Szukaj Pokaż menu
Witaj nieznajomy(a) zaloguj się lub dołącz do nas
…NIECODZIENNIK SATYRYCZNO-PROWOKUJĄCY

Druidzi, hieny cmentarne i uczeni - kto stał za wykradaniem zwłok z rosyjskich cmentarzy?

84 632  
367   24  
Rosyjscy stróże prawa przez długi czas obserwowali pewnego obwiesia, który regularnie wałęsał się po cmentarzach obwodu niżnonowogrodzkiego. Obdartus codziennie robił dystans 30 km, pił wodę z kałuż, spał na grobowych płytach, a parę razy przeganiano go z trumien przygotowanych do pochówków.

Mężczyzna został aresztowany i zabrany na przesłuchanie. Policjanci byli bowiem przekonani, że mają do czynienia z cmentarną hieną.

Wkrótce jednak musieli tego umorusanego kloszarda przeprosić za nieporozumienie. Okazało się bowiem, że człowiek, z którym mają do czynienia to znany i ceniony akademicki uczony, który wykonywał swoją pracę. Gdyby tylko policjanci interesowali się zagadnieniami z zakresu filologii i lingwistyki, to od razu rozpoznaliby w mężczyźnie Anatolija Moskwina – związanego z Nowogrodzkim Uniwersytetem Lingwistycznym publicystę i poliglotę (posługiwał się językiem niemieckim, hiszpańskim, łaciną oraz japońskim) - autora wielu książek i prac naukowych. W kręgach akademickich każda publikacja Moskwina była prawdziwą sensacją. Człowiek ten miał bowiem nieprzeciętną wiedzę z zakresu historii i folkloru. Szczególnym zainteresowaniem darzył on kulturę Celtów, ich zwyczaje, język i rytuały.


W jego osobistej biblioteczce spoczywało ponad 6 tysięcy książek i dokumentów dotyczących zgłębianych przez niego tematów. Oprócz tego Moskwin kolekcjonował… lalki. Jak każdy do cna poświęcony swej pasji geniusz – pan Anatolij miał w sobie sporo z wariata. W opinii przyjaciół z uniwersytetu był on całkiem szurniętym ekscentrykiem. Nigdy nie pił też alkoholu ani nie palił. Ponadto lubił bez skrępowania podkreślać, że pomimo swojego dość zaawansowanego wieku w dalszym ciągu jest prawiczkiem.


No, dobra. Ale co taka osoba kombinowała szlajając się przez dwa lata po lokalnych cmentarzach?

Cóż – uczony miał pewną nieszkodliwą obsesję na punkcie mogił. Już za dzieciaka uwielbiał spacerować po znajdujących się w pobliżu jego domu nekropoliach. Jego fascynacja „parkami sztywnych” zaczęła się w dniu, kiedy jako małolat brał udział w pogrzebie jedenastoletniej dziewczynki. Jego rodzice poprosili go o pożegnanie się nią i pocałowanie jej w czoło. Młodzieniec niezbyt się do tej czynności palił, więc któryś dorosłych dosłownie - siłą docisnął jego głowę do zimnej skóry denatki.
Można powiedzieć, że to wydarzenie rozpoczęło jego obsesyjne poszerzanie wiedzy o śmierci, rytuałach pogrzebowych i okultyzmie. Tej tematyce poświęcił sporą część swojej pracy.


W 2005 roku jego przyjaciel Oleg Riabow – wykładowca i publicysta, również pracujący na uniwersytecie, załatwił Moskwinowi fuchę wprost dla niego stworzoną. Anatolij miał osobiście odwiedzić każdy z przeszło 700 cmentarzy znajdujących się w okręgu niżnonowogrodzkim, przeliczyć groby i zrobić listę zmarłych z dokładnym miejscem ich pochówku. Przez bite dwa lata mężczyzna dzień w dzień, od rana aż po zmierzch wałęsał się więc po nekropoliach szalenie skupiony na swym zadaniu. Tak bardzo się w swoją robotę wczuł, że z czasem bardziej zaczął przypominać wymiętego menela niż cenionego akademickiego celebrytę.
I właśnie taki utytłany i „nieświeży” Moskwin wpadł w ręce policji.
Po wykonaniu swojego zadania Anatolij przez lata dwa razy w miesiącu publikował w lokalnej gazecie naukowe artykuły – w tym także i serię o historii lokalnych cmentarzy. Bazował oczywiście na wiedzy, którą zdobył przez długie miesiące swej tułaczki.


Tymczasem na cmentarzach zaczął pojawiać się nowy osobnik. Nie był to jednak nieszkodliwy, zwariowany badacz z lokalnej uczelni, ale ktoś o znacznie mroczniejszej pasji. Hiena cmentarna, która pod osłoną nocy wykradała z mogił trupy. Policjanci szybko poznali modus operandi tajemniczego „złodzieja”. Zawsze bowiem wykopywał on zwłoki małoletnich dziewczynek. Problem ze znikającymi ciałami trwał dość długo, a stróżom prawa nigdy nie udało się złapać gagatka ze szpadlem w ręku.


Tymczasem w 2011 roku Moskwin nieoczekiwanie odwiedzony został przez swoją daleką rodzinkę. Mężczyzna mieszkał sam w swoim domu i dość nerwowo przyjął do wiadomości fakt, że będzie musiał kogoś u siebie przenocować. Gościom od razu podejrzane wydało się to, że kilka pomieszczeń Anatolij zamyka na klucz i pilnuje, aby nikt nie próbował się tam dostać. Jeszcze bardziej niepokojący był zapach, a raczej trudny do zniesienia smród rozkładu panujący w domu. Rodzina poinformowała o tym policję. Funkcjonariusze szybko odwiedzili Moskwina w jego lokum. Dokonali tam dość makabrycznego odkrycia. W zamkniętych pokojach znaleźli 26 lalek walających się na meblach, stosach gazet i półkach.




Już po wstępnych oględzinach stróże prawa zorientowali się, że „lalkami” są prawdziwe, zmumifikowane zwłoki małych dziewczynek. Oprócz tego w domu pana Anatolija natrafiono też na kartkę z dokładnym opisem metody mumifikowania ciał, a także serię wykonanych przez uczonego zdjęć, na których widniały rozkopane groby i znajdujące się w nich trupy. Co ciekawe – w ciągu trwania śledztwa okazało się, że żadne z tych ciał nie było powiązane z mumiami odkrytymi w domu Moskwina. Posądzono go o sprofanowanie ponad 150 grobów.


Uczony chętnie zgodził się na współpracę z policją i szczegółowo opisał swoje hobby. Lata studiowania książek i historycznych dokumentów pozwoliły mu pozyskać czysto teoretyczną wiedzę na temat dawnych technik konserwacji zwłok. Potrzebował praktyki. Ta okazała się nieco bardziej kłopotliwa, niż podejrzewał. Ciała mimo poddawania zabiegom mumifikacji nie zawsze opierały się rozkładowi, często także ich skóra robiła się biała. Zdarzało się także, że zwłoki kurczyły się. Moskwin uzupełniał więc ubytki szmatami, a trupy ubierał w dziecięce ubranka. Wiele mumii odkrytych w jego domu miało założone na twarzach woskowe maski wykonane przez Anatolija.


Ciekawie prezentują się główne motywy, dla których Moskwin dopuszczał się swoich czynów. Wbrew temu, co mogło by się wydawać, nie miały one podtekstu seksualnego. Pasjonujący się okultyzmem i magicznymi praktykami uczony osiągnął dość niebezpieczny moment, w którym akademicka wiedza graniczy z czystym szaleństwem. Wierzył on, że dzięki magii będzie w stanie na powrót tchnąć życie w zmumifikowane zwłoki dzieci. Zanim jednak zaczął wprowadzać w życie mistyczne rytuały, chciał osiągnąć perfekcję w dziedzinie konserwowania ciał nieboszczyków.
Okazało się też, że największym marzeniem Moskwina było posiadanie córki. Swego czasu złożył nawet dokumenty adopcyjne. Te jednak zostały odrzucone z racji na jego niskie zarobki.


Policjanci przesłuchujący Anatolija dopiero teraz połączyli fakty. Mężczyzna opowiedział im o celtyckich druidach, którzy nauczyli się komunikować ze zmarłymi. Podobnie jak jakuccy i syberyjscy szamani spali oni na grobach i przez sen nawiązywali dialog z duszą nieboszczyka. Stróże prawa przypomnieli sobie, że sześć lat wcześniej aresztowano Moskwina szlajającego się po cmentarzach i regularnie sypiającego na płytach nagrobnych. Jak sam zeznał – w ten sposób "dowiadywał" się on, czy zmarła dziewczynka życzy sobie wrócić do swego ciała czy nie... Nigdy nie robił tego wbrew woli nieboszczyka.


Procederem tym Moskwin zajmował się od przeszło dwudziestu lat! Mężczyzna nie trafił do więzienia, tyko do szpitala psychiatrycznego, gdzie stwierdzono u niego schizofrenię paranoidalną. Mimo że lekarze uważają, że ich pacjent jest już zdrowy i może stanąć przed sądem, od kilku ładnych już lat jego pobyt w szpitalu jest regularnie przedłużany.

Źródła: 1, 2, 3, 4
1

Oglądany: 84632x | Komentarzy: 24 | Okejek: 367 osób

Dobra, dobra. Chwila. Chcesz sobie skomentować lub ocenić komentujących?

Zaloguj się lub zarejestruj jako nieustraszony bojownik walczący z powagą
Najpotworniejsze ostatnio
Najnowsze artykuły
Sprawdź swoją wiedzę!
Jak to drzewiej bywało