Szukaj Pokaż menu
Witaj nieznajomy(a) zaloguj się lub dołącz do nas
…BO POWAGA ZABIJA POWOLI

Filmowe trucizny, które w rzeczywistości działają zupełnie inaczej, niż nam się wydaje

147 199  
391   67  
Nikogo pewnie nie zaskoczymy rezolutnym stwierdzeniem, że życie to nie film i nie wszystko to, co widzimy na szklanym ekranie ma pokrycie w rzeczywistości.

Wybuchające samochody, hydraulicy z podwyższonym libido czy niekończąca się amunicja – to „oczywiste oczywistości”, dlatego dziś przedstawimy wam pewne filmowe schematy dotyczące trucizn i innych chemicznych środków nagminnie wykorzystywanych przez celuloidowych bohaterów. Jak się okazuje – także i tu znajdzie się sporo poważnych baboli.

Serum prawdy

W filmie wygląda to tak: podejrzany o dokonanie przestępstwa bandyta częstowany jest zastrzykiem, po którym w magiczny sposób rozplątuje mu się język. Dotąd cichy i niechętny do składania zeznań zakapior nagle staje się bardzo wylewny i na zawołanie sypie cennymi informacjami. Nie ma co się czarować – gdyby „serum prawdy” rzeczywiście działało tak, jak chcą tego hollywoodzcy filmowcy, to środek ten byłby regularnie używany w każdym komisariacie. Niestety – rzeczywistość aż tak kolorowo nie wygląda.


Dawniej za „serum prawdy” służył alkohol. Delikwenta upijano i męczono pytaniami. Niemieccy naukowcy pracujący w obozach koncentracyjnych podawali więźniom meskalinę – psychodelik pozyskany z jednego z południowoamerykańskich kaktusów, wierząc, że może ta substancja lepiej sprawdzi się w roli narkotyku szczerości. Amerykanie tymczasem widzieli wielką nadzieję w LSD. I tym razem na nadziejach sprawa się kończyła...
Najbardziej skutecznym narkotykiem, który w pewnej części działał jak legendarne serum jest skopolamina. Wyekstrahowany z lulecznicy kraińskiej alkaloid był początkowo podawany kobietom podczas ciężkich porodów. Substancja ta uśmierzała ból, przy jednoczesnym zachowaniu świadomości pacjentki. Okazało się jednak, że efektem ubocznym oprócz rozkojarzenia i częściowej amnezji jest podejrzana wylewność i gadatliwość.


Już w latach 20. zaczęto eksperymentalnie wykorzystywać skopolaminę podczas przesłuchań.
Niestety, działanie tego wyjątkowo toksycznego specyfiku nie jest wcale tak bardzo skuteczne. Cały problem z tym narkotykiem jest taki, że sprawia on, że osoba będąca pod jego wpływem mówi to, co chcemy usłyszeć. Jednym słowem – przesłuchiwany w dalszym ciągu może kłamać, nieświadomie opierając swoje zeznania na tworach własnej wyobraźni. Do osoby przesłuchującej należy więc ostateczna ocena, czy ktoś taki mówi prawdę, czy wciska kit.
Podsumowując – serum prawdy to twór równie prawdziwy co środek na porost włosów.;)

Chloroform

Elegancko ubrany dżentelmen zachodzi wielkiego draba od tyłu i przykłada mu do ust chusteczkę. W ciągu kilku sekund ofiara traci przytomność i osuwa się na ziemię.


I kolejny raz działanie znanej z filmów substancji zostało przedstawione w sposób daleki od prawdy. Chloroform to związek chemiczny, który niegdyś wykorzystywano w anestezjologii. Cały jednak problem w tym, że jest to środek cholernie niebezpieczny. Owszem, osoba pod jego wpływem traci przytomność, ale także może też nigdy się nie wybudzić. To dlatego, że chloroform może poważnie zaburzyć, a nawet zatrzymać pracę serca.
Wróćmy jeszcze na moment do samej techniki używania tego wynalazku przez filmowych bohaterów. Absolutnie nie ma mowy, aby ofiara po kilku sztachnięciach się nasączoną tym związkiem chusteczką padła na ziemię pozbawiona przytomności. Żeby chloroform zadziałał w taki sposób trzeba by go wdychać przez okrągłe 10 minut.


Wyobrażacie sobie sytuację, kiedy skradający się na palcach agent rzuca się na wielkiego osiłka i przez długie minuty, wisząc mu na szyi, usiłuje zmusić ofiarę do wąchania jakiejś chusteczki? Zdecydowanie prościej ( i ciszej) by było przyłożyć zakapiorowi łopatą w łeb.

Gaz rozweselający

Według filmowców gaz ten działa dokładnie tak, jak wskazuje jego nazwa – osoba, która nawdychała się tej substancji rechocze niczym ujarany hippis. Pewnie już się domyślacie, że i tym razem hollywoodzcy specjaliści sprawę nieco uprościli?


Tlenek diazotu to substancja, którą odkryto pod koniec XVIII wieku. Szybko okazało się, że działa ona znieczulająco i nie powoduje pełnej utraty świadomości pacjenta. Dość szybko wynalazkiem tym zainteresowali się dentyści. Do dziś N2O podawane jest niektórym wyjątkowo zestresowanym cieniasom..
Kwestia rechotu jest jednak mocno naciągana. Owszem – tlenek diazotu powoduje lekką euforię, relaks i poprawę samopoczucia, ale rzadko kiedy osoba pod jego wpływem śmieje się do rozpuku. Kiedy już do tego dochodzi, to jest to najczęściej objaw zatrucia i będąca tego efektem niekontrolowana reakcja organizmu.


Trucizna, która sprawia, że czasowo „umieramy”

Największy koszmar dla większość osób to paść ofiarą trucizny, która doprowadza do absolutnego paraliżu całego ciała. Lekarze stwierdzają, że ktoś taki odszedł do krainy wiecznych łowów, ksiądz odprawia ceremonię pogrzebową, a zrozpaczona wdowa rzuca się na zamkniętą trumnę. Tymczasem kilka godzin po pogrzebie budzimy się sześć stóp pod ziemią i z trudem łapiemy oddech. Naszych wrzasków nikt nie usłyszy. Dusząc się zdzieramy sobie palce do kości rozpaczliwie drapiąc w wieko…


Czy taka trucizna rzeczywiście istnieje? Owszem. Zowie się ona kurarą i jest wytwarzana z kory występującego w Azji drzewka – kulczyby, ale także i z roślin spotykanych w południowoamerykańskich lasach deszczowych. To właśnie pochodnymi tej trucizny są często namaczane groty indiańskich strzał.


Rzeczywiście – alkaloidy zawarte w kurarze powodują całkowite zwiotczenie mięśni. Ofiara jest jednak w pełni przytomna, mimo że nie może się ruszyć. Czy jednak możliwe jest pomylenie ofiary działania tego specyfiku z całkiem sinym trupem? Absolutnie. Kurara działa głównie na mięśnie, które pracują zależnie od naszej woli, więc o serce bać się raczej nie musimy. Pytanie tylko jak długo… Nawet gdyby jakimś cudem przyszło komuś do głowy pogrzebanie takiego nieszczęśnika, to najprawdopodobniej byłby on już martwy zanim wykopano by mu grób! To dlatego, że trucizna stosunkowo szybko atakuje układ oddechowy. W rezultacie ofiara dusi się i umiera. Dlatego też najważniejszą pomocą dla kogoś takiego jest sztuczne oddychanie. W ten sposób utrzymamy go przy życiu aż do momentu ustąpienia efektów zatrucia.

Źródła: 1, 2
6

Oglądany: 147199x | Komentarzy: 67 | Okejek: 391 osób

Dobra, dobra. Chwila. Chcesz sobie skomentować lub ocenić komentujących?

Zaloguj się lub zarejestruj jako nieustraszony bojownik walczący z powagą
Najpotworniejsze ostatnio
Najnowsze artykuły

19.04

18.04

Starsze historie

Sprawdź swoją wiedzę!
Jak to drzewiej bywało