Szukaj Pokaż menu
Witaj nieznajomy(a) zaloguj się lub dołącz do nas
…NIECODZIENNIK SATYRYCZNO-PROWOKUJĄCY

Uran z Polski, czyli Zakłady Przemysłowe R-1

68 782  
295   44  
Zapraszam na krótką wycieczkę w czasie do Zakładów Przemysłowych R-1 – polskich zakładów wydobycia i wzbogacania uranu.

Zakłady Przemysłowe R-1. Trudniej wymyślić bardziej nijaką i nie rzucającą się w oczy nazwę. Ot, zwykły zakład produkcyjny, który może robić rajstopy, szklanki, teowniki czy bomby bombki choinkowe. Zakład uruchomiony niedługo po wojnie musiał mieć tak nijaką nazwę i rzucać się jak najmniej w oczy – sytuacja po drugiej wojnie światowej, nadal napięta jak gumka od slipek rozmiaru S na przeciętnej Amerykance, nie była sprzyjająca chwaleniu się przed światem zakładami wydobycia i przetwórstwa rudy uranu.

Kiedy w 1947 roku w Kowarach, małej miejscowości na ziemiach odzyskanych u podnóża Sudetów, pojawili się Rosjanie, niewiele jeszcze osób wiedziało, że niedługo miejsce to stanie się stolicą polskiego uranu. Pomimo że już Niemcy wcześniej wyniuchali w tutejszej ziemi pokłady tego świecącego promieniującego surowca i mieli chrapkę użyć go do budowy własnych bombek choinkowych, to po przybyciu dzielnej armii wyzwolicielskiej nikt z repatriantów, przybywających do Kowar nie tylko zza Buga, ale też i komunistów z krwi i kości z Francji i Belgii, nie wiedziało co tak właściwie nowe władze będą chciały z ziemi wykopywać. Nie było to dla nich istotne, bowiem obietnice nowego, lepszego świata, a przede wszystkim o wiele wyższe wynagrodzenie niż w innych kopalniach, działało na gwarków i ich rodziny jak przysłowiowy lep.


Komuniści, wykorzystując chaos powojenny, skąpili mieszkańcom informacji o co tak właściwie chodzi. W mieście usadowił się batalion Korpusu Bezpieczeństwa Wewnętrznego, a na drogach dojazdowych pojawiła się milicja. Aby wjechać do miasta należało też posiadać przepustkę. Inżynierowie w śpiewnym wschodnim języku opisywali gwarkom jak wygląda surowiec, którego poszukują. Oficjalnie mówiono im, że to ruda żelaza, ale doświadczeni górnicy nie byli w ciemię bici i wiedzieli, że coś tu nie gra. Ale dopóki pensje były kilkukrotnie wyższe i pojawiały się dodatkowe kartki, nikt się nie sprzeciwiał. Być może także dlatego, że kazano im kilkukrotnie podpisywać lojalki. Siły roboczej nie brakowało, także i z tego powodu, że do kopalni brano każdego, bez badań wstępnych ani kontrolnych – wszak nikomu nie zależało na tym, aby zaczęły prędko wychodzić przypadki raka. A starzy górnicy, wiadomo, pylicy mogli nabawić się wszędzie i nie dziwno, że kaszlą tak, jakby płuca mieli wypluć… W rozrzuconych po okolicy kopalniach pracowało swojego czasu blisko 7 tysięcy osób.


Nie wiadomo, ile uranu udało się wywieźć do ZSRR i czy to on posłużył do wybudowania pierwszej bomby atomowej, chociaż według specjalistów to bardzo prawdopodobne. Dopiero trzy lata po śmierci wujka Józefa, w roku wydarzeń poznańskich, Rosjanie poczuli, że zaczyna im się palić grunt pod nogami. Chcąc uniknąć wypadków z Węgier, gdzie załoga kopalni uranu powiesiła czterech inżynierów, powoli zaczęli wycofywać się z miasta, pozostawiając w kopalni tylko kilku swoich specjalistów. Kopalnię niebawem przekazano polskim władzom.


Wiesław Gomułka miał bardziej pokojowe plany na kowarski uran. Roztaczał wizję wybudowania polskiej elektrowni atomowej, z której do 2000 roku miała pochodzić połowa energii. Jednak rosyjscy bracia w kwestii udostępnienia swojej wiedzy i specjalistów okazali się nieco bardziej samolubni niż Gomułka się spodziewał i z wielkich planów wyszło niewiele. Uran, wydobywany z kowarskiej ziemi rękoma więźniów szczęśliwych Polaków, nadal płynął szerokim torem w głąb Rosji. A przy kopalni powstał zakład wzbogacania uranu, który radośnie, choć po cichu, zanieczyszczał przez kilka następnych lat okoliczną rzekę. W 1973 roku, po wyprodukowaniu 60 ton surowca, zakład zamknięto – złoża się wyczerpały.



Podobno w roku 1989 przyjechało jeszcze kilku Irakijczyków i chciało wykupić zakład wraz ze sprzętem za każdy pieniądz, ale nie znalazł się nikt na tyle odważny, by poczuć się kompetentnym do sprzedaży takiego zakładu. Podobno. Do dziś ludzie pracujący tam boją się opowiadać o tym miejscu, stąd też wiadomo o nim stosunkowo niewiele.
Po przemianach gospodarczych pozbawione całkowicie przemysłu Kowary są dziś żywym trupem. Jednak od kilku lat w sztolniach działa sanatorium. To, co kiedyś ludzi zabijało, dziś w małych dawkach przywraca innym zdrowie. Wyrobiska kopalni są także udostępnione zwiedzającym.


W drodze do sanatorium widać po lewej stronie na wzgórzu budynki Zakładów Przemysłowych R-1. Ich jedynym pracownikiem jest dzisiaj portier – ochroniarz.


Zdjęcia 1,3,4 : https://stepweb.edomena.pl/kowarytravel/?p=4336
Zdjęcia 2,5,6: https://www.poszukiwawcza.pl/index.php/10-glowna/31...
Zdjęcie 7: https://kowary.fotopolska.eu/Kowary/b19806,Kopalnia_rud_zelaza_i_uranu_Wolnosc_-_Zaklady_Przemyslowe_R-1.html?f=183703-foto

Oglądany: 68782x | Komentarzy: 44 | Okejek: 295 osób

Dobra, dobra. Chwila. Chcesz sobie skomentować lub ocenić komentujących?

Zaloguj się lub zarejestruj jako nieustraszony bojownik walczący z powagą
Najpotworniejsze ostatnio
Najnowsze artykuły

18.04

17.04

Starsze historie

Sprawdź swoją wiedzę!
Jak to drzewiej bywało