Szukaj Pokaż menu
Witaj nieznajomy(a) zaloguj się lub dołącz do nas
…NIECODZIENNIK SATYRYCZNO-PROWOKUJĄCY

Wielka księga zabaw traumatycznych XXXVI

23 833  
5   25  
Co zobaczył? Zobacz i TY!Witajcie fanatycy mocnych wrażeń. Kolejna odsłona i kolejni pretendenci do selekcji naturalnej.

Nie powtarzajmy tego! Nigdy! Osobom o niewypaczonej psychice odradzamy lekturę, pozostałych zapraszamy, im i tak jest wszystko jedno...

ZABÓJCZE KARTOFLE

Pewnego pięknego dnia, całkiem w sumie niedawno, wpadliśmy z kolegą na pomysł zbudowania często opisywanego na różnych stronach "działa na kartofle".
Działo takie składa się z lufy o średnicy ok. 3 centymetrów i dwukrotnie grubszego zbiorniczka. W zbiorniczek ładuje się mieszankę łatwopalną, a do lufy wciska kartofel, z którego powstaje "korek". W zbiorniczku znajduje się iskrownik. Przeprowadziliśmy z działem sporo testów przy użyciu gazu do zapalniczek i nie chciało działać. Pewnego pięknego dnia kolega naładował działo dezodorantem, ale z kolei iskrownik nawalił i poszliśmy do niego zlikwidować problem. Po odkręceniu lufy i delikatnym przeczyszczeniu wnętrza zbiornika (bez wietrzenia) kolega chciał sprawdzić czy jest iskra. Z miną wesołą ustawił zbiornik w odległości 10 cm od twarzy i nacisnął przycisk.
Powiem, że jak na tak niewielki zbiornik huk był niezły a i efekt całkiem piorunujący, bo kolega tłuk się po gębie chcąc ugasić żarzącą się grzywkę i brwi... Przez miesiąc chodził z połową brwi.
Dobre było to, że znaleźliśmy nareszcie paliwo do działa i postrzelaliśmy ziemniakami już używając dezodorantu...

by Anonimek

* * * * *

PALENIE ZABIJA

Kolega popadł w złe towarzystwo, polubił palenie, itp. Pewnego dnia, gdy rodziców nie było w domu, palił papierosa w ubikacji, siedząc na muszli klozetowej. Nagle usłyszał zgrzyt klucza w zamku. Przerażony, zamiast rzucać "fajkę" pod siebie, rzucił ją za siebie, trafiając w dziurę w ścianie, w której znajdowały się wszelkie liczniki i rury. Spokojny poszedł spać. Następnego dnia okazało się, że trafił petem tak, że spalił uszczelkę. Woda zaczęła kapać na bardzo drogi komputer sąsiadów, powodując jego spalenie. Rodzina kolegi musiała zapłacić za naprawę komputera, a sam kolega dostał porządne lanie.

by Anonimek

* * * * *

MRÓWKI

Wydarzyło się to gdy miałem mniej więcej 8 - 10 lat. Wraz z kuzynami spędzałem wakacje u babci na wsi. Pewnego razu urządziliśmy sobie ognisko na dużym ogrodzie trochę oddalonym od podwórka, otoczonym wierzbami. W jednej z wierzb znajdowało się mrowisko. Kierowani dziecięcą żądzą mordu małych żyjątek, postanowiliśmy trochę przypiec te mrówki. Tak więc zaczęliśmy wsadzać rozżarzone kije w otwory mrowiska. Jednak zabawa szybko na się znudziła i zajęliśmy się czymś innym. Po jakimś czasie ognisko się skończyło, wszyscy się rozeszli i poszli spać. Całe szczęście, że wujek postanowił w środku nocy wyjść do wychodka. Jakież było jego zdziwienie gdy zauważył, że na ogrodzie płonie wierzba! Szybko chwycił najbliższe wiadro i po brawurowej akcji ugasił płomienie, po czym położył się spać. Nami zajął się rano...

by Lesioslaw

* * * * *

POTOP

W ostatni piątek przed lekcjami stałem sobie z kolegami przy takim wielkim kaloryferze na ścianie. Rozmawialiśmy o czymś, a moją uwagę przykuł odkręcony zawór (albo cos w tym stylu) zwisał na kawałku sznurka. W rurze została jeszcze tylko ołowiana zaślepka. Nie myśląc pociągnąłem za nią. Jakie było moje zdziwienie, kiedy z rury wyleciała woda pod ciśnieniem z paro metrowym zasięgiem. Ja próbując ratować sytuację wziąłem zaślepkę, która została mi w ręku i próbowałem zatkać wyciek, drąc do ludu stojącego i oczywiście lejącego ze śmiechu, aby poszli po woźnego. Nikt się nie ruszył ja zrezygnowany puściłem w końcu rurę i uciekłem do parku, aby się wysuszyć. 
Efekt - zalany korytarz ja i paru kolegów i oczywiście rachunek za naprawę zaworu, który nie ja zepsułem.

by Michalun12

* * * * *

SZCZUPAK

Mając ok.8 lat bawiłem się z kumplami na huśtawce - kto efektowniej zeskoczy. Z jednej strony był piach, z drugiej murek a za nim chodnik. Oczywiście przeskoczenie murku i wylądowanie na chodniku było lepiej punktowane, to był dowód na odwagę itp. Jako mądry gówniarz wymyśliłem, że przeskoczę murek"szczupakiem". Rozbujałem się do prętów i hop! Na szczęście wrócił mi rozum i przed upadkiem na pysk zasłoniłem się ręką. 3 miesiące w gipsie, ale przynajmniej nos cały i był szpan na podwórku.

by Anonimek

* * * * *

DZIEWCZYNKI I SALETRA

Jak byłam nastolatką, to robiło się saletrę z cukrem w kapslach , podpalało się i to fajnie latało sypiąc różowe iskry. Robili to faceci my gwiazdy, byłyśmy publicznością. Strasznie się nas czepiała jedna sąsiadka, blond platyna z tapirowanym łbem, że kiedyś kogoś podpalimy itd. Pewnego razu puszczamy nasze bzyczki jak zawsze, a ta wylazła przed blok i drze się. Nie wiem jak to wyszło, przypadek, czy celowo, ale jeden taki prosto na jej tapirowany łeb spadł, jak w gniazdko zlądował. Ta się drze, iskry ze łba jej lecą, no cyrk. Nie musze chyba mówić jak nam się dostało, bo ona zawsze mówiła ze to tak się skończy.

by Anka-87 

* * * * *

WYGRAŁEM ZAKŁAD!

Otóż gdy miałem lat 12 ( a więc wiek bardzo dojrzały), w mojej Einstenowskiej makówce zrodził się pewien pomysł. Otóż była zima i nam się cholernie nudziło, więc wymyśliłem ciekawą grę. Polegała ona na tym, iż właziliśmy na altankę w naszym ogrodzie (na oko gdzieś 4 metry wysokości, a więc wieża Eiffla) i robiliśmy zakłady kto się położy najbliżej krawędzi daszku (muszę dodać, że daszek miał lekki spad). Pewnego dnia postanowiłem pobić rekordy. Otóż wyniuchałem, że pod daszkiem jest wielka kupa świeżo usypanego śniegu (przynajmniej tak się na pierwszy rzut oka wydawało). Komfortyzując się myślą, że w razie upadku będę miał miękkie lądowanie położyłem się tak, że większa część mojego ciała obcowała tylko i wyłącznie z oporem powietrza. Gdy miałem już mą radosną zabawę zakończyć mój psychopatyczny brat bliźniak (a jakże), który też był na daszku, doznał przebłysku swojej głupoty i z całej siły kopnął mnie w żebro. Po krótkim locie boleśnie sobie uświadomiłem ze moja ratownicza kupka świeżego puchu pod spodem zawierała dość dużą kupę lodu. Po dwóch tygodniach leżenia w łóżku mój braciak dowiedział się na sobie co to znaczy wyć z bólu.

by Dani3l

* * * * *

ZABAWA W CHOWANEGO

Parę lat temu bawiliśmy się na podwórku w chowanego. Jak wiadomo przy zabawie w chowanego trzeba ustalić miejsce w którym można się "zaklepać". W naszym przypadku miejscem tym stało się drzewo rosnące tuż obok górki, która później okazała się znamienna dla całej zabawy. Grało się super cały czas udawało mi się wygrywać, ale w końcu stało się coś, czego nikt się nie spodziewał. Pędząc do drzewa poślizgnąłem się na górce i z impetem przywaliłem twarzą w owe drzewo. Cała gra w chowanego zaowocowała pękniętym łukiem brwiowym oraz wszystkimi barwami lipca na twarzy.

by Konri

* * * * *

SŁAWOJKA RAZY DWA

Było to w okresie siermiężnego PRLu. Otóż na polach otaczających miasteczko (gdzie teraz wznoszą się siermiężne gierkowskie bloki mieszkalne) pewien gospodarz posiadał drewniany wychodek klasy "sławojka". Kumple mojego taty (korzystając z jego pomysłu) postanowili sprawdzić, co się stanie, gdy do tego, co jest w tym kibelku wleje się miksturę w składzie drożdże+cukier w ilościach wystarczających do wypieczenia kilkudziesięciu drożdżówek. Jak pomyśleli, tak zrobili; wlali to coś do środka, i czym prędzej uciekli.
A dzień był bardzo upalny.
Mój przyszły tata, wraz z kumplami, postanowił następnego dnia sprawdzić, co się dzieje na posesji ofiary ich eksperymentu. Już na 100 metrów dało się odczuć specyficzny, hm, zapach. Po dojściu na miejsce ich oczom ukazał się następujący widok: "sławojka" była kompletnie rozepchana "czymś" od środka, że aż deski popękały, smród był nie do wytrzymania, a gospodarz z łopatą starał się zasypać fekalia wydobywające się spod ubikacji.

* * * * *

Na tym jednak eksperymenty taty na drewnianej armaturze sanitarnej nie skończyły się. Po lekturze książeczek opisujących metody walki XIX-wiecznych rewolucjonistów mój tata i jego kumple postanowili stworzyć bombę z opóźnionym zapłonem. W tym celu wykorzystano standardowe surowce: saletrę, siarkę, cukier oraz wapno palone i wodę jako składnik opóźnionego zapalnika. Po załadowaniu tego wszystkiego do buteleczki przyszła pora na wybór celu zamachu bombowego. Oczywiście naszym dzielnym pirotechnikom znowu nasunęła się na myśl "sławojka". Wyszli więc za miasto, i wybrali obiekt "sławojki", która stała sobie spokojnie na pewnej posesji. Po odbezpieczeniu bomby i wrzuceniu do środka szybko się schowali. Oczywiście, jak to zwykle bywa, nic się nie stało przez następne kilkadziesiąt minut. Zrezygnowana ekipa udała się do siebie. Kilka godzin później syn właściciela przybiegł z sensacyjną wiadomością: ubikacja tatusia wybuchła! Po przybycie na miejsce nasi pirotechnicy stwierdzili potężny smród i odchody na suficie kibla.
Nie było by w tym nic śmiesznego, gdyby nie to, że akurat kilka minut wcześniej właściciel wychodka przymierzał się do skorzystania z niego.

by Areozol

Ty także możesz tu zabłysnąć. Opisz traumę z dzieciństwa, czy też co spsociłeś niedawno... Główna czeka na Ciebie. Klikając w ten linek pisz wszystko, co dobre!


Oglądany: 23833x | Komentarzy: 25 | Okejek: 5 osób

Dobra, dobra. Chwila. Chcesz sobie skomentować lub ocenić komentujących?

Zaloguj się lub zarejestruj jako nieustraszony bojownik walczący z powagą
Najpotworniejsze ostatnio
Najnowsze artykuły

18.04

17.04

Starsze historie

Sprawdź swoją wiedzę!
Jak to drzewiej bywało