększyłam też młodszą siostrę (nie złośliwie; święcie wierzyłam w zbawienne skutki zabiegu). Szczęśliwie oprawa oczu odrosła, nawet z lekkim nadmiarem - brwi mam jak Breżniew. Siostra jest charakteryzatorką, sądzę, że dzięki mnie.

by Anonimek

A za tydzień wydanie traumy podwójnie wyjątkowe. Raz, że ostatnie w tym roku, a dwa, że okrągła 50! Tak pół setki stuknie. To chyba najlepszy powód, by tam się znaleźć. Każde opowiadanie przesłane do 26 grudnia do południa ma szansę znaleźć się w tym wyjątkowym wydaniu! Ślijcie klikając w ten linek.

A ja ze swej strony życzę wszystkim traumatykom WESOŁYCH ŚWIĄT!

A życzenia świąteczne już wysłane? Nie? To na co czekasz?

                    

73 oryginalne e-kartki świąteczne dostępne TUTAJ bez logowania!


Oglądany: 19438x | Komentarzy: 18 | Okejek: 2 osób

Dobra, dobra. Chwila. Chcesz sobie skomentować lub ocenić komentujących?

Zaloguj się lub zarejestruj jako nieustraszony bojownik walczący z powagą
Najpotworniejsze ostatnio
Najnowsze artykuły

24.04

23.04

Starsze historie

Sprawdź swoją wiedzę!
Jak to drzewiej bywało