Szukaj Pokaż menu
Witaj nieznajomy(a) zaloguj się lub dołącz do nas
…BO POWAGA ZABIJA POWOLI

Pracowałem jako operator pługosolarki, czyli dlaczego zima zaskakuje drogowców

123 960  
732   70  
W zeszłą zimę jeździłem podobną maszyną i dzisiaj postaram się nieco przybliżyć specyfikę tego, jak się czasem okazuje, kontrowersyjnego zajęcia. Ponieważ pracowałem na utrzymaniu jednego z odcinków autostrady, niektóre kwestie mogą się różnić od pracy "w mieście".

Dyżury:

Niestety praca wymaga dużych poświęceń. Musiałem zapomnieć o świętach w domu i sylwestrze ze znajomymi. Po prostu zamieszkałem z kilkoma kolegami w bazie, która mieściła się 70 km od domu. Nie było zmienników, urlopów chorobowych i tym podobnych. Jedynie przy lepszej pogodzie zostawaliśmy zwolnieni na dzień do domów.

Sprzęt:

Do dyspozycji miałem samochód z szerokim pługiem - 4 m rozkładane metrowe skrzydło. Oczywiście jest to podyktowane infrastrukturą - w mieście pług o szerokości 3 m jest najlepszym kompromisem - wjedzie nawet w wąską uliczkę, a i przelotówkę odśnieży. U nas dodatkowo stacjonował jeden właśnie taki pług. Odśnieżał on drogi serwisowe, wiadukty i "wspierał" 4 szerokie pługi.
Każde z aut jest oczywiście wyposażone w solarkę ze zbiornikami na solankę. Solarki są sterowane przez pilot w kabinie i można ustawić szerokość posypu.


Z racji na klasę drogi oraz prędkość, z jaką poruszają się samochody, nawierzchnia na autostradzie musi być zawsze przyczepna.

Zaczyna się zabawa:

Zazwyczaj wyjazd odbywa się w ciągu 5 - 10 minut od telefonu dyspozytora. Niezależnie, czy jest 10:00 rano, czy 2:00 w nocy. Nasz odcinek miał około 40 km długości, baza znajdowała się pośrodku. 3/4 wyjazdów polegało wyłącznie na posypywaniu jezdni solą, często również skropioną solanką, która przyspiesza jej działanie. Zazwyczaj wyjazdy miały miejsce w godzinach wieczornych, gdy zwiększały się szanse na przymrozek i gołoledź. Pomagało to również przygotować jezdnię na późniejsze odśnieżanie - śnieg nie przywierał do słonej jezdni.
Przy zwykłym wieczornym posypie jechały zazwyczaj po 2 auta w obie strony. W przypadku lekkich opadów jechaliśmy w ten sam sposób - auto z przodu odgarniało na lewą stronę, za nim drugie na prawą, czasem również trzecie - odgarniało pas awaryjny. Przy dłuższych opadach jeździliśmy w odstępie 20 - 30 minut, aby na bieżąco "dosypywać" i mieć sytuację pod kontrolą. Sól na świeżym śniegu robi bardzo dużą robotę.


Płużenie jest jedynie dodatkiem, gdy śnieg naprawdę mocno sypie, zresztą podczas opadów nie da się utrzymać idealnie czystej szosy. Dopiero gdy opady ustąpią, możliwe jest całkowite oczyszczenie drogi ze śniegu i błota pośniegowego.

Robota podczas opadów jest znacznie utrudniona przez... opady


Po każdym wyjeździe oczywiście odbywał się załadunek soli, tak żeby auto było gotowe na kolejny wyjazd.

Samo prowadzenie samochodu z pługiem również wymaga większej uwagi. Podczas samego posypu jeździ się jak normalnym autem, ale płużenie wymaga trochę wprawy. Trzeba cały czas kontrolować, czy pług nie "idzie" zbyt daleko lub blisko brzegu asfaltu. Podczas płużenia pasa awaryjnego dodatkowym utrudnieniem są krawężniki wzdłuż jezdni oraz to, że prawego narożnika lemiesza nie widać z pozycji kierowcy. Trzeba potrafić ocenić odległość od brzegu jezdni na podstawie obrazu w lusterkach oraz orientacji przestrzennej.


Tutaj przechodzimy do meritum.

Oczywiście najpierw długi wywód.

Każdą akcją zimową ktoś dowodzi. Utrzymanie autostrady należy do firmy, która wygra przetarg. Jak to w biznesie, najważniejsze są pieniądze, więc wiadomo, że im mniej wyjazdów, tym lepiej. Niemniej zarządca zdaje sobie sprawę, że odpowiada za wypadki spowodowane przez zły stan nawierzchni. Stąd dyspozytor musi wypracować rozsądny system - droga ma być w pełni przejezdna, ale bez przesadnej nadgorliwości.
Akcją w mieście dowodzi pracownik urzędu miasta - on ogłasza, kiedy pługi mają wyjechać. Nie ma sensu wyjeżdżać przed opadami lub na ich początku, ponieważ są to w praktyce zmarnowane pieniądze, gdyż za godzinę trzeba będzie zrobić kolejny wyjazd, aby odśnieżyć to, co napadało po przejechaniu pługa. Dlatego właśnie pługi widzimy dopiero, gdy już solidnie napada lub w ogóle po opadach. Zwłaszcza na drogach, które są odśnieżane w drugiej lub trzeciej kategorii, gdyż na pierwszy ogień idą drogi krajowe oraz wojewódzkie.
Co więcej, często widzimy auta jadące z podniesionym pługiem lub nieposypujące jezdni solą. Nie jest to spowodowane buractwem kierowców. Po prostu każde auto dostaje swój rejon, swoje ulice. A żeby się tam dostać, nieraz trzeba przejechać przez "cudze", nieodśnieżone jeszcze ulice. Zależnie od firmy, często auta mają również nadajniki GPS, które śledzą trasę i pracę pojazdu.

Na koniec dodam, że dla dróg krajowych wymagana przepisami pełna przejezdność musi być osiągnięta po maks. 96 godzinach liczonych od USTANIA opadów.

Zakończę więc optymistycznym hasłem:

Ciesz się, że pług w ogóle przyjechał.
6

Oglądany: 123960x | Komentarzy: 70 | Okejek: 732 osób

Dobra, dobra. Chwila. Chcesz sobie skomentować lub ocenić komentujących?

Zaloguj się lub zarejestruj jako nieustraszony bojownik walczący z powagą
Najpotworniejsze ostatnio
Najnowsze artykuły
Sprawdź swoją wiedzę!
Jak to drzewiej bywało