Szukaj Pokaż menu
Witaj nieznajomy(a) zaloguj się lub dołącz do nas
…NIECODZIENNIK SATYRYCZNO-PROWOKUJĄCY

Najlepiej sprzedające się samochody ekskluzywnych marek

71 727  
196   10  
Tytuł najlepiej sprzedającego się samochodu wszech czasów nosi obecnie Toyota Corolla - z ponad 40 milionami wyprodukowanych egzemplarzy. Tylu aut nie sprzedały w całej swojej historii wszystkie luksusowe marki razem wzięte. A gdyby przyjrzeć się bestsellerom poszczególnych z nich?

Aston Martin DB7 (1993-2003) - 7000 egz.

Wzorowany na Jaguarze, finansowany przez Forda (ówczesnego właściciela marki) Aston Martin DB7 zadebiutował w 1993, a do produkcji trafił we wrześniu kolejnego roku. Zaprojektowany (a właściwie ulepszony, by bardziej przypominać Astona niż Jaguara) przez Iana Calluma "grand tourer" miał stanowić bardziej przystępną cenowo alternatywę między innymi dla Astona V8 Virage. Z nieco mniejszym silnikiem, ale przede wszystkim niższą ceną, samochód zdołał uzbierać ponad 7 tysięcy nabywców, co stanowi rekord w historii brytyjskiej marki. Produkcja DB7 potrwała do 2003 roku, kiedy w jego miejsce w sprzedaży pojawił się następca - Aston Martin DB9.

W pierwszych latach Aston Martin DB7 - coupe oraz cabrio - sprzedawany był z 3,2-litrowym turbodoładowanym silnikiem R6 mocy 340 koni mechanicznych. W Stanach Zjednoczonych model coupe wyceniany był na 140 tys. dolarów, natomiast kabriolet - Volante - o 10 tys. dolarów więcej. Tak więc nawet "przystępny cenowo" wciąż kosztował tyle co trzy, może cztery samochody popularnych marek - i to pomimo wyjątkowo wykorzystanego tu stalowego nadwozia (w miejsce lżejszego, ale droższego aluminiowego wykorzystywanego w innych Astonach).

Z czasem, w 1999 roku, DB7 doczekał się godnego silnika. 5,9-litrowe, 48-zaworowe V12 oferowało już 420 KM. Prędkość maksymalna DB7 Vantage z manualną skrzynią biegów sięgała 299 km/h, z automatyczną "zaledwie" 266. Przyspieszenie od 0 do 100 km/h zajmowało tuż poniżej 5 sekund. Mocniejszy wariant sprawił, że klienci momentalnie stracili zainteresowanie standardowymi R-szóstkami i w ciągu kilku miesięcy ich produkcję wstrzymano.

Bugatti Type 40 (1926-30) - 830 egz.


Fakt, że Bugatti Veyron był jednym z pierwszych samochodów zdolnych rozpędzić się powyżej niewyobrażalnych 400 km/h nie wpłynął na zainteresowanie modelem. Łącznie produkcja zamknęła się na 600 egzemplarzach (450 sztuk coupe i kolejnych 150 cabrio) i przyniosła szacunkowo... 3 miliardy euro straty. Samochód sprzedawany był za ok. milion euro, podczas gdy koszt jego produkcji sięgał statystycznie 6 milionów (koszty wszystkich inwestycji produkcyjnych podzielone przez liczbę sprzedanych sztuk). Interes okazał się marny, ale w rzeczywistości najlepiej sprzedający się model w historii Bugatti nie zyskał wcale wielu więcej nabywców. Były to jednak zupełnie inne czasy.

Bugatti Type 40, bo tak nazywała się najliczniej sprzedająca się seria w historii marki, produkowany był w latach 1926-1930. Wynalazek ten, dostępny w dwóch wersjach (Type 40 z dachem i Type 40A bez), napędzany był trzycylindrowym silnikiem o pojemności 1,5 litra, testowanym zresztą już w nieco wcześniejszych modelach Bugatti. Kabriolet posiadał silnik minimalnie większy, za to wyprodukowano go w liczbie zaledwie 40 sztuk, co złożyło się na sumaryczną liczbę 830 egzemplarzy Type 40 - najlepiej sprzedającego się Bugatti w historii. To tylko 48 tysięcy razy mniej niż sprzedaż Corolli. Ot, ciekawostka porównawcza.

Ferrari 360 (1999-2004) - 17 000 egz.


Końcówka XX i początek XXI wieku to dla Ferrari bardzo dobry czas - sprzedaż konsekwentnie wzrastała, a poszczególne modele cieszyły się ogromną popularnością. Ogromną, niekiedy nawet przekładającą się na wyniki sprzedaży - oczywiście proporcjonalnie do ceny. A ponieważ auta spod znaku czarnego konia nigdy tanie nie były, ów rekord zatrzymał się gdzieś pomiędzy 16 a 17 tysiącami wyprodukowanych sztuk. Palmę pierwszeństwa nosi Ferrari 360, które w 1999 roku zastąpiło model F355 - także popularny i sprzedany w liczbie przekraczającej 11 tysięcy egzemplarzy.

Nowe Ferrari 360 oferowane było w trzech wersjach - Modena, Spider (bez dachu) i Challenge Stradale (wyścigowej). W każdym przypadku silnik to V8 o pojemności 3,6 litra (stąd nazwa modelu) z aż 5 zaworami na cylinder. Wersje Modena i Spider legitymowały się 400 KM mocy i przyspieszeniem w zakresie 0-100 km/h w 4,3 lub 4,5 sekundy. Ferrari 360 Challenge Stradale miało aż 425 KM i wyraźnie obniżoną masę (o 110 kg w stosunku do wersji podstawowej i 170 kg w stosunku do kabrioletu), dzięki czemu do 100 km/h rozpędzało się w równo 4,0 sekundy i rozwijało 300 km/h prędkości maksymalnej. Najmocniejsza wersja dostępna była wyłącznie z sekwencyjną skrzynią biegów, podczas gdy dwie pozostałe można było równie dobrze zakupić ze skrzynią manualną.

W 2005 roku w salonach pojawił się następca - Ferrari F430. Z większym silnikiem, minimalnie lepszymi osiągami, ale za to z wyższą ceną. I nowy model nie zdołał już pobić rekordu sprzedaży ustanowionego przez Ferrari 360. Nic też nie wskazuje na to, by kolejne modele z Modeny w ogóle aspirowały do tego wyczynu.

Lamborghini Gallardo (2004-2013) - 14 022 egz.


W całej swojej sięgającej lat 60. XX wieku historii Lamborghini wyprodukowało nieco ponad 30 tysięcy samochodów, na co złożyło się około 20 różnych modeli. Produkowane w latach 2004-2013 Gallardo, przynajmniej na tle innych modeli, osiągnęło gigantyczny sukces, odpowiadając za niemal połowę historycznej sprzedaży samochodów z bykiem na masce. Wytwarzane w niemal tym samym czasie Lamborghini Murcielago sprzedało się w zaledwie 4 tysiącach egzemplarzy. Dlaczego?

Choć trudno uwierzyć w to, by klienci Lamborghini kierowali się ceną, Gallardo to faktycznie tańszy i mniejszy zarazem konkurent niegdyś Murcielago, później Aventadora. Dysponuje też mniejszym silnikiem - zamiast nobliwych "widlastych dwunastek" właściciele Gallardo zmuszeni byli zadowolić się "zaledwie" 5,0- i 5,2-litrowym V10, montowanym zresztą również w Audi R8. Gallardo dostępne było zarówno jako coupe, jak i roadster ze zdejmowanym dachem. Występowało z napędem na tylne bądź wszystkie koła, a moc - w zależności od wersji - wahała się od 500 do 562 koni mechanicznych. Klienci mieli możliwość wybierać również spomiędzy ręcznych i automatycznych skrzyń biegów.

Najmocniejszy wariant (Gallardo LP570-4) na rozpędzenie się od 0 do 100 km/h potrzebował zaledwie 3,4 sekundy i mógł pojechać z prędkością nawet 325 km/h. Ceny - oscylowały w granicach 170-200 tysięcy euro (za Lamborghini Murcielago trzeba było w czasach produkcji zapłacić przynajmniej 330 tysięcy euro, a zatem różnica w cenie była jednak znacząca).

McLaren 12C (2011-2014) - 2-3 tys. egz.


Każdy producent chciałby sprzedawać dużo i drogo. Niestety dla nich zależność pomiędzy ceną a popytem jest generalnie odwrotnie proporcjonalna i prędzej czy później każdy menedżer musi stanąć przed poważną decyzją. Nie inaczej jest w przypadku wytwórców luksusowych samochodów, którzy z czasem zauważają, że sprzedaż kilkunastu egzemplarzy rocznie, nawet za milionowe kwoty, nie przynosi oczekiwanych zysków. By to nadrobić, wprowadzają do oferty tańsze, zwykle mniejsze, słabsze czy gorzej wyposażone wersje, które reperują budżet firmy, ale niekiedy także stawiają na szali jej wizerunek. Choć w przypadku McLarena MP4-12C to może nieco zbyt duże słowa.

Nie na wyrost jest z pewnością określenie "tańszy" - w porównaniu do poprzedniego przeboju firmy, McLarena F1, MP4-12C (z czasem przemianowany na 12C) kosztować miał ponad 10-krotnie mniej. Zamiast 2 milionów funtów, tylko 200 tysięcy euro. Różnica nie do przemilczenia.

McLaren 12C to 4,5-metrowe coupe (choć w ofercie były również roadstery) ze stosunkowo niewielkim, autorskim, centralnie umieszczonym silnikiem oferującym jednak spory zapas mocy - 3,2-litrowe V8 zapewniało aż 600 koni mechanicznych przenoszonych na tylne koła. Przy zaledwie 1300 kilogramach masy własnej gwarantowało to ogrom emocji - tym bardziej, że maksymalny moment obrotowy dostępny był w szerokim i niskim jednocześnie zakresie - od 3 do 6,5 tysiąca obr./min. McLaren zamierzał produkować około 1000 sztuk 12C rocznie, ale dyrektorzy albo przecenili swoje możliwości, albo nie przewidzieli ewentualnych trudności. W efekcie w latach 2011-2014 wyprodukowano między 2 a 3 tysiące egzemplarzy modelu, co tak czy inaczej stanowi rekord w przypadku tej brytyjskiej marki. Biorąc pod uwagę jednak wiek marki (firma McLaren Automotive została założona w 1989 roku), to i tak niezły wynik. Przynajmniej na tle Bugatti...

Rolls-Royce Silver Shadow (1965-1980) - 29 030 egz.


Limuzyna królów i - przynajmniej jeśli chodzi o Anglię - królowych. Odzwierciedlenie elegancji, szyku i bogactwa. Wyrafinowanego smaku i... i jak tak dalej pójdzie, to zamiast opisu Rolls-Royce'a powstanie tu czołówka programu Magdy Gessler. Wróćmy na właściwe tory. Rolls-Royce, marka o wielkiej historii, wielkiej tradycji, nigdy nie narzekająca na brak zainteresowania. Zarówno wśród krwawych dyktatorów, jak i zwykłych nowobogackich. Ile samochodów sprzedaje? Dużo i niedużo zarazem - z rekordem przynależącym do modelu Silver Shadow z lat 1965-1980, który zjechał z taśm w liczbie 29 030 egzemplarzy.

Klienci zdecydowani na Rolls-Royce'a Silver Shadow mogli wybierać spośród wszystkiego, o czym tylko zamarzyli - były i klasyczne limuzyny, i 2-drzwiowy kabriolet, a nawet 2-drzwiowe coupe, wszystkie oparte na tym samym luksusowym samochodzie. Ci nabywcy, którym zależało na rozmiarze, mogli sięgnąć po LWB, wersję przedłużoną do 527 centymetrów (11 więcej niż standardowa). Nie było natomiast wyboru silników - na początku Silver Shadow sprzedawany był z 6,2-litrowym V8, a po latach zreflektowano się i dołożono jeszcze pół litra, osiągając ostatecznie 6,75-litrowe V8 zdolne rozpędzić samochód do 190 km/h. Z czasem zmieniono też skrzynię biegów - i znowu w kierunku, który może się wydawać zaskakujący, bo 4-biegowy automat został zastąpiony przez skrzynię automatyczną o jednym przełożeniu mniej. W efekcie ważąca ponad 2 tony kolubryna do 100 km/h rozpędzała się w około 11 sekund.

Rekordowy wynik sprzedaży zbudowały przede wszystkim standardowe wersje Silver Shadow - ok. 25 tysięcy egzemplarzy. Wersji coupe i cabrio sprzedało się łącznie około 1000 sztuk. Na wersję przedłużoną zdecydowało się 2,7 tys. nabywców. Samochód przez długi czas stanowił marzenie wielu - i nie przekreśliła tego nawet "wizerunkowa tragedia", jaką było zajęcie dopiero drugiego miejsca w konkursie na Europejski Samochód Roku 1966. "Drugie miejsce to żadna tragedia", powiecie pewnie. Owszem, nie tragedia. No chyba że na pierwszym miejscu znajduje się... Renault 16.

Źródła: 1, 2, 3
1

Oglądany: 71727x | Komentarzy: 10 | Okejek: 196 osób

Dobra, dobra. Chwila. Chcesz sobie skomentować lub ocenić komentujących?

Zaloguj się lub zarejestruj jako nieustraszony bojownik walczący z powagą
Najpotworniejsze ostatnio
Najnowsze artykuły

18.04

17.04

Starsze historie

Sprawdź swoją wiedzę!
Jak to drzewiej bywało