Szukaj Pokaż menu
Witaj nieznajomy(a) zaloguj się lub dołącz do nas
…BO POWAGA ZABIJA POWOLI

Piekielne autentyki XVIII

57 997  
228   15  
Historia sprzed lat, gdy jeździłem autobusem miejskim. Piekielnym - w pewnym sensie - byłem ja.

Słowem wstępu: rozkład jest po to, by go przestrzegać. Za wcześniejszy przyjazd (!) na przystanek jest kara. Rozkład jest projektowany na normalny ruch występujący w danych godzinach. Czasem bywa, że ruch jest mniejszy i wtedy trzeba jeździć wolniej niż inne samochody. Na tę okazję miałem dwa foldery z muzyką - żywszą i spokojniejszą. Tamta linia miała tak skonstruowany rozkład, że przez pewną część trasy trzeba było gonić, a potem był luz. Gonię więc i gonię, aż tu patrzę, że jestem trzy minuty przed czasem (wolno mi maksymalnie być dwie minuty - bez kary). Następny przystanek - miejsce częstych kontroli - całkiem blisko, a w rozkładzie - cztery minuty na przejazd. Poczekałem na absolutnie wszystkich, którzy biegli do autobusu. Zamykałem drzwi po kolei tak wolno, jak tylko się dało.
Powoli ruszam i gramolę się te 30 km/h. Jak na złość - zielone światło. Zbliżam się, powolutku - jest! Czerwone! Zdążyłem :) Zapaliło się żółte, zmieniło na zielone. Hmmm... Trzeba jechać. Jadę zerkając nerwowo na zegarek. W tym momencie jakiś gość zapukał w szybkę, otwieram, a on:
- PANIE! Wolniej pan już nie możesz jechać?
- Ależ oczywiście, że mogę!
I zwolniłem do 20 km/h. Piękna, szeroka, pusta droga, słońce, z głośników płynie "I'll be your baby tonight" Roberta Palmera, a ja śpiewam. Co ciekawe dostało się nie mnie, a temu gościowi:
- Dopóki nie zaczął drzeć ryja, jakośmy jechali!

by maxi_kaz

* * * * *


Wezwanie do pobitego mężczyzny. Dojeżdżamy, a pan ma - delikatnie mówiąc - zmiażdżoną twarz i jest nieprzytomny. Tamujemy, ładujemy, zamykamy drzwi. Po drodze pan się budzi.

Ja - Panie, co z panem? Jak ma pan na imię?
P - Aaah, Wojtek. Co się stało?
Ja - Właśnie, co się stało?
P - K*rwa, to ta s*ka! Powiedziałem, że ma ładny tyłeczek, a ona, że ma czarny pas w jakimś gównie, a ja na to, że chyba nie z takimi cyckami!

No cóż, jak to się u nas mówi, większość pobitych sobie na to zwyczajnie zasłużyło. :)

by zaszczurzony

* * * * *


Muzeum absurdów - Auschwitz-Birkenau.

Z Oświęcimia do Brzezinki kursuje autobus, który wozi zwiedzających.
Kierowcy sprzedają jednorazowy bilet, na którym jest napisane "Bilet w jedną stronę". Zostało to oprotestowane i bilety musiały zniknąć, ponieważ "jazda w jedną stronę" kojarzy się z wysyłką Żydów do obozu...

Parking obok obozu został przeznaczony dla VIP-ów i obsługę muzeum. Wszystkiego dogląda ochroniarz. Chciano zamontować tam szlaban sterowany na pilota, by nikt nie musiał go specjalnie pilnować.
Jak się domyślacie szlaban nie powstanie, bo jest to hitlerowskie urządzenie używane w obozie i bardzo źle się kojarzy.

Czekam tylko kiedy zakażą wejścia na teren obozu mężczyznom z wąsami...

by Borys

* * * * *


Przez wspólną znajomą zapoznałem naprawdę fajną dziewczynę, tak się złożyło, że umówiliśmy się na kawę. Jako dżentelmen przepuściłem ją w drzwiach, zostałem poinformowany, że nie powinienem tego robić, bo to seksistowskie.

Jak się łatwo domyślić, podczas rozmowy przy kawie na tapetę padł temat równouprawnienia. Rzuciłem tekstem chyba wszystkim doskonale znanym "równouprawnienie kończy się jak trzeba wnieść lodówkę na czwarte piętro". Dostałem odpowiedź, że w takim wypadku facet powinien być dżentelmenem. Przypomniałem sytuację jak wchodziliśmy do kawiarni i powiedziałem, że w takim razie wnoszenie wyżej wspomnianej lodówki przez faceta jest strasznie seksistowskim zachowaniem. Tu koleżanka stwierdziła, że to jest po prostu męskie zajęcie. No to pytam gdzie jest to równouprawnienie? Skoro faceci noszą ciężkie rzeczy, to niech robią to i kobiety. Tu zostałem poinformowany, że ja tego po prostu nie rozumiem, że kobiety się do tego nie nadają. I tu padło moje pytanie "skoro zdajesz sobie sprawę, że są zajęcia przeznaczone tylko dla mężczyzn, to po jaką cholerę ci to równouprawnienie?". Koleżanka odpowiedziała dając mi w twarz i mówiąc przy tym, że jestem męską szowinistyczną świnią, po czym wyszła.

Tak, rachunek został mi do zapłacenia, a płacenie całego rachunku przez faceta ponoć także jest seksistowskie...

by Merdacz

* * * * *


Mój mąż jest kierowcą. Kilka dni temu miał kurs Warszawa - Łódź, z tym że ta linia kończy bieg we Wrocławiu, więc na wyświetlaczu napisane jest Warszawa - Wrocław przez Łódź. Na stanowiskach stoją 4 autokary tej samej firmy. Podchodzi facet do męża i pyta:
- Czy pan jedzie do Krakowa?
- Nie, do Łodzi i dalej do Wrocławia.
- Aha. A który jedzie do Krakowa?
- Nie wiem, proszę zapytać kolegów.
Facet poszedł. Za chwilę wraca.
- Proszę pana, żaden z nich nie jedzie do Krakowa. A pan?
- Panie, co ja mam napisane nad szybą na wyświetlaczu?
- Wrocław.
- To dokąd jadę?
- Do Wrocławia... Ale przez Kraków?

by metaxa

* * * * *


Posiadamy w rodzinie Piekielną Ciotkę (PC). Oto jak po raz kolejny podniosła nam ciśnienie.

Miesiąc przed 1 listopada:
(PC) - Przyjeżdżam do sąsiedniej miejscowości 1 listopada na groby, chciałabym się u was zatrzymać.
(My) - Jasne, będziemy czekać.
(PC) - To ja jeszcze zadzwonię i podam szczegóły przyjazdu.

Tydzień przed 1 listopada. Ciotka się nie odezwała, więc dzwonimy my:
(My) - No i jak tam, kiedy ciocia przyjeżdża?
(PC) - Aaaa, w sumie to nie wiem, bo źle się czuję, chyba jednak nie przyjadę. Jutro się zdecyduję i do was zadzwonię.

Dwa dni później telefonu nadal brak. Zatem dzwonimy:
(My) - Zdecydowała już ciocia?
(PC) - Tak, syn mnie przywiezie i od razu będziemy wracać, więc do was już nie zajedziemy.
(My) - No dobrze, to w takim razie my wyjeżdżamy na weekend.
(PC) - Tak, tak, jedźcie.

Dzień przez 1 listopada, wieczorem.
(PC) - To ja jutro przyjeżdżam, spotkamy się o 13:00 na cmentarzu.
(My) - Yyyy.... ale my już wyjechaliśmy na weekend, jesteśmy 150 km od domu.
(PC) - K*** mać, w ogóle na was nie można polegać!!!!

by didi_madloba

* * * * *


Ostatnia moja historia trochę negatywna była, teraz dla zmiany tonu postanowiłam opisać perełki z życia farmaceuty.

1. O co można poprosić w aptece?
- papier toaletowy ("podpaski macie, a papiru nie??")
- kostki albo płyn do toalet, albo jedno i drugie.
- ryzę papieru ("Paniii, macie tu drukarkę, odsprzeda mnie pani ryzę?" jeden papierniczy 100 metrów dalej, drugi 500 - apteka w centrum miasta)
- pastę do butów
- żyletki do golenia (no dobra, to jeszcze ujdzie, bo mamy nieco kosmetyków i może to mylić)
- obrożę przeciwpchelną
- tabletki na robaki dla psa/kota
- spirytus na nalewkę (nie wolno nam sprzedawać postronnym ludziom, ścisłe zarachowanie i tego typu historie, pani ostatecznie zrezygnowała, jak usłyszała cenę)

2. Zagadki od pacjentów:
- Lek ze zwierzęciem w nazwie (Aleve)
- Hna (Xenna)
- Tabletki aviomaryja (aviomarin)
- Płyn na żołądek z Jezusem i Maryją (Melisana)
https://www.doz.pl/apteka/p3216-Melisana_Klosterfr...

- "Proszę pani, takie tabletki na gardło dla dzieci reklamują w telewizji, takie truskawkowe, tabletka wyskakuje z opakowania i tak tańczy", po czym pani podniosła ręce do góry, i zaczęła przeskakiwać z nogi na nogę... (pierwsza reklama junior angin, tak to wyglądało:


- "Pani kochana, ja tu jakoś rok temu kupowałem takie pastylki na gardło, jakie dobre były, wie pani może jakie? A może to nie u was, ale proszę mi dać".

3. Logiczne dialogi:
- Kaszel suchy czy mokry?
- Tak.
.....
- To dla dziecka czy dorosłego?
- Tak.
.....
- Co boli? Ząb, głowa, czy plecy?
- Tak.
.....
Dla usprawiedliwienia tych przypadków dodam, że zazwyczaj miało to miejsce w godzinach nocnych bądź wczesnoporannych, więc słuchanie ze zrozumieniem nie zawsze działało :)

4. Ale czasem farmaceuta też nie za dobrze usłyszy:
Pacjent wraca do apteki:
- Proszę pani, bo ja kupowałem tutaj lek, ale to chyba nie ten, bo ja miałem tym siniaki smarować, a tu mam proszek do picia.
Pacjent dostał Gelacet na włosy, skórę i paznokcie, a prosił o Altacet :D

5. Tytułem wstępu - czasem, naprawdę wyjątkowo, udzielamy leków na receptę (oprócz psychotropów) zaufanym pacjentom, jak mają dobre wytłumaczenie, zresztą wiemy, że nam receptę doniosą. "Niezaufane" przypadki wysyłamy na pomoc doraźną.
Dialog właściwy (pani, ok. 55-60 l.):
- Proszę pani, skończyły mi się moje leki na serce, moja doktórka na urlopie, w przychodni mi problem robi inny lekarz, ja doniosę receptę w przyszłym tygodniu, bardzo proszę, niech mi pani pożyczy.
- No dobrze, tak wyjątkowo mogę, a jaki to lek?
- No takie małe, białe tabletki, na serce.
- Proszę pani, w szufladach za mną (5 w kolumnie, kolumn 6) połowa leków jest "na serce", z czego większość jest mała, biała. Pamięta może pani nazwę, dawkę albo jak opakowanie wyglądało?
- No takie małe, białe...
- (Wdech, wydech) trochę więcej informacji potrzebuję.
- Poczeka pani, mam je przy sobie!
Eureka? Pani wyciąga słoiczek po Apapie, wysypuje na dłoń garść różnych tabletek, pokazuje palcem na "mała, biała" i z radością rzecze:
- To ta!
Po sprawdzeniu kilkunastu paczek leków "na serce" i porównaniu wizualnym, do pożyczenia leku nie doszło.

by Aptekara85

* * * * *


Kolejna historia z młodym, kiedy jeszcze był dumnym przedszkolakiem.
A przedszkole było nie byle jakie, tylko katolickie, prowadzone przez siostry zakonne. Bardzo nam się podobała rodzinna atmosfera, piękny ogród i przede wszystkim małe grupy, nie bez znaczenia była też pyszna, domowa kuchnia.

Młody zawsze strzyżony przeze mnie maszynką na kilka milimetrów "jak tatuś". Pewnego pięknego dnia stwierdził, że od dziś już nie, on zapuszcza włosy, bo zostanie gwiazdą rocka! Było to wczesną wiosną, więc pomyślałam przyjdzie lato, to szybko mu przejdzie, ale młody się uparł i po wakacjach wrócił z nieco dłuższymi włosami. Miesiące mijały, a czupryna rosła, ale żeby nie było nieporozumień: syn był bardzo samodzielny i z niewielką pomocą sam mył, suszył i czesał swoje włosy i nie chodził brudny czy rozczochrany.

Co ja się nasłuchałam od siostry dyrektorki, że jak to tak chłopiec z długimi włosami, to śmierdzi homo sami wiecie czym, że to się nie godzi. W końcu, że to mu przeszkadza w pisaniu i czytaniu. Na moją ripostę, że wszystkie dziewczynki w grupie mają długie włosy i noszą je pięknie rozpuszczone, komentarze się skończyły.

W końcu zerówka się kończy, przedstawienie przygotowane, apel na rozdanie dyplomów, a tu młody włosy ma do ramion. Siostra postanowiła, że nie dopuści, żeby taki z długimi piórami jej psuł reputację i dalej namawiać: zetnij włosy, w szkole się będą śmiać, wyglądasz jak dziewczynka itp.
Co na to mój syn wspaniały? "Siostro, a tam na obrazie to Pan Jezus jest, tak? I jak on tak wygląda? Z długimi włosami!?"
Powiem jedno, cisza zapadła ponoć taka, że było słychać jak muchy oddychały ;)

by Neperz

<<< W poprzednim odcinku


Oglądany: 57997x | Komentarzy: 15 | Okejek: 228 osób

Dobra, dobra. Chwila. Chcesz sobie skomentować lub ocenić komentujących?

Zaloguj się lub zarejestruj jako nieustraszony bojownik walczący z powagą
Najpotworniejsze ostatnio
Najnowsze artykuły

24.04

23.04

Starsze historie

Sprawdź swoją wiedzę!
Jak to drzewiej bywało