Szukaj Pokaż menu
Witaj nieznajomy(a) zaloguj się lub dołącz do nas
…BO POWAGA ZABIJA POWOLI

Umieranie - jak to jest? Relacje osób, które były po drugiej stronie

84 620  
214   79  
Nad tym, co dzieje się po śmierci głowią się najtęższe umysły od zarania dziejów. I nadal nie wiemy o tym zbyt wiele. Na szczęście mamy teraz internet i możemy przeczytać wspomnienia tych, których uratowano w ostatniej chwili. Każdy z nich doświadczył śmierci na własnej skórze.

#1.

1
Miałem 16 lat, gdy po raz pierwszy doświadczyłem częstoskurczu serca. Mama zabrała mnie na pogotowie z myślą, że to nic takiego. Oprócz wysokiego tętna nie było żadnych niepokojących objawów. Nie zdawałem sobie sprawy z powagi sytuacji aż do momentu, w którym dwóch kardiologów i kilka pielęgniarek nie przewiozło mnie do pomieszczenia, które wyglądało jak sala operacyjna.

Nie do końca wiedziałem co się dzieje, czułem się w porządku i nigdy wcześniej nie miałem problemów z sercem. Jednak mama przez wiele lat pracowała w branży medycznej i było widać strach i zmartwienie wypisane na jej twarzy.

Lekarze próbowali spowolnić pracę mojego serca, ale nie udawało się. Ostatnią deską ratunku był lek, który działa w taki sposób, że zatrzymuje serce i jakby resetuje je do domyślnej częstotliwości skurczów. Kiedy mi go podawali, ostrzeżono mnie, że mogę poczuć ucisk na klatkę piersiową.

Co za jebane niedopowiedzenie. Czułem, jakby ktoś po troszeczku wyciskał ze mnie całe powietrze, a wraz z nim życie. W końcu pomieszczenie spowił całkowity mrok i nadeszło uczucie spokoju, jakbym zasypiał. Nie widziałem niczego dobrego czy złego, po prosu pustka.

Kiedy się ocknąłem, wydawało mi się, że minęło kilka sekund. Okazało się jednak, że lek zatrzymał moje serce na około 10 minut, a lekarze starali się mnie odratować.

Teraz mam 27 lat, a przed dwoma laty miałem drugi epizod. Na szczęście kiedy podali mi lek, nie odpłynąłem. Starałem się jednak zmusić do zachowania przytomności. Nie chciałem umierać po raz kolejny.

#2.

To było jak wyłączenie telewizora. W jednej chwili wszystko działało, a po chwili obudziłem się otoczony lekarzami i pielęgniarkami. Z nogami w powietrzu i jednostką krwi przetoczoną mi z ogromną szybkością.

"Heej koleżko... Jak się czujesz? My... Straciliśmy cię na minutę".

#3.

Miałem 15 lat i przechodziłem przez trzecią lub czwartą turę chemioterapii. Przez cały dzień co jakiś czas krwawiło mi z nosa. Kiedy się kładłem, nie przestawało lecieć. Nie mogłem spać, tylko leżałem zatykając nozdrza i kichając tymi małymi zakrzepami. Około drugiej w nocy zrobiło mi się niedobrze, więc sięgnąłem po pojemnik. Zawsze stał przy łóżku, bo przez podawane mi leki miałem okropne poranne mdłości. Zwymiotowałem. Czymś gęstym i ciemnoczerwonym.

Co działo się potem, pamiętam tylko urywkami. Wydaje mi się, że mama akurat wstała do toalety, a ja uderzyłem w ścianę na tyle głośno, że to usłyszała. Weszła do mojego pokoju, a wszędzie była krew. Leciała mi z nosa i ust. Była na całym łóżku i na ścianach. Jak w horrorze. Potem pamiętam ratownika medycznego, który starał się wyciągnąć mnie z łóżka. Musiałem zemdleć, bo po chwili leżałem już na noszach i znosili mnie po schodach.

Potem byłem w szpitalu, otoczony przez jakichś 6 lekarzy z tymi wielkimi reflektorami skierowanymi na mnie. Miało to utrzymać temperaturę mojego ciała, bo straciłem dużo krwi. Czułem, że się pocę, ale było mi zimno. Bardzo dziwne uczucie.

Jeden z lekarzy kauteryzował mi nos i zdecydowanie to czułem. Bolało jak skurczybyk. Nawet w porównaniu z sepsą i bakteriami Clostridium difficile rozwalającymi moje wnętrzności. Lekarz, który to robił był tak zdenerwowany, że przebił tym rozgrzanym do białości materiałem moją przegrodę nosową. Dziurę mam do dziś.

Patrząc na to z perspektywy czasu, najgorsze było to, jak spokojnie to wszystko przyjmowałem. Kiedy zacząłem wymiotować krwią, byłem w szoku. Uderzenie w ścianę, żeby zwrócić uwagę mamy, było podświadome. Po prostu... Przestałem się przejmować. Kiedy lekarze próbowali uratować mi życie, chciałem po prostu jeszcze raz odpłynąć. Nie chciałem, żeby światło mnie raziło, chciałem, żeby lekarze przestali sprawiać mi ból. Brak przytomności wydawał się łatwiejszy. Tak się czułem, gdy na kilka tygodni zostałem na oddziale intensywnej terapii tuż po tym przeżyciu. Naćpany ketaminą, gdy co jakiś czas moje serce przestawało bić. Sen był łatwy. Przebudzenie oznaczało więcej bólu i mniej godności.

Jeśli więc chcesz wiedzieć jak to jest być tak blisko śmierci... Jednym słowem jest to bardzo kuszące. To jak chęć wciśnięcia przycisku drzemki, kiedy budzik zaczyna dzwonić o 7 rano. I nawet robisz to raz czy dwa, ale jednocześnie pamiętasz, że musisz iść do szkoły lub pracy i sen musi poczekać, bo masz jeszcze coś do zrobienia.

#4.

Poszedłem do dentysty czując się dobrze. Szczęśliwy, że w końcu zrobią mi to, czego potrzebuję. Wyszedłem potem na zakupy z mamą i miałem świetny dzień.

Około 19.00 zaczęło mi się kręcić w głowie. Dopiero co wróciłem z Japonii, więc założyłem, że to tylko zmęczenie spowodowane różnicą czasu i poszedłem spać.

Obudziłem się w środku nocy z 42-stopniową gorączką. Nie miałem siły, aby podnieść głowę i zwymiotować na podłogę, więc zarzygałem siebie, łóżko i mojego zmartwionego psa.

Próbowałem krzyknąć do matki, ale nie miałem na to siły. Na szczęście wystarczył dźwięk mojego wymiotowania. Wyrzygałem wszystko, co tylko mogłem. Mama zaniosła mnie do samochodu i zawiozła do szpitala. Kiedy dotarliśmy, położono mnie w najbardziej niewygodnym łóżku świata i odpłynąłem. Nie potrafiłem się obudzić.

Wtedy zaczęło się wstrzykiwanie mi różnych substancji przez krzyczących lekarzy i pielęgniarki. Pamiętam, że pomyślałem, że to chyba coś poważnego, skoro lekarz tak krzyczy, bo przecież zwykle nie okazują zdenerwowania. Byłem na tyle świadomy, by w duchu śmiać się do siebie. Myślałem sobie: "Wow... Muszę być bardzo chory, skoro nawet nie panikuję przez te wszystkie zastrzyki". I wtedy to się stało. Widziałem moją płaczącą matkę. "Na rany Chrystusa" - pomyślałem. "To się dzieje naprawdę". I kiedy tylko to pomyślałem, zapadłem w sen. Tak to nazywam, ale umarłem. Dokładnie na dwie minuty. Naprawdę jest to podobne do zasypiania, ale dla mnie było to o wiele spokojniejsze doświadczenie.

Czujesz, jak gdybyś już nigdy nie musiał się czymkolwiek przejmować. Oczywiście nie czułem się też już chory. Dla kogoś, kto miał kiedyś myśli samobójcze, było to niebezpieczne uczucie. W końcu miałem potwierdzenie, że umieranie nie jest takie straszne.

Obudziłem się tydzień później w szpitalu. Kolejnych siedmiu dni potrzebowałem, by znowu zacząć jeść. Powiedziano mi, że miałem sepsę, najprawdopodobniej przez zainfekowane narzędzia w gabinecie dentystycznym.

Najbardziej przerażające było to, co stało się potem - przestałem bać się śmierci. Za każdym razem kiedy czułem, że mam depresję, zmuszałem się, aby z niej wyjść. Jeśli ktoś z was boi się, że ktoś wam bliski czuł ból w chwili śmierci, mogę szczerze powiedzieć - czujesz wtedy jedynie spokój.
2

#5.

Zostałem użądlony przez pieprzony rój os, które zagnieździły się blisko mojego domu. Żądliły w głowę, szyję. Lekarze naliczyli 39 użądleń.

To było coś strasznego. Biegłem co sił w nogach, ul znajdował się na drzwiach do garażu, którymi trzasnąłem wychodząc z niego. Poszedłem do domu i pomyślałem sobie, że wszystko w porządku. Nic mi nie jest. Powiedziałem mamie, że zostałem pożądlony, ale chyba czuję się dobrze.

Nie wydawała się zmartwiona. Poszedłem pod prysznic. Tam zaczęło mi się kręcić w głowie, rozbolały mnie plecy.

Zakręciłem wodę i ubrałem się. Zawroty głowy były coraz silniejsze. Kiedy wyszedłem z łazienki, moja mama spojrzała na mnie z przerażeniem. Kazała mi natychmiast wsiąść do samochodu. Moja głowa strasznie spuchła. Szpital był tuż za rogiem, więc mnie do niego zawiozła.

Po drodze zacząłem tracić przytomność. Widziałem wszystko w odcieniach żółtego. Nagle poczułem się zmęczony, ciężki. Trudno mi się oddychało, ale jakby miałem to gdzieś. Czułem się, jakbym zasypiał. To było coś jak wyłączanie starego telewizora. Ten moment, gdy zostaje mały punkcik, zanim wszystko zniknie. Z moim wzrokiem działo się to samo.

Pamiętam wejście do szpitala. Nie kłopotali się z formalnościami. Od razu położyli mnie na wózku i gdzieś zawieźli. Kiedy wracała mi świadomość, pamiętam jak zamykałem oczy i myślałem, że wszystko mi jedno co się teraz stanie. I wtedy nic. Coś jakbyś zasypiał, kiedy jesteś BARDZO zmęczony. Czułem się jakby spokojnie i o niczym nie myślałem. Światło po prostu zgasło.

Kilka minut później otworzyłem oczy i bardzo duży facet gapił się na mnie z uśmiechem i powiedział: "Cóż, mam złe wieści. Za kilka godzin będziesz czuł się dobrze. Pewnie nawet nie wykręcisz się jutro od szkoły".

Miał rację.

#6.

Dwa miesiące temu przedawkowałem środek znieczulający podczas wizyty w gabinecie chirurgii stomatologicznej. Trafiłem na ostry dyżur, byłem martwy przez minutę, ale liczy się.

Pomiędzy odłączeniem wtyczki i przebudzeniem się nie było niczego. Brak czarnej przestrzeni, widoku zmarłych najbliższych, wiadomości z drugiej strony. Nic. Do tej pory próbuję to przetrawić. Nie wiem, czy ta próżnia jest pocieszająca, czy przerażająca.

#7.

Kiedy miałem 5 lat, prawie utopiłem się w basenie. Zanim straciłem przytomność, pamiętam jak patrzyłem w górę, a mama próbowała odsunąć ratownika, bo "tylko udaję", ale po chwili jego nogi przecięły taflę wody. Wiedział lepiej.

Nie było niczego pomiędzy tym momentem i wymiotowaniem wodą po tym, jak wyciągnął mnie z basenu. Dokładnie pamiętam jak woda sprawiała, że wszystko było zniekształcone gdy patrzyłem w górę, a czasami widzę to, kiedy chodzę po dworze lub gdy światło jest bardzo jasne. W tych momentach nie mogę przestać myśleć o swoim życiu. Wszystkich porażkach, sukcesach, miłości do kobiety, z którą mam dwójkę dzieci, miłości życia, która mnie zdradziła, jakby wszystko co działo się przez ostatnie 30 lat było już w mojej głowie kilka chwil przed tym, jak na chwilę umarłem w tym basenie...

3

#8.

Miałem naprawdę poważny wypadek samochodowy. Przeleciałem przez przednią szybę i byłem uwięziony między dwoma pojazdami. Na zmianę traciłem i odzyskiwałem świadomość, kiedy na miejscu zderzenia zaczynał panować coraz większy chaos. Pojawiały się karetki, policja. Potem wszystko zaczynało brzmieć coraz bardziej odlegle, a ja czułem, jakbym znikał. Montaż chwil, których żałuję przeleciał mi przed oczami (banał, wiem). Pewnie była to setka różnych obrazów, ale teraz pamiętam tylko kilka. Później "obudziłem się" w karetce. Był to dla mnie swego rodzaju życiowy punkt zwrotny.

#9.

Kiedy miałem 14 lat, byłem na imprezie. Wypiłem zdecydowanie za dużo. Byłem swego rodzaju alkoholikiem nawet w tym wieku, bo alkohol był wtedy bardzo łatwo dostępny. Dodatkowo w rodzinie miałem sporo alkoholików, którzy mieli to wszystko w dupie.

Obudziłem się na podłodze sypialni, wyrzygiwałem swoje bebechy. Co chwilę traciłem przytomność. W tle ledwo słyszałem mojego brata, który zadzwonił po ambulans.

Obudziłem się w szpitalnym łóżku, a lekarz powiedział, że umarłem na 2 minuty, ale udało im się mnie uratować.

4

#10.

Miałem poważny wypadek samochodowy na tydzień przed zakończeniem szkoły średniej. Uderzył w nas pijany kierowca. Nie zagłębiając się w drastyczne szczegóły... Straciłem tyle krwi, że uznano mnie za zmarłego. Pomiędzy wyciągnięciem mnie z samochodu przez ekipę ratunkową a pobudką w szpitalu minęły trzy tygodnie. Nie pamiętam zbyt wiele, ale w międzyczasie czułem ciepło i widziałem światła. Byłem przekonany, że to przez leki i przenoszenie mnie między różnie oświetlonymi pomieszczeniami, ale jestem otwarty na sugestie związane z życiem po śmierci.
Zobacz też: Śmierć - jakie to uczucie?
11

Oglądany: 84620x | Komentarzy: 79 | Okejek: 214 osób

Dobra, dobra. Chwila. Chcesz sobie skomentować lub ocenić komentujących?

Zaloguj się lub zarejestruj jako nieustraszony bojownik walczący z powagą
Najpotworniejsze ostatnio
Najnowsze artykuły

19.04

18.04

Starsze historie

Sprawdź swoją wiedzę!
Jak to drzewiej bywało