Szukaj Pokaż menu
Witaj nieznajomy(a) zaloguj się lub dołącz do nas
…BO POWAGA ZABIJA POWOLI

Dziewczyna marynarza: czyli jak to jest naprawdę

62 059  
244   68  
Jestem dziewczyną marynarza. I tak, jestem z tego dumna. Tak, nie jest łatwo, nigdy nie było i nie będzie.Tak, żyję bez swojej drugiej połówki przez nawet 5 do 6 miesięcy. Mimo wszystko, kocham go najmocniej na świecie.

Jesteśmy razem już prawie 4 lata... a tak naprawdę prawie 2, ponieważ przez połowę naszego dotychczasowego związku nie spędzaliśmy ze sobą czasu ze względu na jego kontrakty. Ja i tak nie liczę. Dni i tygodnie, a nawet miesiące mijają tak szybko, że zanim się odwrócę, on już jest w domu.

Poznałam go jeszcze jak studiował mechanikę na Akademii Morskiej. Imponował i zawsze będzie mi imponować swoją wszechstronną wiedzą, tym, jak za każdym razem opowiada mi przeróżne historie i zmagania, z którymi musiał sobie radzić będąc na statku. Czy nawet jak pisze do mnie maile i opowiada co musi codziennie po kilka godzin naprawiać (dla mnie jako dla kobiety początkowo było dziwne, że na statkach może się coś psuć, a tu surprise, psuje się od groma rzeczy).

Wiele się nasłuchałam o tym, jak to marynarze wypływając i zostawiając swoje drugie połówki zdradzają i w każdym innym porcie mają co inną dziewczynę. Nasłuchałam się, że przecież nie mogę tak całe życie bić się z myślami, czy do mnie wróci czy nie. Jak i tego, że po powrocie marynarze są inni. Kluczem do tych wszystkich problemów jest zaufanie i rozmowa. Bez zaufania nasz związek by nie przetrwał. Moi rodzice często mi powtarzają, że tak naprawdę nigdy nie znam dnia ani godziny, gdy spotkam kogoś innego, a mój chłopak będzie na statku, owszem, rozumiem to, natomiast taka sytuacja może zdarzyć się każdemu człowiekowi nawet z 20-letnim stażem związku. Ja jestem mu wierna. I tylko jemu. Nie szlajam się po klubach czy pubach. Nie prowokuję facetów do nawiązywania ze mną bliższych znajomości. Nie upijam się do nieprzytomności i nie całuję się z przypadkowymi nieznajomymi. Nie mogłabym spojrzeć sobie w twarz, gdybym go zdradziła. Czy on jest mi wierny? Tego nie wiem i prawdopodobnie nigdy się nie dowiem, pozostaje mi więc tylko ufać mu bezgranicznie, że gdy za każdym razem do mnie wraca, wraca tylko do mnie.

Myślicie, że 2 tygodnie bez drugiej połówki to wieczność? Ja już dwa razy czekałam na mojego ukochanego prawie 5,5 miesiąca. Żyję? Żyję. Jesteśmy nadal razem? Jesteśmy. Wiem, że dla wielu ludzi rozłąka na tak długo jest czymś niewyobrażalnym. Ale uwierzcie mi, ma to swoje minusy jak i plusy.

Minusy są oczywiste. Tęsknota, która uwiera w serce tak mocno, że przypomina ci o tym codziennie. Takie sytuacje jak wracanie do pustego mieszkania czy nie robienia posiłku dla dwóch, tylko dla jednej osoby są dość przytłaczające. Lęk i strach o drugą osobę. Czy boję się i martwię o swojego chłopaka? Oczywiście! Mimo że o piratach nie słyszy się tak często, a technika jest wystarczająco zaawansowana i tak pływanie na ''niebezpiecznych wodach'' w okolicy Somalii, Nigerii czy ogólnie Afryki jest nadal groźne. Jeśli chodzi o jego zdrowie... Niestety, na statkach (a pływa na tzw. ''pudełkach',' czyli kontenerowcach) rzadko kiedy są lekarze. Z tego co mi opowiadał, jest jedno pomieszczenie, gdzie przechowywane są wszystkie potrzebne lekarstwa i to by było na tyle. Był kiedyś taki przypadek, że mój chłopak miał problemy z zębem. Niestety, statek był wtedy na kotwicy na otwartym morzu, a o zejściu na ląd mógł zapomnieć. Tak naprawdę sytuacja była na tyle zła, że musiałam mu pomóc mailowo. Pisałam co ma dokładnie wziąć i jaką dawkę (byłam w konsultacji z moją prywatną dentystką). Gdy dotarli do portu, bodajże na Sri Lance, gabinet dentystyczny wyglądał jak w najgorszym horrorze, a i o pomocy nie było mowy, bo po angielsku ani be, ani me tamtejsi lekarze nie umieli powiedzieć. Na szczęście wszystko skończyło się dobrze. Antybiotyki pomogły i wrócił cały i zdrowy. Kolejnym minusem jest brak obecności na wszelkiego rodzaju ważnych eventach. Czy to urodziny, czy Boże Narodzenie, czy nawet po prostu zwyczajne wakacje. Tak to już jest i trzeba się do tego przyzwyczaić. Najgorsze jest jednak z tego wszystkiego gadanie i pytania innych ludzi. Jak ty to wytrzymujesz? Jak sobie dajesz radę? Ja bym tak nie mogła/ nie potrafiła. Znajdź sobie kogoś z normalną pracą. BLA BLA BLA. Nie da się tego słuchać. I nie słucham. Mam gdzieś, co inni sobie myślą. To nie ich życie.


Czas na zalety! Pierwszym, ogromnym plusem bycia w tak długiej rozłące jest fakt, że powroty są bajeczne. Gdy marynarz wraca z morza, czujemy się jak ryby w wodzie, dosłownie jak na pierwszej randce. Wszystko jest takie świeże i namiętne. Wiadomo, tęsknota robi swoje :) Następnie, tak naprawdę nie mamy się kiedy kłócić, bo i o co? Mamy sobie tyle wzajemnie do opowiadania, że nie tracimy czasu na zbędne fochy czy złości. Nadrabiamy ten stracony czas innymi atrakcjami, wspólnymi wyjazdami, kinem, spacerami czy po prostu leżeniem całymi dniami wtuleni w siebie. BYCIEM ZE SOBĄ. Ta bliskość jest nam bardzo potrzebna. Kolejnym plusem jest jego nabywanie wiedzy. Im szybciej wypływa okres na swojej obecnej pozycji, tym szybciej awansuje na wyższą. No i zaletą jest poniekąd sytuacja w domu. Wiem, gdzie co leży, nie muszę sprzątać brudnych ubrań po całym mieszkaniu... no i oczywiście, mam więcej czasu dla siebie, na swoje przemyślenia, maseczki na twarz i czytanie sterty książek na półkach.

Teraz, gdy to piszę, mój chłopak jest na swoim czwartym kontrakcie. Jest 3E (trzecim inżynierem mechanikiem) i jestem z niego bardzo dumna. Wierzę, że szybko awansuje i będzie spędzał jeszcze mniej czasu na morzu niż teraz. Wierzę, że mimo tego, że wypływa i że za każdym razem boli mnie to niesamowicie, nasz związek przetrwa. Chcę również podkreślić, że nie brałam kota w worku. Od samego początku naszej znajomości wiedziałam, że przyjdzie ten moment, kiedy zaczną się jego wyjazdy. Mimo wszystko uważam, że takie życie nie jest dla wszystkich. Dużo par marynarskich, które znałam się rozpadło, gdy marynarz był na statku, bądź gdy z niego wrócił. I nawet nie chodzi tu o zdrady, tylko o niemoc przeżycia w tak długiej rozłące.

Bardzo podziwiam wszystkie kobiety na świecie, których mężczyźni, czy to narzeczeni czy mężowie, mają pracę, która uniemożliwia im spędzanie ze swoimi ukochanymi wystarczająco dużo czasu bądź gdy przez nią muszą poświęcać swoje życie i zdrowie dla innych, bo sama jestem jedną z nich. Marynarz również nie ma lekko. Jak i jego kobieta. I równie tak samo jak jestem dumna z niego, jestem dumna z siebie.

Wytrwałości, dziewczyny i chłopaki! Ahoj.
72

Oglądany: 62059x | Komentarzy: 68 | Okejek: 244 osób

Dobra, dobra. Chwila. Chcesz sobie skomentować lub ocenić komentujących?

Zaloguj się lub zarejestruj jako nieustraszony bojownik walczący z powagą
Najpotworniejsze ostatnio
Najnowsze artykuły

24.04

23.04

Starsze historie

Sprawdź swoją wiedzę!
Jak to drzewiej bywało