Szukaj Pokaż menu
Witaj nieznajomy(a) zaloguj się lub dołącz do nas
…BO POWAGA ZABIJA POWOLI

Medyczne opowieści doktora Cornugona XIII

32 368  
12   25  
Kliknij i zobacz więcej!Nasz ulubiony doktorek powraca po przerwie urlopowej, świeży, wypoczęty i z nowymi, medycznymi opowieściami.

Wczoraj w przerwie między pacjentami a pacjentami poszedłem sobie nakarmić tasiemca do szpitalnej stołówki koedukacyjnej. Koedukacja w tym przypadku oznacza tyle, że u koryta siedzi personel chorej służby ze swoimi ofiarami i ich rodzinami. Oczywiście w takim miejscu jedni drugich usiłują totalnie ignorować, patrzą na siebie wilkiem (pacjenci na personel znaczy się) i jak się da siedzą plecami. Takoż siedząc i spożywając "kotlet ze szczura, zmielony razem z kotem” zasłyszałem wczoraj krótką rozmowę między pacjentami:
- No co ty !! Przecież to czopki, nie bierz tego do gęby!!
- Wiem, że to czopki, co ty ku.. myślisz, że debil ze mnie?
- No to po kiego chu.. bierzesz do gęby?
- Bo się nie mogę wysrać, no i dał mi konował czopki na przeczyszczenie. A ja chcę się przeczyścić cały, a nie tylko dupę jak pedał jeden!!!

Słowem, Proszę Państwa, przeczyszczajmy się! ;)

* * * * *

Pisałem Wam już kiedyś o specyfice badań z użyciem radioznaczników. W skrócie polega to na tym, że pacjentowi podajemy pewną dawkę izotopu promieniotwórczego z odpowiednim znacznikiem, dzięki któremu całość gromadzi się tylko (a przynajmniej głównie) w tej części/narządzie człowieka który chcemy badać. Stosowane izotopy mają półokres rozpadu liczony w godzinach a czasem nawet w dziesiątkach minut, dawki są małe, więc całość jest bardzo bezpieczna dla pacjenta.

W dniu wczorajszym na takie badanie zgłosił się tzw. VIP. Przyprowadzony w towarzystwie samych oficjeli, z pompą i przytupem takim, że myślałem, że jakiś Kaczor (lub) Donald się pojawił celem zrobienia kilku fotek i wygłoszenia kilku wzniosłych myśli o naprawie w służbie zdrowia. Świta uświadomiona, że badanie jest z lekka promieniotwórcze, szybko się utleniła, motywując pośpiech licznymi obowiązkami, a także życząc wszystkiego najlepszego VIP’owi. Sam klient z miejsca zaczął się śpieszyć, co okazywał głównie poprzez zdenerwowanie połączone ze znaczną utrata dobrych manier. Ponieważ badanie łącznie z odczytem trwa godzinę (na CAŁYM ŚWIECIE !!!) pod koniec usłyszeliśmy już kilka inwektyw personalnych i zbiorowych pod adresem całej służby zdrowia oraz porównania do niemieckich i szwajcarskich klinik w których klient się leczy i w których wszystko oczywiście trwa duuuużo krócej (na marginesie co znaczy: "totalne zacofanie koniunkcji walidacji w stosunku do potrzeb" – bo nie wiem czy mam się obrazić). Gdy wreszcie badanie się zakończyło, zamiast choćby dziękuję usłyszeliśmy coś w stylu: "Kur..., za chu.. nie zdążę do Wiednia” po czym pacjent z piskiem opon wypruł z parkingu szpitalnego. Dzień powoli wracał do normy....

Dość często dzwoniły wczoraj do mnie jakieś telefony, ale miałem tak przerąbane popołudnie, że większości nie odbierałem.

Dziś rano odebrałem telefon. Uprzejmy Pan ze straży granicznej informował mnie, że VIP został w dniu wczorajszym zatrzymany w czasie próby przekroczenia granicy Polski z podejrzeniem przemytu materiałów radioaktywnych. Pan celnik prosił o wysłanie faxem potwierdzenia, że VIP miał badanie z użyciem materiału radioaktywnego, jak się tłumaczył. Ubolewał równocześnie, że nikt wczoraj nie odebrał telefonu, wskutek czego VIP musiał spędzić nockę w areszcie śledczym. Podobno był bardzo "uprzejmy" w stosunku do Panów strzegących naszych granic.

* * * * *

Ptasia grypa już w Rumunii, pokonując kolejne granice jak głupota Polaków, która również nie zna granic...
Miałem w poniedziałek pacjenta. Symptomy grypy, które leczył domowymi sposobami przez około tydzień, a że nie pomagało to wreszcie udał się do lekarza czyli do mnie. W badaniu widać było, że sposoby, jakie stosował do najtrafniejszych nie należały i z równym powodzeniem mógłby w sumie próbować przy ich pomocy odczyniać uroki lub egzorcyzmy odprawiać. Mało tego, żeby było i jemu i lekarzowi weselej doszło dodatkowo od ciągłego kaszlu do nadważenia całości bakteriami jakowymyś, które za miejsce szczególnego pobytu – niby jakiś kurort – wybrały sobie migdałki delikwenta. Trzeba było więc dodatkowo antybiotyk zlecić. Gość zaopatrzony w kilka recept – głównie na specyfiki płynne, gardło jak boli opuchlizną dotknięte należy oszczędzać – nie mówiąc o tym, że pacjent czasem nie jest w stanie większych tabletek nawet łyknąć – poszedł był do domu (ale mi zdanie wyszło, ledwie je zrozumiałem po dwukrotnym przeczytaniu – a na maturze z polskiego miałem całe dostateczne...). Minęło dni kilka i nastał dzień szósty, sobotą zwany...

Przed południem zostałem w trybie rozkazującym wezwany do pacjenta głosem jego teściowej, która rzekła mi, że syn (sic!) jej głos był stracił. Ano jadę. Na miejscu widzę obraz nędzy i rozpaczy rozwalony w łóżku, przy którym dzielnie waruje żona, teściowa, jakaś młoda kobieta (kochanka?) i babcia z kotem na dokładkę. Słowem: Full Service (jak pierdnie, to mu pewnie od razu pościel zmieniają…). Normalnie z miejsca facetowi takiego chorowania pozazdrościłem. Badając, progresję choroby znaczną widząc, wręcz kwitnące zapalenie płuc rutynowo pytam czy wszystko było zażywane.
- Tak, tak, oczywiście.
Harpie z miejsca mnie prowadzą do stolika z lekami. Patrzę, szukam, przeglądam, nie ma antybiotyku!! Grzecznie pytam czy to już wszystko.
- Tak, to wszystko.
Ośmielam się cicho nie zgodzić z paniami, pytając o jeszcze jeden lek.
- A tak, dojrzewa w lodówce.
- Dojrzewa??!!
- No tak doktorze, pisało na ulotce, że po rozpuszczeniu zawiesiny trzymać przez siedem dni w lodówce.

GLORIA ALLELUJA!!! TO JUŻ JUTRO MU ZACZNĄ DAWAĆ!!!

Idę się upić. Następnym razem przepiszę mu czopki. Jest spora szansa, że weźmie je doustnie…

* * * * *

Ten pacjent pojawił się z samego rana niczym ucieleśnienie poezji polskiego Wieszcza Narodowego. "Wzrok dziki, suknia plugawa" zalatujący mocno mieszaniną potu i obornika, który do późnej nocy w dniu wczorajszym po polu rozwoził. A że chłopina do lekarza się śpieszyła, a daleko przy tym miała, więc nie zdążyła się umyć. Jeno ubiór wierzchni z roboczego na kościelny zmieniła i o pierwszym pianiu koguta w drzwiach poradni się w całej okazałości zameldowała, gromko swą obecność nozdrzom zebranym przy tym oznajmiając. Równie gromkim głosem, że oto o terminie się stawia na wykopki ni inne orki nie zważając, zameldował się był w Rejestracji. Na wstępie przy tym wyszło, że Polak - Rolnik ów z pogranicza jest, a dokładniej z wsi takiej gdzie nakłada się gwara śląska z góralską. W jego wypadku (o czym powiadomiła mnie rejestratorka) kontakt z nim bezpośredni czyniło to niemal niemożliwym. Starałem się spisać dokładnie, co słyszałem, ale proszę nie bić jeśli coś pominąłem lub przekręciłem.

Na dzień dobry usłyszałem coś co zabrzmiało jak:

- Kieloz minąć się czas nadszedł, matka i dziecki płakać i turbować się będą.

Co jeszcze jako - tako zrozumiałem. Rutynowo jednak od skierowania począwszy dopytywać się zacząłem, w jakich to okolicznościach ból w klatce piersiowej po raz pierwszy się pojawił. Odpowiedź mnie zaskoczyła i zagięła:

- Kiej matke heblowałech dyć ze trzy niedziele temu. Pode gronikiem w chraści my wleźli i kied byrki nad brzizekiem jom heblował. Pierw jom boćkował a jak wlozł to hyr dała, kieloz mnie w piersiach chyciło żem zaprzestać musiał, karapetniaczka jedna.

Hmmmm.. seks po góralsku chyba... ale heblem??
Dobrze myślę?
I czemu matkę?


Oglądany: 32368x | Komentarzy: 25 | Okejek: 12 osób

Dobra, dobra. Chwila. Chcesz sobie skomentować lub ocenić komentujących?

Zaloguj się lub zarejestruj jako nieustraszony bojownik walczący z powagą
Najpotworniejsze ostatnio
Najnowsze artykuły

24.04

23.04

Starsze historie

Sprawdź swoją wiedzę!
Jak to drzewiej bywało