Szukaj Pokaż menu
Witaj nieznajomy(a) zaloguj się lub dołącz do nas
…NIECODZIENNIK SATYRYCZNO-PROWOKUJĄCY

Horrory inspirowane prawdziwymi wydarzeniami

133 619  
251   26  
Czasem lepiej nie znać kulisów powstania niektórych horrorów. Okazuje się bowiem, że filmowcy często inspirują się prawdziwymi wydarzeniami. Dla jednych widzów stanowi to dodatkowy plus seansu, a u innych wywołuje dziwny niepokój.

Koszmar z ulicy Wiązów (1984)

Klasyczny slasher w reżyserii mistrza gatunku – Wesa Cravena, w którym główne skrzypce odgrywa facet o twarzy przypominającej roztopiony ser. Dziś serię filmów o zabójcy ze snów, który oprócz całej masy kreatywnych pomysłów na pozbawienie życia śpiącej młodzieży może pochwalić się też dość wysublimowanym poczuciem humoru, ogląda się z szerokim uśmiechem na gębie. Warto jednak pamiętać o tym, że swego czasu na sam dźwięk charakterystycznego motywu przewodniego z filmu niejeden małolat moczył swe porcięta.

Wes Craven przyznał w jednym z wywiadów, że impulsem, który popchnął go do nakręcenia tego horroru, był artykuł w gazecie. Sprawa dotyczyła pewnej kambodżańskiej rodziny, która cudem wydostała się z wojennego piekła i znalazła schronienie w USA. Najmłodszy z uciekinierów przez długi czas skarżył się na prześladujące go koszmary, czego rezultatem był strach przed zaśnięciem. Trzeba było maluchowi długo tłumaczyć, że to tylko zły sen, który przecież nie może zrobić mu krzywdy. Kiedy dziecko ostatecznie poszło spać, wszyscy myśleli, że kryzys został zażegnany. Kilka godzin później rodzice usłyszeli wrzask swej pociechy. Dzieciak zmarł w środku własnego koszmaru.

Wąż i tęcza (1988)

Kolejne kultowe dzieło, które wyszło spod reki Wesa Cravena jest mniej znane niż seria o Fredku w zielono-czerwonym sweterku. A szkoda – to kawał dobrego kina z czasów, gdy horrory naprawdę straszyły (albo może to my byliśmy takimi strachliwymi gówniarzami?;)).
Film opowiada historię pewnego pracownika korporacji farmaceutycznej, który zostaje wysłany na Haiti, aby zbadać substancję stosowaną przez miejscowych czcicieli kultu Voodoo. Być może na bazie tajemniczego specyfiku można stworzyć doskonały środek anestezjologiczny? Niestety, bohater ma pecha i dość szybko poznaje mroczną stronę rytuałów z Haiti.


Film jest adaptacją książki etnografa Wade'a Davisa, który podobnie jak bohater pragnął dowiedzieć się, jaki narkotyk stoi za obrzędami, podczas których człowiek zamieniany jest w zombie. Książka z kolei zainspirowana jest historią pewnego Haitańczyka, który w 1962 roku po wypiciu tajemniczego koktajlu zapadł w głęboką śpiączkę, a następnie został pogrzebany żywcem. Wyciągnięto go z trumny po kilku dniach i podano kolejną porcję narkotyku, po której facet odzyskał część świadomości. Przez kolejne lata biedak pracował jako niewolnik na plantacji trzciny cukrowej. Kiedy jej właściciel zmarł, zniewolony Haitańczyk zdołał uciec i wrócić do swej rodziny, która była przekonana, że nie żyje on już od 18 lat.

Laleczka Chucky

A oto dowód na to, że nawet najgłupszy pomysł może wypalić, jeśli ktoś fachowo się do niego zabierze. No bo czy historia psychopatycznego, seryjnego zabójcy, który za pomocą magii przenosi swoją duszę do „ciała” zabawkowej laleczki dla dzieci, nie brzmi jak pomysł scenarzysty, który w poszukiwaniu inspiracji zjarał o jednego blanta za dużo? Okazuje się, że niekoniecznie. Historia nawiedzonej kukły ma swoje odzwierciedlenie w rzeczywistości.

https://joemonster.org/images/vad/img_30785/26771a913a4691452b630317326c980a.gif

W 1906 roku pewien dzieciak dostał od swojego afrykańskiego służącego lalkę o imieniu Robert. Między zabawką a chłopcem narodziła się dziwna więź. Malec twierdził, że kukła żyje, mówi i porusza się. Nawet sami rodzice zauważyli, że twarz lalki zdaje się zmieniać wyraz na ich oczach. No i do tego jeszcze ci sąsiedzi, którzy twierdzili, że gdy nikogo z rodziny nie ma w domu, Robert jakimś cudem pojawia się w oknie i „gapi się”, przyprawiając wszystkich o dreszcze. Przez kolejne dekady zabawka kilkakrotnie zmieniała właścicieli, którzy również szybko odkrywali przerażające cechy lalki. Pewna dziewczynka, która weszła w jej posiadanie twierdziła nawet, że w środku nocy Robert usiłował ją zabić. Obecnie kukłę można podziwiać w muzeum. Podobno parapsychologowie, którym pozwolono przyjrzeć się zabawce, odkryli, że Robert ma aurę, podobnie jak każda żywa istota.

Blob zabójca (1958)

Kosmiczna galaretka żywiąca się wszystkim, co stanie jej na drodze? A czemu nie? Produkcja ta słynie nie tylko z całkiem idiotycznej fabuły, ale przede wszystkim z koszmarnych efektów specjalnych. Steve McQueen, który zagrał w filmie jedną z głównych ról, dostał propozycję – albo bierze za swój udział 2500 dolarów, albo inkasuje 10% z wyników sprzedaży biletów kinowych. Gwiazdor, nie wierząc w sukces tego „dzieła”, skorzystał z pierwszej opcji. Film ostatecznie zarobił 40 milionów dolarów... Tak czasem bywa z produkcjami, które są „tak bardzo złe, że aż dobre”.


Tymczasem nawet za tak przypałowym filmem jak „Blob zabójca” kryje się prawdziwa historia. Otóż w 1950 roku filadelfijscy policjanci natrafili na takiego właśnie „wielkiego gluta” nieznanego pochodzenia. Galaretowata materia nie pałała chęcią konsumowania czegokolwiek, za to dość szybko rozpuściła się, pozostawiając po sobie jedynie śmierdzącą maź. To nie jedyny taki incydent – taka dziwaczna breja została nawet fachowo nazwana „gwiezdną galaretką” lub „kosmicznym łajnem”. Spotyka się ja najczęściej w miejscu, w które uderzył meteoryt. Mimo że zjawisko to jest dość szeroko udokumentowane, trudno znaleźć jednoznaczne wytłumaczenie tego fenomenu.

Hostel (2005)

Według amerykańskich filmowców wschodnia Europa to miejsce, gdzie psy szczekają dupami, każdy mężczyzna jest alkoholikiem w futrzanej czapie, ludzie jeżdżą trabantami ciągniętymi przez wychudzone szkapy, a latem temperatura sięga nawet do -12 stopni Celsjusza. Również wizja Eliego Rotha przedstawiona w filmie „Hostel” świetnie wpisuje się w ten stereotyp. Mamy tu do czynienia z „typowym” słowackim hostelem, czyli miejscem, w którym goście poddawani są wyrafinowanym torturom przez zblazowanych bogaczy o sadystycznych skłonnościach.


Oczywiście nasi sąsiedzi wcale nie zapewniają turystom tego typu atrakcji. Nie zmienia to faktu, że i w tym przypadku może być trochę prawdy. Reżyser filmu Eli Roth dostał solidny zastrzyk inspiracji podczas surfowania po sieci. Najwyraźniej filmowiec zapędził się nieco za daleko w kierunku końca Internetu. Trafił bowiem na tajską stronę oferującą, za odpowiednio dużą kasę, wizytę w hotelu, gdzie goście mogą poczęstować kogoś kulką w łeb. Osoby, które są uśmiercane to ochotnicy cierpiący na nieuleczalne choroby, a cześć pieniędzy, którą inwestuje się w tego typu atrakcje, idzie na poczet najbliższej rodziny zmarłego. Nie do końca wiadomo, czy strona, o której mówił reżyser nie jest przypadkiem dziełem jakiegoś pomysłowego trolla... Nie zapominajmy jednak, że mówimy o Azji, czyli miejscu gdzie je się psy, a każdy mężczyzna jest konusem o dziwnych fetyszach...;)

Psychoza

Bohater filmu Alfreda Hitchcocka - Norman Bates - to jeden z najbardziej niepokojących czarnych charakterów w historii kina. Z pozoru sympatyczny mężczyzna, który w rzeczywistości jest zwyrodniałym psycholem, paradującym w damskich fatałaszkach i trzymającym w piwnicy zasuszone zwłoki własnej matki. W czyjej chorej głowie narodził się pomysł, by stworzyć takiego poj#ba? No cóż – mówi się, że najlepsze scenariusze pisze samo życie.


Protoplastą Batesa był Ed Gein, mieszkaniec Wisconsin, który w 1957 roku trafił za kratki, po tym jak udowodniono mu popełnienie dwóch morderstw. Gein był schizofrenikiem i psychopatą. Dużo wskazuje na to, że mężczyzna zabił więcej ofiar, ale nigdy nie udało się mu tego udowodnić. Tak czy inaczej – dom, w którym mieszkał Ed wypełniony był wykopanymi z grobów zwłokami kobiet, które przypominały mu jego zmarłą matkę. Zwyrodnialec wykonał maski ze skór zdartych z twarzy trupów, miał też pas wykonany z ludzkich sutków, olbrzymią ilość czaszek, pudełko pełne zakonserwowanych wagin oraz kompletny strój wykonany z kobiecej skóry.
Ed Gein zainspirował nie tylko Hitchcocka. Również i morderca z „Czerwonego Smoka” jest wzorowany na tej postaci. Podobnie i jak bohaterowie „Teksańskiej masakry piłą mechaniczną”. No i nie zapominajmy o kawałku „Dead Skin Mask” Slayera...

Źródła: 1, 2, 3, 4
2

Oglądany: 133619x | Komentarzy: 26 | Okejek: 251 osób

Dobra, dobra. Chwila. Chcesz sobie skomentować lub ocenić komentujących?

Zaloguj się lub zarejestruj jako nieustraszony bojownik walczący z powagą
Najpotworniejsze ostatnio
Najnowsze artykuły

25.04

24.04

Starsze historie

Sprawdź swoją wiedzę!
Jak to drzewiej bywało