Szukaj Pokaż menu
Witaj nieznajomy(a) zaloguj się lub dołącz do nas
…BO POWAGA ZABIJA POWOLI

Wielka księga zabaw traumatycznych XXXVII

22 455  
4   28  
KLIK!!!Witajcie w kolejnej odsłonie zabaw nieokrzesanych. Znów do 10 bohaterów uśmiechnęło się szczęście... Ale już niedługo...

Nie powtarzajmy tego! Nigdy! Osobom o niewypaczonej psychice odradzamy lekturę, pozostałych zapraszamy, im i tak jest wszystko jedno...

BOMBKA


Zawsze byłem dzieckiem, które bardzo interesowało się otaczającym je światem. Z tego też powodu mamusia nie chciała mnie nawet na moment spuszczać z oka, toteż kiedy gotowała coś w kuchni, zawsze tam ustawiała kojec, w którym ja radośnie sobie raczkowałem. Któregoś pięknego dnia, niedługo przed świętami Bożego Narodzenia, mama jak zwykle ustawiła mój kojec w kuchni, władowała mnie do niego i wyszła z niej na moment. Mój wzrok padł na choinkę stojącą w kuchni niedaleko od mojego kojca. Wystawiłem więc łapę i ściągnąłem z niej bombkę...
Kiedy moja mama wróciła z powrotem, zastała mnie, radośnie wżerającego tą właśnie bombkę choinkową. Musiała być smaczna, bo pomimo krwi cieknącej mi z ust, uśmiechałem się od ucha do ucha...

by Mix_Tm

* * * * *

PIECYK

Mieszkając kiedyś na strasznym wywiejewie, rodzice kupili piec grzewczy gazowy ( nie było CO). Taki co się z tyłu mu butlę podłączało. Było luks. Piecyk włączony - ciepełko i to migiem. 
Dnia pewnego razem z bratem wróciliśmy ze szkolnej imprezy. Wiadomo, przytargaliśmy ze sobą placki, baloniki, prezenty etc. Mama robiła obiad w kuchni. Razem z bratem chcieliśmy porzucać balonikiem w salonie. Niestety, stał tam ten moloch grzewczy. Jako inteligentna dziewczynka wiedziałam, że gdy balonik dotknie pieca, to pęknie.
Chcąc wydłużyć jego żywot, wzięłam płaszcz mamy i nakryłam nim piecyk. Rada z pomysłu bawiłam się w najlepsze z bratem balonikiem. Dopiero dziwny zapach sprowadził mamę do salonu. Gdy zobaczyła, czym pokryty jest piecyk, prawie dostała zawału. Skończyło się na wielkim laniu, spalonym płaszczu i usuwaniu spalenizny tegoż płaszcza z kraty ochronnej piecyka.

by Vissenna

* * * * *

ZĄBEK

Mając około 4 lat, spędzałem radosny obiadek z rodzinką przy stole. Robiłem jak zwykle coś głupiego (nie pamiętam co) i moja zabawa skończyła się dość tragicznie. Mianowicie ześlizgnąłem się z krzesła i zahaczając o kant stołu wylądowałem na podłodze. Jakież było zdziwienie moich rodziców na widok zęba który w sposób piękny przebił mi się przez dolną wargę (bliznę mam dotąd ).

by Mix_Tm

* * * * *

EKSTREMALNY BEREK

We wczesnych latach osiemdziesiątych wprowadziłem się do nowego bloku, który w planach liczył sobie 18 klatek a zbudowany miał być w rzucie litery C. Pierwsze pięć klatek, które oddano do zasiedlania miało piwnice połączone jednym korytarzem (dłuuuuga prosta i kilka zakrętów). Ów korytarz na końcu zakręcał pod kątem prostym w lewo i na szczęście kończył się drzwiami od piwnicy. Gdy zaczynało padać wszyscy, tj. około 20 chłopa w wieku 10-15 lat, schodziliśmy "bawić" się w chowanego. Z czasem zabawa zaczęła ewoluować i połączyła się z ekstremalnym berkiem. Wyglądało to mniej więcej tak: wszyscy stawaliśmy pod żarówką i się w nią wpatrywaliśmy (nie muszę mówić, że po zgaszeniu światła nastawały egipskie ciemności). Następnie goniący za pomocą odnóży własnych lub materii nieożywionej zalegającej piwnicę starał się znaleźć i "dotknąć" jakiegoś nieszczęśnika. Kopniaki zwane pospolicie "laczkami" rozdzielane były na potęgę, latające metalowe kołpaki od syrenki bardzo często przelatywały na niskiej wysokości. Jęk lub odgłos padającego ciała był oznaką znalezienia kolejnej ofiary. Stłuczenia i otarcia były na porządku dziennym, krew lała się obficie. Pewnego dnia poderwał mnie świst nadlatującego kołpaka, katastrofa wydawała się nieuniknioną. Jednakże wykazałem się refleksem oraz niezwykłą chyżością i zdołałem zejść z kursu kolizyjnego. Niestety, starając się osiągnąć prędkość naddźwiękową zapomniałem o tak błahej sprawie jaką był zakręt. Drzwi od komórki wytrzymały ale na szczęście kotwy w murze nie. Pamiętam jedynie zbiorowisko gwiazd o nieznanych mi bliżej konstelacjach oraz huk tłuczonego szkła (sąsiad był kolekcjonerem butelek). Obyło się bez skaleczeń i złamań aczkolwiek sąsiadka zobaczywszy mnie wynoszonego z piwnicy - zemdlała. 

by Satha 

* * * * *

PLAYBOY

Parę lat temu odwiedziłem stomatologa (chadzam częściej ale już do innego). Kupa ludzi ale boli wiec czekam. Powoli klienci się wykruszali, aż zostałem ja i kobietka siedząca naprzeciw mnie (czekaliśmy już z godzinę). Trochę się nudziłem, więc zacząłem przeglądać gazety. Patrzę i co widzę? Playboy. A że szukałem perfum (należy dodać, że kiedyś były tam zakładki z zapachami, nie wiem jak teraz jest), to otwieram gazetę, szukam zakładki, otwieram wącham, następna strona otwieram wącham. Nagle kobieta wstaje i wychodzi. Trochę się zdziwiłem, że czekała godzinę, za 10 min. miała wchodzić a jednak rezygnuje. Dopiero po jakimś czasie dotarło do mnie co widziała. Okładkę Playboya i kolesia jeżdżącego nochalem po stronach. Na wszelki wypadek zmieniłem gabinet i przeglądam tylko pisma motoryzacyjne.

by Qdlacz

* * * * *

CO PAN ROBIŁ...

Będąc w pierwszej klasie szkoły podstawowej, byłem bardzo odważny i jako nieliczny z chłopców potrafiłem wejść do damskiej toalety i oprzeć się śmiechom kolegów. Do klasy ze mną chodził jeszcze jeden odważny człowiek, który jest zresztą moim imiennikiem. Zachciało się nam bawić w spuszczanie wody do klozetów i chwilę po tym jak mi się to znudziło, mój kolega wybiegł cały mokry, ja poszedłem zobaczyć co jest grane i moim oczom ukazały się zalane kafelki, oraz źródło z którego cały czas się lało, a był to klozet, a dokładniej rura. Po krótkiej chwili śmiechu z kolegi nadeszła kolej na nieprzyjemności. Po kolegę musieli przyjechać rodzice, bo był przemoczony, woźny musiał wyłączyć wodę w całej szkole, żeby przestało się lać no i sprzątaczka też miała zajęcie. Pamiętam jeszcze jak wychowawczyni zadała mi pytanie "Ale po co tam właściwie wszedłeś?!" Po incydencie do szkoły zostali wezwani moi rodzice...

by Uwaman 

* * * * *

BĘDZIE LAĆ


Sprzątałem niedawno bajzel na podwórku a mój młody (brat 11l) postanowił mi pomóc (czyt. poprzeszkadzać) i miast znosić deski do garażu to rzucał nimi w psa. Po chwili znudził się pewnie okropnie i zaczął "rzucać" psem. Wziął go za ręce to znaczy za przednie łapy i zaczął nim kręcić wokół siebie i mówi taki tekst: "Zwierzęta dziwnie się zachowują pewnie pogoda się zmienia." Tego wieczorka już nie zdołałem nic posprzątać.

by Misiek431

* * * * *

FRYZJER

Działo się to lat już kilkanaście temu. Byłem wtedy całkiem pociesznym maluchem lat około 6. Na posiadaniu miałem jeszcze siostrę w wieku wtedy lat trzech. Jako że jestem kochającym bratem z reguły nie miałem oporów przed bawieniem się z siostrą (tym bardziej ze barbi miała takie kuszące kształty). W każdym razie pewnego pięknego dnia moje maleństwo stwierdziło: "Misiek będziemy się bawić w fryzjera.. Pomyślałem sobie, w sumie czemu nie. Zapytałem więc kogo będziemy obcinać. Dowiedziałem się, że misia - Edzia. Mnie pozostało znalezienie nożyczek. Niestety nie udało mi się ich znaleźć, ale jako, że moja matka była wtedy pielęgniarką znalazłem skalpel. Cóż, zabawa w fryzjera nie trwała zbyt długo za to krew lała się całkiem długo. Po prostu przy pierwszym cięciu wyrżnąłem sobie dziurę w kciuku praktycznie do kości. Od tamtej pory wiem już, że fryzjerem w życiu nie będę i nie przepadam za ostrymi przedmiotami.

by Anonimek

* * * * *

RAKIETA

Rzecz działa się dawno temu na warszawskim Moczydle. Mój kolega modelarz jako specjalista od mechaniki i aerodynamiki, oraz ja jako automatyk i spec od paliwa postanowiliśmy zbudować rakietę. Niedużą, ale za to dwustopniową. Próbne odpalenie odbyło się na wyżej wymienionym Moczydle, gdzieś pod koniec roku szkolnego. Pierwszy stopień rakiety zadziałał wspaniale, drugi niestety nie bardzo. To znaczy silnik odpalił, ale dzieło naszych rąk i umysłów zamiast wznieść się w górę zawróciło ku ziemi i zaczęło odbijać się od zbocza górki bryzgając wokół niedopalonym paliwem i budząc panikę wśród ludzi na kocach, mamuś z dziećmi na wózkach etc. Wialiśmy gdzie pieprz rośnie. Niestety, nasze wyczyny obserwowała (ze swojego okna) nasza wychowawczyni. Nasza fascynacja astronautyką skończyła się na szkolnym apelu, gdzie zostaliśmy przedstawieni jako "Czarna plama na honorze klasy" i "Chuligani zakłócający odpoczynek spokojnym ludziom". Co prawda wiedza zdobyta przy mieszaniu paliwka pozwoliła mi zdobyć pierwsze miejsce na olimpiadzie chemicznej w 1975 (tak, tak) roku, ale to już chyba niepedagogiczne ....

by Anonimek

* * * * *

SZACHY

Swego czasu (jako nastolatka) naszła mnie i paru kolegów z klasy mania grania w szachy. Spędzaliśmy zawsze kilka popołudni w tygodniu na graniu. Rodzice zapewne moim kolegom nie wierzyli, bo do spokojnych konusów nie należeliśmy. Pewnego dnia wpadł do mnie kolega jak zwykle na szachy. Nie pamiętam już czemu, ale jakoś w żartach na jego żarty z oszukiwania rzuciłem w niego pionkiem szachowym. Pech chciał, że trafiłem w jego okulary - a dokładniej jedno szkło, które niefortunnie pękło.
Zdjął je tak powoli. Popatrzył na pęknięte szkło i powiedział:
- I co ja teraz mamie powiem? Że grałem w szachy?

by Anonimek

Zostań gwiazdą. Bądź czytany przez tysiące ludzi. Wyślij swą traumę do mnie i traf na stronę główną...


Oglądany: 22455x | Komentarzy: 28 | Okejek: 4 osób

Dobra, dobra. Chwila. Chcesz sobie skomentować lub ocenić komentujących?

Zaloguj się lub zarejestruj jako nieustraszony bojownik walczący z powagą
Najpotworniejsze ostatnio
Najnowsze artykuły

19.04

18.04

Starsze historie

Sprawdź swoją wiedzę!
Jak to drzewiej bywało