Szukaj Pokaż menu
Witaj nieznajomy(a) zaloguj się lub dołącz do nas
…NIECODZIENNIK SATYRYCZNO-PROWOKUJĄCY

Suche macice i wibratory, czyli długa historia kobiecej histerii

86 634  
198   28  
Kobiety są istotami rządzonymi przez wielce skomplikowane mechanizmy i często ich zachowanie jest dla nas, prostych niczym sosnowe pieńki mężczyzn, jedną wielką zagadką.

Kobieca logika, która z logiką ma niewiele wspólnego, to jedynie wierzchołek lodowej góry. Jedną z największych zagadek jest też skłonność do nagłych wahań nastrojów, płaczliwości oraz przesadnie impulsywnych, emocjonalnych zachowań. Histeria – dziś wiemy, że jest to zaburzenie psychiczne, ale przez ostatnie 4 tysiące lat tęgie umysły głowiły się nad tym cholerstwem.

Pierwsze udokumentowane ślady diagnozy tej tajemniczej „choroby” pojawiają się na egipskich papirusach datowanych na 1900 rok przed naszą erą. Egipscy uczeni uważali, że za atakami kobiecych humorów stoi przedziwny fenomen migrującej macicy. Otóż tenże narząd żeńskiego układu rozrodczego miał w tajemniczy sposób przemieszczać się w górę damskiego ciała i powodować cały szereg dolegliwości. Aby nakłonić macicę do zejścia na dół, ówcześni lekarze podsuwali pod waginy histerycznych bab ładnie pachnące olejki. Jednocześnie panie zmuszane były do wąchania rzeczy wyjątkowo śmierdzących. Logiczne – obrzydzone smrodem macice miały gnać ku źródłu przyjemnego zapachu.


Wymyślona przez Egipcjan teoria długo uchodziła za prawdziwą. Kilkanaście wieków później, starożytni Grecy również przypisywali to zaburzenie wysuszonej macicy, co to migrując wewnątrz kobiecego ciała w poszukiwaniu wilgoci naciskała na różne organy i przyczyniała się do powstawania całego wachlarza irytujących reakcji i „melancholijnych” humorów. Zwolennikiem takiej koncepcji był m.in. Hipokrates, który to nawet stworzył fachowe określenie tej dolegliwości – duszność maciczna. Wtórował mu też i sam Platon, który wręcz twierdził, że w wyniku seksualnej abstynencji kobiece organy płciowe zaczynają wariować.


W tym samym też czasie pojawiła się jeszcze jedna, wielce intrygująca teoria dotycząca tej kobiecej przypadłości. Otóż niektórzy uczeni doszli do wniosku, że głównym winowajcą jest tu trująca i bardzo szkodliwa dla zdrowia pań „kobieca sperma”, która to odkłada się w macicy. U osób niestroniących od cielesnych uniesień żeńskie nasienie miesza się z męskim i zachowana zostaje równowaga. Niestety, panie które sobie bzykania odmawiają popadają w szaleństwo zwane też „chorobą wdów”.
Również i Rzymianie przychylali się ku tej teorii. Galen - słynny rzymski anatom, zaobserwował, że w histerię popadają najczęściej panie, które odmawiają sobie seksu, czyli dziewice, kapłanki oraz wdowy.


Koncepcja wysuszonej od barku seksualnej stymulacji macicy, co to odbywała wędrówki po kobiecym organizmie pozostała jeszcze długo aktualna. Średniowieczni teologowie dorzucali też swoje trzy grosze twierdząc, że winę za histeryczne zachowania ponosi sam diabeł rogaty i jego niecne machlojki, czyli czary i uroki. Taka na przykład Hildegarda z Bingen – katolicka święta, mistyczka, a także i uzdrowicielka twierdziła w swoich dziełach, że histeria ma swój początek w grzechu pierworodnym – jest to defekt nie ciała, lecz skażonej przez diabelskie nasienie duszy. Duchowna twierdziła, że najwyższy czas, aby lekarze zaakceptowali nieuleczalność tej choroby.


A skoro lekarz nie jest w stanie w racjonalny sposób zdefiniować źródeł problemu, do roboty trzeba zaprzęgnąć duchownych. Najwięcej radochy z tego zaburzenia mieli… inkwizytorzy. Otóż histeria, podobnie jak większość psychicznych chorób była według nich dowodem opętania. Aby podjąć walkę z ciemnymi mocami, trzeba było zastosować egzorcyzmy i inne mniej lub bardziej przyjemne zabiegi lecznicze. Ponadto uduchowieni tępiciele zła zauważyli, że na histerię zapadają najczęściej kobiety starsze oraz samotne, czyli dokładnie ta sama grupa, wśród której zauważa się najwięcej czarownic! Przypadek?


Żyjący parę wieków później renesansowi uczeni w dalszym ciągu kurczowo trzymali się macicy, jak źródła tego problemu. Niektórzy wprawdzie przebąkiwali coś o tym, że być może kobiece „jazdy” są efektem silnego zatrucia pokarmowego, albo choroby psychicznej („...które to ułatwiają diabłu działanie!” - dodawali teolodzy), jednak w dalszym ciągu histeria pozostawała prawdziwym symbolem kobiecości i dowodem jej słabości.

Teoria suchej macicy wynikającej z solidnego „niedopchnięcia” miała się też całkiem dobrze. Oczywiście w historii pojawiali się też prawdziwi rewolucjoniści, którzy zaskakiwali wszystkich swoimi hipotezami. Taki na przykład Richard Blackmore – angielski poeta, który w wolnych chwilach bywał też i lekarzem uważał, że głównym powodem histerii są tzw. wapory, czyli sfermentowane humory, które zmieniwszy swój stan na gazowy, dostają się do układu krwionośnego, a następnie infekują kobiece nerwy! Pomocne w leczeniu histerii miały być preparaty wymiotne lub takie, które wywołują ostrą biegunkę lub krwawienie z pochwy…


Na szczęście większość medyków wolała trzymać się wiedzy, nazwijmy to - „encyklopedycznej”. W XVIII wieku lekarze twierdzili, że objawy histerii są zauważalne u 75% kobiet. Trzeba się więc było zabrać do roboty i to czym prędzej! Podstawową praktyką lekarską w takich przypadkach była ręczna stymulacja łechtaczki.


Orgazm miał być jedynym skutecznym sposobem na wybicie babom z głowy paskudnych humorów i nastrojowych huśtawek. Prawda, że brzmi to jak główny element scenariusza dobrego pornola? Zabiegi te były tak bardzo popularne, że wielu lekarzy skarżyło się na czasochłonność takich masaży, silne bóle w nadgarstkach oraz fakt, że trafiają się pacjentki, które wcale tak łatwo nie szczytują… Trzeba było sobie jakoś radzić.

 
Z pomocą na szczęście szła technologia. W 1869 roku doktor George Taylor zbudował urządzenie o nazwie „Manipulator” - był to mechaniczny wibrator napędzany mechanizmem parowym. Maszyna była tak wielka, że podczas gdy sam sztuczny pindol wystawał ze ściany (taka wczesna wersja „glory hole”), reszta zajmowała cały pokój.


W ten sposób powstały pierwsze wibratory. Były to jednak w dalszym ciągu urządzenia lekarskie, które można by postawić na jednej półce obok wzierników, stetoskopu oraz młoteczka do badania refleksów w kolanach… O żadnych intymnych przeżyciach w samotności nie było mowy. Cierpiące na histerię panie musiały umawiać się na wizyty, a całą robotę wykonywał lekarz oraz jego narzędzia.


Słuchawka od prysznica zamiast wibratora? Nic nowego! Niektóre rozhisteryzowane panie leczone były przez swych doktorów za pomocą pompowanej pod dużym ciśnieniem wody.


Niestety, zdarzały się jednak i takie przypadki, gdzie nie pomagał ani waginalny masaż, ani nawet sztuczny penis podłączony do parowozu. Histeryczki zamykano wówczas w specjalnych azylach dla obłąkanych, a w skrajnych przypadkach pozbywano się źródła problemu, czyli chirurgicznie usuwano pacjentkom macice… Wróćmy jednak do lekarskich „wynalazków”.


Po sukcesie lekarskich urządzeń, co to w najlepszym wypadku miały gabaryty lodówki, w gabinetach zaczęły pojawiać się też mniejsze i poręczniejsze wibratory. Te szybko zaczęły być kupowane przez kobiety, które wprawdzie na histerię nie cierpiały, ale za to bardzo chciały się „leczyć”…


Podczas gdy do obowiązków lekarzy doszło stymulowanie wagin humorzastych pań, mocno rozwinęła się medycyna, w tym i psychiatria. Problemy, za które winą obarczano „niesforną” macicę okazywały się często atakami epilepsji, stanami lękowymi, zaburzeniami dysocjacyjnymi, a nawet efektami schizofrenii. Serwowanie orgazmów pacjentkom okazało się zabiegiem całkiem zbędnym, choć niewątpliwie – bardzo przyjemnym.

 
Cóż – każdy ma prawo popełniać błędy. Grunt, to widzieć dobre strony takich potknięć. Gdyby nie walka z suchymi macicami, historia seksualnych zabawek wyglądałaby pewnie całkiem inaczej.


7

Oglądany: 86634x | Komentarzy: 28 | Okejek: 198 osób

Dobra, dobra. Chwila. Chcesz sobie skomentować lub ocenić komentujących?

Zaloguj się lub zarejestruj jako nieustraszony bojownik walczący z powagą
Najpotworniejsze ostatnio
Najnowsze artykuły

23.04

22.04

Starsze historie

Sprawdź swoją wiedzę!
Jak to drzewiej bywało