Szukaj Pokaż menu
Witaj nieznajomy(a) zaloguj się lub dołącz do nas
…NIECODZIENNIK SATYRYCZNO-PROWOKUJĄCY

Piekielne autentyki LXXIII

54 994  
234   86  
Dziś o kanarach, bardzo ciekawej umowie o pracę, bardzo nietypowym dostarczeniu awiza, oraz o pomocy potrzebującej...

Zima, gołoledź, złe warunki jazdy. A mi zawsze przypomina to pewną sytuację sprzed lat, gdy dorabiałam na stacji paliw.

6.30 rano, po 11 godzinach pracy gdy nogi same rwały się do wyjścia, a głowa marzyła o ciepłym wygodnym łóżku, trafił mi się klient. Pan tylko szybko po papieroski, już już płaci, szukając drobnych w portfelu mamrocze do siebie. Nos mi się obudził na zapach alkoholu, inne zmysły raz dwa otrzeźwiały i zagaduję Pana, aby popatrzył w moją stronę i zaczął mówić do mnie pozwalając mi się upewnić, że naprawdę czuję alkohol.

 Skinieniem głowy przywołałam kolegę, kolega też czuje. Wyszedł sprawdzić czy Pan sam przyjechał w takim stanie czy ma kierowcę. Kolega wrócił do sklepu sprintem informując "Pan wiezie z tyłu trójkę małych dzieci, zadzwoniłem już po policję". A co klient na to?

- Ale po co Pan dzwonił po policję! Ja na letnich oponach przyjechałem! Mandat dostanę! Ja dzieci do szkoły zawieźć muszę!"

Pan naprawdę uważał, że letnie opony to jego największy problem.

by kijek

* * * * *

Jestem kontrolerem biletów.
Podczas ostatnich dużych mrozów, przyszło mi pracować na nocnej zmianie. Temperatura dochodziła do -15 stopni, więc nie było zbyt przyjemnie. Kontrolowaliśmy nocną linię autobusową, której częstotliwość kursowania wynosiła jeden autobus na godzinę.

Była godzina ok 2 w nocy. Gdy tylko weszliśmy, zauważyło nas dwóch łebków w wieku tak na oko 25 lat. Zanim drzwi się zamknęły, jeden krzyknął do drugiego
- Ty, kanary!
I z prędkością błyskawicy opuścili autobus.

Nie przemyśleli chyba tego, bo na przystanku na którym wysiedli, zatrzymywał się tylko ten jeden kursujący raz na godzinę nocny autobus.

Po zakończeniu kontroli wysiedliśmy z autobusu, by złapać ten jadący w przeciwnym kierunku. Tak aby złapać autobus jadący godzinę później.

Łebkowie całą godzinę stali na mrozie w oczekiwaniu na następny autobus. Lecz gdy zauważyli, że jesteśmy w środku, nie zdecydowali się wejść do środka.

Złapaliśmy także kurs z godziny 4. Był to już ostatni kurs tej nocy. Łebkowie także próbowali do niego wejść. Byli bardzo zawiedzeni gdy po raz trzeci zauważyli nas w środku. Zamiast skasować albo kupić bilet u kierowcy pomimo dwóch godzin stania na mrozie i świadomości stania kolejnej godziny w oczekiwaniu na pierwszy dzienny kurs, zdecydowali się nie wsiadać.

Nie potrafię zrozumieć do jakich poświęceń są gotowi pasażerowie byle by tylko zaoszczędzić te 4,40zł nie kupując biletu.

by OkrutnyKanar

* * * * *

Jadę sobie tramwajem - obok mnie rozmowa max 14-letnich dziewczynek na temat sylwestrowych planów.

Konwersacja polegała na zdecydowaniu czy większą "lute" będą mieć po drinkach pół na pół piwo z wódką, czy po wypiciu jakiegoś przeciwgrzybiczego środka do pochwy - XXX czy coś takiego... Wygrała druga opcja - ponoć lepszy "odpał" po tym jest...

by tomxx

* * * * *

Trochę o szukaniu pracy. Mam 23 lata i jestem studentem pewnej uczelni wyższej. Tuż po tym jak skończyłem technikum, postanowiłem podjąć się pracy. Ot co, by mieć kilka groszy dla siebie, a i mieć co wpisać do CV. Wiadomo jak to na rynku pracy jest. O fajną i ciekawą pracę ciężko, tym bardziej studiując dziennie.

Kilka mniej lub bardziej piekielnych ofert przewinęło się przez moje ręce, ale jedną zapamiętałem i nadal mam z niej ubaw.

Oferta dotyczyła nowo otwartej restauracji w moim mieście, poszukiwani byli kelnerzy do tego przybytku, przymusowo uczące się osoby. Zadzwoniłem, umówiłem się na rozmowę. Rozmowę kwalifikacyjną przeprowadziła kobieta [PK]w wieku ok. 22 lat, bardzo ładna i prężnie eksponująca swoje atuty (ważne dla historii), ogólnie rozmowa odbyła się bez większych piekielności. Pytania typu kim jestem, co chcę robić w życiu, doświadczenie w zawodzie, typowy banał banałów. Na pytania o zarobki odpowiadała dość wymijająco, typu "Będziesz zadowolony", "Z napiwkami to kilka stów dziennie ci wyjdzie " itp.
Cóż, nie zapaliła mi się czerwona lampka przy tym, ale to chyba dobrze, inaczej nie było by tej historii. Umówiliśmy się na 3 dni próbne, każdy po 4 godziny. Po pierwszym dniu mieliśmy podpisać umowę.

Pierwszego dnia nic nadzwyczajnego się nie zdarzyło, ot pokazywała co będę miał robić itp. Cały czas PK nie odstępowała mnie na krok, więc nie zdążyłem się zapoznać z resztą pracowników. Drugiego dnia, jako że już trochę orientowałem się co i jak ma się odbywać, pomagałem PK w obsługiwaniu klientów. W godzinach obiadowych, gdzie ruch był największy, podeszła do mnie szefowa restauracji i kazała szybko podpisać umowę i wracać do pracy. Wolałem jednak przeczytać ją zanim cokolwiek podpiszę, i to uratowało moje dupsko przed tą wspaniałą restauracją. Oto, niektóre z absurdów w tej umowie:

- Stawka godzinowa 3 zł brutto.
- Każdy pracownik ma przypisany rejon, który obsługuje, ale Starszy Kelner (PK) może w trakcie zmiany zmienić na dany dzień rejon obsługi (chodziło o to, że jak przy moim rejonie będzie ruch, a przy PK nie, to może zamienić nas rejonami).
- Kelnerzy są zobowiązani do czyszczenia toalet co godzinę, o pełnej godzinie, jeśli się spóźnią z czyszczeniem, każda minuta opóźnienia płatna jest 50 groszy.
- Codziennie jest gotowanych X dań dnia, jeśli one nie zejdą, Kelnerzy muszą pokryć ich koszt (!)
- Kelnerzy nie mogą proponować dań dnia.
- Napiwki dzielone są pomiędzy Szefową a Kelnera z danego rejonu w proporcjach 60 do 40 dla kelnera.
- Kelnerzy nie mogą przynosić własnego jedzenia do pracy (!)
- Kelnerom przysługuje jeden posiłek pracowniczy płatny w wysokości 10 zł.
- Kelnerzy pracują w systemie dwuzmianowym, od godziny 9 do 15 i od 15 do zamknięcia lokalu.
- Lokal jest otwarty zgodnie z zasadą "Do ostatniego gościa".
- Kelnerom przysługuje 10 minut niepłatnej przerwy. Każda następna przerwa, o wykorzystaniu przysługującej, jest płatna 2 zł za 5 minut.
- Wszelkie zniszczenia powstałe na rejonie / przez kelnera, będą potrącane z wynagrodzenia Kelnera.
- Szefowa zastrzega możliwość odwołania Kelnera na dany dzień.
- Pierwsze wynagrodzenie jest płatne po 60 dniach od rozpoczęcia pracy. (Chodziło o to, że jak ktoś nie przepracuje tych 60 dni, nie otrzyma w ogóle żadnego wynagrodzenia), każde kolejne po 30 dniach.

Może to wszystko brzmi niewiarygodnie, ale niestety było prawdą. Co do PK, okazało się że była córką szefowej, więc chętnie pomagała we wkręcaniu młodych, by tylko uszczypnąć kilka groszy.
To chyba wszystko co pamiętam. Umowy nie podpisałem.

Z tego co później się dowiedziałem, większość osób tam pracujących miała po 16-18 lat, więc była ich to prawdopodobnie pierwsza praca i nie zdawali sobie sprawy, że umowa na "gębę" nie jest wiążąca. A co do restauracji, po roku się zamknęła. Jak się spodoba, dodam kolejną historię, tym razem o moim piekielnym szefie.

by MeeHow

* * * * *

Księża - temat rzeka, prawda?

Wraz z mężem wychowujemy synka (mamy tylko ślub cywilny). Niedawno przeprowadziliśmy się do domu, w którym na parterze mieszka babcia mego męża. Babcia to zagorzała katoliczka.

Dziś ksiądz chodził po kolędzie, nie bardzo cieszyłam się z tego powodu, zwłaszcza jak zrobił wielka laskę i przysługę tym, że ochrzcił nam dziecko. Stwierdziłam, że osobno wpuszczać nie będę, a zejdę do babci na dół.
Było miło, do momentu uzupełniania tych kart, kto mieszka itd.

K-ksiądz, J-ja

K: Syn ochrzczony? Gdzie?
J: Tam i tam.
K: Data państwa ślubu kościelnego?
J: Nie mamy ślubu kościelnego.
K: Jak to?! Tak nie można!! Katolikami jesteście?!
J: Tak, jesteśmy.
K: Nie!! Żyjecie w grzechu!!! Po co dziecku był chrzest, skoro wy go nie wychowacie?!!! To nie twój mąż tylko partner!!
J: Proszę księdza, czyli to że żyjemy w zgodzie, wzajemnym szacunku, miłości i szczęściu się nie liczy, bo jesteśmy źli, bo nie mamy kościelnego ślubu? A gdybyśmy mieli, a mąż mnie bił, a ja mu zło życzyła to byłoby w porządku?
K: To nie mąż!!!! Nie zazna szczęścia ten kto żyje w grzechu!!

Ok, rozumiem że są rzeczy, które księża mówić muszą, ale nie można kulturalniej?
W mojej rodzinnej parafii nigdy się z czymś takim nie spotkałam...

Nie muszę mówić że koperty ode mnie nie dostał? I w przyszłym roku nie zejdę na dół do babci?

by natpiw

* * * * *


Jestem pedofilem. Zboczeńcem, który zaczepia chłopców w autobusach.

Tak przynajmniej sądzi pewna starsza pani z autobusu, którym wracałem ostatnio z zajęć. Przyszyła mi łatkę "pedofila i zboczeńca", ponieważ kulturalnie zwróciłem uwagę trzem chłopcom w wieku szkoły podstawowej (2-3 klasa), że w autobusie powinni zachowywać się cicho. Starsza pani zapewne nie widziała w ich zachowaniu niczego złego, a tutaj "...patrzcie ludzie! Zaczepia małych chłopców, pewnie pedofil jeden!"

A co robili trzej przedstawiciele "obiektu moich zainteresowań"?
Oglądali film na komórce na głośniku, do tego jakaś muzyczka, głośno się śmiali... zachowanie w każdym calu irytujące współpasażerów.

by chyceb909

* * * * *

Poczta Polska: tego jeszcze nie grali.

Wracam sobie późnym popołudniem z pracy do domu. Podchodzę pod swój blok, staję przed wejściem do klatki. Wyciągam klucze, zerkam kątem oka na domofon. W domofonie mała karteczka (wetknięta w jego obudowę). Tak, to było awizo...

by Mieen

* * * * *


Co bardzo istotne dla tej historii, prowadzę jedną z największych stron pomocowych po polskiej stronie pewnego społecznościowego portalu.

Działamy bardzo prosto - mamy tłumy ludzi, którzy chcą pomóc, wrzucamy apel o wsparcie finansowe na leczenie/potrzeby czysto socjalne.

Pewnego dnia zadzwoniła do mnie [k]oleżanka.
K: - Hej, mam sprawę, pilnie potrzebna pomoc, pani schorowana, opiekuje się psychicznie chorą córką, córka dorosła, z domu nie wychodzi dla bezpieczeństwa siebie i innych, mają niskie renty, zadłużone... kobita puszki po śmietnikach zbiera, bo na chleb nie mają.
Ja: - Jasne, umów mnie z nią, zobaczę papierki i zadziałamy.

Umówiłam się z panią (powiedzmy Zosią) na drugi dzień. W mieszkaniu widać, że się nie przelewa, ale czysto, wszystko ok. Szybki rzut oka na papiery (jeśli potrzebujący nie należy do żadnej fundacji, zerkam na papiery, diagnozy, orzeczenia itp, żeby wiedzieć czy ktoś tu czasem nie kręci), wszystko ok, wszystko się zgadza. Szybko ustaliłyśmy listę potrzebnych rzeczy.

I poszło w eter, setki wiadomości, pytanie o konto do wpłat dla Pani Zosi, ogólnie odzew naprawdę rewelacyjny.

Zaczęły przychodzić paczki. Nie zawsze, ale często dostaję informację co w takowych paczkach się znajduje. I tak też było w przypadku pokaźnej paczki ok. 40 kg wypełnionej mięsem, wędlinami, nabiałem, naprawdę wszystko przydatne, szczególnie kiedy ktoś nie ma co jeść.
Co usłyszałam, kiedy zapytałam czy przyda się to co, do pani Zosi przyszło?
- Wie pani, ale to wszystko z takiej dolnej półki...

Nieco mnie to zdziwiło, ale pomyślałam sobie, że może pani Zosia wykombinowała, że jak powie mi, że to taka "dolna półka", to wycisnę dla niej więcej...

Następna paczka, też kilkudziesięciokilogramowa, informacja dla mnie, że sama spożywka.
Pani Zosia:
- Ale wie pani, to wszystko to było z Biedronki!

Przy kolejnych paczkach dowiedziałam się też, że ktoś przysłał jej rzeczy UŻYWANE!
A także:
- zmechacone
- niewyprasowane
- za małe
- za duże

A na końcu, kiedy napływ paczek dobiegł końca (a musicie wiedzieć, że taki boom jest zwykle przez pierwszy tydzień), stwierdziła, że w gruncie rzeczy to ona żadnej pomocy nie dostała, a mówiłam, że tyle ludzi pytało o adres....

Rzecz istotna - jedna niewdzięczna Pani Zosia nie określa wszystkich potrzebujących, zazwyczaj to naprawdę wspaniali ludzie, którzy z różnych przyczyn potrzebują pomocy.

by piekarskam
5

Oglądany: 54994x | Komentarzy: 86 | Okejek: 234 osób

Dobra, dobra. Chwila. Chcesz sobie skomentować lub ocenić komentujących?

Zaloguj się lub zarejestruj jako nieustraszony bojownik walczący z powagą
Najpotworniejsze ostatnio
Najnowsze artykuły
Sprawdź swoją wiedzę!
Jak to drzewiej bywało