Szukaj Pokaż menu
Witaj nieznajomy(a) zaloguj się lub dołącz do nas
…BO POWAGA ZABIJA POWOLI

Armia, której nie było - czyli jak alianci zrobili Niemców w bambuko

59 964  
313   26  
Na wojnie wszelkie sztuczki są dozwolone, a jeśli można przy tym utrzeć nosa przeciwnikowi, tym lepiej. Wiedzieli o tym dobrze Brytyjczycy, którzy lubowali się w oszukiwaniu Niemców. Do tego stopnia, że postraszyli ich w pewnym momencie armią, która nie istniała.

#1. O jeden policzek za dużo


Generał porucznik George S. Patton, dowódca amerykańskiej 7 Armii, która właśnie kończyła zdobywanie Sycylii, nie miał dobrego dnia. Zamiast kopać tyłki Niemcom, co uwielbiał, miał wizytować szpital polowy na tyłach. No cóż, był generałem, a do obowiązków generała należało też wizytowanie wypełnionych po brzegi dekownikami szpitali.



Szeregowy Charles H. Kuhl z 26. Pułku Piechoty z 1. Amerykańskiej Dywizji Piechoty również nie miał dobrego dnia. Przebywał w szpitalu od 2 sierpnia. Zdiagnozowano przemęczenie i został poddany dokładniejszym badaniom lekarskim. Lekarz po przebadaniu Kuhla zapisał w karcie medycznej, że „pacjent odczuwa niepokój i cierpi na nerwicę okopową”.

Tak oto tych dwóch żołnierzy spotkało się w szpitalnym namiocie gdzieś na spękanej od słońca sycylijskiej ziemi. Patton podszedł do szeregowego Kuhla, który nie miał oznak fizycznych ran. Zapytał go, gdzie został ranny. Ten wzruszył ramionami i odpowiedział: „Mam nerwicę i nie mogę już tego znieść”. Pattonowi nie trzeba było dwa razy powtarzać. Zdenerwowany ściągnął rękawice i dwukrotnie spoliczkował Kuhla, a następnie chwycił go za kołnierz i wywalił z namiotu. Po wyrzuceniu krzyknął do żołnierza: „Nie dyskutuj ze mną, sk...synie!”. Patton powiedział, że odeśle go na front, dodając: „Słyszysz mnie, cholerny mięczaku? Wracasz na front!”.

To nie był jedyny tego rodzaju incydent w bogatej w kontrowersje karierze generała porucznika. Kilka dni później spoliczkował szeregowego Paula G. Benneta z 17. Pułku Artylerii Polowej z 1. Amerykańskiej Dywizji Piechoty. I to był o jeden policzek za dużo. Sprawa trafiła do naczelnego dowódcy wojsk amerykańskich Dwighta Eisenhowera, a ten pozbawił krewkiego generała dowództwa nad 7. armią i jakiś czas później powierzył mu kierowanie FUSAG (1 Grupa Armii). Najdziwniejszej armii świata.

#2. Operacja Fortitude South, czyli zabawa w kotka i myszkę.

1 Grupa Armii, której sztab rozlokowano w Dover, miała tylko jedno zadanie. Mianowicie miała przekonać Hitlera, że spodziewana wielka aliancka inwazja na francuskie wybrzeże odbędzie się w rejonie Pas-de-Calais. Alianci uwielbiali blefować w czasie II wojny światowej (polecam artykuł Coldseeda o dość nieświeżym żołnierzu), teraz jednak przygotowywali coś naprawdę wielkiego. Tym czymś była operacja Fortitude, a główną rolę w niej miała odegrać właśnie 1 Grupa Armii, dowodzona przez Pattona.

Problem w tym, że 1 Grupa Armii właściwie... nie istniała.

Jak zatem przekonać Niemców, że pod Dover stacjonuje uzbrojona po zęby i dysząca żądzą krwi aliancka armia? Trzeba było tę armię stworzyć. I to dosłownie. Zbudowano fałszywe lotniska, na których postawiono makiety samolotów.


Powstały całe obozy wojskowe zapełnione nadmuchanymi, gumowymi modelami czołgów.




Ponadto plan miało uwiarygodnić 250 fałszywych barek desantowych.


Wyprodukowano także dziesiątki fałszywych ciężarówek polowych, dział i innych wojskowych zabawek.




Ślady gąsienic czołgów i opon samochodów ciężarowych wiodły w głąb lasów, co miałoby sugerować, że ukryto tam znaczne ilości wojsk. Utworzono grupę radiostacji, które „porozumiewały” się wzajemnie nadając komunikaty o treści, jakich można się spodziewać w czasie formowania dużej grupy armii. Z dziennikarzami i dyplomatami państw neutralnych spotykali się „przypadkowo” oficerowie noszący na ramionach naszywki nieistniejących jednostek (np. 2 Brytyjska Dywizja Powietrznodesantowa). Lokalne gazety donosiły o zaniepokojeniu mieszkańców „znacznym nagromadzeniem zagranicznych żołnierzy”.

Jakby tego było mało, podczas samego dnia D zrzucono w okolicach Pas-de-Calais ok. 500 płóciennych lalek udających spadochroniarzy. Lalki te miały wmontowane petardy wybuchające tuż przed wylądowaniem, co tworzyło w Niemcach przekonanie, że znajdują się właśnie pod ciężkim ogniem nieprzyjaciela.


A jaka była rola generała Pattona? No cóż, musiał być sobą. I jeździć, pokazywać się, wizytować. Musiał być widoczny. Niemcy, którym niedawno skopał tyłki na Sycylii, nie mieli wątpliwości, że tak znakomity dowódca musi szykować coś mocnego. I w sumie wiele się nie pomylili.

#3. Podsumowanie

Fortitude była nie tylko największym blefem aliantów podczas II wojny światowej, ale i najbardziej udanym. Sztab niemiecki połknął przynętę i do końca wierzył, że prawdziwe lądowanie nastąpi w Pas-de-Calais. Nawet po lądowaniu w Normandii Niemcy przez kilka tygodni trzymali silne rezerwy w rejonie Pas-de-Calais, tkwiąc w przekonaniu, że lądowanie w Normandii to właśnie blef.

No cóż, blefować to trzeba umieć.

1

Oglądany: 59964x | Komentarzy: 26 | Okejek: 313 osób

Dobra, dobra. Chwila. Chcesz sobie skomentować lub ocenić komentujących?

Zaloguj się lub zarejestruj jako nieustraszony bojownik walczący z powagą
Najpotworniejsze ostatnio
Najnowsze artykuły

19.04

18.04

Starsze historie

Sprawdź swoją wiedzę!
Jak to drzewiej bywało