Szukaj Pokaż menu
Witaj nieznajomy(a) zaloguj się lub dołącz do nas
…NIECODZIENNIK SATYRYCZNO-PROWOKUJĄCY

Autentyki CDXIV - Święty Mikołaj i pierwszoklasista

44 683  
259   5  
Dziś o zainteresowaniach dzieci, policjantem z poczuciem humoru, kawale w Belfaście, a także o świętym Mikołaju (no bo przecież gdzieś w Anglii w sklepie już dekoracje świąteczne są).

BO DZIECI MAJĄ RÓŻNE ZAINTERESOWANIA


7.30 Dzień powszedni. Droga krajowa nr 17.
W trasie piję sobie poranną kawkę na jednej ze malutkich stacji benzynowych polskiego koncernu naftowego z orłem w logo (kiepska, ale naprawdę lepsza niż w McDonalds), ludzie wchodzą i wychodzą. Jakaś wycieczka się trafiła, więc się kolejka do kibelka i automatu do kawy zrobiła. W kolejce do kawy czeka tatuś i mała dziewczynka tak na oko 4-5lat. Dziecko jak dziecko, nie będzie przecież stało i czekało, bo kawy nie pije, a i chyba dobrze ułożone, bo żadnych czipsów ani batoników się nie domagało. Zaczęło się rozglądać po skromnej ofercie przybeznynowego sklepu i w pewnej chwili wypala do ojca:
- Tatusiu, mogę sobie pooglądać gaśnice?

by pies_kaflowy

* * * * *

POLICYJNE POCZUCIE HUMORU

Leje. Znaczy jak wychodziłam to akurat nie, ale w trakcie lunęło. Podążam więc w kierunku Rossmana widocznego na horyzoncie celem nabycia parasolki. Zanim doszłam do przejścia - czerwone. Stoję i moknę - dalej czerwone ale nic nie jedzie niby. Idę więc. Z moim szczęściem prosto pod radiowóz skręcający se na zielonej strzałce. Radiowóz uroczo zjechał w zatoczkę, z radiowozu wyskoczył równie uroczy pan mundurowy i zaczyna kazanie - mokniemy oboje. W końcu mówię:
- Dobra, pisz pan ten mandat, bo zaraz tu zostanę miss mokrego podkoszulka.
Facet się roześmiał i rzuca:
- Dobra, nie napiszę, ale myśli pani, że czemu do radiowozu nie zaprosiłem?

by atitta

* * * * *

WYKORZYSTUJE

Ze Ślubnym oboje ciężko pracujemy, często na wyjazdach, więc mało czasu razem spędzamy. Niedługo zaczynamy urlop. Tyle tytułem wstępu. Akcja właściwa:
Wczoraj wieczorem ściskamy się, przytulanki, mizianie i inne takie romantyczne rzeczy, Ślubny rzece:
- Od teraz codziennie będę Cię tak miętosił.
- Ale tak CODZIENNIE? Nie za dużo?
- Nie. Muszę korzystać póki piękna jesteś.
Skumał co powiedział jakąś chwilę później. To był koniec romantycznych mizianek - popłakałam się ze śmiechu....

by tatikola

* * * * *

MATCZYNA MIŁOŚĆ

Byłem sobie wczoraj z koleżanką na szumnym otwarciu Faktorii w Pruszczu Gd. O tym jak bardzo miejsce mnie rozczarowało i jak miło było się spotkać z kumplami nie będę się rozwodził, przejdę od razu do meritum. Wracając na pociąg pięknymi ulicami zauważyliśmy z daleka kobietę z dzieckiem. Dziecię ewidentnie niesforne - biega we wszystkie strony ze swoją zabawką. Matka próbując je przywołać do porządku mówi:
- Chodź tu, nie tam, to jest ścieżka rowerowa, rowery tam jeżdżą, wracaj.
Przechodząc koło niej widzimy jak spogląda na nas, z jej oczu bije zrezygnowanie i gdy już nawet w moim nieczułym serduszku zaczyna gościć współczucie słyszę jak mówi do nas:
- Oddam dziecko za paczkę chipsów.

Spodobało mi się w Pruszczu, tacy pozytywni ludzie tam mieszkają.

by Aerfal

* * * * *

ACH TO WOJSKO

Wydarzyło się to ponoć w jakiejś jednostce wojskowej w naszym kraju kiedyś tam (przyznam, że gdybym nie był pijany to może bym więcej zapamiętał).
Był sobie - nazwijmy go pan koks.
Pan koks był sporym człowiekiem z nieprzeciętnymi umiejętnościami w zakresie sztuk walki. Był także bardzo pozytywnym człowiekiem, który aktualnie odbywał zasadniczą służbę wojskową. Na kompanii jedną z zabaw był grupowy atak na pana koksa, oczywiście w formie żartu. Atakowało wielu, wielu poległo ale nie zrażało to nikogo aby przestać. W walkach dochodziło niejednokrotnie do obijania mord i innych części ciała ale wszystko było dla "zabawy".
Tak było i tej jesiennej nocy. Działo się to przed 22:00 czasu lokalnego. Na kompanii znajduje się osiem osób w tym pan koks i jakiś człek który ma coś tam (pilnuje porządku?) i u którego sześciu śmiałków znajduje kaftan bezpieczeństwa w który postanowią za kilka chwil przywdziać pana koksa. Około 21:30 dochodzi do ataku, grupka sześciu śmiałków zachodzi pana koksa gdy ten najprawdopodobniej leży na swojej pryczy i zakłada mu kaftanik. Wywiązuje się walka, lub raczej coś w rodzaju szamotaniny. Pan koks jak na człowieka z duszą wojownika przystało nie odpuszcza po mimo skrępowania. Zabawa trwa w najlepsze, świadkowie będą później twierdzić, że pan koks mówił między innymi:
"Zabije was jak się uwolnię cioty je@ane", ale mówił to ze szczerym uśmiechem. W pewnym momencie wszyscy rzucili się na pana koksa, wszyscy leżą na ziemi on się wydziera, że ich zabije, wszyscy próbują go obezwładnić jeszcze bardziej i w tym momencie (około 22:00) wpada jakiś oficer zwabiony krzykami. Oczom jego ukazuje się widok rodem z lotu nad kukułczym gniazdem. Sześciu wielkich facetów leży na jednym jeszcze większym, który w kaftanie wrzeszczy, że wszystkich pozabija bez wyjątków...
Jak relacjonuje jeden ze świadków, oficer nie zastanawiając się długo ściągnął beret i dołączył do ataku na pana koksa. W tym momencie wszyscy odpuścili, stanęli i patrzą jak oficer próbuje tym razem sam zapanować nad sytuacją. Gdy oficer spostrzegł, że tamci odpuścili, stanął jak wryty. W tym momencie wstaje pan koks, zmordowany walką w kaftanie i sapiąc mówi do oficera "Ty się z nami nie bawisz" - po czym rzucił się na swoich kolegów.

by winul

* * * * *

A teraz chwila przerwy na stare dobre czasy, czyli wspominki sprzed 300 odcinków. Tak, to się działo prawie 6 lat temu.

SĄ WAŻNIEJSZE RZECZY NIŻ PIŁKA NOŻNA

Siedzi mój ojciec na fotelu i ogląda telewizję, jest ok. godziny 18, w pewnym momencie mama pyta:
- Co Ty robisz? Drzwi zostały do pomalowania.
Ja akurat czytałem zapowiedzi Ligi Mistrzów więc mówię:
- Wysiaduje odpowiednio fotel przed Ligą Mistrzów.
Ojciec się uśmiechnął, ale mama niezrażona:
- Czy Ty wiesz, że są na świecie inne ważne rzeczy, a nie tylko piłka nożna?
Ojciec z szerszym uśmiechem:
- Wiem, ale skoki jeszcze się nie zaczęły.

by pepick


* * * * *

TO, CO W KOBIECIE JEST NAJWAŻNIEJSZE DLA MĘŻCZYZNY

Pewnego razu na imprezie bajerowaliśmy z kumplem laseczkę. Jakaś gadka, ona zalana totalnie i przeszliśmy do naszych wartości życiowych. Więc kumpel mówi, że dla niego ważne jest tu (i pokazuje serce), a ona na to:
- Wiem, wiem, ja mam małe piersi.

by xavex

* * * * *

BO TO SIĘ NIBY GRZECZNIE ZACZYNA...

Uroczy wieczór u mnie w domu...
Zapowiedziana wizyta miłych znajomych... kulturalna rozmowa...kawa... ciasto... wino...
Dzwonek do drzwi. Wpada jak burza sąsiadka, Ania!
- Ojej! Przepraszam! Nie wiedziałam, że masz gości... To ja może innym razem...
[Ja] - Ależ wejdź, Aniu! Poznaj, proszę, to moi znajomi...
Anka omiotła wzrokiem towarzystwo... stół... butelkę wina i... wycofując się w stronę drzwi, rzuciła:
- To ja może skoczę do siebie i wykąpię się... albo zrobię chociaż "podchlapkę"!
[Ja] - ???
[Anka] - No... bo to wszystko niby grzecznie się zaczyna, a nie wiadomo jak się skończy...

by amona


I powracamy do autentyków teraźniejszych.


* * * * *

BANANY


W zasadzie niemal od urodzenia (może wpływ na to miało bycie wcześniakiem?) miałem mocne uczulenie na laktozę (na szczęście przeszło) i zamiast normalnego mleka rodzice musieli kupować jakieś odpowiedniki bazowane na bananach. Dzięki temu, od kiedy wyrosłem z picia tego specyfiku zapałałem przeogromną niechęcią do bananów , która trwa do dzisiaj.
Historia właściwa: Jako pięciolatek byłem niesamowitym niejadkiem, mama musiała mnie nieraz dosłownie po domu ganiać, żebym cokolwiek zjadł. Tak też było w tym wypadku - tym bardziej, że postanowiła nakarmić mnie BANANEM. W końcu zapędziła mnie na róg pokoju i zaczęła namawiać:
- Synek, masz banana, weź gryza.
Odwróciłem się twarzą do ściany i powiedziałem:
- Nie. Małpy jedzą banany, ja nie jestem małpą, tylko człowiekiem i bananów jeść nie będę!
W tym momencie usłyszałem, że ktoś się krztusi za moimi plecami.
To był mój tata, który zajadał się jednym ze swoich ulubionych owoców - bananem.

by meszamorum

* * * * *

UPICI IRLANDCZYCY

Tak sobie myślę: Nie ma to jak kolega z wyobraźnią.
Wczoraj paru (Irlandczyków) znajomych poszło na parę głębszych do pubu. Tance hulanki swawole, piękne panie, zabawa, wesoło, Guinness za Guinnessem przeplatany whiskey, sielanka po prostu.
Z leksza się ululali tak, że zaczęli tracić kontakt z bazą. Jednemu z nich nagle włączył się szwędacz i postanowił, że idzie. Idzieeee, nie wie gdzie idzie, ale idzieeee. Wyszedł, a raczej wyturlał się z pubu w nieokreślonym kierunku. Dwoje innych znajomych po paru minutach doszło do wniosku, że trzeba iść poszukać towarzysza, bo, a to pod samochód wpadnie, a to wpadnie do rzeki i będzie klops.
Ruszyli w pościg, dorwali go paręset metrów dalej. Za nic w świecie nie dał się namówić na pójście z powrotem, albo do domu. Do tego tak był zmęczony pertraktacjami na temat tego dokąd iść, że co chwila padał na ziemię, a dwoje znajomych, będących nie mniej pijani co chwila go dźwigało i padało z nim.
To się koleżka wkur..., że do pionu nie może wstać, bo tak pad i powstań, pad i powstań i zadzwonił na policję i się poskarżył, ze został pojmany i przetrzymywany.

No i tu sie zaczyna. W Belfaście Policja traktuje takie wezwania niesamowicie poważnie. Minęło mniej więcej 3 minuty, gdy podjechały trzy opancerzone radiowozy z antyterrorystami. No i akcja jak w filmie. Krzyki, broń, na ziemie, obezwładnienie, przeszukanie i do radiowozu. Cala trójka była tak wstawiona i dodatkowo zaskoczona sytuacją, że za cholerę nie mogli się wygadać. Wypuścili ich dzisiaj rano, jak ten najbardziej wstawiony, który dzwonił po policje wytrzeźwiał i powiedział, że on tylko taki żart kolegom chciał zrobić.

by darkdante

* * * * *

UBEZPIECZAŁ AUTO ŻONIE


W zeszłą środę byłem świadkiem takiej oto rozmowy w jednej z multiagencji ubezpieczeniowych w Zielonej Górze. Gość ubezpiecza żonie auto. Od razu widać było, że żartowniś, cały czas coś dopowiadał.
I tak dotarli do momentu gdy trzeba było podać datę urodzenia małżonki. (U - ubezpieczyciel, G - ubezpieczający)
[U]  - Rok urodzenia żony?
[G]  - Tak na głos?
[Ja] - Zawsze może Pan na kartce napisać ;)
Gość podał. I teraz najlepsze.
[U]  - Teraz prawdziwy test dla Pana, ciekawe czy pamięta Pan datę urodzenia małżonki. Miesiąc?
[G]  - Kwiecień. Barana się nie da zapomnieć...

by naumik

* * * * *

KUPIŁ? NO JASNE, ŻE KUPIŁ

Jakiś czas temu mamusia wysłała mnie po śmietanę do sklepu. Jako, że w takich sytuacjach zwykłem nie odmawiać, zaraz byłem przed sklepikiem. Nie wiem co mi odbiło, ale podchodząc do lady z pełną powagą wypaliłem:
- Poproszę małą osiemnastkę.
Wszystkie kasjerki w śmiech, ja lekko zażenowany opuszczam sklep z nieszczęsną śmietaną 18%.

by tecay

* * * * *

ŚWIĘTY MIKOŁAJ I PIERWSZOKLASISTA

Znajomy nauczyciel matematyki podzielił się ostatnio pewną historyjką. Mianowicie, co roku (od. ok 10lat) przebiera się za św. Mikołaja.
Posiada on strój, dosyć realistycznie odzwierciedlający strój Mikołaja. Strój ten charakteryzuje się świetnie dobraną brodą i baardzo dużym czerwonym brzuchem.
Pewnego razu, wchodząc do klasy pierwszoklasistów, musiał wykazać się maksymalnym opanowaniem, gdy jeden z maluchów ze zdziwioną miną wypalił:
- O kuurrrrrwaaaaa. Prawdziwy!

by Aztech

Chcesz poczytać więcej autentyków, wejdź na nasze forum "Kawałki mięsne". Jeżeli chciałbyś opowiedzieć jakąś zabawną historię ze swojego życia, możesz zrobić to na forum (koniecznie zaznaczając przy wątku taki znaczek: ), lub wysłać ją TYM TAJNYM KANAŁEM W tytule maila wpisz Autentyk.


Oglądany: 44683x | Komentarzy: 5 | Okejek: 259 osób

Dobra, dobra. Chwila. Chcesz sobie skomentować lub ocenić komentujących?

Zaloguj się lub zarejestruj jako nieustraszony bojownik walczący z powagą
Najpotworniejsze ostatnio
Najnowsze artykuły

25.04

24.04

Starsze historie

Sprawdź swoją wiedzę!
Jak to drzewiej bywało