Szukaj Pokaż menu
Witaj nieznajomy(a) zaloguj się lub dołącz do nas
…NIECODZIENNIK SATYRYCZNO-PROWOKUJĄCY

Autentyki LXXVIII - O psie co lubi śpiew

31 704  
10   52  
Dziś będą porady, ale nie na temat leczenia kaca, bo jako dorosli wiecie, że najlepszym sposobem jest nie pić; zapytamy za to czy nazwa lotniska w Gdańsku im. Lecha Walesy jest aby na pewno prawidłowa, ale na początek coś co powoduje szybsze bicie serca u wielu bojowników...

ZASŁYSZANE

Tatuś mój powiedział do mnie:
- Usłyszałem dziś świetny dowcip, ale znakomity, chcesz posłuchać?
Ja - No dawaj.
- A więc było to tak... Był sobie facet, który miał fabrykę gwoździ...

by ponury_zniwiarz

* * * * *

WYWROTOWIEC

Kupe lat temu, na jednej z pierwszych lekcji języka rosyjskiego (jakoś na to wspomnienie łezka mi się w oku nie kręci, nie to, co ZPT - pozdroowka dla autora przy okazji). Pani X prowadzi lekcję, coś tam opowiada, nikt nie rozumie (bo i nie słucha, są lepsze zajęcia...). W ramach ćwiczeń kazała powtarzać zdania, wszyscy coś tam mamrotali i jakoś to szło (byle do dzwonka). Jedno ze zdań do powtórzenia szło tak: "na urokie my gawarili pa ruski".
Poprosiła jednego z chłopców, aby powtórzył. I tu nastąpiło mozolne podnoszenie się z krzesła, jakże bezszelestne i jakże długie (pamiętacie ten patent, co?). Wstał i nic, zatkało go, pani czeka... Ktoś podpowiada, kolegę odetkało znienacka i w te słowy:
- Na urlopie my grabili parówki.
Od pani dostał dwóję, od klasy brawa...

by andziai

* * * * *

TA SUKA JEST CZARNA CZY SIWA?

Tak się składa, że mam psiaka, więc siłą rzeczy udało mi się poznać wielu właścicieli czworonogów na moim osiedlu. Blok obok, mieszka sąsiad, który posiada 3 psiaki płci żeńskiej. Facet jest bardzo sympatyczny, ale jest ciut cholerykiem. Z psami wychodzi z każdym oddzielnie, bo inaczej by sobie nie poradził.
Sytuacja miał miejsce jakieś 2-3 miesiące temu.
Rozmawiam sobie wieczorkiem z sąsiadem, a On się wścieka na teściową i klnie na czym Świat stoi. W międzyczasie dołącza do nas mój kumpel ze swoim wilczurem. Sąsiad kontynuuje opowieść o wnerwiającej teściowej, mówiąc:
- "I wie pan, ta cholera robi mi burdel w domu i wszystko przestawia"
Na co mój kumpel stojąc z boku, myśląc że chodzi o psa, zagaił:
- "Mówi pan o tej czarnej suce?"
A Sąsiad na to:
- "Nie, panie, ona już siwa jest cholera"
Kolega zrobił wielkie oczy, bo pies nadal był czarny.
A ja sprostowałem:
- "Pan sąsiad mówił o teściowej"

by pegassus

* * * * *

TEST APARATU

5 - letnia siostra mojego kolegi, Agatka, na jednej z rodzinnych imprez spostrzegła, że jej kuzynka (nazwijmy ją Natalka) ma jakieś metalowe urządzonko na zębach. Z relacji kolegi dialog między dziewczynkami wyglądał tak (A - Agatka, N - Natalka):
A: - A co ty masz na zębach?
N: - Aparat...
A: - Tiaaa... To weź mi zrób zdjęcie...

by casia_o

* * * * *

W DOMU TEŻ TRZEBA W BERECIE!

Mieszkam w starym budownictwie. Mam sąsiadkę z dołu. Moherowy beret. Po 22.00 ciągle się drze i awanturuje, żeby cisza była. Od kilku dni wali czymś w sufit.
A dziś sufit walnął ją.
Odpadło tak z 80% tynku z sufitu.

by eskie

* * * * *

TYM RAZEM SIĘ UDAŁO

Moja żona rozbiła szybę w drzwiach i poharatała sobie rękę.
Zabrałem ją na pogotowie, gdzie przemyli rany, dali jakiś zastrzyk i założyli szew.
Po wszystkim pytam lekarza:
- I co, uszła z życiem?
Lekarz z kamienną twarzą:
- Tak, tym razem jej się udało, mimo naszych wysiłków.

by realgnostic

* * * * *

DUMA NASZA NARODOWA

Wczoraj wieczorkiem pykałem sobie w multiplayera Half Life 2. Udało mi się wejść na jakiś serwerek na którym grało tylko dwóch gości. Okazało się że to polski serwer. Zalogowałem się jakoś z angielska. Kolesie mieli typowe polskie ksywy... nazwijmy ich SIWY i BRUTAL.
SIWY i BRUTAL najwyraźniej byli w czasie konwersacji (tzn. nie pogrywali tylko gadali przez "Y"). Jak zauważyli że się podpiąłem rzucili standardowe zapytania:
Y: - Wherya from?
Przedstawiłem się że niby jakiś Max z Kalifornii. Goście zadeklarowali że mi "kick ass" i zaczęła się jatka. Po paru minutach stwierdziłem że to kurna nie jest deathmatch tylko coperative bo najwyraźniej obydwaj polowali na mnie, po to żeby sobie statystyki podnosić. Po jakimś czasie kiedy nieźle już dostawałem w tylną część ciała goście się rozbisurmanili i zaczęli chatować po polsku dając sobie wzajemnie instrukcje gdzie są i gdzie ja mogę być. Dogadali się że będą razem czekać na mnie na wiacie i zdejmować mnie z góry rpg-ami. Specjalnie dałem im się podpuścić i ze dwa razy dałem się zdjąć. A potem sytuacja się odwróciła i goście zaczęli padać jak muchy bo ja cały czas wiedziałem gdzie ich się spodziewać. Jak już nieźle ich złoiłem goście zaczęli puszczać teksty:
Y: - lol, respect, mastah
itp. bałwochwalczo-lizusowskie pozdrowienia...
No to pomyślałem że ja się zabawię ich kosztem i się pytam:
JA: - Wherya from guyz?
ONI: - Poland
JA: - Poland? Never heard... where is it?? Asia? Afrika?
ONI: - In Europe!!!!
JA: - In Europe??? Where??? You mean Holland?
ONI: - POLAND!!! Eastern Europe!!! Lech Wałęsa!!!
JA: - Jaki Wałęsa debile??? MAŁYSZ!!! TYLKO MAŁYSZ!!!!!

Rozeszliśmy się w pokoju a kolesie obiecali że na drugi raz lepiej się upewnić czy nie grają z ziomalem...

by Misiek666

* * * * *

KOBIETY NIE LUBIĄ CZAJĄCYCH SIĘ!

Delegację wczoraj miałem. Ze stolycy do Pyrlandii i z powrotem. 700km w zawiejach, zamieciach, marznących mżawkach i gołoledziach. Jechałem z koleżanką z pracy.
Po jakichś 5oo km wymiękłem, a że warunki się nieco poprawiły (odśnieżyli, posolili itp.), to oddałem kierownicę rzeczonej koleżance (lepiej jechać 60km na godzinę niż ze zmęczenia wyjechać TIRowi z czółka).
I tak ta koleżanka jedzie, za nami się od dłuższego czasu coś czai do wyprzedzania (a oboje mieliśmy w pamięci, że jak dwie godziny temu wysiadaliśmy z samochodu, to na lodzie kozaka można było odtańczyć). Więc jedzie wolno, bo rzeczone 60.  A gość się za nami czai i czai, czajnik jeden. W końcu nie wytrzymała i rzuciła:
- No bierzesz mnie wreszcie czy nie? Tylko się z tyłu czaisz!
Uduszenie rotfla albo oskarżenie o molestowanie - wybór należy do Ciebie....

by Peppone

* * * * *

STOSUNEK

Przychodzi do mnie moja przyjaciela, co to kadrami zarządza i od samych drzwi pytam co jest? A on upłakany ze śmiechu pokazuje mi kwestionariusz osobowy nowego pracownika. Czytam. W punkcie "stosunek do służby wojskowej" widnieje: ODBYTY

by skladak

* * * * *

PLAMA CO DALEKO NIE MIAŁA

O godzinie 09:00 zwyczajowo postanowiliśmy z Tomaszkiem chlapnąć sobie po kawce. Standardowa metoda losowania metodą orzeł/reszka wyłoniła loozera czyli mnie. Loozer miał udać się do Cipomatu (tak go pieszczotliwie nazywamy bo kawę Tchibo serwuje). Udałem się. Wybrałem 2 x Espresso z mlekiem + do każdej trzy "światełka" cukru. O ile droga z mojego pokoju do kuchni była łatwa o tyle powrót z dwoma kawami w rękach nastręczał pewne trudności. Pomiędzy moim pokojem a firmową kuchnią w której stał Cipomat znajdowały się bowiem dwie pary drzwi, przez które przejść można było jedynie z użyciem identyfikatora zbliżeniowego, który to był wisiał mi na szyi na mojej firmowej
smyczy. Miałem już opanowaną technikę. Jedną kawę stawiałem pod drzwiami, potem sięgałem ręką po kartę, przesuwałem nad czujnikiem, kiedy czujnik zapiszczał i zrobił się zielony tą samą ręką szybko otwierałem (uchylałem) drzwi, wstawiałem pomiędzy nie nogę, podnosiłem kawę, nogą otwierałem drzwi i dawałem nura do środka. Prawda że nieskomplikowane?

Pierwsze drzwi sforsowałem bez problemów tak jak w opisie. Zanim sforsowałem drugie moje przeczucie mówiło mi, że coś się wydarzy. Tak jak poprzednio postawiłem kawę pod drzwiami, sięgnąłem po kartę i.... w tym momencie czujnik zapikał... zdążyłem tylko krzyknąć: - STÓJ!!!... a Tomaszek już stał... w otwartych drzwiach... Siusiu się chłopaczynie zachciało. Popchnięte z impetem drzwi uderzyły w stojący na podłodze kubeczek. Ten z ołowiu nie był, toteż zgodnie z prawem fizyki, iż akcja niesie za sobą reakcję wyfajdolił był się na wykładzinę. Znajdująca się w kubeczku kawa również zgodnie z prawem fizyki zwanym grawitacją nie zamierzała dłużej przebywać w zamkniętym środowisku, toteż uformowała śliczną-artystyczną brązowo-sraczkowatą, ohydną plamę, która w sposób wyraźny odcinała się kolorystycznie na tle jasnej wykładziny.
Tomaszek zamarł. W krótkich żołnierskich słowach poinformowałem go, że to co znalazło się z jego winy na podłodze to właśnie była JEGO kawa. Tomaszek oklapł jak balon, spuścił nos na kwintę i pogalopował do kibelka. A ja podreptałem do swojego biurka, upiłem łyk kawy i wykonałem telefon do naszej sekretarki co by przysłała "ekipę czyszczącą". Po chwili Tomaszek powrócił i z zazdrością patrzył jak chłeptam swoją kawę. I w zasadzie tutaj cała historia mogłaby się zakończyć, ale wtedy powiedzielibyście "co ten Misiek pieprzy, to ma być śmieszne?? A gdzie puenta.. a gdzie komizm sytuacji? Na dodatek co ma być śmiesznego w tym, iż młody człowiek na skutek własnej pomyłki pozbawił się porannej dawki kofeiny. To okrutne a nie śmieszne!!!”.

I zgodziłbym się z Wami moi drodzy gdyby nie fakt że od kilku minut moi współpracownicy mają problemy z utrzymaniem równowagi, problemy z oddychaniem, a jeden to nawet dostał ostrego kaszlu połączonego z efektem tak zwanych "oczu karpia".
Dobra.. nie przeciągam
Otóż parę minut później zanim jeszcze ekipa czyszcząca się pojawiła drzwi się otworzyły i stanęła w nich koleżanka z naszego zespołu. Jej olbrzymie, niebieskie, sarnie oczęta wyrażały wielkie zdumienie. Swoim niewinnym, słodkim, dziewczęcym głosikiem zapytała:
- O jej! A co tu się stało?? Widzieliście tą plamę pod drzwiami? Ale plama! A z czego ta plama???
Na jej słowa Tomaszek poderwał się jak sprężyna ze swego stanowiska. Płonącym z nienawiści wzrokiem spojrzał w jej stronę a potem głosem przepełnionym żalem wychrypiał:
- QRWAAAAAAAAA... Z BIEDRONKI!!!!!!!!!

by Misiek666

* * * * *

OSTATECZNA ROZGRYWKA

Robiłem dziś rano badanie, w wyniku którego jak żywe przed oczami stanęło mi zdarzenie sprzed 10 lat, z czasów mojej praktyki studenckiej. Jeśli już ktoś je przytoczył to przybijecie mi gwoździa do trumny. W Krakowie na chirurgii (nie powiem której) przyjmował wtedy doktor który wyznawał dwie zasady: po pierwsze dzień trzeba miło rozpocząć bo potem jest chu...wo (więc setka po przyjściu do pracy to jest to) a drugie że w ZUS-ie siedzą same kretyny.
Męczył go jeden pacjent który po raz czwarty już przyszedł celem wydania KOLEJNEGO zaświadczenia dla ZUS’u z powodu utraty w wypadku tramwajowym obu nóg. Problem w tym że urzędnicy z ZUS uwzięli się albo na pacjenta, albo na chirurga, bo z uporem maniaka przyznawali rentę CZASOWĄ za każdym razem. Gdy pacjent więc ten czwarty raz pojawił się z drukiem na kolejną rentę czasową chirurg spienił się mocno, a jako że być co tylko po wyznaniu swojej pierwszej zasady napisał na druku przywalając do tego wszelkie urzędowe pieczątki orzecznika:

UJEBA.. MU OBIE NOGI I JUŻ MU KUR... NIE ODROSNĄ!!!

Facet tydzień później przyszedł z flaszką bo dostał wreszcie rentę stałą.

by Cornugon

* * * * *

DO TEJ PANI NIE IDZIEMY NA KOLACJĘ!

Złapała nam się mała myszka w pułapkę. Poprosiłam mężczyzn w domu, żeby się nią zajęli. (wcale się nie boję, tylko czasu nie miałam).
Patrzę jak sprzątają, a Junior mówi do mego "kolegi":
- Uważaj na mamę. Z nią zawsze tak - najpierw daje dobrze pojeść, a potem... (tu wskazał wymownie na pułapkę).

by Inga

* * * * *

KULTURA OBOWIĄZUJE

Jedziemy ze znajomymi do kumpla, który mieszka w lesie. Nagle z jednej z leśnych „autostrad” wyjeżdża wprost na nas samochód. Kumpel ledwo wyhamował, otwiera szybę i krzyczy:
- Ty chuju! [...] co ty [...]
Ja widzę, że za kółkiem agresora siedzi kobieta, więc delikatnie zwracam uwagę kumplowi, że ciut niestosownie się odezwał. Kumpel patrzy ma mnie pełnymi gniewu oczyma, a jako że dobrze wychowany został poprawia się krzycząc przez okno:
- Proszę chuja [...] co ty [...]

by wieniedikt

* * * * *

PIES, KTÓRY KOCHA ŚPIEW

Na feriach w miłym pensjonacie postanowiliśmy zrobić sobie konkurs różnych piosneczek ludowych i nie tylko. Z lekka porażona herbatą z prądem postanowiłam i ja zaśpiewać. zanim siłą zabrali mi mikrofon zdążyłam 3 razy na ludowo polecieć. Brawom nie było końca ale na drugi dzień spotykam gospodarza domu i ten mówi do mnie:
- Ślicny głos macie, słychać wos było wsędzię.
Ja z pąsem na twarzy i z myślą dziką może stanąć w szranki "Szansy na sukces" mówię:
- Dziękuję bardzo.
Na co milusiński baca mówi:
- Aż nom się pies z łańcucha urwoł i jesce nie wrócił, tak mu się podobało.

by Inga



A teraz Ty masz szansę podzielić się z pozostałymi czytelnikami przeżytą zabawną historią. Wystarczy, że wejdziesz na nasze forum "Kawałki mięsne" opiszesz wszystko, zaznaczając przy wątku taki znaczek: , a być może za tydzień rozbawisz tysiące czytelników kolejnych autentyków!


Oglądany: 31704x | Komentarzy: 52 | Okejek: 10 osób

Dobra, dobra. Chwila. Chcesz sobie skomentować lub ocenić komentujących?

Zaloguj się lub zarejestruj jako nieustraszony bojownik walczący z powagą
Najpotworniejsze ostatnio
Najnowsze artykuły

25.04

24.04

Starsze historie

Sprawdź swoją wiedzę!
Jak to drzewiej bywało