Szukaj Pokaż menu
Witaj nieznajomy(a) zaloguj się lub dołącz do nas
…BO POWAGA ZABIJA POWOLI

Piekielne autentyki XXII

71 979  
256   20  
Mam takie zboczenie, że przy płaceniu gotówką staram się tak dobrać nominały, żeby pani kasjerka przy wydawaniu reszty miała jak najmniej pracy.

Udałem się ostatnio do jednego z większych okolicznych sklepów na zakupy. Co kupiłem - nieistotne. Istotne za to jest to, że zakupy były na kwotę 10.49 zł.

Przy kasie przeglądam zawartość przegródki z drobniakami - tylko 48 groszy... Zażartowałem więc tekstem wszystkim znanym:
- Mogę być grosika dłużny?
Pani kasjerka spojrzała na mnie jak na idiotę.
- No mam 10.48... - wyjaśniłem.
- No to jak pana nie stać na zakupy, to po co pan kupuje?
- Nie, nie... Na zakupy mnie stać... Chciałem tylko...
- Nie ma żadnego grosika. Jakbym każdemu grosika darowała, to na koniec zmiany bym tu niezłe manko miała.

No cóż - manko rzecz poważna. Westchnąłem i wyciągnąłem banknot z Jagiełłą. Pani kasjerka z niesmakiem rzuciła:
- Ojej... A drobniej nie będzie?
- Będzie. Jak mi pani wyda resztę.
Wzięła banknot i zaczęła wydawać.
- 80 złotych... i... 9 złotych... i... 50 groszy dla pana. Dziękuję i zapraszam ponownie.
Żadnego ′czy mogę być grosika dłużna', czy coś...

- Przepraszam. Powinna mi pani wydać jeszcze jeden grosz.
- Oj tam grosz... Mogę być dłużna?
- Nie. Nie może być pani dłużna, bo i tak nigdy pani nie odda. Poza tym jakbym w każdym sklepie zostawiał grosika, to bym niezłe manko na koniec dnia miał.

Nie przepuściłem - pani w końcu gdzieś u innej kasjerki rozmieniła i wydała.

by Gryfu

* * * * *


Matka z dzieckiem (płci męskiej) w piekarni 5 minut temu:
[M]: Jaką bułkę chcesz?
20 Smaków do wyboru, ale dzieciak mówi:
[Dz] Chcę tę z makiem.
[M] A nie lepsza będzie ta z jabłkiem?
[Dz] Nie chcę z jabłkiem.
[M] To może z jagodami?
[Dz] Z maaakiem.
[M] Ale nie zjesz takiej dużej, weź z budyniem.
[Dz] Nie lubię z budyniem.
[M] NO JUŻ MNIE ZACZYNASZ DENERWOWAĆ, ZDECYDUJ SIĘ W KOŃCU BO NIE MAMY CZASU.
I do ekspedientki:
[M] Poproszę bułkę słodką z mango.
Dziecko w płacz.

by Luthien

* * * * *


Z cyklu: głupota boli.

Może powiecie, że to stereotyp, ale jednak wiele Amerykanów bardzo stara się go potwierdzać z całych swoich sił.

1. Zombie. Wiele z nich wierzy, że zombie, wampiry czy Hogwart istnieją naprawdę. Koleżanka przedstawiła mi jej plan ewakuacyjny na wypadek pożaru i drugi, na wypadek apokalipsy zombie. Trzeba uciekać na poddasze, bo jest tylko jedno wejście, ale dwa wyjścia. Na moją śmiałą tezę, że zombie nie istnieją, odpowiedziała, że istnieją zwierzęta, które ożywają po śmierci i gdyby naukowcy wszczepili ludziom ich dna, to teoretycznie my też moglibyśmy zmartwychwstać.

2. Papież nie-Polak. Sytuacja w gronie znajomych, w których oglądaliśmy jakiś program o Watykanie na Discovery. Temat zszedł na obecnego papieża, później na poprzedniego, aż w końcu na "Johna Paula". Jeden wtrącił, że fajny, drugi, że miły, trzeci, że rozmawiał w 42 językach, na co z dumą w oczach dodałam: "no i Polak!". Zdziwione spojrzenie zgromiło mnie od stóp do głów, a dyskusja trwała dobre kilkanaście minut. Nie przekonało ich obywatelstwo jego, jego rodziców, dziadków, Wadowice jako miejsce urodzenia, studia na Uniwersytecie Jagiellońskim, ani udział w wojnie za kraj, który rzekomo nie jest jego. Przekonała ich dopiero bogini wiedzy Wikipedia. Drugie kilkanaście minut zajęło im przetworzenie informacji, że tak naprawdę nazywał się Karol Wojtyła (Wotuya? Wonytya?), a Jan to nie było jego imię, a Paweł nazwisko.

3. Polskie obozy. Kiedyś uważałam, że temat przesadzony, teraz razi mnie w oczy, aż boli. Nagminnie tego używają, często dodając nazistowskie. Spotkałam się z tym zwrotem powtarzanym nie tylko z ust do ust. Odnalazłam go również podczas gry w Apples to Apples (podaję nazwę, by co ciekawsi mogli sprawdzić). Zasady gry nie są istotne, ale gramy w nich kartami z wyjaśnionymi pojęciami. Np. Johnny Depp: aktor taki a taki. Mur Chiński: miejsce tu i tam. Lista Schindlera: film z 1993 (...) którego akcja ma miejsce w nazistowskiej Polsce.
Efekt tego, kto to wymyślił zamierzony. Wojna u nas, obozy u nas, jakaś zagłada u nas. Próbowałam przedstawić to na przykładzie planowania morderstw: Nowak zdecydował się popełnić morderstwo. Zamiast zabić i ukryć ciało u siebie w ogrodzie, zrobił to w ogrodzie sąsiada Kowalskiego. Gdy zbrodnia wyszła na jaw ludzie mówili: to ten trup, którego znaleźli u Kowalskiego. Nikt nie powiedział: to ten trup, którego zabił Nowak, którego znaleźli u Kowalskiego.
Nie zrozumiał.

3. Europa piękny kraj. To naprawdę nie żart, który ma ich ośmieszyć. Kolejna karta z gry. Europa: kraj pochodzenia emigrantów (!?) Nie mam siły tłumaczyć.

4. Fryderyk Chopin był Francuzem. Żelazowa Wola: nie wiemy. To niemożliwe, że jego serce jest w Polsce, bo przecież go nie pokroili.

5. Mikołaj Kopernik odkrył, że Ziemia kręci się wokół słońca. Nieprawda, bo to przecież Kolumb odkrył, że ziemia jest okrągła(!?)

5. Tadeusz Kościuszko to amerykański bohater polskiego pochodzenia. Mieszkał tutaj, więc jest stąd. Na pytanie czy Norwid również, a po polsku pisał z nudów, nie wiedzieli kim jest Norwid.

Stereotypy. Nie biorą się znikąd.
Jedynym, który skorzysta będzie mąż: dam znać jak podobało się "Karol, człowiek który został papieżem."

by Wdowapoleninie

* * * * *


Myślałam, że sporo już widziałam, ale ludzie nadal mnie zaskakują.

Wybrałam się kilka dni temu z kolegą do kina, a jako że było jeszcze sporo czasu do seansu, staliśmy przed budynkiem i rozmawialiśmy.

Nagle się rzuca na mnie mały piesek bez żadnej smyczy, co dopiero mówić o kagańcu. Skacze, szczeka, drapie i zaczyna mnie gryźć po nogach. Jak zwierzaki kocham, tak chyba nie pozwolę się gryźć, więc w miarę możliwości próbuję go odgonić i szukam wzrokiem właściciela.

Jest, stoi obok, nie reaguje.

Ja - Gdybym miała psa, który się rzuca na ludzi jak petarda, to bym go wyprowadzała na smyczy.
Właściciel - A gdybym ja miał taką kobietę jak pani, to w ogóle bym jej z domu nie wyprowadzał! O, tyle powiem!

by gateway

* * * * *


Moje dziecko niedawno miało urodziny. Tym razem, "poważniejsze". Pierwszy raz w pełni świadom zaprosił kilku swoich przyjaciół z przedszkola. Zapowiedziała się także rodzina (jak nigdy).
Dwie ciocie nagle zadzwoniły, że one chętnie przyjadą. Ok. Nie ma sprawy. Młody się ucieszy.

Tydzień przed wydarzeniem, zaczęłam synowi wpajać, że jakiś prezent może mu się nie spodobać, ale ma się zachować ładnie, podziękować za wszystkie, jeżeli ktoś go zapyta - powiedzieć, że wszystkie podobają mu się jednakowo. Tłumaczyłam, że komuś może zrobić się przykro, a na pewno każdy natrudził się przy wyborze zabawki.

Nadszedł wielki dzień. Młody wniebowzięty. Pod koniec pada jednak pytanie od serdecznej cioci, który prezent jest najpiękniejszy i "najcudowniejszy, taki och, och". Syn spogląda na mnie, ja na niego.
"Wszystkie są moimi ulubionymi" - pada w końcu.
Duma mnie rozpiera. Do czasu...
Ciocia oburzona wstała, zapowietrzyła się, powiedziała coś o braku godnego wychowaniu i poszanowaniu pieniądza. Snuła krótką refleksje o gówniarzu i podłej rodzinie, WYRWAŁA małemu samochód i... wyszła.

Nie umiałam nic powiedzieć. Nic.

Młody jednak niewzruszony odparł tylko: i tak był brzydki.

by symptomA

* * * * *


Dziekanatowe historyjki.

AKT I.
Opis sytuacji: student postanowił zaraz po zajęciach dostarczyć do dziekanatu dokument w bardzo pilnej sprawie. Prowadzący trochę przeciągnął wykład.
Godzina 13:50. Zziajany student zadowolony, że zdążył do dziekanatu puka w drzwi i wchodzi.

[P]ani z dziekanatu - Wyjść!
[S]tudent - Papiery przyniosłem...
[P] - Jutro przyniesie!
[S] - Nie można teraz?
[P] - Nie można. Ja właśnie kończę pracę.

P faktycznie nie wyglądała na osobę, która zamierza pracować - już ubrana w kurtkę itepe.

[S] - Jest 13:50, dziekanat jest czynny do 14!
[P] - I co pan myśli? Że będę tu siedzieć do 14? O 14 to ja do domu wychodzę!
[S] - No to niech pani przyjmie chociaż te papiery i już mnie tu nie ma...
[P] - Nie. Nie będę specjalnie dla pana włączać komputera i się z tym bawić!

S i P wychodzą z dziekanatu, P zamyka dziekanat na klucz. Jest godzina 13:52.

AKT II.
Następnego dnia, godzina 12:00.

[S] - Dzień dobry. Papiery przyniosłem.
[P] - Proszę je tam położyć.

S kładzie papiery i wyczekuje na jakąś reakcję.

[P] - Na co pan czeka?
[S] - Aż zajmie się pani tymi papierami.

P podnosi się z fotela, bierze dokumenty i bez patrzenia na nie kładzie je na stosik podobnych papierów.

[S] - To tyle?
[P] - Tak. Do widzenia.

by Gryfu

* * * * *


Klientka: - 4 bilety na 'Lejdis'.
Ja: - Normalne czy ulgowe?
Klientka: - Zaraz, zaraz, ja mam tu karty multikinomaniaka.
Ja: - Ale jesteśmy w Helliosie
Klientka: - Owszem, ja wiem. Ale mi powiedzieli że to we wszystkich kinach działa.
Ja: - Może i we wszystkich Multikinach, ale nie w Heliosach.
Klientka: - Proszę się ze mną nie kłócić, przecież wiem lepiej.
Na co ja ze skruszoną miną poprosiłem od niej karty i przejechałem przez czytnik.
Ja: - Dziękuje bardzo, należy się 72 zł.
Klientka: - Czyli co, jeszcze nie mam darmowego biletu?
Ja: - Ma pani, ale w Multikinie.
Klientka: - Dziękuje panu bardzo. Przecież mówiłam, że mam rację.

by kinomaniak

* * * * *


Starsza pani, prosi o wydruk z pendrive.
K: - Proszę o wydrukowanie pliku o nazwie "pismo".
O: - Ale tu nie ma takiego pliku...
K: - Jak to? Przecież, przed chwila go zapisywałam, na pewno musi tam być.
O: - Nie, nic takiego tu nie ma.
K: - Bo pani źle szuka, ja go zapisałam na dysku C:
O: - To pani zapisała go u siebie na komputerze, a nie na pendrive.
K: - No przecież tu się pani wyświetla dysk C: i tam jest zapisane moje pismo.
O: - Proszę pani, to jest dysk naszego komputera.
K: - Nieprawda, to jest mój dysk! Wiem dobrze gdzie zapisałam moje pismo, proszę nie robić ze mnie idiotki!

by szpylka

* * * * *


Jestem konsultantem w jednej z telefonii komórkowych (praca w salonie).

Wchodzi ONA - klientka ok 60, umalowana jak różowa nastolatka, z brudem za paznokciami i lata od jednej ściany z telefonami do drugiej jak perszing. Już wiedziałem że będzie piekło, bo kolega podpisywał przy mnie umowę z tą kobietą jakiś rok temu, przez co zapadła mi w pamięć (temat na inną historię).

JA: Dzień dobry, czy mogę w czymś doradzić?
K: Tak, szukam dobrego telefonu.

I ładuje mi się za biurko. Jak ja tego nie lubię... dla klienta jest miejsce po drugiej stronie biurka. w każdej sieci komórkowej, banku itp. tak samo. Klient z jednej, a pracownik z drugiej strony. Więc stanowczo jak to w takich przypadkach, wskazuję jej miejsce i proszę aby usiadła.

K: Ale ja tu postoję.
JA: Niestety tu nie wolno. Obowiązują mnie procedury zabraniające wpuszczania osób trzecich na tą stronę.
(Generalnie każdy rozumie i staje na miejscu wskazanym)
K: Ale ja jestem druga, a nie trzecia.
JA: Ale nie jest pani pracownikiem i nie może mi pani zaglądać w monitor.
K: Ale pan będzie mi mówił ofertę. To ja chcę to widzieć!
JA: Przedstawię pani ofertę na ulotce i pokażę telefony na biurku.
K: Ale pan wejdzie na mnie w komputerze, to ja chcę widzieć co tam o mnie piszą.
JA: Niestety obowiązuje mnie ochrona danych osobowych i nie może pani zaglądać.
K: Ale to są moje dane!
JA: Podczas sprawdzania pani ofert mogą mi się wyświetlać też dane innych klientów, a pani nie może tego widzieć.

Kobieta ze spuszczoną głową zajęła swoje miejsce. Lekko rozkojarzony poprosiłem o numer telefonu aby się dostać na jej konto w celu sprawdzenia oferty.

K: Nie podam.
JA: Więc nie będę mógł sprawdzić oferty na przedłużenie.
K: Ale ja nie chcę żeby pan znał mój numer.
JA: Muszę go znać, żeby przedstawić pani propozycje.
K: No dobra, 666 xxx xxx.
JA: 666 xxx xxx (zawsze powtarzam żeby mieć pewność, że dobrze wklepałem).
K: Po co pan mi mówi? Ja znam swój numer.
JA: Powtarzam, żeby mieć pewność czy dobrze zapisałem.
K: To niech pan w myślach powtarza. Ja nie mam czasu głupot słuchać!
JA: ...Eee.. Dobrze, pani imię i nazwisko (dalsza procedura weryfikacji).
K: Nie podam. Niech pan mi powie co się panu wyświetliło.

Wszystko mi opadło...

JA: Obowiązuje mnie ochrona danych osobowych. Nie mogę Pani udzielać takich informacji. Pani musi się przedstawić, ja to weryfikuję i przedstawiam ofertę.
K: Ale pan mi się nie przedstawił!
JA: Nie mam takiego obowiązku. Posiadam dwa identyfikatory z imieniem i nazwiskiem. W tym jeden ze stanowiskiem i zdjęciem.
K: Proszę zawołać szefa!
JA: ("KIEROWNIK") Słucham?
K: Z szefem poproszę! On mnie zna.
JA: Ja jestem tutaj kierownikiem (jednocześnie właścicielem salonu). Nie mam przełożonych.
K: Więc złoże skargę na pana na pana.
JA: ...Eee... więc najpierw oferta czy skarga?
K: Nazywam się Piekielna. Telefon chcę.
JA: Czy ma pani na myśli jakiś konkretny model?
K: Taki co pan ma. (Samsung Galaxy S5 leży na biurku) A o imię pan nie pyta?
JA: Nie.
K: Ale ja chcę wiedzieć.
JA: Nie zna pani swojego imienia?
K: Znam, ale chce zobaczyć czy pan zna.
JA: Nie muszę znać. W pani abonamencie 49,99 bez limitu rozmów, sms-ów i mms-ów do wszystkich sieci krajowych komórkowych i stacjonarnych oraz limitem 250 MB danych, telefon kosztuje 1299 zł przy umowie na 2 lata.
K: Pan jest chory. Ja stała klientka tyle nie zapłacę za zwykły telefon.
JA: To jest jeden z najlepszych smartfonów na rynku.
K: Nie wierzę, skoro zwykłego sprzedawcę stać. Musi być najtańszy, a pan chce mnie oszukać.

I wyszła.


by Adamo_s89

<<< W poprzednim odcinku

3

Oglądany: 71979x | Komentarzy: 20 | Okejek: 256 osób

Dobra, dobra. Chwila. Chcesz sobie skomentować lub ocenić komentujących?

Zaloguj się lub zarejestruj jako nieustraszony bojownik walczący z powagą
Najpotworniejsze ostatnio
Najnowsze artykuły

24.04

23.04

Starsze historie

Sprawdź swoją wiedzę!
Jak to drzewiej bywało