Szukaj Pokaż menu
Witaj nieznajomy(a) zaloguj się lub dołącz do nas
…NIECODZIENNIK SATYRYCZNO-PROWOKUJĄCY

Piekielne autentyki

92 173  
264   29  
Dla lubiących poczytać, zebraliśmy dzisiaj garść historyjek z życia wziętych.

Zasłyszane wczoraj w tramwaju.
Jedzie sobie dwóch dresów, 200% testosteronu, niedaleko nich stoi młody chłopak o dość kobiecym typie urody.
Dresy:
- He, he, ale ciotunia, pedałek k...a, pewnie się daje dymać za maseczki Olaya.
Chłopak nie reaguje, za to starsza pani się odzywa do jednego z dresów:
- A twój ojciec to nie był pedałek?
Dres:
- Co k..wa!? Poje....o?
- Taki męski jesteś, że chyba dwóch facetów musiało cię robić.

by loszka_p

* * * * *

Jakiś rok temu poznałam chłopaka. Fajnie się gadało, wymieniliśmy się numerami i wszystko kwitnie. Kilka dni później dzwoni do mnie i zaprasza mnie do kina. Miło. Mówi, że przyjedzie po mnie o tej i o tej godzinie tu i tu. I wtedy wywiązał się ciekawy dialog:
(J)a
(O)n
(O) Ale wiesz... Bo ja mam Tico.
(J) OK.
(O) Ale ja mam Tico! Samochód taki. Tico. Samochód. Jeżdżę nim.
(J) No dobrze. Fajnie. Ale o co chodzi?
(O) Słyszysz mnie? Tico mam!
(J) No słyszę. Tico, tak. Wiem, co to za samochód.
(O) Nie przeszkadza ci to?
(J) Aleee dlaczego ma mi przeszkadzać?
(O) Fajnie. Dobrze, to do zobaczenia. Pa.
Godzinę przed spotkaniem dostaję od niego SMS-a:
"Wiesz... Bo ja nie mam Tico. Kłamałem. Mam Renault. Chciałem zobaczyć, jak zareagujesz. I to wszystko nie ma sensu. Nie spotykamy się. Chcę mieć dziewczynę, która doceni mój samochód, a nie zadowoli się byle czym..."

Powiedzieć, że mnie zatkało, to za mało...

by kiniayeee

* * * * *

Córka moja najstarsza zmusiła mnie do wypadu do aquaparku. Bo fajnie, bo zabawy w wodzie superaszcze są... Nie mając wyjścia, założyłem kąpielowe bokserki, w garść chwyciłem nieodłączną reklamówkę z klapkami i ręcznikami i - w drogę!
Początek był zgoła niewinny. Bilety, szatnia, natrysk. Potem powstał problem, co zrobić najpierw, na co się wybrać. Ja optowałem za basenem. Albo dużym, do pływania, w tym zewnętrznym, z widokiem na Tatry, albo takim z masażami, coby stare plecy poratować, ale latorośl moja piekielna wymagała adrenaliny. Czyli zjeżdżalni.

Największą, kończącą swój bieg w basenie zewnętrznym, odrzuciłem po krótkiej obserwacji.
Otóż byłem świadkiem, jak młodzieniec lat około 16 z zapałem tłumaczył kumplowi, że tą rurą jedzie się fajnie tylko głową naprzód. Bo woda spod nóg nie pryska, a i wrażenia lepsze.

I pojechał.

Z rury wypadł najpierw instruktor zjeżdżalnictwa, a po jakichś trzech minutach jego gacie...
Góry w odwiecznym milczeniu zniosły tę profanację.

Potem spróbowałem sił w zjeździe wspólnym po pochylni otwartej. Bo miałem w pamięci opowieści Szefa, który rok wcześniej utknął a słowackiej rurze. A że walczymy w podobnej kategorii... sami rozumiecie. Zjazd okazał się klapą na miarę Kac Wawa. Bo, ze względu na masę, musiałem się kilkakrotnie odpychać, coby nabrać jakiejkolwiek prędkości zjazdowej.

W końcu moja piekielna córka zoczyła w oddali TO.

Otwartą zjeżdżalnię o nachyleniu gazyliona stopni, długości kilkunastu metrów, kończącą się w mikrym baseniku. Wśród zwierzęcych pisków ekscytacji zostałem zawleczony ku wrotom piekieł.

Córcia pojechała pierwsza.
Z piskiem wpadła do basenu, a że wagowo walczy w kategorii z jedną nogą Małysza, odbiła się kilkakrotnie od powierzchni i zadowolona opuściła basen.
Wtedy przyszła kolej na mnie.
Pomodliłem się przelotnie, a potem rozpocząłem najgorsze kilka sekund życia. Po odepchnięciu się, w ciągu kilku chwil, nabrałem sporego ułamka prędkości dźwięku. Moje stateczne bokserki zostały zredukowane do stringów i wciśnięte tam, gdzie od ładnych kilku lat starałem się pieluchy nie nosić... Toteż szorowałem gołym zadkiem po plastiku. Przysiągłbym, że czułem smród spalenizny... Żeby choć trochę zmniejszyć tempo spadania w czeluść, rozłożyłem nogi.
Nie zwolniłem, za to u dołu pochylni malowniczo klasnąłem dość wrażliwymi elementami anatomii o lustro wody... Z narastającym wytrzeszczem zaliczyłem jeszcze dwa trafienia kością ogonową o dno basenu, po czym wypadłem zeń z całkiem sporym impetem.
Tocząc wokół błędnym wzrokiem, wstałem. Piekły mnie czerwone plecy i przyległości. Tępy ból w kroczu pulsował w rytm tętna - jakieś 200/ minutę.
Zaś kąpielówki miałem ewidentnie typu Borata: stringi w kroku, guma pod brodą...
Był to jeden z niewielu razy, kiedy żałowałem, że nie piję.

Chciałem z tego miejsca serdecznie pozdrowić konstruktorów owego piekielnego urządzenia.
I zapytać, czy nie dałoby się założyć, że zechce z niego skorzystać ktoś, kto posturą przypomina bardziej baobab niż mimozę?
I dla niego zrobić ciut głębszy i dłuższy basenik?
Albo chociaż powiesić kartkę z ostrzeżeniem: "ważysz 100+, skończysz z gatkami w jelicie grubym"?
Byłbym niezmiernie zobowiązany...

by hellraiser

* * * * *

W listopadzie siedziałam sobie spokojnie w domu, gdy zadzwonił domofon.
(J)a: Słucham?
(K)toś: Miau...
(J)(raczej nie myśląc, odruchowo): Hau.
I odłożyłam słuchawkę, stwierdzając, że idioci są na świecie. Dosłownie w tej samej chwili zadzwonił mój mąż, poinformować mnie, że zamówił opał i ktoś ma za chwilę podwieźć.

Tak, dobrze się domyślacie, mąż zamówił miał węglowy.
Na szczęście facet pod furtką dostał takiej głupawki, że zdążyłam go jeszcze złapać i przeprosić. Od tego czasu, gdy przywożą mi opał, słyszę "dzień dobry, przywieźliśmy opał". :D

by niteczka

Postanowiłam podzielić się z wami najgłupszymi/najdziwniejszymi pytaniami otrzymanymi na allegro. Niektóre są "moje", inne moich znajomych. Zapraszam do lektury:

(Pisownie oryginalne)

1. Wystawiona sukienka, podana długość - 80 cm
Pytanie: "Czy sukienka zakrywa pupkę? :)"
Odp: "To zależy, ile ma pani wzrostu?"
P: "Ja wiem ile mam, pytam czy zakrywa :)"

2. Wystawiona koszulka, w biuście od 80 do 90 cm:
Pytanie: "Czy będzie pasować na osobę która ma w biuście 110 cm?"

3. Sprzedane rolki (grudzień), po wygranej aukcji pada pytanie od kupującego:
"Czy nadają się one do jazdy po śniegu?"

4. Pytanie o kurtkę:
"Witam, bardzo proszę o podanie procentu śliskości, oraz odcieniu głębokości czerni w skali od 1 do 10, gdzie 1 to płytka czerń, a 10 to głęboka czerń"

5. Wystawione buty (nowe):
"Czy ktoś umarł w tych butach? Chcę wiedzieć czy kupuję buty w których nie ma trupiego jadu, ponieważ będą to buty dla córki. Jak wiadomo, trupi jad jest trujący, a powinno się informować o takich rzeczach w opisie aukcji."

6. Wystawiona sukienka, zdjęcia z obu stron, na modelce oraz na ziemi
P- "Mogę prosić więcej zdjęć?"
O- "Przecież są już z każdej możliwej strony"
P- "Chciałabym zobaczyć zdjęcia na osobie, która ma 168-170 wzrostu i wazy 60-62 kg, najlepiej o włosach karmelowo brązowych do ramion ale mogą być dłuższe, i jasnej karnacji."
O- "Niestety nie znam nikogo o takim wyglądzie"
P- "Nie może poszukać po znajomych :/?"

7. Wystawiona koszulka, wiadomość otrzymana na maila:
"Też mam taką, super pasuje do biodróweczek :))))"
Następna:
"I do dużego wisiora xp"
I kolejna:
"A gdzie ty kupiła? ja u hinczyka xD"

8. Aukcja, wystawiona spódnica
"Cześc masz może taką zieloną? Bo chcem zdjęcia, wyslij na maila xx@xx.pl bo na aukcje chcem dac, moją"

9. Licytacja trwa, 6 osób licytuje, osiągnęła 30 zł, a jeszcze 7 dni do końca:
"Kupie za 20zł z przesyłką"

10. Aukcja z bluzką. Pytanie(?):
"w hausie są tanie chyba one bardzo"

11. Podawanie szczegółów prywatnego życia w jednym hiper-długim zdaniu.

"Witam mozliwe kupno przez kup teraz bo mojej dziewcyznie bardzo się spodobały zalezy jej na tych butach a niedługo mamy rocznicę i bardzo chce jej sprawić niespodziankęona lubie ostry styl uwielbia glany i martnesy a takich jeszcze nigdzie nie widzileiśmy a kwiaty to taki banal i chętnie kupie je dla niej tylko że wole przez kup teraz bo licytacja to tak nie bardzo bo to dlugo trwa a ja moge przelew nawet dzis zrobic to co pani na to halo prosze o odpowiedz dizekuje pozadrawiam mariusz ale prosze odpowiedziec bo moge zalicytowac ale wole kup teraz "

12. Brak zrozumienia

Licytacja sukienki, pytanie:
- "Za ile te buty co sa do sukienki ubrane?"
- "Niestety nie są na sprzedaż"
- "Nie rozmie"
- "Nie sprzedaje ich, tylko sukienka jest na sprzedaż"
- "A buty za ile?"

13. Targowanie się lub oczekiwanie cudów:

- "Kupie to za 3zł z wysyłką"

- "kupilam u pani bluzkę za 3 zł i spodenki za 4zł, wysyłka może być za darmo?"

- "Kupiłam spodenki u pani ale chce wieksze" (w ofercie była tylko 1 sztuka rozmiar 36, a pani chciała rozmiar 42)
- "Niestety jest tylko ten rozmiar jaki pani kupiła"
- "To prosze je powiekszyć, tylko tak zeby nie było widać"

- "Chetnie kupie tę bluzę tylko żeby zamiast kółek była w serduszka i z brokatowym napisem "Marzena" i cyferkami z tyłu jak koszulki piłkarzy"

- "Jest możliwe kupno tego stanika tylko żeby zamiast białego był czarny i nie miał koronki tylko był gładki?"

14. Ekstrasy:

"Czy ta bluzka będzie straszyć dzieci?"
"Czy ten kolor przyciąga mężczyzn?"
"Czy mogę te spodnie nosić do swetra? Jeśli tak to do jakiego, proszę o wysłanie zdjęć stylizacji"
"Czy ten dekolt odsłania walory?"
"Wywoła zazdrość u koleżanek?"
"Koszulka Doda uroku?"
"Pani zdaniem 11 latka może to ubrać na urodziny kolegi z którym chodziła w 4 klasie? Czy będzie to zbyt ostentacyjne?" (Chodziło o bluzkę z Kubusiem Puchatkiem.)

by mrreska

* * * * *

Pacjent z czymś w środku

Na dyżurze dwóch chirurgów, obydwaj dopiero co przyjechali do roboty. Duży ośrodek akademicki, weekend, więc szansa na robotę ogromna. Zazwyczaj przejęcie dyżuru było radosne jedynie dla schodzącej do domu załogi. Tym razem jednak...
Młodszy lekarz przyjechał do pracy kilka minut po starszym. Wszedł do dyżurki i ujrzał swojego kolegę śledzącego w zadumie zdjęcie RTG wywieszone na negatoskopie.
- Co masz? - pyta młody.
- Chodź i ty mi powiedz, co widzisz.
Podchodzi. Na zdjęciu miednica, a na środku... ani chybi silniczek elektryczny!
- Co to jest?
- No właśnie... Ciebie pytam...
- Stary, nie widziałem takiego numeru jak żyję... na rozrusznik serca trochę za nisko...

W końcu starszy uchyla rąbka tajemnicy: do Kliniki przywieziono piekielnego imprezowicza. Gość około trzydziestki, zadbany, pachnący forsą z kilometra (w szpitalu państwowym zapach o tyle rzadki, co rozpoznawany bezbłędnie).
Podczas ostrej zabawy z dwiema koleżankami doznał nietypowego urazu.
Otóż jedna z nich, fanka zapewne "Czterech pancernych", widząc wypięte podogonie partnera, złapała leżący na łóżku wibrator i płynnym ruchem Gustlika ładującego lufę odłamkowym, zasadziła sprzęt tam, gdzie plecy tracą szlachetną nazwę...
Niestety dla owego pana, dysponowała na tyle fachowym pociągnięciem, że zabawka wlazła głęboko i teraz za Chiny wyleźć nie chce.
No cóż... Trzeba ratować...

Pacjent zawieziony na salę operacyjną, ułożony w pozycji szczęśliwego pieska i uśpiony przez anestezjologa. Do jego siedziska zbliża się młodszy z operatorów, uzbrojony w kleszcze do rozwarcia i jednoczesnego usunięcia kłopotu.
Rozwiera, patrzy z niedowierzaniem, rzuca kleszcze i zaczyna... wyć ze śmiechu. Wykrzykuje przy tym "nie mogę, nie dam rady, sam zobacz".
Kolega wkracza do akcji. W końcu niejedno już widział i nie jest jakimś żółtodziobem.
Sytuacja się powtarza.
Otóż po rozwarciu, oczom chirurgów ukazał się... działający, brzęczący jak stado szerszeni wibrator.

Wyobraźcie sobie ich wrażenia: z czarnej czeluści dochodzi dźwięk kosiarki i widać końcówkę czegoś, co wije się jak naćpana kobra.
Dopiero jak cała załoga nie miała już siły rechotać, sprawnie usunięto wciąż niepokorne urządzenie.

Pana wybudzono.

Z niedowierzaniem patrzył na zapuchnięte od śmiechu gęby zespołu...
Zadał wreszcie to najważniejsze pytanie:
- Panowie, udało się wyciągnąć?
- Niestety nie, ale przesunęliśmy tak, że można zmieniać baterie.

No co? Chirurg też człowiek i chce mieć trochę z życia... z rzyci może... a, sami zdecydujcie :)

by Hellreiser

* * * * *

Obecnie szukam pracy. Jestem na etapie wysyłania CV, głównie internetowo.
Dzisiaj dostałem odpowiedź od jednej z firm o treści: "Pańskie podanie o pracę nie zostało pozytywnie rozpatrzone ponieważ nie mogliśmy przeprowadzić weryfikacji Pańskich danych w oparciu o Facebooka". Szczęki jeszcze nie pozbierałem z podłogi. Firma wyglądała poważnie (kilka oddziałów, itp).

P.S. Tak. Nie mam założonego konta na Facebooku.

by Adsumus

* * ** * *

Ciężki temat aborcji

Koleżanka (na potrzeby historii nazwijmy ją Anią) od długiego już czasu walczy z nowotworem piersi. Ostatnio jej rokowania znacznie się poprawiły, mastektomia oraz długotrwała chemioterapia zrobiły swoje i jak twierdzą lekarze złośliwiec prawdopodobnie został pokonany.

Historia, o której będzie tu mowa, zaczęła się jakiś rok temu. Pomimo tego, że bardzo uważali z chłopakiem, Ania zaszła w ciążę. Jej organizm zniszczony chemią, nie był mówiąc krótko gotowy na dodatkowe obciążenie, którym jest ten odmienny stan.

Nie chcę się tu wgłębiać w szczegóły, zwłaszcza że nie jestem zbyt biegła w terminologii medycznej, w każdym razie Ania usłyszała od lekarzy, że jeśli chce urodzić to dziecko, musi zrezygnować z kolejnych chemioterapii (co za tym idzie szanse na wyzdrowienie i brak przerzutów zmalały niemal do zera). Decyzja z pewnością nie należała do najłatwiejszych, ale wspólnie z chłopakiem uznali, że nie będą stawiali na szali jej życia. W czwartym tygodniu od zapłodnienia Ania poddała się aborcji.

Nie wiadomo z jakich źródeł, ale po pewnym czasie o zabiegu wiedział cały nasz rok i przy okazji połowa miejscowości.
Od tej pory dziewczyna nie ma życia. Jest publicznie szkalowana, jako ta co zabiła swoje dziecko. "Morderczyni" - zawyrokowały wszystkie, wybaczcie za określenie świętojebliwe kobiety spod kościoła. Koleżanki zaczęły wstawiać na fejsa dziesiątki zdjęć, haseł, artykułów o tym, jakim cudem jest posiadanie dziecka i jaką zbrodnią jest jego zabicie. Ksiądz podczas kazania (Ania jest osobą wierzącą i praktykującą) wymieniał przykłady kobiet, które oddały swoje życie dla płodu, po czym zmarły po porodzie, jako godne naśladowania. Trudno przytoczyć wszystkie przykłady, ale rozpoczął się niemalże publiczny lincz.

Nikogo nie obchodzi życie Ani, która przecież po wyzdrowieniu może urodzić jeszcze mnóstwo dzieci, nikogo nie obchodzi fakt, że młoda kobieta również bardzo chciała żyć, że jej rodzice, chłopak, nie chcieli jej tracić. Że ta decyzja nie była łatwa, podjęta dla wygody, że gdyby Ania była zdrowa, pewnie urodziłaby to dziecko. Efekt jest taki, że wykończona fizycznie dziewczyna teraz staje się również wrakiem psychicznym.

Swoje zdanie na temat legalizacji aborcji zachowam dla siebie, nie chcę być zakrzyczana przez obrońców jedynej słusznej racji, co często się zdarza na tym portalu. Ale z całą pewnością uważam, że w przypadkach takich, jak wyżej wymieniony nie należy szkalować kobiet, które tego dokonały.

by karmelowa8

* * * * *

Skąd się biorą geje?

Siedzę sobie z moim chłopakiem na peronie. Na ławce obok siedziały 2 starsze panie (przedział wiekowy 60-70 lat).
Nawiązał się między nimi taki dialog;
- Teraz to pełno tych gejów.
- Tak? A czemu tak myślisz?
- Aaa, bo to wszystko przez te pampersy. Dawniej były normalne pieluchy i dziecko było zdrowe. A teraz? Teraz to się zaklei tego pampersa, ściśnie wszystko w środku, nie rośnie nic i potem chłopak wstydzi się rozebrać i pokazać dziewczynie.

by olkunia
1

Oglądany: 92173x | Komentarzy: 29 | Okejek: 264 osób

Dobra, dobra. Chwila. Chcesz sobie skomentować lub ocenić komentujących?

Zaloguj się lub zarejestruj jako nieustraszony bojownik walczący z powagą
Najpotworniejsze ostatnio
Najnowsze artykuły

20.04

19.04

Starsze historie

Sprawdź swoją wiedzę!
Jak to drzewiej bywało