Szukaj Pokaż menu
Witaj nieznajomy(a) zaloguj się lub dołącz do nas
…NIECODZIENNIK SATYRYCZNO-PROWOKUJĄCY

Z dziennika pracownika zakładu fotograficznego V

74 123  
665   111  
W tym odcinku dowiecie się o pewnej tajemniczej zdolności mojego mózgu, o tym, kto nie umie Photoshopa i poznacie prawdziwą siłę wiary.

#1. Ja i mój mózg

Mój mały móżdżek stara się przetwarzać możliwie jak najwięcej informacji naraz i przeważnie niezgorzej mu to wychodzi, jednak często następuje w nim pewna „awaria” i niepotrzebne rzeczy są z niego na bieżąco usuwane. Upodobał sobie jeden szczególny rodzaj odrzucanej informacji.

Akcja właściwa: Rozmawiam z klientem ponad kwadrans, ustalamy szczegóły zlecenia, trochę śmieszkujemy, trochę gadka szmatka. Dokładnie ustaliliśmy ilości odbitek, rodzaj papieru, termin odbioru, cenę, etc… Podziękowaliśmy sobie, pożegnaliśmy się, klient wyszedł. Drzwi nie zdążyły się nawet zamknąć, gdy do zakładu wszedł kolejny.

- Dzień dobry, w czym mogę panu pomóc? – witam się.
- To ja.
- Jaki ja? – patrzę wnikliwie na gościa.
- Jednej rzeczy panu nie powiedziałem…

Tak że tak… pamiętałem całą rozmowę, wszystkie szczegóły zlecenia, włącznie z nazwiskiem odbioru. Gość nie zdążył wyjść z zakładu, a ja zapomniałem jak wygląda. Mój móżdżek bardzo polubił tę sztuczkę. Powtarzał ją wielokrotnie.

#2. Metr na dwa.

- Pan mi zrobi z tego foto obraz na ścianę taki metr na dwa metry.
- Dobrze, tylko widzi pan. Tutaj na pendrajwie ma pan nagraną miniaturkę zdjęcia ściągniętą z internetu.
- No i co to znaczy?
- Potrzebuję mieć plik ze zdjęciem w dużej rozdzielczości, inaczej nie zrobię metr na dwa.
- A z tego co jest to ile wyjdzie? Jakie duże można zrobić?
- No… Tak zupełnie szczerze, to na znaczek pocztowy prawie będzie.
- Ale to co, pan nie umiesz powiększyć? Ja to klikam tak i tak i mam na cały monitor.
Jeden wielki, niewyraźny, bajzel rozmazany na całym ekranie, no ale cóż…
- Widzi pan jak to wygląda.
- A to na obrazie też tak będzie niewyraźne?
- Dokładnie.
- Phi… Myślałem, że trochę lepiej się znacie na tym co robicie.
Najsmutniejsze jest to, że wielu takich klientów wychodzi z zakładu z wyrobionym zdaniem na mój temat: „Nie zna się na rzeczy”.

#3. Z krzyżykiem

- Pan na grafice to się zna?
- Tajest, szkoła, dyplom, doświadczenie jest. Co robimy?
- Tu mi trzeba ze zdjęcia tego usunąć ten krzyżyk. Ile to będzie kosztować?
- Razem z prawnikiem i kosztami sądowymi za rozprawę o kradzież własności intelektualnej i usuwanie znaków wodnych to wyjdzie dość drogo.
- Jak to? To co ja mam zrobić?
- Odezwać się do tego fotografa, od którego pani to ma i po prostu to od niego kupić, on pani da plik bez tego krzyżyka.
- To tak można?
- Nawet trzeba.

Często klienci zamawiają u kogoś sesję, fotograf wysyła im pliki ze znakiem wodnym do wglądu, a oni zamiast mu zapłacić, to kombinują jak koń pod górę.

#4. Opowiada Frey – kolega po fachu

Siedzę w pracy, dochodzi 14:00, w zakładzie fotograficznym o tej porze ruch marny, z braku laku przeglądam sobie internet. Nagle otwierają się drzwi, wpada Komisarz Bagieta. Rozgląda się, poprawia klamkę przy pasku i odpala CSI Dzierzążnia:
- Dobry! Sprawa jest wagi państwowej.
JEBS! Na ladzie ląduje kartka ze zdjęciem wydrukowanym na drukarce.
- Takie foto tu mam, ten nicpoń rower ukradł.
- Panie komisarzu, fantastyczna fotografia, a ten światłocień. Cóż mogę powiedzieć, rękę fachowca widać w tym kadrze.
- Pan mnie tu nie śmieszkuje, toć to z monitoringu miejskiego.
- No dobra, to co mogę dla pana zrobić?
- No jak co? Tyłem stoi bandyta! Wy tu taką technologię macie, odwrócić go trzeba, żeby twarz było widać!

Nie żartował. Od siebie dodam, że z różnymi służbami takie kwiatki zdarzają się częściej, niż mogłoby się wydawać.

#5. Nie umiemy Photoshopa

- Pan mi tutaj wytnie ze zdjęcia tę babę co stoi przede mną. Da się zrobić?
- No… mogę, ale to jest godzina roboty, 60 zł jak nic.
- Co? To nie macie tego… Photoshopa?
- Mamy.
- Używać nie potraficie?
- Potrafimy.
- No to gdzie problem? Przecież ja wiem, jak to się robi, klik, klik, to bardzo łatwe jest!
- Mówi pan… No nie ma problemu, ja tu panu mogę to stanowisko odstąpić na kilka minut.
- Ale jak to tak? Przecież ja się na tym nie znam!
- Ohh… to przepraszam, źle pana zrozumiałem. – uśmiecham się szeroko.

Czasem korzystając z luźniejszej pory zapraszałem klientów do stanowiska i robiłem obróbkę przy nich. Wtedy dopiero byli w stanie zrozumieć, ile tak naprawdę przy każdej takie „głupocie” trzeba się narobić.

#6. Drukarnia

- Chcę wydrukować jedną kartkę.
- Tutaj jest taka mała drukarnia niedaleko. U nas nie ma drukarki.
- No po prostu nie wierzę! Tak kłamać klientów! To niby jak drukujecie zdjęcia? To nie do pomyślenia! WYCHODZĘ! DO WIDZENIA!

My naprawdę nie mieliśmy drukarki.

#7. Microsoft helpdesk

- Pan mi zrobi z tego odbitkę 20×30
- Ale to jest zdjęcie?
- Nie, to jest plik worda.
- Nie mam programu, żeby to otworzyć.
- No jak pan nie ma? Przecież widzę, że ma pan taki sam komputer jak ja, to ja panu pokażę.
- Co mi pan pokaże?
- No jak się pliki wordowskie otwiera.
- Ale…
- Nie, spokojnie. To bardzo proste jest.
- No dobrze, proszę…
- Nom… tutaj klikamy start…
- mhm…
- Tutaj aplikacje…
- mhm…
- Oj, coś tu macie zepsute, nie ma połowy programów.
- Nie mamy, bo nam nie są potrzebne.
- Nie, nie… to może jakiś informatyk wam tak powiedział, ale pewnie wam po prostu piracki system zainstalował, ja bym to gdzieś zgłosił.

No i tak się żyje powolutku na tej wsi…

#8. Ta pani mnie zna

- Ojej, chory pan jest?
- Eee… nie. Dlaczego pani pyta?
- Bo pan w butach jest.
- Och… rzeczywiście.
- I chyba nawet w skarpetkach!
- Hmm… na to wygląda…

Dopiero po tym równoważniku rozmowy uświadomiłem sobie, że ja przecież zawsze chodzę boso. Tego dnia było tyle roboty, że od wejścia do firmy po prostu nie zdążyłem się rozobuć.

#9. Kolejowy

- Dzień dobry.
- Dzień dobry, w czymś pomóc?
- Nie… tak tylko.

Zająłem się swoimi sprawami, jednak po kilku chwilach ciszy zerknąłem co tam sobie mój klient robi i skonstatowałem, że nie ma go „na sklepie”. Przeszedłem do stanowisk roboczych i zobaczyłem go przy jednym z komputerów.

- Przepraszam, co pan robi? – pytam twardo.
- Pociągi sprawdzam. – odpowiada spokojnie, nie odrywając nawet wzroku od monitora.

#10. Kwestia wiary

Jest to opowieść o jednej z klientek orbitujących wokół kościoła. Ciągle przychodziła załatwić jakieś rzeczy związane z kościołem. W rozmowie dominowały: „Kościół, Bóg, wiara, kościół, ksiądz, miłosierdzie, katolicyzm, kościół”. Razu pewnego wybierała przy mnie zdjęcia do wywołania, opowiadając o tym, jak to wspaniale udekorowano… zgadliście: „kościół”, kiedy to nagle rozpłakało się niemowlę przygotowywane do zdjęcia przez drugą klientkę.

- No i widzi pan… – zaczyna stała klientka.
Tylko popatrzyłem zdziwiony, bo ton jej głosu zmienił się z „miłosierdzie” na „drut kolczasty”.
- Bachory rozwrzeszczane… – wysyczała.
Co ja właśnie usłyszałem od tej przemiłej starszej pani?
- Przez takie ryczące małe jędze to najgorsze co może być!
- Przepraszam, ale…
- Bachory! Drące się bachory! – kontynuowała z żądzą mordu i pełnią nienawiści. – Czasem tak się człowiek namęczy! Wszystko przygotuje! Zorganizuje! – zrobiła się cała czerwona i zacisnęła piąstki.
- Ja panią proszę…
- NIE PRZERYWAJ MI GÓWNIARZU!
- … – tutaj w moim mózgu zrodził się ten odgłos z Familiady, odtwarzany, kiedy pada błędna odpowiedź.
- CAŁA MSZA PRZYGOTOWANA, OPRAWA, KOŚCIÓŁ PRZYSTROJONY I PRZYJDZIE TAKA
PINDA Z RYCZĄCYM BACHOREM I WSZYSTKO ZEPSUTE! ZE-PSU-TE!!! WSZYSTKO TRAFIA SZLAAAAAAA… – finałowe „AAAG!!!” wybrzmiało już za zamkniętymi drzwiami, bo w trakcie przemówienia wystawiłem ją na zewnątrz.

Żodyn nie będzie obrażał moich klientów. ŻODYN!

<<< Poprzedni odcinek

Następny odcinek >>>

3

Oglądany: 74123x | Komentarzy: 111 | Okejek: 665 osób

Dobra, dobra. Chwila. Chcesz sobie skomentować lub ocenić komentujących?

Zaloguj się lub zarejestruj jako nieustraszony bojownik walczący z powagą
Najpotworniejsze ostatnio
Najnowsze artykuły

23.04

22.04

Starsze historie

Sprawdź swoją wiedzę!
Jak to drzewiej bywało