Szukaj Pokaż menu
Witaj nieznajomy(a) zaloguj się lub dołącz do nas
…BO POWAGA ZABIJA POWOLI

Ale przypał! - internauci dzielą się z nami swoimi najbardziej żenującymi wpadkami

172 196  
359   71  
Nie znasz dnia ani godziny, kiedy to nieszczęśliwy splot wydarzeń sprawi, że świat się na chwilę zatrzyma tylko po to, aby szyderczo z ciebie zarechotać.

Przypały mają to do siebie, że na długo wgryzają się nam w pamięć, sprawiając, że każde wspomnienie tej kłopotliwej, żenującej sytuacji przywołuje czerwień na nasze policzki.

Oto kilka historii, którymi podzielili się z nami anonimowi internauci.

Daj spokój, moi rodzice są bardzo liberalni!

Miałem wtedy 22 lata i spotykałem się ze wspaniałą dziewczyną. Traktowałem ten związek poważnie i bardzo starałem się zawsze robić na niej dobre wrażenie i nie odwalać jakichś głupot czy stawiać jej w niekomfortowej sytuacji.
Był jeden z upalnych, sierpniowych wieczorów, kiedy razem z moją damą poszedłem na domówkę urządzaną przez naszych wspólnych znajomych. Było bardzo przyjemnie, nawet troszkę za bardzo. Co tu dużo mówić - upiłem się, jak szpadel. Ale fason, do jasnej Anielki, trzymałem jak należy!


Impreza skończyła się, a ja (jak na dżentelmena przystało) postanowiłem odprowadzić moją białogłowę do domu. W praktyce wyglądało to tak, że chwiejnym krokiem, uwieszony jej ramienia, dostojnie maszerowałem starając się wyglądać poważnie i nie dać po sobie poznać, że trochę jednak przeholowałem z alkoholem tego wieczora.
Udało się! Misja została wykonana! Dziewczyna stała już przed drzwiami swego dwupiętrowego domku, a ja czekałem tylko, aż za nimi zniknie, ażebym mógł półżywy osunąć się na ziemię i odpocząć gdzieś nieco.

Moja ukochana miała jednak inne plany:
- Daj spokój. Mamy całą noc przed sobą - mówiąc to rzuciła mi dość jednoznaczne spojrzenie.
- Al-le rodżycze...? Czo ż rodzyczamy? - wybełkotałem
No, właśnie - nie znałem jej rodziców i długo czekałem na odpowiedni moment, aby dać się poznać z jak najlepszej strony. W końcu bardzo chciałem, aby kiedyś zostali moimi teściami.
- Oni śpią na dole. Zresztą nie bój się, mama i tata są bardzo liberalni. Odświeżysz się rano i razem zjemy śniadanie. To wspaniała okazja, żebyście się wreszcie poznali!

Dałem się namówić i momentalnie wylądowaliśmy w jej łóżku oddając się miłosnym uniesieniom. Chwilę później już spałem. Pamiętam przez mgłę, że parę razy się budziłem i straszliwie chciało mi się pić. W ustach miałem Saharę. A potem znów zasypiałem.
Rano obudziła mnie dziewczyna. Stała przede mną i tylko mówiła:
- OmójBożeomójBoże...
Wytłumaczyła mi co się stało. W nocy wstałem i tak, jak mnie Pan Bóg stworzył, zszedłem na dół, po drodze minąłem moja przyszłą teściową, znalazłem kuchnię, otworzyłem lodówkę, z najniższej półki wziąłem soczek w kartoniku (tak, musiałem się schylić), wydoiłem na miejscu, zamknąłem lodówkę i ruszyłem w drogę powrotną, kolejny raz mijając mamę mojej najdroższej.


Gdy to usłyszałem, wpadłem w panikę. Zacząłem nawet poważnie rozważać ucieczkę przez okno, ale moja luba nakłoniła mnie do zejścia na dół, przeproszenia i zaczęcia znajomości z "teściami" od nowa. Długo się wahałem, ale w końcu wziąłem się w garść.

Wyszedłem więc spod kołdry i zacząłem rozglądać się za ciuchami, gdy nagle zobaczyłem, że na moim przyrodzeniu ciągle wisi prezerwatywa...

W życiu nie było mi tak wstyd.

PS Moi obecni teściowie okazali się bardzo wyluzowani!

Magnesy neodymowe moszna = bardzo zły pomysł

O tym, jak uczyniłam z mojego narzeczonego szpitalną legendę.
Mam 24 lata, ale mój mózg jest wyraźnie opóźniony w stosunku do reszty ciała. Inaczej rzecz ujmując - jestem głupia niczym niedotleniony ratler, a mój brak odpowiedzialności jest znany chyba wszystkim, którym dane było spędzić ze mną trochę czasu.
Z moim chłopakiem spotykam się od trzech lat. Jakiś czas temu zmienił pracę. Przeszedł porządne przeszkolenie i teraz zarabia na życie w firmie produkującej maszyny przemysłowe.
Minusem tej roboty jest to, że czasem ma zmiany po kilkanaście godzin i wraca do domu niczym jakieś zombie. Z tą różnicą, że nie ma on wówczas obsesji na punkcie jedzenia ludzkich mózgów (i tak nie za dużo go mam, więc nawet gdyby - nic mi nie grozi), ale doczołgawszy się do mieszkania, jest tak zmęczony, że jedynym jego pragnieniem jest wbicie się ząbkami w poduszkę i zapadnięcie w długi sen.


Tak było i tym razem. Wrócił z roboty i zaczął ostrożnie wykładać jakieś duże metalowe krążki na półce. "To najsilniejsze z neodymowych magnesów, jakie znalazłem w robocie. Jutro się nimi pobawimy..." - powiedział. Po chwili poszedł wziąć prysznic i dosłownie parę minut później chrapał już w sypialni.
A mi się spać nie chciało i po obejrzeniu dwóch odcinków ulubionego serialu, zatęskniłam za uwagą mojego mężczyzny. Za przytuleniem, uszczypnięciem w pośladek... A ten śpi, rzężąc niczym jakiś astmatyk z infekcją krtani.
Idąc do łazienki zobaczyłam wspomniane magnesy ułożone na szafce w przedpokoju. Wzięłam więc dwa i... złączyłam je ze sobą. Ale nie tak po prostu - to by było przecież zbyt nudne. Między magnesami umieściłam rozciągniętą skórę moszny mojego lubego.


"He he... nie obudził się, skubany" - pomyślałam i poleciałam po kolejne magnesy. W ten sposób całe jego klejnoty przyozdobione były ciężkim żelastwem.
Zadowolona z siebie poszłam spać.
Rano obudził mnie chłopak kicający po naszej sypialni, czerwony niczym dojrzała wiśnia. Pośmiałam się chwilę z niego i postanowiłam pomóc mu zdemontować moją misterną konstrukcję. Nie udało się - magnesy były bardzo silne. Przestałam się śmiać. Poleciałam po obcęgi. Magnesy nawet nie drgnęły! A mój chłopak już nie był czerwony. Był blady jak dupa albinosa. Po dwóch godzinach zawiozłam go do szpitala. Kiedy wchodził do gabinetu, wyglądał niczym jakiś nocny kowboj, stawiając szeroko nogi i ważąc każdy krok (serio - wyglądało jakby szedł w zwolnionym tempie).
Śmiechy lekarzy było słychać przez zamknięte drzwi. Mało tego - do gabinetu wpadła chyba z połowa szpitalnego personelu.
Chłopak mi wybaczył (jakimś cudem...). Mówił, że pielęgniarki robiły sobie z nim zdjęcia, a lekarz wziął sobie magnesy na pamiątkę, aby mieć co kumplom opowiadać.
Wstyd mi strasznie. Muszę wreszcie dorosnąć.

O tym, jak przez porno z karłami straciłem robotę

Parę lat temu, zaraz po studiach, poszedłem do pracy w takim dużym sklepie z artykułami RTV i AGD. W weekend zawsze jest dużo klientów, więc również i nas - pracowników - z reguły było więcej. Tego dnia miałem przydzielone zadanie sprawdzenia stanów magazynowych i wklepania ich w tabelkę. Prościzna. Uwinąłem się w dwie godzinki i zacząłem się nudzić. Połaziłem trochę po sklepie, pomogłem koleżance zrobić zwrot kilku towarów, a potem usiadłem sobie przy naszym sklepowym laptopie.


Jako że był to dość szybki komputer z całkiem dobrą kartą dźwiękową, podpięto go pod głośniki w sklepie. Najczęściej puszczaliśmy z niego muzykę lub reklamy i bieżące promocje. Oprócz tego czasem ktoś sprawdził na nim Fejsa czy zerknął na rozkład MPK.
Ja akurat chciałem poszukać kodów do jednej gry, którą kupiłem sobie dzień wcześniej. Wyguglałem co trzeba, kliknąłem na kilka linków. Pech chciał, że jedna ze stron, które otworzyłem, była pułapką. Otworzyło się z piętnaście zakładek. Przynajmniej połowa z nich wypełniona była gołymi babami i materiałami zachęcającymi do przejścia na jedną z porno-witrynek. Pewnie jakoś bym sobie z tym problemem poradził, gdyby nie to, że niektóre ze wspomnianych pop-upów miały dodatek w postaci dźwięku.
"Ohh-Ahhh! Seksowne nastoletnie, lesbijki czekają na ciebie..." - wyjęczała jakaś babka z głośników. Klienci zamarli. W panice zacząłem zamykać każdą kartę po kolei. Ale ta strona była prawdziwą hydrą - wyłączałem jedną reklamę, a wyskakiwały dwie następne.


"Czy marzysz o powiększeniu swojego penisa? Wystarczy jedna prosta metoda...!" - ryknął radosny głos z kolejnej karty. Pot mi kapał z czoła, kiedy usiłowałem i tę reklamę zamknąć. Klienci tymczasem obracali głowami szukając źródła dźwięku.

"Namiętne, transseksualne karlice pragną twojego członka!" - Tego już za wiele! Cały monitor obsiany był chyba z setką reklam, z czego przynajmniej z kilku wydobywały się jęki. A ja blady jak ściana i mokry, ze łzami w oczach umierałem na raka żenady. Oczy wszystkich klientów zdążyły już mnie namierzyć. I wtedy...


KLIK! Zobaczyłem stojącego koło mnie szefa, który najzwyczajniej w świecie nacisnął guziczek od zasilania sklepowym systemem audio. Nie wpadłem na to. Tak samo jak nie przyszło mi do głowy wyciszyć dźwięku z poziomu komputera. Po prostu spanikowałem.
Szef stał bez ruchu dobre pół minuty wiercąc moją duszę swoim ostrym jak szpikulec spojrzeniem. Za jego plecami grupa klientów głośno biła brawo, a jakaś żująca gumę gimnazjalistka rejestrowała mój upadek komórką.

"Trzeba sobie było złożyć CV do Pink Shopu..." - wysyczał przez zęby szef.

To był mój ostatni dzień w pracy. Kolejne tygodnie spędziłem grając w grę (znalazłem kody!) i intensywnie pocąc się na samą myśl o mojej żenującej przygodzie...

A może Ty, mężny bojowniku, zwiewna bojowniczko, chcecie opowiedzieć nam o najbardziej żenującym przypale, jaki dane wam było przeżyć? Zapraszamy do opisania go TUTAJ.
Obiecujemy pełną anonimowość!
38

Oglądany: 172196x | Komentarzy: 71 | Okejek: 359 osób

Dobra, dobra. Chwila. Chcesz sobie skomentować lub ocenić komentujących?

Zaloguj się lub zarejestruj jako nieustraszony bojownik walczący z powagą
Najpotworniejsze ostatnio
Najnowsze artykuły

28.03

27.03

Starsze historie

Sprawdź swoją wiedzę!
Jak to drzewiej bywało