Szukaj Pokaż menu
Witaj nieznajomy(a) zaloguj się lub dołącz do nas
…BO POWAGA ZABIJA POWOLI

Tafofobia II - czyli jak uniknąć pogrzebu za życia

52 476  
365   14  
Ludzie, nauczeni koszmarnymi przypadkami osób, które omyłkowo pogrzebane zostały za życia, zdali sobie sprawę, że również i oni sami mogą znaleźć się kiedyś w tej, zdecydowanie niekomfortowej, sytuacji. Niektórzy myśleli o tym zbyt intensywnie i wkrótce lęk przed obudzeniem się w trumnie ustąpił miejsca najprawdziwszej obsesji zagwarantowania sobie możliwości wydostania się z grobu.

Tafofobia, czyli paniczny strach przed obudzeniem się w trumnie, była szczególnie silna w XVIII i XIX wieku. Ta autentyczna, masowa histeria podsycana była dodatkowo przez pewne„autorytety”. I tak też pewien angielski lekarz stwierdził, że co roku grzebanych jest 2700 całkiem żywych Brytyjczyków. Jeśli dorzucimy do tego kilka poruszających ten temat nowelek, które wyszły spod pióra Edgara Allana Poe to strach przed możliwością spędzenia ostatnich chwil życia w dusznej mogiłce jest całkiem łatwy do wytłumaczenia.

Dla pewności obetnijcie mi głowę

George Washington miał przed śmiercią rzec do swych lekarzy: ”Pochowajcie mnie, ale nie wcześniej niż dwa dni po moim zgonie". Zresztą, życzenie prezydenta Stanów Zjednoczonych, przy tym co wymyśliła Harriet Martineau – słynna angielska pisarka, wydaje się być lekką tylko fanaberią .

Kobieta ta tak bardzo bała się pobudki w drewnianej skrzynce, że zapłaciła lekarzom pewną sumkę, aby ci ucięli jej głowę przed złożeniem jej ciała do grobu. Jako że pani Martineau była jedną z czołowych działaczek rodzącego się ruchu feministycznego, niejeden współcześnie żyjący mężczyzna z miłą chęcią dokonałby aktu dekapitacji pisarki jeszcze na długo przed jej śmiercią...

Chopin i jego problemy z sercem

Tafofobia prześladowała też naszą narodową dumę (nie, nie Małysza). Fryderyk Chopin cierpiał przez wiele lat na gruźlicę, która powoli kierowała go w stronę posępnej mogiły. W momencie śmierci kompozytor miał zaledwie 39 lat. Jednak zanim udał się na spotkanie ze zmarłym nieco wcześniej Mozartem, Chopin zażądał, aby przed pochówkiem wyjęto mu serce – tak na wszelki wypadek...(Chopin zażyczył sobie wycięcia serca, ponieważ z gruźlicą powiązane było zapadanie w śpiączkę, co w tamtych czasach uważano za śmierć, co za tym idzie - grzebano chorych, którzy mogli się wybudzić ze śpiączki - thx k4rolus).

                        BTW - oto jedyna istniejąca fotografia kompozytora

Zabalsamowaną w brandy pikawkę wielkiego Polaka przetransportowano do Warszawy i wmurowano w filar kościoła św. Krzyża na Krakowskim Przedmieściu.
 
W czasie II Wojny Światowej serce Chopina wyjęto i ukryto przed Niemcami, którzy nade wszystko pragnęli je wykorzystać do stworzenia hitlerowskiej broni ostatecznej zagłady. Wyciągnięcie chopinowskiego organu nie było najgorszym pomysłem – wkrótce kościół został zniszczony. Dopiero po zakończeniu wojny i odbudowaniu świątyni, serce trafiło tam z powrotem.
 

Czy jedyną możliwością uniknięcia przykrego doświadczenia związanego z kojfnięciem w grobie jest konieczność zapobiegawczego masakrowania zwłok? Otóż nie – pomysłowi producenci „artykułów pogrzebowych” zbili majątek na produkcji tzw.

bezpiecznych trumien
 

 
  • Jednym z pierwszych tego typu wynalazków była trumna z opatentowanym systemem flag i dzwonków, który w razie gdyby nieboszczyk okazał się jeszcze całkiem sprawny i nadający się do życia, pozwoliłby mu zawiadomić o tym przypadkowych, cmentarnych przechodniów - mechanizm umieszczony w hermetycznie zamkniętej skrzyni reagował na ruch klatki piersiowej zmarłego.
 
  • Wśród wielu innych, całkiem kreatywnych systemów „bezpiecznego pochówku”, szczególną uwagę zwracał grób, który oprócz standardowych elektromagnetycznych alarmów i flag zaopatrzony był w wentylator, lampę oraz okienko, przez które dostrzec można było twarz trupa. Nie wiadomo jak nazywał się pomysłodawca tej mogiły, ale istnieje duże prawdopodobieństwo, że był spowinowacony z rodziną Addamsów.
 
  • Również pod koniec XVII wieku opatentowano trumnę zaopatrzoną w dość dziwaczny mechanizm – fragment trumny znajdujący się nad głową nieboszczyka wykonany był ze szkła. Dość pokaźny młotek miał rozbić wieko w momencie kiedy osoba będąca wewnątrz zaczęłaby się poruszać. W ten sposób zmartwychwstały jegomość miał zagwarantowaną dostawę tlenu i porozcinane usta pełne potłuczonego szkła. Ten akurat wynalazek nie sprawdzał się kiedy trumna była już zakopana.
 
  • Najlepszym jak dotąd sposobem na uniknięcie śmierci we własnym grobie jest pochowanie nieboszczyka w mogile z włazem otwieranym od środka.
 
  • Technika szła jednak na przód i już na początku XX wieku wprowadzono do sprzedaży trumnę, która zamiast skomplikowanych systemów alarmowych zaopatrzona była w nadajnik telegraficzny, dzięki któremu nieboszczyk mógł pochwalić się swoim obecnym miejscem spoczynku z domem kościelnego, zarządcą cmentarza lub policją.
 
  • W 1995 roku za cenę 5000 dolarów można było nabyć nowoczesną trumienkę z wbudowanym weń beeperem oraz mikrofonem, dzięki któremu można będzie usłyszeć co ma nam do powiedzenia nieboszczka babcia. Dodatkowo w skład zestawu wchodziła latarka, niewielka butla z tlenem oraz urządzenie z sensorem reagującym na bicie serca i małym defibrylatorem... Aż chce się żyć umierać.
Pomimo dobrych chęci wynalazców grobów z gwarancją „user friendly” żadna z pochowanych w nich osób nigdy nie wykazała przesadnej chęci do wygrzebywania się na powierzchnię. Tak też wszelkie alarmy, telefony i defibrylatory okazały się elementami absolutnie zbędnymi.

Zobacz też część pierwszą artykułu

Źródła: 1, 2, 3, 4, 5, 6
     

Oglądany: 52476x | Komentarzy: 14 | Okejek: 365 osób

Dobra, dobra. Chwila. Chcesz sobie skomentować lub ocenić komentujących?

Zaloguj się lub zarejestruj jako nieustraszony bojownik walczący z powagą
Najpotworniejsze ostatnio
Najnowsze artykuły

24.04

23.04

Starsze historie

Sprawdź swoją wiedzę!
Jak to drzewiej bywało