Szukaj Pokaż menu
Witaj nieznajomy(a) zaloguj się lub dołącz do nas
…BO POWAGA ZABIJA POWOLI

Siła propagandy, czyli mały przegląd gazety z początków PRL-u

103 071  
299   165  
„Kłamstwo powtórzone tysiąc razy staje się prawdą”- te słowa Josepha Goebbelsa zna chyba każdy, ale nie każdy miał okazję je zrozumieć. Cofnijmy się zatem do niezbyt odległych czasów, gdzie racja była zawsze tylko jedna…

Józef Stalin powiedział kiedyś: "Każdy wprowadza swój system tak daleko, jak sięga jego armia". Po teoretycznie wygranej wojnie Polska zostawiona na pastwę losu przez państwa alianckie, a właściwie wręcz sprzedana na konferencji w Teheranie, musiała się zmierzyć z uwolnioną przez wiatr ze wschodu zmorą komunizmu.

Można by się dzisiaj spytać: dlaczego? Odpowiedź jest prosta, a zarazem przykra: większości ludzi, szczególnie z uboższych warstw społecznych nie szczególnie obchodziło, kto rządzi państwem. Po 6 latach wojny Polacy chcieli spokoju, nieważne jakim kosztem. Ci, którym to się nie podobało, mieli poważne problemy, które dość skutecznie zniechęcały tych kręcących nosem do działań. Zresztą, wbrew pozorom, nie tak trudno było wmówić prostym ludziom w jakim żyją dobrobycie i jak dba o nich władza ludowa. Spróbuje pokazać to na przykładzie znalezionej na pewnym zakurzonym, wiejskim strychu gazety z najciemniejszych, pierwszych 11 lat rządów…



Och, co to za miły, starszy pan? Czy to może być bezwzględny agent NKWD? No niemożliwe… Józef Stalin po wojnie stworzył plan wobec krajów pod jego wpływami, który zakładał rozmieszczenie w każdym z nich swojego odpowiednika. Wymagania, a właściwie wymaganie wobec „kandydatów” były dosyć czytelne: bezwarunkowe posłuszeństwo. Bolesław Bierut doskonale nadawał się do tej roli: czystej krwi chłop, komunista z przekonania od wczesnej młodości, więziony za szpiegostwo w czasach „zepsutej” II RP, udzielający się w Komiternie, często przebywający w Moskwie. Po wyświęceniu przez Stalina, razem z różnymi podobnymi sobie współpracownikami, głównie Hilarym Mincem i Jakubem Bermanem rozpoczął okres brutalnych rządów, które zainaugurował siłowym rozprawieniem się z wszelkiej maści przeciwnikami jedynego słusznego ustroju i jedynej słusznej władzy.
Jaki stosunek do tej osoby i jej rządów miały więc media? Ano taki, jaki był im nakazany. Bierut, na wzór stalinowski, był kreowany na dobrego wujka, ojca narodu, który troskliwie prowadzi swoje dziatki ku lepszej przyszłości. Jego dumna twarz znajdująca się na pierwszej stronie nie była niczym wyjątkowym, a w gazetach mocniej związanych z partią była wręcz standardem. Zresztą co będę się rozpisywał – zobaczcie sami (lojalnie ostrzegam – dużo tekstu)

Można zarzucić, że ta gazeta nie jest wiarygodnym przykładem - no bo przecież to organ PZPR, dziwne jakby były w nim teksty i opinie niezgodne z odgórnie przyjętą „prawdą”. W końcu jakby przejrzeć nawet dzisiejsze gazety, bezpośrednio lub pośrednio związane z jakąś partią, ciężko w nich dojrzeć obiektywizm. Warto jednak zauważyć, że w „Gazecie Pomorskiej” brak jakiekolwiek subtelności w przekazie. Czytelnik prawie że od góry do dołu był zawalony socjalistyczną, bezwartościową papką… i zwykle prędzej czy później sam zaczynał wierzyć w to co czytał, no bo skąd miał czerpać inne informacje na jakiejś zapomnianej, pomorskiej wsi? (uwaga, element zaskoczenia: nie było wtedy internetu!)
Myślicie, że w innych czasopismach było lepiej? Guzik, propaganda nie może sobie pozwolić na zbyt duże odstępstwa… Właściwie jedyną ostoją, nie zalaną oceanem komunistycznej głupoty w tamtym okresie była prasa katolicka, jednak i tak trzymana krótko na łańcuchu nie mogła sobie pozwolić na choćby najdrobniejsze, krytyczne wobec aparatu ucisku komentarze polityczne…ale o tym może kiedy indziej
Wracając do meritum: artykuł główny – przemówienie Bieruta na Zjeździe Samopomocy Chłopskiej. Masło maślane z zawartością masła już dzisiaj niespotykaną. Oczywiście przemówienie nie zmieściło się na jednej stronie, w końcu tak wartościowe słowa nie mogą być bezsensownie skracane… Nie chcę mi się tego specjalnie komentować, jak ktoś ma masochistyczne zapędy to polecam lekturę…Podobno nie wiele gorsze od przemówień Fidela Castro.
Swoją drogą – standardem wtedy były przemówienia pod własnym portretem. Przykładowo, na zjeździe zjednoczeniowym PPR-u i PPS-u Cyrankiewicz mówił pod czujnym okiem swej łysiny, wiszącej w zaszczytnym miejscu. Wyobrażacie sobie taką scenę w dzisiejszych czasach np. na wiecu prezesa? Brrr…
Jedźmy dalej - co jeszcze jest na pierwszej stronie? Np. takie oto sprawozdanie z prac przy odbudowie Warszawy. Niby najnormalniejsza w świecie relacja. Niby. Odbudowa Warszawy miała stać się symbolem odnowy po wojnie, a także gospodarności i zaradności władzy ludowej. Raporty w mediach musiały być więc częste i oczywiście niezmiernie optymistyczne. Kopaczki, transportery – patrzcie ludzie jaka technika, jakie technologie, jak dużo metrów sześciennych. A to wszystko na Wasze największe, najukochańsze narodowe święto – 22 Lipca.
Teraz moja ulubiona rubryka – „Na widły” – czyli jak kulturalnie obtoczyć w oborniku „anonimowych” wrogów ustroju. „Lasy i morze” nie jest niczym specjalnym – dany jest jedynie pstryczek w nos na wskroś kapitalistycznej *pfu*, zalanej papierkami dyrekcji. Za to drugi nagłówek to perełka… już sam tytuł mówi co jest grane. Zakichany, obrzydły folksdojcz, który pewnie jeszcze niedawno współpracował z gestapo uczy polskie dzieci?! Hańba! Co za szczęście, że wiemy jak się nazywa i gdzie mieszka…

Co za piękne czasy, gdy jak miałeś niemieckie nazwisko, w czasie wojny podpisałeś Volksliste, bo (szczególnie na Pomorzu) nie miałeś innego wyjścia i nie zgadzałeś się z polityką państwa stawałeś się ofiarą brutalnego ataku, bez możliwości obrony. Ataku tym bardziej skutecznego, że wykorzystującego nienawiść do „rasy panów”, która była silna i mocno zakorzeniona (czemu nie ma się co dziwić, zważywszy że minęły dopiero 4 lata od zakończenia wojny). Oczywiście nie można stwierdzić, że pan Peplau był bez skazy, ale trudno też trudno mu coś zarzucić poza „brataniem się z bambrami” (gdyby były inne „haki” to pewnie skwapliwie by z nich skorzystano)

Przypomina się historia Gustawa Herlinga – Grudzińskiego, który został aresztowany przez NKWD podczas próby przedostania się przez granicę rosyjsko-litewską. Po kilkumiesięcznych przesłuchaniach i śledztwie oskarżono go o szpiegostwo na rzecz niemieckiego wywiadu i wtrącono do gułagu. Dowody? Pierwszy człon jego nazwiska, brzmiący jak niemieckie „Gerling” oraz buty oficerskie…

Poza tym na pierwszej stronie mamy jeszcze tytuły takie jak: „Uroczysty pogrzeb pułkownika radzieckiego poległego w walkach o wyzwolenie Polski”, „ Mobilizacja mas pracujących do wykonania zobowiązań 1 Maja”, „Bydgoszcz przedstawia plan oszczędności przedsiębiorstw komunalnych” i „Amerykanie domagają się wyjęcia Strassburga spod jurysdykcji Francji”. Nic dodać, nic ująć…
Druga strona dotrzymuje kroku pierwszej i możemy na niej znaleźć m.in. taki przydługawy wywód jaki to papież jest be. Wg artykułu był bezwzględną szarą eminencją, która patrząc z boku na losy świata (wespół z amerykańskimi *pfu*„imperialistami”) bawiła się jego tragediami. Najchętniej pewnie redakcja przyrównałaby Piusa XII do diabła, gdyby nie to, że w tamtych realiach nie miał prawa istnieć…
Nie da się ukryć, że ówczesny papież był i jest postacią kontrowersyjną. Nadal trwają spory historyków dotyczące jego stosunku do m.in. holokaustu i faszyzmu. Bez wątpienia miał wielkiego pecha, bo jego pontyfikat przypadł na najbardziej burzliwy i tragiczny okres w dziejach nowoczesnej Europy. Nieśmiały z natury Eugenio Pacelli (widać to choćby na zdjęciach, na których jego wzrok jest jakby nieobecny) musiał przyjąć strategię przetrwania dla siebie i swoich wiernych podczas II wojny pośrodku faszystowskich Włoszech. Postawił na (moim zdaniem słuszne) nierzucanie się w oczy. Jedni twierdzą, że był po prostu bierny, inni, że pomagał zakulisowo, w sposób tajny. Nie zmienia to jednak faktu, że artykuł nie ma się nijak do rzeczywistości, a służył jedynie propagandzie („Eee, Zbychu, co dzisiaj dajemy na kościół?”)
Mało było o naszym największym przyjacielu i sojuszniku, prawda? Nic straconego! „Gazeta Pomorska” daje nam obszerne sprawozdanie o czytelnictwie w Rosji. Prawdopodobnie te informacje są prawdziwe, lecz jak stwierdził Benjamin Disraeli „Istnieją trzy rodzaje kłamstw: kłamstwa, okropne kłamstwa i statystyki.” Możemy odnieść wrażenie, że w tamtych czasach po rosyjskiej ziemi chodzili sami bibliofile, zaczytani w dzieła poezji ojczystej i światowej. Choć bez wątpienia ZSRR miał duży wkład w zanik analfabetyzmu, realność tej wizji wydaję mi się bardzo wątpliwa i myślę, że z 2/3 tych wiejskich i kołchozowych bibliotek prawie nikt z własnej woli nie korzystał, a wybór był między Marksem, a Leninem…

Drugą stronę dopełniają takie nagłówki: „Przemiany w Niemczech Wschodnich” , „5 letni plan gospodarczy na Węgrzech”, „Ciężka sytuacja gospodarcza Włoch skutkiem planu Marshalla”, a także dokończenie rozwlekłej relacji z nieszczęsnego III Zjazdu Samopomocy Chłopskiej.

Trzecia strona nie wyróżnia się niczym specjalnym, dotyczy głównie spraw lokalnych.
Dowiadujemy się o tym, że „Robotniczy Grudziądz wprowadza w życie historyczne uchwały Kongresu”, a także jak wyglądają „Osiągnięcia rocznej działalności Spółdzielni Pracy Pracowników Budowlanych”. Możemy poznać „Nowy zarząd OKZZ w Bydgoszczy” i winszujemy, gdyż „Tow. Czepek powołany na wyższe stanowisko”.
Na trochę większą uwagę zasługuje informacja o łabędziach. Nie wszyscy to wiedzą, ale przed wojną, na terenach II Rzeczpospolitej ze względu na intensywne tępienie ptak ten został uznany za wymarły (!). Po II wojnie, „dzięki” Ziemiom Odzyskanym na naszych terenach znalazło się kilka par tych ptaków, które w końcu objęte ochroną, mogły odzyskać dawną liczebność i zasięg. Tak więc aby krótko po wojnie można było spotkać tego dużego, białego cygana, który próbuje od Ciebie wysępić żarcie podczas niedzielnego spaceru nad rzeką lub stawem trzeba było niemało trudu, a czasem wielodniowych poszukiwań (wtedy był o wiele bardziej płochliwy).

Stronę trzecią uzupełniają rozmaite ogłoszenia. Zamieszczam w całości, bo ciekawe. Komuś prenumeratę?
Dochodzimy do końca, czyli czwartej strony. Co my tu mamy?„Ośrodki maszynowe rozpoczęły siew”, „Narada oszczędnościowa na UMK”, listy do redakcji, dział sportowy (możemy dowiedzieć się m.in. że Pomorzanin zawiódł i przegrał z Radomiakiem) i, o dziwo, fragment powieści J.B. Preistleya „Zaciemnienie w Gretley”. Na koniec zostawiam Was z jakże wymownym „komiksem” („szkoda” że nie znam początku…).
8

Oglądany: 103071x | Komentarzy: 165 | Okejek: 299 osób

Dobra, dobra. Chwila. Chcesz sobie skomentować lub ocenić komentujących?

Zaloguj się lub zarejestruj jako nieustraszony bojownik walczący z powagą
Najpotworniejsze ostatnio
Najnowsze artykuły

18.04

17.04

Starsze historie

Sprawdź swoją wiedzę!
Jak to drzewiej bywało