Szukaj Pokaż menu
Witaj nieznajomy(a) zaloguj się lub dołącz do nas
…NIECODZIENNIK SATYRYCZNO-PROWOKUJĄCY

Piekielne autentyki XII

65 311  
248   28  
W dzisiejszym odcinku między innymi potwór w wannie, nadto troskliwy ojciec oraz kolejna porcja piekielnych pacjentów.

Po pracy zmierzam do sklepu po zakupy. Szybko je zrobiłam, ustawiłam się w kolejce. Przede mną stał pan (nie wiem jak go opisać, niczym się nie wyróżniał, więc niech w tej opowieści będzie po prostu panem). Kasjerka z tych bardziej ruchliwych, więc nawet szybko idzie.
Nagle popycha mnie jakieś babsko i bezczelnie wpycha się w kolejkę - przede mnie i przed pana.
Zanim zdążyłam coś powiedzieć, pan odezwał się do babska tymi słowy:
- Przepraszam czy pani jest w ciąży?
Babsko oburzone, ale jednak trochę zbite z tropu odpowiada, a właściwie furczy:
- NIE!
- To może jest pani honorowym dawcą krwi?
- Nie, odwal się pan!
- Inwalidą?
- ???
- Już wiem! Kombatant wojenny!
- Panie, głupi pan czy co?
- Skoro nie jest pani żadnym z powyższych, to obowiązuje panią kolejka, więc pani byłaby tak łaskawa wypier***ać na koniec kolejki.

Babsko zostawiło swoje zakupy na taśmie, wózek też i oddaliła się w stronę wyjścia.

Pan przeprosił kasjerkę za kłopot, że musi to teraz odłożyć na miejsce. I tu kolejny przyjemny akcent - każdy z pozostałych klientów w kolejce w wózku piekielnej znalazł coś czego mu akurat brakowało, więc wózek niejako rozładował się sam. :)

by byledoprzodu

* * * * *


Poczekalnia w przychodni. Przyszłam ok.11:20, wizytę miałam umówioną na 11:30. Przed gabinetem siedzi ok.7-8 starszych kobiet. Ja:
- Przepraszam, panie wszystkie do dr X?
Babcie zgodnym chórkiem:
- Tak!

Czekam sobie więc spokojnie na moją kolej, ale zrobiła się 11:45, a przede mną nadal 6 osób. Po wyjściu pacjentki, jedna z babć wstaje i chce wchodzić, pytam więc:

- Przepraszam, na którą ma pani wizytę wyznaczoną?
- Teraz ja wchodzę!
- Ale na którą ma pani wizytę umówioną?
- To nieważne, ja tu od 9 siedzę!
Lekarka słysząc zamieszanie, wyszła z gabinetu i zapytała babkę o nazwisko, ta podała, na co lekarka zszokowana:
- Przecież pani jest na 15 umówiona!
- Ale ja tu od 9 już siedzę!
- No, ale czemu, przecież przy rejestracji podano pani godzinę wizyty?!
- Ale przecież musiałam sobie kolejkę zająć!

by digi51

* * * * *


Zraniłem małą dziewczynkę.

Chwilowo poruszam się z pomocą kul.
Mieszkam z moją dziewczyną, kilka dni temu wróciłem późnym wieczorem od kolegi, dziewczyna już spała, ja poszedłem do łazienki wziąć prysznic, rozebrałem się, odstawiłem kule podszedłem do wanny i…

- K***A!!! – krzyknąłem tak, że usłyszał chyba cały blok, chwyciłem za jedną z kul i zacząłem uderzać nią we wnętrze wanny. Po chwili do łazienki wpadła dziewczyna i zaczęła krzyczeć na mnie:
- Co Ty robisz!? Upiłeś się!? Masz się uspokoić! – krzycząc podeszła do mnie, spojrzała do wanny i… krzyknęła głośniej przerażona.

Nie, nie upiłem się, w ogóle nie piję alkoholu. Ale przestałem wymachiwać kulą, objąłem dziewczynę i zacząłem ją uspokajać. W tym momencie usłyszeliśmy dzwonek do drzwi, więc obwiązałem się ręcznikiem i poszliśmy otworzyć. Na klatce schodowej stała sąsiadka z małą córeczką. Sąsiadka zaczęła mówić dość niepewnie:

- Przepraszamy, że o takiej porze, ale słyszałyśmy krzyki, a nam… - w tym momencie przerwała jej córeczka:
- Znalazł pan Pimpusia?

Pimpusia!? Pimpuś!? To bydlę nazywa się Pimpuś!?

- Pimpuś… miał… wypadek – wyjąkałem niepewnie patrząc na sąsiadkę. Odesłała córeczkę do domu, a sama weszła do środka.

Jak wyjaśniła sąsiadka Pimpuś to ukochane zwierzątko jej córki, a dziś przez chwilę nieuwagi im uciekł i pewnie przez otwarte okno dostał się do mnie. Zwierzątko było większe, niż moja dłoń i grubsze, niż pięść. A ja od zawsze boję się pająków, nawet dużo mniejszych.

I tylko mała jak mnie widzi zaczyna szlochać i krzyczy: „Pan zabił Pimpusia!”

by Jaca

* * * * *


Linia kontroli jakości w pewnej znanej polskiej fabryce przetworów warzywnych i owocowych. Na taśmociągu jadą pomidory. Ładne mają jechać aż dotrą do wielkiej tarki, a brzydkie mają być strącane z taśmy przez pracownika na stanowisku.

I tak sobie jadą pomidorki. Ładny, ładny, brzydki, ładny, ładny, szczur...

Biedaczysko zasuwał co sił w łapkach "pod prąd" taśmociągu, ale nie był dość szybki. Koleżanka nie zdecydowała się jednak wziąć przestraszonego szczurka do ręki - pomachała mu tylko na drogę, gdy sunął w kierunku tarki.

by bukimi

* * * * *


Parę dni temu mama opowiedziała mi historię o pewnej klientce, która zamawiała kanapę.

Z początku praca układała się dobrze, kobieta wybrała którą chce kanapę, jaki materiał, wszystko zamówione. Zaliczka całkiem spora wpłacona, z racji tego, że to była kanapa zamówiona w prawdziwej skórze, a takie meble są drogie. Wszystko uzgodnione, podany przybliżony czas dostawy. Wszystko ładnie, pani się z uśmiechem żegna i prosi o najszybszy kontakt.
Wszystko mogłoby być już ok, ale? No właśnie, ale...

Następnego dnia pani wraca i mówi, że ona jednak chce inny kolor skóry. Trochę kiepsko, bo zamówienie już poszło, ale ok, mama zadzwoniła do producenta zapytać, czy jest jeszcze możliwość zmiany obicia. Tak, jest, jeszcze nie zaczęli robić kanapy dla tej pani, więc jak najbardziej, można decyzję zmienić. Przy czym przestrzegli, że jak już potną materiał, a pani zmieni znowu zdanie, to będzie musiała zapłacić podwójnie, gdyż naturalna skóra jest materiałem drogim i zamówienia na ten materiał są bardzo rzadkie. Pani została powiadomiona, zgodziła się, wybrała materiał i poszła.

Tydzień później jak się domyślacie wróciła! Po co? Tak! Zmienić materiał, bo syn jej powiedział, że w takim kolorze będzie ładniej. Pyta się czy można zmienić, bo w zeszłym tygodniu można było, to ona chce znowu zmianę. Mama się zdziwiła, przecież godzinę wcześniej zadzwoniła do tej pani z wiadomością, że około godziny 15 kanapa będzie już na sklepie i pytała kiedy ją dowieźć. Odpowiedziała pani, że można zmienić, ale będzie pani musiała pokryć koszty benzyny i nowego materiału, bo tamten już nie będzie nadawał się do użytku. Kobieta zaczęła krzyczeć na moją mamę, że ona jest klientem, ona ma prawo żądać czego chce, bo ona płaci i ona wymaga! Mama tłumaczy jej spokojnie, że zużycie materiału, że majster poświęcił czas na wykonanie tej kanapy, że ona za godzinę już będzie na sklepie. W akcie złości Pani zrzuciła na ziemię materiały i wyszła ze sklepu, mówiąc, że nigdy więcej nic tutaj nie kupi. Oczywiście zaliczka pani przepadła, zawsze to jakieś pokrycie kosztów.

Kanapa przyjechała, bardzo ładna, ale cena ogromna. No cóż, mama się pogodziła z tym, że będzie musiała długo czekać na kupca.
Długo nie czekała, tydzień później przyszedł młody chłopak, od razu stwierdził, że chce tą kanapę, mama szczęśliwa, adres podany, zapłacone.

I coś ją tknęło, żeby porównać adres młodego chłopaka do tamtej pani. Zgadzały się. Za swoją głupotę pani zapłaciła o 800 zł więcej (tyle wyniosła zaliczka).

by czerwony_kapturek

* * * * *


Pracuję na ochronie.
Jak wiadomo, stereotyp ochroniarza zobowiązuje: 100 kg wagi, 2 metry wzrostu, bicepsy jak uda przeciętnego śmiertelnika. Taki też jest Benek, kolega z branży, z którym dziś rano jechałem autobusem. Co znamienne, Benek przynależy do subkultury "metali", co widać po jego ubiorze i fryzurze.

W autobusie, poza nami, jechała też matka z dzieckiem w wózku i jakaś kobieta w wieku mocno średnim. My, jak przystało na kolegów, ucięliśmy sobie pogawędkę na tematy ogólne. W pewnym momencie Benedykt trochę się zapomniał i użył swojego normalnego, potężnego głosu, którym w wolnych chwilach growluje. Starsza kobieta momentalnie zaatakowała.

- Może by tak ciszej?! Tu jest niemowlę! - krzyknęła tak, że obudziłaby cały pułk dzieci. Zdecydowanie głośniej niż Benek.
- Pani nie mówi o noworodkach. - odparł Benedykt smętnym głosem - Głodny się robię.
Najpiękniejszy w tym wszystkim, był czysty i szczery śmiech matki.

by SecuritySoldier

* * * * *

Może tym razem trochę wspomnień z SORu...

Szpitalny Oddział Ratunkowy. Ostoja szpitala, podpora wszystkich cierpiących i cel pielgrzymek setek ludzi, którym wydaje się, że to najlepsze miejsce do leczenia bólu palca od miesiąca czy czegoś równie nagłego...
Dlaczego ta ironia? Nie dlatego - jak sądzą niektórzy Komentujący - żem zwyrodnialec bez czci i wiary, ciemiężyciel staruszek i morderca mrówek...
Po prostu: ratownictwo medyczne w tym kraju zostało sprowadzone do roli służby. Każdemu się wszystko należy, wezwanie karetki do bólu zęba nie dziwi, a potem, kiedy ktoś naprawdę ciężko chory umiera czekając na zespół, pretensji nie mamy do siebie: bo mój pryszcz jest najważniejszy, a do tego płacę składki! Więc, odmiennie, niż w krajach zachodnich, nie sięgam po numer lekarza pierwszego kontaktu (swoją drogą, ciekawe skąd ta nazwa...), tylko 999 i niech się głąby pospieszą!
To samo dotyczy SORu. Tam przychodzi każdy ze skierowaniem od rodzinnego albo i bez - bo nie ma kolejki, a może się uda i zaopatrzą...
Toteż dyżurni tego przybytku nieraz muszą się wykazywać anielską cierpliwością, żeby odsiać tych, którzy cwaniakują od naprawdę potrzebujących pomocy.
Siedziałem sobie przez kilka lat w ambulatorium chirurgicznym. Ta akurat praca obfitowała w piekielnych płci obojga, maści wszelakiej i dręczonych problemami, przy których zatrzymanie krążenia zdaje się błahostką jeno...
Zapamiętałem kilku - ale naprawdę piekielnych...

Sobota. Godzina dwudziesta. Ja w stanie otępienia emocjonalnego po przyjęciu około 60 petentów (bo pacjentów w tej liczbie była co najwyżej połowa). Siedzę więc obok Pielęgniarki, wpisuję kolejne dane do księgi przyjęć i zastanawiam się, o co tu chodzi?
Dlaczego nagle w sobotę wszyscy przypomnieli sobie, że od miesiąca rwie ich duży palec u stopy???
Drzwi do gabinetu otwierają się energicznie i wmaszerowuje dziarsko Pacjent. Z daleka widać, że ciężko chory. Krokiem defiladowym zaparkował przed mym wymiętym obliczem i zameldował:
- Chciałem sobie zdjąć szwy z głowy!
- A czy ja panu przeszkadzam? Tylko może na korytarzu, jeśli łaska, tu dopiero było sprzątane...
- Jak to???
- Chciał Pan sobie zdjąć szwy, rozumiem. Ale co ja mam do tego?
- A pan nie zdejmuje??
- Szanowny Panie, to jest Oddział Ratunkowy. My tu zaopatrujemy pacjentów ze świeżymi urazami lub w stanie zagrożenia życia.. Nie zdejmujemy szwów, nie golimy, nie obcinamy paznokci...
- To co ja mam zrobić?
- Proponuję w poniedziałek udać się do Poradni Chirurgicznej, jak zresztą jest napisane w karcie informacyjnej
- Pan wie jakie tam są kolejki??? A wy się tu obijacie!!! A jak ja nie mam czasu łazić po poradniach, to co będzie???
- No cóż... Trzeba się będzie do tych szwów jakoś przyzwyczaić...

W tym miejscu huk drzwi o futrynę i wrzaski na korytarzu... Zjechał mi rodzinę do siódmego pokolenia.

Innym razem, też weekendowy wieczór. Sytuacja podobna: tłum napiera, my się bronimy. Tłumaczymy jak daleko na liście możliwych stanów zagrożenia życia znajduje się złamany paznokieć jak również co powinno się zrobić z dziwnie rosnącymi rzęsami. Do gabinetu wpada wyraźnie wzburzony młodzieniec.
-Pan mi musi pomóc, ja stąd nie wyjdę dopóki mi nie pomożecie!!!
- Dopiero co pan wszedł... co dolega?
- JAJA MNIE RWĄ !!!
- Po urazie?
- Nie, od pół roku!
Tutaj huk mojej opadającej szczęki...
- A próbował pan w ciągu tego czasu znaleźć urologa?
- Chodziłem, tu mam dokumenty!
I rzuca na stół teczkę grubości akt afery Rywina...
- Urolog oglądał i mówi ze nic tam nie ma!
- To w czym problem?
- A ja się macam kilka razy dziennie i tam są takie zgrubienia na górze i to boli!!!
Policzyłem do dziesięciu...
- Teraz proszę się przygotować, to może być szok...
- Zniosę wszystko!
- Te zgrubienia to najądrza. Każdy to ma. Jak się pan przestanie ciągle macać, to nie będą boleć...
- Pan kłamie! Ja wiem, że to rak!!! Proszę mi natychmiast pomóc!!!

Próbowałem, uwierzcie mi...
Tłumaczyłem, wyjaśniałem, użyłem nawet argumentu, że chirurg urazowy nie jest najlepszym specem od klejnotów... Wszystko na nic. Zaparł się jak stolec po jagodach...
W końcu zaczął wygrażać, używać obelg - w obecności damy... Ta dzisiejsza młodzież.. Cóż było robić... Wziąłem ze stolika duże kleszcze ortopedyczne i uśmiechając się sadystycznie wycedziłem:
- Jeżeli nie wyjdziesz, będziesz musiał na nowo zdefiniować pojęcie "ból jąder"...
Gość wystartował z miejsca z chyżością charta, przecząc tym samym tezie o dużym nasileniu bólu... Wyjrzałem za nim, koło rejestracji nadal nabierał prędkości, wyraźnie świecąc od tarcia atmosfery...

Grunt to odpowiednia motywacja nieprawdaż? :)

by hellraiser

* * * * *


Przechadzam się dzisiaj po drogerii, przystanęłam przy artykułach higienicznych.
Ludzi dość sporo, obok mnie tatuś [T] z córką [C].
Dziewczyna do koszyka wrzuciła maszynki do golenia. Jako, że stałam bardzo blisko, zauważyłam jak twarz tatusia powoli robi się coraz bardziej czerwona... i w ryk.

T- CO TO KU*WA JEST?!
C- Maszynki do...
T- WIDZĘ, ŻE MASZYNKI! CO TY SOBIE MYŚLISZ GÓWNIARO?! ŻEBY JACYŚ FACECI CI NA NOGI PATRZYLI?! DZI*KE Z SIEBIE ROBISZ?!
KU*WA CZTERNAŚCIE LAT I ONA SIĘ DEPILOWAĆ BĘDZIE!

Dziewczę czerwone, łzy w oczach, wyszło, a raczej wybiegło ze sklepu, troskliwy ojciec ostatecznie koszyk odstawił i też wyszedł. Klienci i kasjerki ze szczękami na podłodze.

Pamiętajcie drogie Panie! Nie bądźcie dzi*kami i nie depilujcie się!
Żartuję. Wiem, że każdy ma inne upodobania (zarówno kobiety jak i mężczyźni), ale jak dla mnie facet przegiął.

by gimmefire


* * * * *

Szef w swojej niezmierzonej łasce postanowił, że mogę popracować dzisiaj w domu.
Nie powiem, ucieszyłam się. Pogoda za oknem raczej kiepska, a w dodatku od wczoraj czuję, że coś mnie w kościach łamie. Perspektywa pracy w łóżku z kubkiem kawy wydawała mi się cudowna.
Teraz jednak żałuję, że nie poszłam normalnie do pracy...

Zaczęło się od dzwonka do drzwi. Ki diabeł? Nie zapraszałam nikogo, nawet listonosz odkąd się wprowadziłam miesiąc temu ani razu nie zapukał, zostawiając notorycznie awizo w skrzynce.
Wywlekłam się z łóżka i podreptałam do drzwi. Zerknęłam przez judasza - sąsiadka z drugiego piętra. Starsza pani, miła bardzo. Zawsze „dzień dobry, piękny mam dzień” etc. Otworzyłam.
- Pani moja kochana, bo ja mam taką delikatną sprawę... - zaczęła zanim nawet zdążyłam się przywitać.
- No jak sprawa delikatna, to zapraszam do środka. - odsunęłam się kawałek i gestem zaprosiłam do mieszkania. Jednak pani sąsiadka zanim weszła wychyliła się przez barierkę z wrzaskiem:
- PIOOOTRUŚ!! Chodźże no dziecko, co się tak ociągasz?! Zaraz za sąsiadką do mojego mieszkania weszło owo „dziecko”. Na moje oko Piotruś zbliżał się wielkimi krokami do trzydziestki.
- Piotrusiu, poczekaj na mnie tutaj, bo ja z panią na osobności muszę porozmawiać. - zakomenderowała, a facet bez szemrania przysiadł na fotelu w korytarzu.

Odrobinę zdziwiona, zaprosiłam sąsiadkę do salonu.
- Wie pani, sprawa jest bardzo delikatna, dlatego ja bym prosiła o dyskrecję... - zaczęła mocno ściszając głos - Piotruś, mój synek swoje lata już ma. Z nikim się nie spotyka...
Chwileczkę, chwileczkę. Czy moja sąsiadka właśnie próbuje mnie swatać ze swoim synem?!
- Za miesiąc 32 lata skończy, a nawet żadnej kobiety w życiu nie miał - tutaj delikatnie zarumieniona wyciąga z torebki kopertę - tak no wie pani... Ja nikogo potępiać nie lubię! Praca jak każda inna, takie czasy ciężkie, że na chleb zarabiać trzeba jak się tylko da! A słyszałam któregoś dnia na klatce, jak pani mówi, że w agencji pracuje... Pani taka zadbana, ładna kobieta, to nawet dobrze dla mojego Piotrka...

Zamurowało mnie. Sąsiadka właśnie próbowała mi zapłacić za seks ze swoim trzydziestoletnim synem. Patrzyłam na nią ze szczerym niedowierzaniem. Dopiero po chwili odzyskałam głos.
- Ja pracuję w agencji, owszem.... tylko że reklamowej. Grafikiem jestem.

Kobieta momentalnie zrobiła się blada jak ściana, poderwała się z kanapy z wrzaskiem.
- O jezusie, jaki wstyd... jaki wstyd! Przepraszam panią najmocniej!.
I już jej nie było. Zanim zdążyłam się obejrzeć, usłyszałam trzask drzwi.

Jak już przetrawiłam całą tę historię zaczęłam się zastanawiać czy bardziej piekielne jest to, że cała moja klatka uważa mnie za prostytutkę czy to, że szanowna sąsiadka szuka kobiety, która rozdziewiczy jej syna.

by LemonCupcake

<<< W poprzednim odcinku

1

Oglądany: 65311x | Komentarzy: 28 | Okejek: 248 osób

Dobra, dobra. Chwila. Chcesz sobie skomentować lub ocenić komentujących?

Zaloguj się lub zarejestruj jako nieustraszony bojownik walczący z powagą
Najpotworniejsze ostatnio
Najnowsze artykuły

25.04

24.04

Starsze historie

Sprawdź swoją wiedzę!
Jak to drzewiej bywało