Szukaj Pokaż menu
Witaj nieznajomy(a) zaloguj się lub dołącz do nas
…BO POWAGA ZABIJA POWOLI

Wielka księga zabaw traumatycznych XLIII

22 510  
3   29  
Gdzie z tymi łapami, gdzie?Tak, dziś rozwiązanie konkursu. Opowiadań przyszła cała masa i dlatego postanowiłem rozdać nie jeden, a dwa darmowe kody dostępu! Mam nadzieję, że będziecie zadowoleni. Następne takie konkursiki niebawem. Dziś opowiadanka zgłoszone na konkurs.

PIŁKA KOPANA

Zdarzyło się to całkiem niedawno, bo jakiś rok temu, wiec jak miałem 18 lat. Poszliśmy z kumplami pograć na w piłkę, a że nas mało, a boisko spore, to było dużo miejsca do rozpędzenia się. No i podczas gry akcja przeciwników - kolega dostał prostopadle podanie, a ja że byłem najbliżej wyrwałem za nim galopem. Biegliśmy tak w stronę bramki (pustej) i w pewnym momencie kolega trącił piłkę głową i ta zmierzała nieuchronnie do bramki. Ja stwierdziłem bez namysłu, że ją wybije i wykonałem skok z wykopem.
Następne co widziałem - piłka wylatująca poza boisko i trzęsący się bardzo słupek bramki. Przy tak dużej prędkości trudno wyliczyć tor lotu. Na szczęście głowa ocalała.

by Anonimek_1

* * * * *

KRWAWY SPORT

To był mój debiut. Jeszcze nie grałem nigdy na Arena Auf Proboszcz (boisko przy plebani) i w końcu nadszedł ten dzień - brat wziął mnie ze sobą. Miałem bardzo odpowiedzialną rolę. Zagrałem na środku jako defensywny pomocnik. Pierwsza połowa przebiegła bez zakłóceń - wygrywaliśmy 1:0. Tuż po przerwie doszło do niebywałego zdarzenia: Ostra walka w środku pola. Wysoka piłka do góry, więc ja (175cm wzrostu 65kg wagi) skaczę, aby uderzyć piłkę głową. Biorę zamach i nagle jak nie zatrzeszczy, jak nie porazi jakieś światło po oczach. Poczułem w głowie straszny, przenikliwy ból. Był chwilowy jednak niebywale dokuczliwy. W amoku wstałem z ziemi i udałem się w stronę ławki rezerwowych. Jeden z rezerwowych pędził w moja stronę i mijając mnie powiedział tylko: "Rany Boskie! Co się stało z twoja szczęką??!!" Powoli dotknąłem mojej żuchwy i poczułem okropny ból. Moje usta były jedną wielką ruiną. Praktycznie wszystkie przednie zęby miałem połamane. Wargi miałem spuchnięte i mocno krwawiące. Spostrzegłem, że nikt nie idzie mnie ratować. Odwróciłem się i zobaczyłem mojego kolegę w kałuży krwi. Dopiero teraz do mnie dotarło: Skacząc do główki zderzyłem się z napastnikiem drużyny przeciwnej (185cm wzrostu 85kg wagi), który również próbował ją odbić główką. Moje zęby wbiły się w jego głowę robiąc mu 3 centymetrową dziurę w głowie. Lało się z niego jak z zarzynanego wieprza. Na zatamowanie krwotoku poszło kilka ręczników (trzeba było widzieć minę księdza kiedy przynosił te ręczniki). W końcu ktoś zadzwonił na pogotowie i powiedział, że "koło plebani zderzyło się dwoje kolegów". No to jak zderzyło to zderzyło. Babka na pogotowiu zrozumiała, że samochodami i tak na miejscu wypadku jako pierwsza pojawiła się jednostka straży pożarnej. Trochę zdziwieni, że było "zderzenie" a nie ma co gasić udzielili pierwszej pomocy wciąż nieprzytomnemu koledze. Po paru minutach przyjechała policja i spisała sprawców wypadku (a to Polska właśnie). Dopiero po stresujących 30 minutach przyjechała karetka i zabrała oprzytomniałego kolegę do szpitala gdzie założyli mu 3 szwy. Ja z bolącą szczeną wróciłem do domu gdzie zastałem, no cóż nieco zdziwionych cała sytuacją rodziców. Skończyło się na wielu bolesnych wizytach u dentysty, nowych zębach i na tym, że przez całe wakacje musiałem wcinać jogurciki i zupki. Jednak do dziś zastanawiam się jak to się stało, że udało mi się powalić "małego niedźwiadka".

by Anonimek_2

* * * * *

POŻAR

Moi dwaj starsi bracia mając coś około 9 i 11 lat w wakacje jak to w wakacje - biegali całymi dniami po podwórku i odpowiednio do wieku mieli zaskakujące pomysły. Pewnego letniego dnia mama prasowała, ja zaraz obok w chodziku, gdy usłyszała wozy strażackie wjeżdżające na ulicę i policję na sygnale. Nie minęło 15 min jak rozległ się dzwonek do drzwi. wbiega jeden brat (9lat) i uradowany biegnie do mamy i krzyczy (nieświadomy, że to co powie wcale nie jest takie fajne jakby się wydawało): 
- Mamo, mamo, mój starszy brat podpalił śmietnik!
Po 10min znowu dzwonek. mama idzie otworzyć a tam pan strażak i pan policjant i mój drugi brat w drzwiach stoją. Jak się okazało bracia w przypływie nadzwyczajnej weny postanowili zabawić się w podpalaczy i podpalili śmietnik w zsypie w naszym budynku. Zrobił to najstarszy, ale za to młodszy bardziej dostał bo: "Miałeś pilnować brata!"

by Anonimek_3

* * * * *

CIEKAWE ZASTOSOWANIE

Będąc jeszcze w przedszkolu i nie mając zbyt wiele pod kopułą, a tym bardziej do roboty korzystałem z życia, umilając sobie sprawę bawieniem się autkami ... Autka dobierałem sobie coraz większe, aż w końcu dobrałem się do największych, mogły one bezproblemowo utrzymać mój ciężar, gdy na nich siedziałem (sprawdzone empirycznie). Siedzenie na podłodze i jeżdżenie autkiem w pewnym momencie stało się monotonne, a zabawa jednym tylko autkiem była dla amatorów. Wobec tego wpadłem na pomysł, że pochylając się i opierając na samochodzie, jestem w stanie rozpędzić się dość solidnie korzystając z siły własnych nóg. Oczywiście ten pomysł ewoluował i używałem dwóch takich autek. W momencie gdy miałem już topową prędkość, a moje możliwości praktycznie wyczerpały pech chciał, że z na przeciwka szły dziewczynki z małymi wózkami. Konstrukcja owych wózków składała się z wystających prętów przy "koszu" na lalkę. Mój nos spotkał się właśnie z tym prętami, które minęły oczy o malutki kawałek, wywalając rozsądne dziury na połączeniu nosa i czoła. Straciłem przytomność na dłuższą chwilę, wezwano lekarza, rodziców, większość wychowawców, dyrekcje i kogo się w sumie dało. Wózki i samochody tych rozmiarów zostały wycofane z użytku, a ja do dziś mam krzywą przegrodę w nosie jak i sam nos ... 

SKOKI NA GŁÓWKĘ

Innym razem korzystając z wyrozumiałości moich dziadków - rodziców mojej mamy wykorzystałem ich mieszkanie jako poligon doświadczalny w skokach na główkę. Otóż rozłożyłem popularny tapczan, zniosłem całą możliwą pościel oraz wyznaczyłem punkt odbicia. Wykonywałem dość energiczne skoki w pościel na głowę. W sumie nie wiem, czemu to robiłem, ale to chyba nie było przeszkodą. W pewnym momencie dziadek powiedział, żebym lepiej tego nie robił bo się uderzę, na co odparłem - spoko dziadek, jestem expertem - miałem wtedy jakieś 5 lat. No i kolejny skok wyprowadził mnie z błędu, nie wiedzieć czemu odbiłem się od podłogi i zamiast w pościel przywaliłem centralnie głową w ścianę. Znów utrata przytomności i ogromny guz, którego mam do teraz. Ocknąłem się z dziadkiem siedzącym obok mnie i przykładającym mi garnek do guza, a skwitował to później słowami, że z taką siłą przebicia będzie mi dość łatwo w życiu, ale z taką słabą głową to nie ma co ...

by Anonimek_4

* * * * *

UKAMIENOWANY

W trzeciej klasie podstawówki wpadliśmy na genialny pomysł zabicia czasu podczas długiej przerwy między lekcjami. Postanowiliśmy zorganizować między klasowe zawody w pchnięciu kamieniem. Zebrało się kilku kumpli z różnych klas i zaczęły się zawody. Mi przypadła rola sędziego. Byłem dumny, bo taka fucha to nie żart. Do czasu... Właśnie zaznaczałem odległość któregoś zawodnika, gdy nagle poczułem ogromny ból głowy. Odruchowo złapałem się za tył głowy, a ręka była czerwona od krwi. Okazało się, że mój najlepszy kumpel nie czekał na to, aż skończę i pchnął kamieniem (wielkości cegłówki). Na szczęście skończyło się na szwach z opatrunkiem (wyglądał jak kokardka we włosach). Były plusy. Przez tydzień noszenia "kokardki" wszystkie dziewczyny były moje. Cóż, obudziła się w nich pielęgniarska opiekuńczość.

by Anonimek_5

* * * * *

GÓRKA

Jako małoletnie szczylki pasjonowaliśmy się jazdą na małych rowerkach. Ja miałem rowerek z hamulcem tzw. "kontra" znaczy kręcąc pedałami do tyłu hamowało się. Kolo miał wypasiony rower z dwoma ręcznymi hamulcami. Szczytem odwagi był zjazd z kilkunastometrowej górki. Pewnego dnia przypałętał się do nas młodszy o 3 lata syn sąsiada.S tandardowe pytanie: Zjedziesz? Synek siada na rower kola {ten z ręcznymi hamulcami} i dawaj z góry. Koniec? Rozpaczliwa próba hamowania kręcąc pedałami w tył, pniak po ściętym drzewie, rowerek na złom a ząbki małego zostały w pniaku.

by Anonimek_6

* * * * *

DOMEK NA DRZEWIE

Postanowiliśmy zbudować domek na drzewie. Niestety ku wściekłości miejscowego proboszcza, gdyż za budulec służyły nam deski z ogrodzenia jego kościoła. Jako, że na wybranym przez nas drzewie wisiały resztki domku skonstruowanego w zamierzchłej przeszłości, postanowiliśmy go najpierw rozebrać (bo spróchniały już mocno był) i dopiero wtedy zabrać się za właściwą budowę. Na wysokościach pracowaliśmy na zmianę, bo za mało było miejsca jeszcze aby dwie osoby miały gdzie stanąć. Gdy przyszła moja kolej i uporałem się właśnie z wymontowaniem ze starej budowli dość sporych rozmiarów deski, bez dłuższego namysłu rzuciłem ją za siebie i krzyknąłem "leeeeci". Leciała niestety za krótko aby kumpel zdążył się zorientować co się dzieje i odskoczyć. Dostał w bark. Przerażony, że go uszkodziłem, zacząłem szybko zbiegać po szczebelkach prowizorycznej drabinki. W pośpiechu nie zauważyłem gwoździa wbitego w pień przez naszych poprzedników i nadziałem się na niego kolanem. Spadłem na ziemie na szczęście z małej wysokości, ale oczywiście oprócz moich i jego siniaków szlabanu nie dało się uniknąć, a mnie serii zastrzyków. 

by Anonimek_7

* * * * *

Pierwsza nagrodzona historyjka - za cudowny styl...

AUĆ!

Będąc ciekawym wszystkiego co poza zasięgiem trzylatkiem, szwędałem się po pokoju w poszukiwaniu nowych przygód i mocnych wrażeń. Jak wynika z definicji natury ludzkiej, każdy stara się być lepszym niż jest, wyznacza sobie jakieś cele, dąży do tego co jest wyżej. U mnie objawiło się to wówczas w taki sposób, iż ściągałem rzeczy z wyżej położonych miejsc, co było o tyle ciekawą zabawą, że na przykład ciągnąc za obrus jednocześnie przesuwałem w swoim kierunku nie znane mi znajdujące się na nim przedmioty, które później, gdy już spadły, mogłem podziwiać i się nimi bawić. I wtedy właśnie zobaczyłem nowy cel! Na środku pokoju na metalowych nogach leżała jakaś deska (do prasowania gwoli ścisłości), a z niej zwisał jakiś sznurek. "Czyżby przyczepiona była do niego czekolada, ciuciu, albo jakaś inna niespodzianka?" - zainteresowałem się. Zacząłem więc ku swojej zgubie ciągnąć ten sznurek. Sprawiało mi to małe trudności, ponieważ przedmiot do niego przymocowany był dosyć ciężki, "to z pewnością jakaś nowa zabawka". Niestety zamiast czekolady, cukierków, czy samochodzika z nieznanej sfery wyłoniło się żelazko, które bez żadnych precedensów przyj*bało mi prosto w głowę... Pamiątkę z tej przygody mam do dzisiaj.

by Anonimek_8 

* * * * *

I druga nagrodzona historyjka - wywołała mój szczery śmiech!

BUM!

Jechałem kiedyś z mamą samochodem, fiatem 126p. Miałem wtedy może z 5 lat. Mama prowadziła, a ja siedziałem za nią i konsumowałem banana. Z naprzeciwka wyskoczył pies - owczarek niemiecki. I bum bach trach. Przód auta skasowany, ja w szoku, macam się po głowie czy cały jestem i w ryk. 
- Mamo, mózg mi wypływa!
Mama przerażona patrzy na mnie i w śmiech. Okazało się, że banan którego jadłem rozpłaszczył mi się na czole.

by Anonimek_9

Koniec księgi na dziś. Niestety tu nie mogłem zaprezentować wszystkich nadesłanych historyjek, musiałem wybrać 10 moim zdaniem najlepszych. Dziś 2 osoby zamienią się z anonimków w pełnowartościowych bojowników. Kto wie, może kiedyś następny konkurs będzie? Jedno jest pewne. Historyjka, która mnie położy tak, że przez godzinę nie będę mógł się podnieść, nadesłana przez kogoś niezarejestrowanego automatycznie będzie nagradzana kodem. Zatem walczyć jest o co... Wszystkie nadesłane historyjki opublikuję w przyszłości. 

By nadesłać historyjkę - kliknij w ten linek. Pamiętaj, zabłyśniesz w fajnej serii na Joe Monster!

Prawdziwy fan traumy głosuje na nas. Codziennie!

Oglądany: 22510x | Komentarzy: 29 | Okejek: 3 osób

Dobra, dobra. Chwila. Chcesz sobie skomentować lub ocenić komentujących?

Zaloguj się lub zarejestruj jako nieustraszony bojownik walczący z powagą
Najpotworniejsze ostatnio
Najnowsze artykuły

24.04

23.04

Starsze historie

Sprawdź swoją wiedzę!
Jak to drzewiej bywało