Szukaj Pokaż menu
Witaj nieznajomy(a) zaloguj się lub dołącz do nas
…NIECODZIENNIK SATYRYCZNO-PROWOKUJĄCY

Jak Rosjanie pierwsi na Księżyc dotarli. Krótka historia kosmicznego wyścigu

87 011  
295   51  
20 lipca upłynęła czterdziesta szósta rocznica zakończenia najbardziej emocjonującego i zarazem najbardziej kosztochłonnego napinania bicków w historii - wyścigu na Księżyc. Kto był pierwszy? Cóż odpowiedź wcale nie jest taka oczywista, jak się wydaje.

Cała poniższa historia została bardzo ciekawie i, na tyle na ile to możliwe, obiektywnie przedstawiona w amerykańskich muzeach, które miałem przyjemność odwiedzić: Space Center Houston* w Teksasie oraz Smithsonian National Air and Space Museum w Waszyngtonie D.C. i Wirginii.


#1. "Красная луна"

Zaczęło się 28 września 1957r, kiedy to prof. K. Stanjukowicz i dr K. Klebczewicz z Akademii Nauk ZSRR wypowiedzieli w będącym propagandową tubą Kremla Radiu Moskwa, że w latach 1962 - 67 Związek Radziecki planuje wysłać bezzałogowe statki na Marsa i Wenus, a w ciągu kolejnych kilku lat „radziecki” człowiek postawi stopę na Księżycu.
Słowa te przeszły początkowo bez echa i zostałyby odebrane jako kolejna komusza napinka, gdyby nie fakt, który miał miejsce sześć dni później.
Czwartego października na okołoziemskiej orbicie pojawił się Sputnik.


Amerykanie dostali potężnej czkawki, bo dotarło do nich, że Rosjanie w tym radiu to chyba jednak na poważnie.






#2. Od R-1 (V-2) do R-7.


Wbrew pozorom, nie tyle Sputnik był zmartwieniem, ile to co go w kosmos wyniosło. Okazało się, że amerykańskie prognozy dotyczące rozwoju radzieckiego programu rakietowego mocno rozjechały się z rzeczywistością. Od rakiety R-1 będącej w zasadzie kopią niemieckiej V-2, do misji Sputnika miało upłynąć kilkanaście lat, a minęło raptem dziewięć. Co gorsza, dokonany przeskok miał charakter przełomowy. W dobie zimnowojennych napięć, łatwo można było przewidzieć w którą stronę „kosmiczne” plany ZSRR będą podążały.


Satelitę wyniosła lekko zmodyfikowana rakieta R-7, która w wersji bazowej miała służyć do przenoszenia głowic nuklearnych.



Wyniesienie Sputnika było sygnałem, że rosyjskie zabawki nie tylko działają, ale w każdej chwili mogą dotrzeć w dowolne miejsce na Ziemi, bez ryzyka ich wykrycia, nie mówiąc o ewentualnej neutralizacji. Zdominowanie przestrzeni kosmicznej przez Rosjan było dla Amerykanów absolutnie nie do zaakceptowania. Kosmiczny wyścig, o którym nieśmiało mówiono od dwóch lat, właśnie rozpoczął się na poważnie. Meta majaczyła mgliście na horyzoncie, ale obie strony wiedziały, że jest nią Księżyc.



#3. Projekty E-4 i A119.

Zanim jednak wysłano tam człowieka, czy zanim w ogóle człowiek wyleciał po raz pierwszy w kosmos, oba kraje chciały za wszelką cenę osiągnąć powierzchnię srebrnego globu w możliwie spektakularny sposób, pokazując światu swoją technologiczną przewagę. W jaki sposób? W obu supermocarstwach nie zastanawiano się specjalnie długo. W 1958 r. zarówno rosyjscy jak i amerykańscy Janusze politycznego marketingu wpadli, niezależnie od siebie, na równie genialny co kretyński pomysł: trzeba pieprznąć w Księżyc atomówką! I to taką, żeby jej wybuch był widoczny z Ziemi gołym okiem. Cóż, z całą pewnością ludzkość od zarania dziejów marzyła aby Bogu ducha winnemu satelicie zafundować nowy krater, a najlepiej dwa.


Na szczęście oba projekty: A119 (USA) jak i E-4 (ZSRR) pozostały jedynie w sferze planów.
Pierwszym obiektem stworzonym przez człowieka, który dotarł do Księżyca była rosyjska sonda. 13 września 1959 r, Łuna 2 roztrzaskała się planowo o jego powierzchnię. Eksplozji na szczęście zaniechano.


#4. Kosmiczne sukcesy Chruszczowa.

Pewnie można lepiej dobrać słowa, ale mówiąc bez ogródek, do połowy lat 60. Amerykanie regularnie dostawali po ryju. Za co by się nie wzięli, "Ruscy" byli o krok przed nimi. Dosłownie krok, gdyż w większości przypadków, amerykański odpowiednik danego zdarzenia miał miejsce nie później niż kilka tygodni, a czasami dosłownie dni, po Rosjanach.

Łajka, Biełka, Striełka, wspomniane misje Łuna i wreszcie 12 kwietnia 1961 roku, 27-letni porucznik WWS, Jurij Gagarin zostaje pierwszym człowiekiem, który poleciał w kosmos, odbywając od razu lot orbitalny. Świat (oczywiście nie cały) zareagował z entuzjazmem.



Startujący niecały miesiąc po nim (05.05.1961) Alan Shepard, dociera na wysokość suborbitalną – parametry jego rakiety nośnej (Redstone) nie pozwalają na osiągnięcie pierwszej prędkości kosmicznej. Oficjalnie uznaje się jednak, że Shepard był drugim człowiekiem (i pierwszym Amerykaninem) w kosmosie, chociaż na tle blisko dwugodzinnej misji Wostoka, jego piętnastominutowy lot, wyglądał raczej na akt desperacji. Kennedy oficjalnie astronaucie gratuluje, ale ma pełną świadomość, że w wymiarze propagandowym USA poniosły klęskę.



#5. Kennedy rzuca (lub podejmuje) wyzwanie.

Zarówno Chruszczow (a po nim Breżniew) jak i Kennedy (a po jego śmierci Johnson i Nixon) wiedzieli, że w tym wyścigu nie ma srebrnych medali. Kto dzisiaj kojarzy szympansa Enosa? Kto wie kim była Sally Ride? Zresztą nawet Sheparda pamięta się głównie dlatego, że dziesięć lat po swoim pionierskim locie, zagrał na Księżycu w golfa. Za to tą panią świat kojarzy i dziś:


Cofnijmy się jednak do maja 1961. Po sukcesie misji Gagarina Kennedy wiedział, że takie wydarzenie może przebić tylko jedno. Lądowanie i udany powrót ze srebrnego globu. Wiedział także, że Rosjanie marzą o tym by „srebrny” zamienić na „czerwony”, z czym się od 1957 r. nie kryli. Po konsultacji z administratorem NASA Jamesem Webbem, 25 maja 1961 młody prezydent złożył przed Kongresem i narodem deklarację, iż przed końcem dekady Amerykanie staną na Księżycu.


#6. "Czerwona" koszulka lidera.

Wyścig nabierał tempa. Co ciekawe, oba mocarstwa zastosowały praktyki skrajnie odmienne od ich państwowej ideologii. USA wyeliminowały wewnętrzną konkurencję, powołując w ramach NASA jedno Centrum Lotów Kosmicznych (MSFC) na czele którego postawiono rakietowego geniusza o brunatnej przeszłości, SS Sturmbannführera, Wernhera von Brauna. Natomiast program kosmiczny ZSRR był swoistym konkursem różnych biur projektowych, w którym prym wiódł równie genialny co egocentryczny Sergiej Korolow, notorycznie podgryzany przez drugiego genialnego egocentryka, Władimira Czełomieja.

USA-ńska machina rozpędzała się powoli. Jednak Amerykanie byli przekonani, że podobnie jak w przypadku wojny z Japonią, w odpowiednio długim horyzoncie czasowym, ich niemal nieograniczony potencjał gospodarczy, pozwoli dogonić i przegonić każde państwo, właściwie w każdej dziedzinie, nie wyłączając podboju kosmosu.

20 lutego 1962 r. John Glenn powtarza wyczyn Gagarina i trzykrotnie orbituje wokół Ziemi, a Amerykanie rozpoczynają przymiarki do programu Gemini, jednak wówczas mało kogo to obeszło, bo rozpędzeni Rosjanie z obsesją na punkcie „pierwszości”, punktowali konkurentów w każdej kategorii:


#7. Saturn 5 vs. N1.

Mimo iż, jak widać, udało im się dotrzeć i „miękko” wylądować na Księżycu, do mety było jeszcze bardzo daleko. W tle wyścigu, oba kraje gorączkowo przygotowywały się do Najważniejszej Próby. Największym wyzwaniem było zbudowanie rakiety nośnej, która mogła zabrać załogę i lądownik. W 1963 roku Amerykanie rozpoczęli budowę, a w 1967 wysłali na pierwszą (bezzałogową) misję, arcydzieło ludzkiego geniuszu - Saturn 5. Do dzisiaj zachowano trzy egzemplarze wyeksponowane w Huntsville, na Florydzie i w Teksasie. Jeśli można powiedzieć, że jakiś eksponat robi kolosalne wrażenie, to takim jest właśnie Saturn 5.


Mniej więcej w tym samym czasie (1962) KC KPZR zatwierdził projekt i budowę przypominającej choinkę rakiety N1. Jednak ewidentnie chłopakom nie szło. Mimo iż, teoretycznie, sama koncepcja nie była głupia i w teorii dorównywała a nawet w niektórych aspektach przewyższała parametry Saturna...


...w wyniku permanentnego konfliktu między Korolowem a Czełomiejem, długo nie mogła zejść z desek kreślarskich.


Po sukcesie amerykańskiego programu Gemini w 1966, Rosjanie zaczęli tracić pozycję „kosmicznego” lidera. Prace nad N1 przyspieszono, co projektowi na dobre nie wyszło. Zabrakło czasu na przetestowanie kluczowych rozwiązań. Po udanym starcie Saturna 5 i załogowym locie wokół Księżyca w ramach misji Apollo 8 w grudniu 1968 r., Rosjanie postawili w trybie natychmiastowym wdrożyć plan B, który chyba brzmiał: "nieważne czy działa, musimy k…a lecieć!".


#8. "Misje" rakiet N1.

Na początku 1969 r. pierwszy egzemplarz N1 był gotowy do bezzałogowego testu.

21 lutego 1969 r. rakieta N1 numer 3L ruszyła na podbój kosmosu.
Znaczy za daleko to nie doleciała, bo po jakiejś minucie lotu i przeleceniu 12 km, po prostu eksplodowała.

Niedługo później, Amerykanie ogłosili, że 16 lipca tegoż roku wysyłają misję Apollo 11. Cel: człowiek na Księżycu. „Znaczy spoko”, pomyślano w KC, „mamy jeszcze cztery miesiące, wystarczy trochę przyspieszyć i jeszcze hamburgerów wyprzedzimy”.


3 lipca 1969 r.
kolejna N1 numer 5L ruszyła szukać miejsca na przyjęcie lądownika na Księżycu.

Chociaż ruszyła to znów za dużo powiedziane. Podniosła się raptem na 150 metrów, po czym jak nie pierd…nie! Uuu, panie, jakby dwie takie naraz walnęły toby się Hiroszima zrobiła. Na pocieszenie można dodać, że rakieta w kosmos może i nie poleciała, ale siła jej wybuchu do dzisiaj otwiera zestawienie największych eksplozji nienuklearnych w dziejach (6,9 kT).

Mimo iż N1 zbudowano łącznie dziewięć egzemplarzy, nawet do tępawych politruków dotarło, że z rakietą jest coś nie teges i bez wnikliwych analiz, nie uda się ustalić przyczyn porażek i kontynuować programu. Mimo szeregu zwycięstw na poszczególnych etapach, największy wyścig w historii, ZSRR właśnie przegrywał. Całą nadzieję pokładano jeszcze w tym, że …Amerykanom podwinie się noga.


#9. Orzeł wylądował.


20 lipca 1969 r. Neil Armstrong wygłosił pamiętne słowa: „Houston, tu Baza Tranquility, Orzeł wylądował”. Breżniew musiał uznać porażkę, chociaż z technicznego punktu widzenia, to Rosjanie byli pierwsi na Księżycu – tylko kto o tym dzisiaj pamięta?


Epilog.

W 2004 r. George W. Bush ogłosił Program Constellation zakładający powrót USA na srebrny glob w 2020 r. Program z powodów finansowych został odwołany przez administrację Obamy w 2011 r. Później został w zmienionej formie przywrócony, ale chodzi mi o coś innego. W dobie wszechobecnego hi-tech, najpotężniejszy i najbogatszy kraj na świecie deklaruje, że potrzebuje 16 lat aby powtórzyć wyczyn entuzjastów sprzed sześciu dekad! Cóż... Tak oto wyglądał zapasowy komputer modułu dowodzenia w czasie misji Apollo:


Ciekawe, że czterdzieści pięć lat temu, urządzenie o mocy obliczeniowej kalkulatora z warzywniaka wystarczyło, aby posłać ludzi na Księżyc, a dzisiaj minimalne wymagania potrzebne do zainstalowania systemu na moim laptopie to: procesor 1Ghz, 1GB RAM-u i 16 GB miejsca na HDD. Samego, pierdzielonego, systemu. A, no tak, zapomniałem, że dzięki temu mogę godzinami oglądać filmiki o kotach.
Szach mat, Neilu Armstrongu.


* * * * *

W części drugiej (TUTAJ): Jak wygląda centrum szkolenia astronautów w Houston, jak zmieniał się budżet NASA, jak wyglądają i jakie są w dotyku prawdziwe księżycowe kamienie i jaki zapach ma Księżyc. A jako bonus, dowiecie się jaką deklarację złożył pewien rosyjski generał, który nie mógł pogodzić się z myślą, że do zasilania silników rakiety R-1 potrzeba aż ...czterech ton spirytusu.

* * * * *

Kącik Riddlera:

Rozwiązanie zagadki z poprzedniego odcinka.
Otóż owe eksponaty były makietą korzeni mangrowca jak trafnie zauważył @aquilla, chociaż z drugiej strony zauważył @ornegio wszystko może być dildo jeśli jesteś wystarczająco odważna :)


Nowa zagadka:

Co zwierzę z obrazka poniżej ma wspólnego z NASA (nie chodzi o żadne rebusowe skojarzenia)?

5

Oglądany: 87011x | Komentarzy: 51 | Okejek: 295 osób

Dobra, dobra. Chwila. Chcesz sobie skomentować lub ocenić komentujących?

Zaloguj się lub zarejestruj jako nieustraszony bojownik walczący z powagą
Najpotworniejsze ostatnio
Najnowsze artykuły

18.04

17.04

Starsze historie

Sprawdź swoją wiedzę!
Jak to drzewiej bywało