Szukaj Pokaż menu
Witaj nieznajomy(a) zaloguj się lub dołącz do nas
…BO POWAGA ZABIJA POWOLI

Medyczne opowieści doktora Cornugona X

31 870  
12   32  
No kliknij sobie!Doktor Cornugon imprezował w ostatnią sobotę. A, że imprezka w gronie mieszanym, z lekką przewagą medyczną, to obfitowała w liczne opowiastki o latoroślach z takich rodzin, a my, za zgodą uczestników, zamieszczamy kilka:

Jedna z koleżanek:
Zdawałam na studia będąc w 6 miesiącu ciąży. Dziecko od urodzenia mieszkało z nami w akademiku. Ja - medycyna, Mąż - farmacja. Chcąc - nie chcąc dziecko uczyło się mówić na terminach medyczno-farmakologicznych. Stąd mając trzy lata widząc Dąb - zamiast Dąb dziecko krzyczało:
- Patrzcie: Quercus robur!
Przyuważył to jeden pan w autobusie i przyjacielsko zagadnął:
- Ale mądry chłopczyk, pewnie zostaniesz biologiem albo lekarzem?
Na co trzyletni smród odpowiedział:

- Na pewnio nie! Nienawidzę patofizjologii!!

* * * * *

To samo dziecko ma już 4.5 roku, w przedszkolu pierwszy dzień. Jak to dzieciaki, wszystkiego ciekawe, ganiają, zbierają z półek co się da, wydzierają się jedno na frugie i wzajemnie sobie co lepsze zabawki. Obraz Sodomy i Gomory. Panie przedszkolanki, najpewniej przyzwyczajone już do pierwszego dnia w przedszkolu w kolejnych latach przycupły w kącie i nieśmiało próbują jakiś porządek zrobić. Dziecko wychowane przy wiecznie uczących się rodzicach w ciszy i spokoju nie zdzierżyło, zrobiło sobie tubę z kartonu i jak nie wrzaśnie:

- CISZA!!! PROFESOR IDZIE!!! ROBIMY KARTKÓWKĘ Z PATOFIZJOLOGII!!!

Dzieci grzecznie usiadły, mocno wystraszone, a skrzywione medycznie dziecko rozpoczęło rozdawanie kartek… Przedszkolanki tez usiadły oniemiałe. Ciekawe czy zdały??

* * * * *

Coraz starsze i coraz bardziej skrzywione przez studia rodziców dziecko ma już lat 5.5, a dla matki dziecka jest to coraz większy stres związany z pierwszymi egzaminami "dużych" przedmiotów klinicznych. Po teście z pediatrii mama wzięła swojego synusia ze sobą by sprawdzić na tablicy ogłoszeń jak jej poszło. A że dziecko obracało się w towarzystwie wielu innych studentów medycyny, poznało już ich najgorsze obawy. I tak najbardziej obawiali się z pediatrów Profesora A., który znany był z najdziwniejszych pytań egzaminacyjnych (ja sam pamiętam jedno: "kilkuletnie dziecko leży na łące, obok pasie się koza, na co chore jest dziecko?" - nagrodą za prawidłową odpowiedź będzie tradycyjna bułka z salcesonem - nie dotyczy krakowskich studentów i absolwentów medycyny). Widząc więc tłok przed tablicą nie znoszący tłoku bobas wrzasnął:

- IDZIE PROFESOR A…

Popłoch jaki się zrobił był niesamowicie malowniczy, ze dwie osoby wywrócone zostały niemal zadeptane przez innych. Po chwili studenci zorientowali się jednak że to tylko wygłup dziecka, a zaczerwieniona i gęsto tłumacząca się matka nie wiedziała co ze sobą począć. Ale tłok się zrobił ponownie. Dziecko więc znów:

- IDZIE PROFESOR A. !!!!

Nikt nie zwrócił na to uwagi, tym większe zaskoczenie, że po chwili zza rogu faktycznie wyszedł profesor A, i kompletnie ignorując skamieniałych na odmianę studentów podszedł do dziecka pytając czemu tak się boi profesora A.? Rezolutne dziecko zaczęło szybko wymieniać jaki to straszny człowiek jest, jak ludzi gnębi, że mama nie może przez niego spać po nocach. Matka po raz pierwszy w swoim życiu modliła się gorliwie by jej progeniturze coś się stało z aparatem mowy, jakiś gwałtowny ślinotok, czy inny paraliż języka, dziecko jednak w spokoju kontynuowało całą litanię zasłyszaną od mamy i jej znajomych z akademika. Dobrotliwy uśmiech profesora coraz bardziej znikał w miarę słuchania, a zgromadzeni studenci posyłali matce dziecka spojrzenia coraz bardziej nasycone "miłością" i "serdecznością". W końcu profesor przerwał dziecku mówiąc: "Ale to ja jestem profesor A". Na co dziecko: "Eeeee, pan nie jest tak straszny jak mówiła mama. Weźmie mnie pan na lody?"
Przez następną godzinę matka modliła się by profesor nie zapytał o nazwisko dziecka. Podobno modły zostały wysłuchane….

* * * * *

Inne dziecko medyczne, wychowane w akademiku medycznym mając trzy lata poszło do przedszkola. Na pierwszych zajęciach z rysowania pada sakramentalne pytanie:
- Jakie znacie kolory?
Zgłaszający się Młody Medi odpowiada:
- Karo, Kier, Pik i Trefl…

* * * * *

Kolejne, tym razem 15 letnie dziecko mające za sobą traumatyczne dzieciństwo zapewnione przez rodziców obojga lekarzy, obracające się wśród znajomych w 90-kilku procentach z tej samej branży. Obracające się w sensie, a to impreza, a to brydż, a to popijawa (oblewanie specjalizacji, doktoratu, pierwszego udanego zabiegu itp.) przychodzi ze szkoły. Zapisane zostało do klasy z językiem wykładowym angielskim oraz poszerzonym francuskim. Wraca zgnębione do granic możliwości. Płaczące od progu. Troskliwa mama przytulając dziecko pyta co się stało. Tu następują chlipiące wyjaśnienia, wg których dziecko jest najgorsze w całej klasie, na pewno nie zostanie wymarzonym przez niego dyplomatą, francuski jest "językiem gejów i zoofilii" a one tego się nauczy, będzie najgorszy i w ogóle beznadziejny. Rozumiejąca to wszystko matka pociesza dzieciątko na wszelkie sposoby, wyliczając osiągnięcia z poprzedniej szkoły i nagrody z olimpiady anglistycznej itp. Jak to nie skutkuje to usiłuje przekonać że wiele innych zawodów jest powiązanych z dyplomacją i polityką, a na stosunkach międzynarodowych perfekcyjna znajomość angielskiego na pewno wystarczy.

Udobruchane dziecko w pewnym momencie się zapala:

- Mamo, jak się okaże że jestem kompletnym debilem to mogę iść jeszcze na medycynę, prawda? (tu zgorszone spojrzenie mamy, urażonej faktem zrównania jej z debilami) No co, patrząc na Twoich znajomych to to chyba nie są trudne studia, prawda?    


Poprzednie odcinki znajdziesz
TUTAJ


Oglądany: 31870x | Komentarzy: 32 | Okejek: 12 osób

Dobra, dobra. Chwila. Chcesz sobie skomentować lub ocenić komentujących?

Zaloguj się lub zarejestruj jako nieustraszony bojownik walczący z powagą
Najpotworniejsze ostatnio
Najnowsze artykuły

24.04

23.04

Starsze historie

Sprawdź swoją wiedzę!
Jak to drzewiej bywało