Szukaj Pokaż menu
Witaj nieznajomy(a) zaloguj się lub dołącz do nas
…NIECODZIENNIK SATYRYCZNO-PROWOKUJĄCY

Najgłupsza zabawa z dzieciństwa IX

26 020  
38  
Kliknij i zobacz więcej!Dziś w zabawowiczach obudzi się żyłka biznesmena. Będą złe matki, nieśmiertelny trzepak i operacje.

Cóż, nasza paczka zdecydowanie przodowała w wymyślaniu przedziwnych zabaw. Od zbierania rozjechanych żab i urządzania im pełnego pochówku razem z budową marmurowego nagrobka i ustawianiem na nim świec tortowych, przez hodowanie, mycie i wyprowadzanie na spacer ślimaków aż po chrzczenie lalek Baby Born i urządzanie z tego tytułu naprawdę poważnych imprez.
Jednak do najlepsze były dwie. Do stworzenia pierwszej zainspirowało mnie obejrzenie filmu "Ojciec Chrzestny". Miałam wtedy może z 8-9 lat. Ubraliśmy się wszyscy na czarno i udawaliśmy, że jesteśmy mafią. Ja i koleżanka w roli Vita Corleone wybierałyśmy spośród mniejszych dzieciaków swoich pomocników, po czym kazałyśmy im wykonywać przeróżne zadania np. porwać małą siostrę sąsiadki i przynieść ją nam. Pomysł przedni, nie ma co ukrywać.

Druga natomiast to sklep. Wydaje się normalne, prawda? Tyle, że polegało to na wyniesieniu wszystkiego starego i niepotrzebnego np. gazet sprzed 2 lat, starych zabawek, jakichś plakatów, naklejek, samochodzików z kinder niespodzianek itp.
Po czym rozłożeniu się z tym wszystkim pod okolicznym sklepem i próbie sprzedaży. Zabawa była przednia. Zaczepiało się starszych panów, robiło smutne oczki i opowiadało jak to się na coś zbiera. Ku naszemu zdziwieniu nagle zaczęły się zjeżdżać dzieciaki z osiedla i kupować te nasze cuda. I tak o to zabawy zrobił się interes życia.
Nie ma to jak sprzedać Bravo Girl sprzed 2 lat za dwa złote a plakat z niego za drugie tyle. Najlepiej tej samej osobie.

by bezsenna @

* * * * *

W wieku jakichś 6 latek z moja psiapsiółką Ziutą bawiłyśmy się w "Złe matki". Zostawiałyśmy nasze dzieci - lalki w pokoju z jakąś niewidzialną nianią i szłyśmy się "uchlać" - niewidzialne butelki, niewidzialna wódka... Potem wracałyśmy, puste butelki w naszym pokoju utworzyły już spory stos za drzwiami, a my wyganiałyśmy nianię i zataczając się brałyśmy nasze pociechy w ręce i rzucałyśmy nimi, bełkocząc coś bez składu o bachorach, pieniądzach i wódce...

Zimą bawiłyśmy się w budowę igloo. Tata - łopata robił dziecko mamie - taczce. Czyli: ładowałyśmy śnieg łopatą na taczki. Przy tym dziwne dźwięki wydawałyśmy, a potem jadąc tymi taczkami na miejsce budowy igloo, krzyczałyśmy głośno:
- Z drogi! Rodzę! Jedziemy na porodówkę!
I na miejscu ze śniegu robiłyśmy to nasze igloo.

by monika_joy

* * * * *

Głupich zabaw było u mnie wiele, ale wybrałam tylko 4 (te najgłupsze).

W czasach podstawówki były u mnie na osiedlu znane tzw. "kible". Polegało to na tym, iż co najmniej 2 os. kopały w piaskownicy dołki, gdzieś tak na pół metra, i przyprószały je lekko suchym piaskiem ("domestosem"). Dookoła "kibli" tworzyliśmy "podłokietniki" z "panelem dotykowym" i tym podobne gadżety z piasku, patyków i roślin. Następnie siadaliśmy w nich i udawaliśmy że rozmawiamy przez telefon, piszemy na laptopie, czytamy gazetę lub oglądamy TV, którą albo sobie sami wyimaginowaliśmy (ostatecznie inne osoby udawały gwiazdy TV).

Była także w późniejszym czasie znana także "ściana płaczu". W zabawie brały udział co najmniej 2 os.; jedna z nich stała pod ścianą i nie miała prawa się ruszyć (chłopcy mogli jedynie osłonić przyrodzenie rękami, dziewczyny tylko twarz). Druga osoba stała 15 m od pierwszej i oddawała po jednym kopniaku piłką. Jeżeli było więcej osób, tak szła cała kolejka. Później była zmiana. I tak do znudzenia.

Następną głupią zabawą była "śmiechopiłka". Tą nazwę wymyślono chyba tylko dla ironii, bo polegała ona na kiwaniu się (tak jak w piłce nożnej) z tą jedyną zmianą, że osoba przy piłce mogła być kopana, faulowana, bita itd. Osoba która najdłużej utrzymała się przy piłce wygrywała. Niestety nigdy nie udało nam się tego rozstrzygnąć.

Ostatnia i chyba najgłupszą zabawą był "rynnowy". Brali udział w niej jedynie chłopcy ( bo dziewczyny nie chciały). Zasady były krótkie: Strzelało się z 15 metrów w rynnę przy klatce schodowej; gdy się trafiło, można było odejść. Jednakże gdy się spudłowało, kara była okrutna; należało wdrapać się na klatkę schodową i zrobić tam striptiz do samiuteńkiej bielizny, wykonując np. taniec brzucha, lub coś innego. Osobiście nigdy nie brałam w niej udziału, jedynie obserwowałam głupotę kolegów.

by kinia333x @

* * * * *

Otóż mi zapamiętała się jedna zabawa za czasów (uwaga!) 3 gimnazjum, gdzie de facto powinniśmy być już nieco dojrzalsi. Powinniśmy, ale... nie byliśmy. Zabawa polegała na tym, że po prostu trzeba było z całej siły walnąć kogoś z piąchy (tudzież za pomocą innej części ciała, choć piącha była najbardziej preferowana) w klejnoty. Na początku myślałem, że zwyczaj utrzyma się z tydzień i zaprzestaniemy wygłupom w trosce o naszą własną (bez)płodność, jednak zabawa nie miała końca. Ogólnie rzecz biorąc, do końca 3 gimnazjum (dobre pół roku) wszyscy chodzili po korytarzach ostrożnie, zaglądając za każdy róg i trzymając obydwie ręce na jajkach, by znów nie dostać strzała, po którym każdy zwijał się z bólu do końca lekcji.

by Pacuszek @

* * * * *

W podstawówce mieliśmy na boisku wyrysowane kółka do gry w palanta, które to kółka w trakcie przerw służyły do zabawy w "berka kopanego". Gra przypominała zwykłego berka, nie licząc paru dodatkowych zasad:
- na jednej przerwie dziewczyny goniły chłopaków, na drugiej odwrotnie (taka relacja wiele-do-wielu)
- osoba stojąca kółku była nietykalna i mogła tam stać przez całą przerwę (tylko co to za zabawa?)
- osoba złapana poza kółkiem dostawała trzy kopy w tyłek. Kopać należało kolanem, a nie stopą, a ofiara nie miała prawa się wyrywać.
Wśród grających szybko wyodrębniła się grupa "pożądanych trofeów", czyli osób, które biegały bardzo szybko lub umiały kluczyć między ścigającymi, przez co niezwykle trudno było je złapać. Kiedy już takie trofeum zostało przez kogoś schwytane, cała reszta goniących natychmiast się zbiegała, by wykorzystać okazję. Nauczyciele mieli wtedy ciekawy widok: stoi sobie pokornie taki uczeń, a za nim ustawia się cała kolejka, by bezkarnie skopać mu tyłek...

by solita @

* * * * *

Na podwórku przed blokami stał trzepak, a obok niego wielki śmietnik. Zabawa polegała na tym, że ustawialiśmy się w rzędzie wzdłuż śmietnika. Losowało się jedną osobę - Rzucacza, która znajdowała kamień, cegłę, starą oponę, w każdym razie coś dużego. Rzucacz stawał razem z pozostałymi w rzędzie i na 3 wrzucał znalezioną rzecz do śmietnika a cała zgraja miała biec w drugą stronę do "bazy", którą była piaskownica. Ostatnia osoba w bazie miała odzyskać wrzuconą rzecz, czyli wleźć do śmierdzącego śmietnika. Pół biedy, gdy śmietnik był pusty. Niektórzy spędzali bardzo dużo czasu szukając cegły czy kawałka dechy pomiędzy workami śmieci. Gdy osoba znalazła zgubę, zostawała Rzucaczem.

Inna zabawa polegała na tym, że siadało się w piaskownicy w kółku i posypywało głowę sąsiada "popiołem". Zabawa skończyła się w momencie, gdy jedna koleżanka dostała poważnego uczulenia czy innego ustrojstwa skóry głowy (piaskownica była jednocześnie piaskownicą jak i wychodkiem różnych zwierzątek, więc tak naprawdę obsypywaliśmy sobie głowy bakteriami).

by chocohotopot

* * * * *

Dawno temu, za czasów podstawówki bawiliśmy się w operacje. Lecieliśmy do sklepu spożywczego znajdującego się niedaleko piaskownicy i zabieraliśmy siatki jednorazowe. Potem nasypywało się do niej piasku i to był nasz pacjent. Teraz najlepszy moment: pacjent był świadkiem strzelaniny gangsterskiej i zostawał cały dziurawiony patykiem. I nasze zadanie: pozaszywać te dziury mniejszymi fragmentami siatki tak, żeby piasek się nie wysypywał. Ale bywały też inne przypadki, takie jak poród (mała siatka w dużej i trzeba dołem jedną z drugiej wyciągnąć i zaszyć dziurę), albo transplantacja serca (serce było kamieniem gdzieś schowanym w siatce). W pewnym momencie już zaczynało brakować siatek.

by Skwara0

A czy Ty także masz takie wspomnienia z dziwnych zabaw? Podziel się tą wiadomością ze mną. Kliknij w ten link, a w temacie wpisz Najgłupsza zabawa. Znaczek @ za nickiem oznacza osobę, która nie posiada konta w serwisie Joe Monster.

Oglądany: 26020x | Komentarzy: 0 | Okejek: 38 osób

Dobra, dobra. Chwila. Chcesz sobie skomentować lub ocenić komentujących?

Zaloguj się lub zarejestruj jako nieustraszony bojownik walczący z powagą
Najpotworniejsze ostatnio
Najnowsze artykuły

19.04

18.04

Starsze historie

Sprawdź swoją wiedzę!
Jak to drzewiej bywało