Szukaj Pokaż menu
Witaj nieznajomy(a) zaloguj się lub dołącz do nas
…BO POWAGA ZABIJA POWOLI

Życie z chorobą psychiczną – S jak Szpital, część I

64 792  
470   97  
Jako że od wielu lat zmagałem się z chorobą afektywną dwubiegunową, po którejś z rzędu wizycie u lokalnego psychiatry usłyszałem w końcu to pytanie:

- Proszę pana, a może szpital?

Gdzie ja szpital, dom wariatów, czubkolandia, toć ja mam na życie plany, fajną dziewczynę, zaczynam być gwiazdeczką literatury. Ja i szpital? Przecież nawet przez ostatnie miesiące nie miałem jakichś strasznych myśli samobójczych.

- Nie, chyba jednak podziękuję... - wypaliłem od razu, w głowie pojawiła mi się gonitwa myśli totalna i maksymalna. Widziałem w niej sanitariuszy wkładających mnie w kaftan bezpieczeństwa, widziałem stare mury i kraty w oknach. Brrrr. To nie dla mnie.

Parę miesięcy później. Jest sobie kwiecień, przyroda rodzi się do życia. Jest 23 kwietnia. Czwartek. 2015 rok. Światowy Dzień Książki, a ja przecież lubię książki. Śliczna pogoda. Mam na sobie marynarkę. Jest 23 kwietnia godzina 8:30 rano. Od pierwszego kwietnia spałem w sumie 21 godzin. Niecała godzina na dzień. Jest 23 kwietnia 8:31, nie robiłem nic. Ściana, piłeczka, sufit, piłeczka. Idę do przychodni po skierowanie i jadę (sam) na izbę przyjęć w Klinice Psychiatrii w pewnym wojewódzkim mieście.

Na izbie przyjęć bardzo miły lekarz dość szybko kuma, że jest ze mną niezbyt halo i zaczyna wypisywać razem z wywiadem symultanicznie kartę przyjęcia. Poprawiam kołnierzyk koszuli i patrzę na swoją torbę, w której mam spakowane ubrania i parę książek. Jest 12:38. Dostaje SMS od ówczesnej dziewczyny gdzie jestem, bo byłem z nią umówiony. Sprawdzam w torbie, czy mam spakowane papierosy. Bardzo miła pielęgniarka prosi, bym poszedł za nią. Pierwszy domofon, ukrywany pod ręką kod wstukany bardzo sprawnie. Drugi domofon. To samo. Pokój pań pielęgniarek, który przez następne (spoiler alert) 3 tygodnie będę odwiedzał bardzo często. Miłe panie pobierają mi krew, sprawdzają, czy źrenice reagują prawidłowo i każą iść po piżamę. Tu pierwszy dziwny fakt, przez pierwsze dni w szpitalu psychiatrycznym średnio możesz korzystać ze swoich ciuchów. Panie zaprowadzają mnie do mojego pokoju i tu pierwsze zaskoczenie – jest w cholerę duży, ma klamki, przy łóżkach (przez pierwszy tydzień normalnych tapczanach) nie ma pasów. Normalnie turnus wypoczynkowy. Szybko przedstawiam się moim współlokatorom, reakcja ogólnie rzecz biorąc średnia, i czekam na kolację. W międzyczasie przychodzi pani doktor prowadząca i bierze mnie do siebie na szybką rozmowę. Podaję na co i jak się leczyłem, jakie leki brałem. Pielęgniarki biorą mnie na obchód po oddziale, wiem, gdzie jest stół do ping-ponga, gdzie telewizor, a gdzie jest palarnia (w jadalni oczywiście, przecież wędzone (he, he) smakuje lepiej). Tu krótkie wytłumaczenie - jak to, palarnia w szpitalu? Tak. Odbierz choremu psychicznie prawo do palenia, to zwariuje jeszcze bardziej.

Kolację przywozi firma cateringowa i tu miła niespodzianka – ani trochę nie wygląda to jak typowe szpitalne jedzenie, jest naprawdę spoko (nie mówiąc o tym, że można szamać też swoje żarcie, z zamawianiem pizzy włącznie).

Pierwsza wizyta na rozdawaniu leków, dostaję 3 rodzaje tabletek (stabilizator nastroju, antydepresant i nasenną w dawce 15 mg). Mam nadzieję, że w końcu uda mi się zasnąć. Przedstawiają mi się moi interlokutorzy, nazwijmy ich A i B.

A: Słuchaj, ziomeczku, ja tak naprawdę nie jestem chory, ale muszę udawać, czaisz, udawać, bo wtedy mi zrobią przerwę w odbywaniu kary, czaisz, wklepią mi w papiery, że jestem jebnięnty i wtedy se bendem mógł pożyć na wolce jak ptaszek. Co? Za co siedziałem? Wisz, rozboje, pobicia, takie ten... A skąd w ogóle jesteś?

Ja: Z I... - odpowiadam, mając nadzieję, że…

A: Ja też z I..., czaisz? Sznasz mosze tego i tego? (to nie była odpowiedź, o której marzyłem)

Ja: Znam, to spoko, pogadamy na spacerku za kilka dni.

Ufff… Czuję że z ziomkiem nie będzie najciekawiej. Pal licho, że kryminalista, ale raczej ten z gatunku dumnych.

Tymczasem odzywa się B.

B. Wciągnąłeś kiedyś grama ścierwa naraz?

Ja: Nie.

B: To nie wiesz nic o ćpaniu.

I wychodzi, wychodzi i zagląda do wszystkich pokoi po kolei.

Cisza nocna, odpalam sobie dwójkę na radiu w telefonie i kolejną noc z rzędu marzę o choćby chwili snu. Nie nadchodzi. Około 2 przechodzą pielęgniarki i pytają, czemu nie śpię. Mówię, że nie mogę. Idę napić się herbaty do jadalniopalarni, widzę, że krzesła są niesymetrycznie ułożone – ustawiam. Ustawiam do 4 i w końcu panuje tam względny porządek. Firanki też nie są równe. Około 4:12 przychodzą pielęgniarki i proponują mi coś na zaśnięcie. Biorę i nie śpię. Biorę i czuję się coraz słabiej.

Rano śniadanie, leki, papieros, kawa i pierwsze rozmowy z kolegami z pokoju. Nie będę przytaczał wszystkiego, powiem tak – pierwszy pan dość dobrze się przedstawił, faktycznie był małym kryminalistą z mojego miasta – do tego rzeczywiście chorującym na depresję, ale koleś od amfetaminy to ciekawsza jazda. Okazało się, że chorował na schizofrenię z rozszczepieniem osobowości, w związku z czym raz był swoim dilerem, a raz swoim klientem i wisiał sobie samemu mnóstwo hajsu. Wiem, że to brzmi dziwnie, ale osobowość dilera była pewna, że trafił do psychiatryka tylko po to, by dorwać tego gnoja, co mu wisi pinionc, stąd to szukanie po pokojach. Pana A. dość szybko zastąpił Pan C. - alkoholik z gatunku tych, o których tylko słyszeliście wcześniej. Dość powiedzieć, że zapytany o to ile wypił przed trafieniem tutaj, odpowiedział krótkim i dźwięcznym słowem.
- Wiadro.
- Co?
- Wiadro.
Myślę, że chce mi zapyskować, a przecież jestem tu całe 3 dni dłużej…
- Wiadro wódki wypiłem w weekend, znaczy ten, 10 litrów.
Kolegom z pokoju po czasie zadedykowałem taki tekścik

Pokój 9.

Siedzimy we trzech. Każdy ma problem z życiem i piciem
Niekoniecznie na kreskę, ale koniecznie aż do porzygania
Do wypuszczenia kolorowych demonów
Tutaj nie można wyjść. Drzwi chronione są czterocyfrowymi kodami
Które pielęgniarki wystukują dyskretnie. We śnie przychodzi do nas
Siostra butelka, pełna substancji tego, co nazywaliśmy przetrwaniem
Wszystkie problemy tego świata mogą być rozwiązane choćby
Jednym łykiem. Ten sen jest niespokojny. Śnimy we trzech
Po przebudzeniu świat na trzeźwo okazuje się być do przyjęcia

CDN – bardzo niedługo, w sensie już się pisze. Każdy będzie podsumowany jednym z wierszy szpitalnych.

Spodobało się? Czytaj też
alfabet wariata
9

Oglądany: 64792x | Komentarzy: 97 | Okejek: 470 osób

Dobra, dobra. Chwila. Chcesz sobie skomentować lub ocenić komentujących?

Zaloguj się lub zarejestruj jako nieustraszony bojownik walczący z powagą
Najpotworniejsze ostatnio
Najnowsze artykuły

16.04

15.04

Starsze historie

Sprawdź swoją wiedzę!
Jak to drzewiej bywało