Szukaj Pokaż menu
Witaj nieznajomy(a) zaloguj się lub dołącz do nas
…BO POWAGA ZABIJA POWOLI

Jeśli kraść, to miliony - zbrodnie doskonałe

124 614  
457   14  
Świat, w którym wszyscy kochają się i żyją szczęśliwie jak baranki, nie istnieje. Zamiast niego mamy rzeczywistość pełną najróżniejszych zbrodni i przestępstw, które prędzej czy później wychodzą na jaw, zaś ich sprawcy resztę życia spędzają w więzieniu.

Albo... i nie. Historia zna przypadki złodziei, którzy nigdy nie odpowiedzą za swoje uczynki. Dlaczego? Bo przygotowali zbrodnie doskonałe.


Berlińskie klejnoty


Niemiecka gościnność odbiła się naszym zachodnim sąsiadom czkawką, kiedy w lutym 2009 roku trzy osoby wtargnęły do centrum handlowego Kaufhaus Des Westens w Berlinie. Wykorzystując sznurowe drabiny, włamywaczom udało się uniknąć wzbudzenia jakichkolwiek alarmów. Nieniepokojeni przez nikogo przygarnęli biżuterię o łącznej wartości przekraczającej 5 milionów euro, po czym "rozpłynęli się w powietrzu". Problem w tym, że jeden z nich zostawił na miejscu przestępstwa rękawiczkę. Zbrodnię doskonałą trafił szlag...

Wcale nie. Wydawałoby się oczywista sprawa, a zakończyła się jedną z większych porażek niemieckiej policji. DNA znalezione na zgubionej rękawiczce odpowiadało dwóm osobom! Bliźniakom Hassanowi i Abbasowi O., przy czym niemożliwe wtedy okazało się bezdyskusyjne przypisanie rzeczy któremukolwiek z nich. I kiedy dowód rzeczowy był jeden, a podejrzanych dwóch, musiano skapitulować. Turcy zostali wypuszczeni z aresztu, trzeciej osoby, która wraz z nimi dokonywała kradzieży, nigdy nie odnaleziono.

Antwerpskie diamenty


Kiedy złodzieje otworzyli skradzione ze skarbca pokrowce, okazało się, że ich wnętrza są... puste. Wyczekiwanych diamentów nie było w środku. Tak kończy się znana część historii jednej z największych kradzieży w historii. Wątpliwości tak naprawdę dopiero się zaczynają. Według szacunków policji do skarbca, do którego NIE MOŻNA się włamać, włamano się w lutym 2003 roku i wyniesiono skarby wartości 100 milionów euro. Opróżniono ponad 100 ze 190 skrytek. Rzecz w tym, że w ręce włamywaczy trafiło najwyżej 20 milionów. A i te ostatecznie zniknęły.

W historię diamentów skradzionych w Antwerpii zamieszani są Włosi, którzy wykonali brudną robotę, oraz nigdy nie ustaleni zleceniodawcy. Prawdopodobnie także właściciele "skradzionych" diamentów, którzy - zapewne organizując przynajmniej część akcji - chwilę przed napadem opróżnili skrytki, by potem wyłudzić odszkodowanie. Jak było naprawdę? Tego nie sposób wywnioskować nawet z wywiadu Leonardo Notarbartolo, mistrza złodziejskiego fachu, który - odsiadując wyrok - zdecydował się zdradzić część planu. Prawdopodobnie był jednak jedynie pionkiem w grze, której prawdziwej skali nigdy nie poznał.

Serbskie pantery


Mówią, że pierwszy milion trzeba ukraść. Ale, na litość, dlaczego niby ograniczać się tylko do jednego? Serbski gang "Różowe pantery" - bo to on oskarżony został o kradzież - połakomił się na 108 milionów. Dolarów. I w dodatku wcale nie były to pierwsze przywłaszczone przez nich miliony. Cztery osoby w blond perukach weszły w grudniu 2008 do jednego z najbardziej znanych sklepów jubilerskich w Paryżu. Po 15 minutach już ich nie było.

Zniknęli bogatsi o diamenty, rubiny, klejnoty, których łączną wartość oszacowano na ponad 100 milionów dolarów. Jakie mieli argumenty? Ręczny granat i rewolwer Magnum. Dlaczego nie złapano złodziei? To bardzo dobre pytanie...

Paryskie pijawki


O niektórych ludziach mówi się czasem, że są jak pijawki - wysysają z ludzi chęć do życia, a niekiedy nawet i pieniądze. I to żadna aluzja do przedstawicielek pewnego szanowanego zawodu... Pewien gang z Paryża znalazł jednak sposób na odessanie ponad 800 tysięcy dolarów z 15 supermarketów francuskiej sieci Monoprix. Jak? Przy pomocy odkurzacza! Pieniądze Monoprix przechowuje - a przynajmniej przechowywało przez cztery lata pełnej sukcesów działalności gangu - w specjalnych sejfach, do których prowadzą rury. O ile jednak same sejfy jakiś poziom bezpieczeństwa gwarantują, o tyle rury doprowadzające stanowią element newralgiczny, najbardziej wrażliwy na ingerencję z zewnątrz.

To właśnie w te rury "wgryzali" się złodzieje, by następnie - przy użyciu odpowiednio silnego odkurzacza - odessać znajdujące się w sejfie pieniądze. Znaleziona "luka" w zabezpieczeniach Monoprix okazała się wyjątkowo dochodowa. Cóż  - jak widać, nawet złodzieje muszą znaleźć swoją... niszę.

Krzyż Tuckera


Teddy Tucker jest jednym z najbardziej skutecznych poszukiwaczy skarbów, który wsławił się między innymi "wyłowieniem" z szesnastowiecznego galeonu pewnego krzyża. Krzyż ten, nazwany później krzyżem Tuckera, wykonany był z 22-karatowego złota i wysadzany pięknymi szmaragdami. Nikt nie pokusił się o jego wycenę. Po prostu uznano, że jest bezcenny. Dla rządu Bermudów cenę jednak miał. Tucker odsprzedał krzyż, ale nie ujawniono, jaką kwotę zainkasował w zamian.

Przez niemal 20 lat krzyż spoczywał bezpiecznie na Bermudach, aż wreszcie - w 1975 roku - zdecydowano się przenieść go do Muzeum Sztuki, które wizytować miała królowa Elżbieta II. Problem w tym, że tuż przed wizytą okazało się, że w pieczołowicie chronionej gablocie znajduje się plastikowa replika. A gdzie jest krzyż? Tego nie wiadomo. Mówi się tylko, że zniknąć musiał podczas transportu do muzeum.

Francuski muzealnik


Jaka jest najcenniejsza, a przynajmniej najbardziej charakterystyczna atrakcja paryskiego Luwru? Oczywiście Mona Lisa, która rozbudza wyobraźnię miłośników sztuki z całego świata, rokrocznie ściągających nad Sekwanę, by choć przez chwilę (i choć przez szybę) popatrzeć na słynne dzieło Leonarda da Vinci. Jednak sto lat temu Gioconda wcale nie była tak pilnie strzeżona, co postanowił wykorzystać pewien przedsiębiorczy Włoch.

Włoch ten, Vincenzo Peruggia, zatrudnił się w Luwrze jako kustosz. Nie wzbudzał niczyich podejrzeń, aż za którymś razem nie opuścił muzeum po skończonej pracy. Zamiast tego dobrze się ukrył i zaczekał, aż nikogo nie będzie w pobliżu. Nocą schował bezcenne płótno za pazuchą, po czym następnego dnia rankiem - w godzinach pracy Luwru - po prostu wyszedł z muzeum. Absolutnie nikt nie zatrzymał Włocha, kiedy ten - ot tak - wychodził z jednym z najcenniejszych skarbów Francji ukrytych pod kurtką. Zbrodnia byłaby doskonała, gdyby nie chęć zysku, która zgubiła Peruggię. Próba sprzedaży ukradzionej Mona Lisy Galerii Uffizi okazała się zbyt bezczelna.

Brazylijskie krety


Wydawałoby się, że podkop do skarbca banku to metoda kradzieży znana wszystkim, a przynajmniej wszystkim osobom odpowiedzialnym za zapewnianie bezpieczeństwa deponowanej gotówce. W Fortalezie - wschodnia Brazylia - jeszcze w 2005 roku miano na ten temat zupełnie inne zdanie. Luis Fernando Ribeiro, 26-latek dobrze policji znany, opracował plan zaledwie 80-metrowego podkopu, który wystarczył, by z sejfów Banco Central do Brasil zniknęły ponad 63 miliony dolarów.

Wbrew wszelkim wskaźnikom prawdopodobieństwa, kradzież powiodła się i wszyscy - za wyjątkiem Luisa Ribeiro - żyli długo i szczęśliwie. "Mózg operacji" został porwany zaledwie dwa miesiące później, po czym zastrzelony i porzucony na poboczu drogi. Teraz zapewne drąży tunele w innym, lepszym świecie.

Źródło: 1, 2, 3
Fotografie: 1, 2, 3, 4, 5, 6, 7, 8

Oglądany: 124614x | Komentarzy: 14 | Okejek: 457 osób

Dobra, dobra. Chwila. Chcesz sobie skomentować lub ocenić komentujących?

Zaloguj się lub zarejestruj jako nieustraszony bojownik walczący z powagą
Najpotworniejsze ostatnio
Najnowsze artykuły

24.04

23.04

Starsze historie

Sprawdź swoją wiedzę!
Jak to drzewiej bywało