Szukaj Pokaż menu
Witaj nieznajomy(a) zaloguj się lub dołącz do nas
…NIECODZIENNIK SATYRYCZNO-PROWOKUJĄCY

9 powodów, dla których najlepsze podróże to samotne podróże

93 921  
286   57  
Jest taniej, nikt ci nie marudzi, nikt nie pilnuje planu i nikt nie domaga się natychmiastowej przerwy na obiad, siku, odpoczynek, souveniry (niepotrzebne skreślić). A poważnie? A poważnie jest wiele argumentów przemawiających za tym, by w podróż życia wybrać się samotnie. Oto 9 z nich.

Robisz tylko to, na co masz ochotę.

Zamiast stać w kolejce do windy na wieżę Eiffla, ty wolałbyś włóczyć się ponurymi zaułkami dzielnicy Pigalle? Z grupą towarzyszy podróży raczej nie byłoby to możliwe. Tak samo jak zrezygnowanie z wejścia na Camp Nou na rzecz dłuższej wędrówki chociażby po bardziej interesującym parku Guell. Gust każdy ma własny. Dlatego lepiej zawczasu (to jest przed rozpoczęciem wycieczki) rozstać się w pokoju, niż później marnować bezcenne dni urlopu na wzajemnym przekrzykiwaniu się, kto bez czego nie wyobraża sobie wizyty we Francji, Niemczech, Tajlandii czy w Łodzi.

Widzisz świat takim, jaki cię interesuje.

Jest piąta rano, jedziesz właśnie suchą szosą przez Piździawy Kolonię i twoją uwagę przykuło samotne drzewko pośrodku pola, ładnie wyglądające na tle porannych mgieł? Ty odczuwasz przemożną potrzebę zrobienia zdjęcia. Inni pasażerowie autokaru natomiast odczuwają przemożną potrzebę walnięcia cię w łeb i dosadnego wytłumaczenia ci, z czym i na co się pozamieniałeś, że takie pomysły przychodzą ci do głowy. Natomiast kiedy jedziesz sam, w dowolnym momencie wciskasz hamulec i fotografujesz do woli każde drzewo, na jakie ci przyjdzie ochota. Możesz do woli pielęgnować twoje zainteresowanie drewnianymi stodołami, opuszczonymi szpitalami psychiatrycznymi czy dzielnicami czerwonych latarni. I nikomu nic do tego.

Zaprzyjaźniasz się z samym sobą.

Nikt nie pójdzie samemu do baru na piwo czy dwa, bo to "oczywisty dowód alkoholizmu". Nikt nie wejdzie sam do restauracji, bo to krzyk desperacji i oznaka samotności. A co jest takiego złego w porzuceniu towarzystwa? Podróżując samemu, jesteś zdany sam na siebie. I bardzo szybko orientujesz się, że to dużo przyjemniejsze. I przestanie ci przeszkadzać, co ktoś inny sobie pomyśli. Niech myśli co tylko chce - każdy trening umysłu wyjdzie mu na zdrowie. Po kilku tygodniach sam na sam ze sobą przestanie cię przerażać wizja mieszkania samemu czy wyjścia do kina bez znajomych. Zresztą... może właśnie wtedy dostrzeżesz coś, co do tej pory właśnie przez "bezpieczne towarzystwo" cały czas ci umykało?

Idziesz własnym tempem.

Szybko, szybciej, bo nie zdążymy nawpieprzać się kebabów! No już, mamy godzinę na obejrzenie pięciuset zabytków! I po co? To kolejna sytuacja, w której mniej znaczy więcej. Lepiej zobaczyć nieco mniej, ale dokładniej. Co z tego, że "było się" i pod Łukiem Triumfalnym, i na wieży Eiffla, i w Luwrze, i w Wersalu, skoro w efekcie nie odróżnia się jednego od drugiego, koło najsłynniejszych dzieł tylko przebiegło się bez zatrzymywania, a o zastanowieniu się nad szczegółami nie było nawet mowy? Kiedy podróżuje się w grupie, możliwości są dwie. Obie ekstremalne. Oznacza to albo przeleżenie dwóch tygodni nad hotelowym basenem w dowolnym kurorcie, albo wycieczkę objazdową po najbardziej popularnych atrakcjach okolicy, czyli de facto mnóstwo czasu w autokarze, znacznie mniej u celu. Tak źle i tak niedobrze. Podróżując samemu, to ty wybierasz swój wariant.

Przypominasz sobie, czym jest niezależność.

Posłuchaj mamy, mama ma rację. Przyjaciele dobrze ci radzą. Ale nie lekceważ babci, w końcu przeżyła na tym świecie już sto dwadzieścia lat, więc na pewno wie co mówi. Wie lepiej. I na tym polega problem. Bo kiedy wszyscy inni wiedzą lepiej, ty powinieneś wiedzieć swoje. I robić swoje. A nigdy nie będzie o to łatwiej niż podczas samotnej podróży po drugiej półkuli, z wyłączonym telefonem komórkowym, bez codziennych aktualizacji Facebooka i cogodzinnych relacji na Twitterze. Człowiek rodzi się sam i umiera sam. Nic więc nie stoi na przeszkodzie, by w czasie pomiędzy też trochę pobył sam. Inaczej nigdy nie nauczy się samodzielności i niezależności. A podróże kształcą najlepiej.

Stajesz się bardziej uważny.

Podczas podróży ze znajomymi zawsze znajdziesz czas na omówienie planu pracy na najbliższe pół roku, plotkowanie o kolegach i koleżankach, nadrabianie braków we wzajemnej znajomości historii swoich rodzin i wiele innych rzeczy, które... nie mają absolutnie nic wspólnego ze zwiedzanym właśnie miejscem. Pokonać tysiące kilometrów tylko po to, by dowiedzieć się, że babci Stefanii wyrósł wrzód na tyłku (i nie mowa tu o jej zięciu, a twoim ojcu)? Albo żeby dowiedzieć się, że ruda z księgowości puszcza się na lewo i prawo? Doprawdy wszystkie te historie równie dobrze zgłębiać można w lokalnym barze, niekoniecznie podczas safari w Kenii czy medytacji w klasztorze w Nepalu. Dzięki samotnemu podróżowaniu zaczniesz dostrzegać uroki miejsc, w które się udajesz, a codzienność nie będzie miała prawa cię rozpraszać. Dostrzeżesz rzeczy, na które w innej sytuacji w ogóle nie zwróciłbyś uwagi. Bo nie miałbyś kiedy i jak.

Masz czas pomyśleć.

Samotna podróż to doskonała okazja, żeby się nad sobą zastanowić. Posłuchać swoich własnych myśli. Bez niewyłączalnego jazgotu reklam w RMF FM i uwłaczających ludzkiej inteligencji i godności "reality show" na TVN-ie. Żadnych "Ukrytych prawd", "Sekretów sąsiadów" ani "Rolników szukających żon". Na co dzień coraz trudniej odciąć się od tego bełkotu. W taksówce obowiązkowe radio, w pizzerii koniecznie telewizor, na billboardach krzykliwe reklamy. Wszędzie tylko "KUP, KUP, KUP!". Samotna podróż do kraju, gdzie mówi się - najlepiej - jakimś obcym, egzotycznym językiem to chyba jedyny sposób na ucieczkę. Wtedy mogą sobie krzyczeć reklamy, mogą lecieć durne programy w telewizji, mogą udawać(?) idiotów prezenterzy radiowych audycji, a ty i tak masz to wszystko gdzieś, bo ni diabła z tego nie rozumiesz. I wcale nie chcesz. Bo nie przyjechałeś tu po to, by kupować, tylko odpoczywać.

Możesz pozwolić sobie na więcej.

O nie, ten hotel wygląda zdecydowanie za drogo! Restauracja? Zwariowałeś chyba, nie okradliśmy jeszcze banku! Tia, może jeszcze weźmiemy pożyczkę, bo koniecznie musisz się nabzdryngolić lokalnym winem, jakby to z Biedronki było w czymkolwiek gorsze. Ale przecież... to twoje wakacje. Nie zabrałeś ze sobą ministra finansów ani goblina z banku Gringotta, dlaczego więc miałbyś się czymkolwiek przejmować? Najwyżej następnego dnia przeżyjesz na bułkach posmarowanych nożem. Twój wybór. Twój własny, niezależny, osobisty, prywatny wybór. Wybór, z którego nie musisz się nikomu tłumaczyć. Dlaczego? Ano dlatego, że nie ma tu nikogo, kogo by to interesowało. Podróżujesz samotnie, zapomniałeś już?

Nie ma tego złego.

Podróżując samotnie, zyskujesz. Doświadczenia, samodzielność, odwagę. Zwiedzasz świat bez niepotrzebnego bagażu – zarówno emocjonalnego, jak i personalnego. I nawet jeśli perspektywa samotnego znalezienia się w jakiejś zapomnianej przez naszego Boga uliczce Rabatu totalnie cię przeraża, to szybko zorientujesz się, że nie ma takiej sytuacji, w której nie można by sobie poradzić. Człowiek jest zdolny do naprawdę wielkich rzeczy, pod warunkiem jednak, że musi liczyć tylko na siebie.
19

Oglądany: 93921x | Komentarzy: 57 | Okejek: 286 osób

Dobra, dobra. Chwila. Chcesz sobie skomentować lub ocenić komentujących?

Zaloguj się lub zarejestruj jako nieustraszony bojownik walczący z powagą
Najpotworniejsze ostatnio
Najnowsze artykuły

25.04

24.04

Starsze historie

Sprawdź swoją wiedzę!
Jak to drzewiej bywało