Szukaj Pokaż menu
Witaj nieznajomy(a) zaloguj się lub dołącz do nas
…BO POWAGA ZABIJA POWOLI

Mój najwierniejszy przyjaciel – borderline. Czyli jak nie wyrabiam na zakręcie

56 975  
171   117  
Oddech komornika na karku, epizody kleptomanii, zdrady i rozpasanie seksualne - to tylko kilka z niewielu dramacików, z którymi codziennie się zmagam i próbuję pokochać mój borderline.


Kieszonkowiec

Jestem tym typem dziecka, o które rodzice martwią się bardziej i wstydzą się bardziej. Już w przedszkolu byłam weirdo, zawsze na uboczu, w hermetycznym świecie moich wyimaginowanych antybohaterów. Nigdy nie byłam w stanie w stu procentach wejść w świat rówieśników, być może już wtedy doświadczałam depersonalizacji (sytuacja, w której doświadczamy wychodzenia poza własne ciało, żyjemy jakby we śnie, myślimy, że nasza egzystencja jest filmem, w którym gramy). To wszystko było tylko w mojej głowie, dopóki rodzice nie odkryli mojej pierwszej kradzieży. Znaleźli lakier do paznokci, który zajumałam ciotce. Sama nie wiem czemu to zrobiłam, w domu niczego mi nie brakowało, jeśli idzie o kwestie materialne, wystarczyło poprosić.

Takie sytuacje zdarzały się kilkanaście razy, starzy kompletnie nie wiedzieli co z tym zrobić, bali się, że mają złodzieja w domu. Dostawałam szlabany na wszystko co możliwe, które nie pomogły mi właściwie w niczym. Problem przycichał, by wracać ze zdwojoną siłą. Najbardziej wstydzę się okradania swoich bliskich, którzy są w tym borderowym kręgu razem z tobą, chcą pomóc i sami dostają rykoszetem moich występków. Wyobraź sobie sytuację, kiedy masz dwadzieścia cztery lata i ciągle nie potrafisz zrozumieć, czemu to sobie robisz, dlaczego prowokujesz takie sytuacje. Bardzo siebie za to nienawidzę.

Money, money, money

Hajs nigdy nie był dla mnie prostym tematem, zawsze mi go brakowało, zawsze pozbywałam się go z portfela, jak tylko szybko mogłam. Na studiach, które rzucałam kilkakrotnie i wracałam jak pieprzony bumerang, dostawałam alimenty od ojca. Całą sumę przewalałam na ubrania, narkotyki, alkohol i nie zostawało mi właściwie nic na rzeczy istotne. Po paru burzliwych miesiącach moje długi zaczęły się piętrzyć, najpierw te zaciągnięte u znajomych, potem wisiałam hajs właścicielom mieszkań, operatorom platform internetowych, bibliotekom i bankom.

Razem uzbierało się około dziesięciu tysięcy. Jak na dwudziestokilkulatkę bez pracy, perspektyw i z rozwalonym do części pierwszych kręgosłupem moralnym – było to jak potężny kopniak na twarz. Awiza komornicze zaczęły spływać niczym listy do młodego Pottera. Rodzice zabrali mnie na domowy odwyk, spłacili moje należności, a ja myślałam, że najgorsze mam za sobą. Za rogiem czekał mój najwierniejszy przyjaciel – border. Dopiero się rozkręcał i zaciskał pazury na mojej gardzie.

Katharsis

Przez ogromną ilość wchłoniętych przeze mnie używek, moja pamięć straciła umiejętność chronologii wydarzeń. Mam w głowie porozrzucane klisze z twarzami, taki zlepek momentów, dni, emocji, bo tylko poprzez odczucia mogę skatalogować jakoś przebieg buńczucznej młodości. Najgorszym wspomnieniem i jednocześnie najmocniejszą pobudką z chujozy był sylwester 2014. Przed wyjściem z domu wypiłam dwa ruskie szampany, zgarnęłam najlepszą kumpelę od nałogów i ruszyłyśmy niczym głodne zwierzęta ku paszczy pijanej mordy miasta.

I wtedy trzask, jak klaps filmowy, budzę się w jakimś obcym mieszkaniu, z obcym facetem i powracająca pamięcią, która odkryła przede mną najgorsze karty – jednej nocy przespałam się z dwoma facetami, nie razem, oddzielnie. Poziom zeszmacenia osiągnął maximum. Przypomniały mi się niezliczone kieliszki, jointy i kreski, które tak ochoczo w siebie władowałam. Wróciłam do domu, weszłam pod prysznic i pozwoliłam wodzie lecieć jeszcze przez godzinę, licząc na katharsis. Jeszcze wtedy myślałam, że po prostu na niczym mi nie zależy, nie lubię siebie, więc autodestrukcja jako pomysł na przyszłość. Od kilku miesięcy wiem, że to borderline, którego krwiożercza paszcza połknęła mnie wtedy w całości.


Nienawidzę cię, nie zostawiaj mnie!

Długo nie mogłam i nadal nie potrafię zaakceptować swojej cielesności i seksualności. Na studiach miałam przelotne znajomości, raczej w stylu: alkohol, kto się nawinie, ten mnie przytuli, potem niezręczny poranek i never see you again. Po paru latach zaczęłam spotykać się z K., który wydawał się być idealnym plasterkiem na moje zajechane serduszko. Wszystko było okej do czasu, kiedy w pracy nie zafascynował mnie kolega. To wtedy pierwszy raz zdradziłam.

Czy miałam wyrzuty sumienia? Tylko przez chwilę. Myślałam, że to jednorazowa akcja, wypadek przy pracy, dosłownie. Po paru miesiącach znowu, tym razem dawna miłość skłoniła mnie do skubania trawy z innego ogródka. Rozstawałam się z K. i wracałam do niego kilka razy. Nienawidziłam i jednocześnie błagałam, żeby mnie nie zostawiał, borderline'owcy panicznie boją się odrzucenia.

Bukowski przybiłby mi pionę

Całkiem niedawno mój psychiatra zdiagnozował u mnie tę bestyjkę – bordera. Wtedy wszystko stało się jasne i jednocześnie jeszcze trudniejsze, kiedy słyszysz, że możesz tylko złagodzić objawy, to jak wyrok na twoją duszę, cyrograf z diabłem. Zastanawiasz się, czy na początku każdej znajomości powinnaś mówić o BPD, a może raczej zacząć rozkręcać markę odzieżową, której motywem przewodnim będzie twoje rozjechane wnętrze? Paradoksalnie te zaburzenia dostarczają mi wiele inspiracji twórczych, skrajne stany emocjonalne, odmienność, niecne czyny, czyżbym była Bukowskim w spódnicy?

Gdzie widzisz siebie za 10 lat?

Dzisiaj mam na koncie kolejną zdradę, brak pracy, z poprzedniej uciekłam z dnia na dzień (tuż przed awansem), bojąc się ludzi, parszywych spojrzeń i samej siebie. Ciągle palę za sobą mosty, szukając pocieszenia w antydepresantach, weekendach w domu, z kołdrą, książkami i żarciem. Tak, obżeram się kompulsywnie, nieustannie oscyluję wokół rozmiaru 36 i 38.

Tkwię w swoim własnym bagnie i chorobliwie zazdroszczę znajomym na Instagramie ich idealnego życia, chociaż wiem, że to wizja, pragnienia onlajnowego onanisty, a nie real life. Nie mam żadnej gwarancji, że to się magicznie zmieni jednego dnia. Jednak gdzieś w środku tej pustki trzymam sama za siebie kciuki.
53

Oglądany: 56975x | Komentarzy: 117 | Okejek: 171 osób

Dobra, dobra. Chwila. Chcesz sobie skomentować lub ocenić komentujących?

Zaloguj się lub zarejestruj jako nieustraszony bojownik walczący z powagą
Najpotworniejsze ostatnio
Najnowsze artykuły

25.04

24.04

Starsze historie

Sprawdź swoją wiedzę!
Jak to drzewiej bywało